Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26 Kino

Od godziny próbowałem dodzwonić się do Angel. Jednak dziewczyna nie dawała żadnych znaków. Mieliśmy wolne od szkoły, więc chciałem wykorzystać ten czas właśnie z nią.
Zaparkowałem samochód tuż pod jej domem i zestresowany zapukałem w drzwi. Skoro nie ma jej w domu, raczej nie ma sensu do niej pisać.
Po chwili otworzył ojciec dziewczyny. Świetnie musiało trafić na niego.

- Dzień dobry. Zastałem Angel ? - próbowałam brzmieć najmilej jak się dało. Ale fakt był taki że ojciec dziewczyny w ogóle mnie nie lubił. Zilustrował mnie wymagającym wzrokiem i westchnął.

- Jest w ogrodzie. Furtka po lewej. - wskazał na bramkę w wysokim płocie i zamknął drzwi. Taa, z pewnością mnie nie lubi. Poszedłem jak mi kazał, rzeczywiście blondynka była tu.  Strzelała z łuku który kiedyś wiedziałem w jej pokoju. Szło jej bezbłędnie, za każdym razem trafiała w 10'. 

An:- Cześć Kastiel

- Skąd wiedziałaś że to ja ? - zrobiłem tylko kilka kroków w jej stronę, a nawet się nie odwróciła.

An:- Po krokach

- Co ?

An:- Duże ciężkie kroki,  mężczyzna w ciężkich butach, lekko się skradałeś bo zwolniłeś tępo.

- Potrafisz rozpoznać kogoś po chodzie ? - naprawdę są chwile kiedy mnie przeraża.

An:- Oczywiście że nie kretynie. Odbijałeś się w oknie  - zaśmiała się wskazując mi na wielką szybę. - To co cię do mnie sprowadza rebeliancie.

- Nudziło mi się w domu.

An:- A już myślałam że zatęskniłeś za moim poczuciem humoru. - wyciągnęła nową strzałę z kołczana przy udzie oddając kolejny bezbłędny strzał do czegoś co wyglądało jak poduszka na sztaludze. - To gdzie chcesz mnie wyciągnąć ?

- Skąd wiesz że w ogóle chce.

An:- Przeczucie, to gdzie idziemy  ?

- Dobra, masz rację. Dziś w kinie jest maraton horrorów. Chcesz iść ? - zapytałem trochę olewająco, może powinienem się bardziej postarać jeśli chce żeby się zgodziła. - No chyba że się boisz ?

An:- Nie bądź rozczarowany ale odpuszczę. Nie przepadam za horrorami.

- Nie daj się namawiać. Obiecuję że odprowadzę Cię pod same drzwi pokoju ?

An:- No nie wiem..

- Możemy też  całować się na tylnych siedzeniach .....albo zacząć już tutaj. Dla mnie to wszystko jedno - wzruszyłem ramionami widząc jej przenikliwy uśmiech.

An:- A mam jakieś inne opcje ?

- Nie

An:- W takim razie niech będzie. Chcesz spróbować ? - wyciągnęłam rękę z łukiem w moją stronę. Podszedłem do niej biorąc zabawkę.

- Chyba większej filozofii z tym nie ma.

An:- Nie. Ale załóż ochraniacz na przedramię, zanim przywalisz sobie z cięciwy.  - zrobiłem co kazała, napiąłem strzałę celując w tarcze tak samo jak ona to robiła.  Tylko nie byłem nawet blisko wyznaczonego celu. 

- Kurwa.. daj jeszcze jedną, za słabo naciągnąłem. 

An:- Myślałam że lepiej ci idzie z trafianiem. - zaczepiłem strzałę na lince i tym razem naciągnąłem mocniej. Tylko to kurestwo poleciało całkowicie w bok.  - Nie dość że słabo to i krzywo. Zaczynam się o siebie martwić.

-  W ciebie trafie nawet po ciemku dziewczynko. - uśmiechnąłem się do niej trochę złośliwie. Otworzyła lekko usta żeby coś powiedzieć ale chyba dała sobie spokój. Mimo to widziałem rozbawienie w jej oczach. - A ta twoja zabawka to strata czasu.

An:- Łuk wymaga cierpliwość i dyscypliny.  A oboje wiemy że nie masz żadnej z tych cech.

Angel

Zabrałam łuk i kołczan z strzałkami wracając do domu. Łucznictwo zawsze pozwalało mi się odstresować i pomyśleć.  Zaprosiłam Kastiela do pokoju i kazałam mu się rozgościć. W tym czasie wzięłam prysznic i przebrałam ciuchy termiczne. Kiedy wyszłam z łazienek zobaczyłam jak chłopak leży na łóżku z zamkniętymi oczami, jego klatka unosiła się miarowo.  - Kastiel ?  - powiedział jego imię upewniając się że rzeczywiście śpi. Nie odpowiedział, rzeczywiście usunął. I wyglądał naprawdę uroczo.

Złapałam za telefon chcąc zrobić mu zdjęcie. Przy okazji zobaczyłam 7 nieodebranych połączeń. Próbowałeś się dodzwonić od rana. Aż tak tęskniłeś ?  Powoli się zbliżyłam i delikatnie musnęłam  jego usta. Jakie było moje zaskoczenie gdy próbował oddać pocałunek.

Kas:- Tylko tyle - wymruczał niezadowolony, z dalej zamkniętymi oczami.

- Aha . . . myślałam że śpisz.

Kas:- Usunąłbym gdybyś siedziałam tam jeszcze dłużej.. - Kastiel usiadł na brzegu łóżka i przeciągnął się. - ..co ty tam robiłaś goliłaś się  ?

- Nie. I przestań być zgryźliwy.  - i przy okazji mnie zawstydzać. Kastiel leniwie przejechał wzrokiem po moim ciele, a podły uśmieszek nie schodził mu z ust.  - No co ?

Kas:- Chodź do mnie. - lekko złapał mój nadgarstek dając mi znak żebym podeszła. Usiadłam mu na kolana i objęłam dłońmi jego kark. Kas położył mi dłonie na udach zaciskając na nich palce. Przyjemny dreszcz przeszył moje ciało. Uśmiechnęłam się wpatrując w metaliczne oczy chłopaka. Kiedy zbliżył się do pocałunku, zrobiłam mu  na złość i lekko odwróciłam głowę muskając nosem jego policzek.  Pocałowałam go w ucho, szyje, policzek. Zataczałam kciukiem kółka na jego szczęce i przejechałam nim po jego dolnej wardze lekko spierzchniętej i poranionej.  On rękoma błądził po moich plecach bawił się też moimi włosami. Delikatnie przyłożyłam usta do jego ust i polizałam jego dolną wargę. Dzielił już nas milimetry, wykonał ruch a ja  przesunęłam twarz i  musnęłam go w szczękę.

Kas:- Nie drażnij się - jego wzrok opadł na moje usta, podniósł rękę w kierunku mojego policzka. Zbliżył swoją twarz do mojej. Czułam jak jego oddech pieścił mój podbródek.

- Dlaczego..

Kas:- Bo to wkurwia. A chce cię w końcu pocałować. - Wymieniliśmy czuły pocałunek podczas którego otworzyłam lekko usta oddając mu inicjatywę.  Jego język delikatnie przejechał po moim, to było jak zaproszenie do dalszej gry. Zaczęliśmy się nie pamiętnie całować. Coraz bardziej zachłannie i namiętnie. Odsunęłam się ledwo łapiąc oddech. Było gorąco i kręciło mi się w głowie.

- Co robisz ? - jednym ruchem zdjął z siebie czarny obcisły T-shirt i runął na łóżko za sobą popierając głowę ramieniem.

Kas:- Gorąco mi. - położyłam się obok, Kastiel objął mnie ramieniem, wtuliłam się w jego klatkę, jego skóra parzyła i pachniała perfumami. Leżeliśmy tak w ciszy, moje palce ślizgały się po jego torsie, czułam jak napina mięśnie i to jak niemiarowo oddycha.  - Masz już jakieś plany na sylwestra - zapytał po dłuższej chwili.

- Nic konkretnego nie planowałam, dlaczego pytasz ?

Kas:- Rozalia robi imprezę, może chcesz iść na nią ze mną ? - nie mogłam nie zauważyć jak uroczo się zaczerwienił. No proszę, niewzruszony pan buntownik jednak ma uczucia.

- Z największą radością będę ci towarzyszyć tego wieczoru. - zakpiłam co najwyraźniej wyczuł bo złapał mnie za ramie i przewrócił tak że znajdowałam się pod nim. Patrzyliśmy na siebie uśmiechając się z obecnej sytuacji. Kastiel się nie wahał, wpił się w moje usta, nawet nie zwracając uwagi na moją reakcję. Przechylił się i uwięził pod swoim ciałem. Przygryzł mi dolną wargę. I praktycznie na siłę wepchnął swój język do ust. Z czasem uległam obejmując ramionami jego kark... w tej samej chwili ktoś otworzył drzwi pokoju.

T:- Angel jeśli coś zamawiasz to tego pilnuj ! -  oderwaliśmy się od siebie jednocześnie odwracając głowę w stronę otwartych drzwi.  Tata jest w pokoju, a na mnie leży Kastiel bez koszulki. Spojrzałam na twarz zakłopotanego ojca próbując coś powiedzieć, ale słowa utknęły mi w gardle. Nie potrafię stwierdzić czy był zaskoczony czy zły. Bez słowa położył pudełko na biurku i wyszedł trzaskając drzwiami.  Przeniosłam wzrok na czerwonowłosego. Miał lekko otwarte usta i rumieniec na policzku. Był tak przerażony że zastygł w bezruchu. Widząc go w takim zaczęłam się śmiać.

Kas:- I z czego się śmiejesz głupku.

- Z ciebie. Ale nie bój się, powstrzymam go jeśli będzie chciał Cię zabić. No chyba że dostanę szlaban do 30-stki. W takim wypadku sorry ale radź sobie sam. - wspierając poklepałam go po nagim ramieniu.

Kas:- To nie jest zabawne dziewczynko.

- Mówisz mnie bawi. . . Ty, też to czujesz - Podniosłam się z łóżka czując przyjemny znajomy zapach. Od którego zrobiłam się głodna. Na biurku leżało pudełko pizzy a na nim stały dwie Cole. Zdziwiona spojrzałam na Kastiela. -  Ty to zamówiłeś ?

Kas:- Tak, ale zapomniałem o tym. - mówił ubierając koszulkę. Szkoda, nie obraziłabym się gdyby został bez niej do końca pobytu.

- Ale... kiedy ? - dalej byłam lekko zaskoczona.

Kas:- Trzeba było dłużej siedzieć w łazience. Zgłodniałem. - wyjaśniał, wzięłam karton z jedzeniem i usiedliśmy na dywanie przy łóżku. Chłopak wziął jeden trójkątny kawałek i wpakował go sobie do ust. Pierwszy raz w życiu widziałam jak pizza znika w 3 ugryzieniach. -  Mo cho ? - odezwał się z ustami pełnymi pizzy.

- Czy ty musiałeś walczyć o jedzenie ? - zaśmiałam się z niego - przynajmniej byś go przeżuł. Zadławisz się jak będziesz tak jadł.

Kas:- Głodny jestem

- Właśnie widzę - złapałam za jeden kawałek i ostrożne zdjęłam z niego plasterki salami. Zamoczyłam końcówkę w sosie zanim się wgryzłam. - ale dobre, nawet jeśli mi pójdzie w uda.

Kas:- Tss, baby - zmierzył mnie wzrokiem ale inaczej niż zwykle. Bardziej z ciekawością niż cielesną fascynacją. - właściwie mogła byś trochę przytyć - wymamrotał.

- Nie podoba ci się moja figura ? Może zaraz czepisz się mojej wagi ?- łypnęłam na niego udając że się zdenerwowałam.

Kas:- Nie no co ty do niczego się nie czepiam a na pewno nie twojej sylwetki, wyglądasz bardzo dobrze - mówił chaotyczne i chyba sam nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział.

- Wszedłeś na bardzo wrażliwy temat Veilmont. Ale ty też wyglądasz całkiem nieźle.

Kas:- Całkiem nieźle. Gdybym chciał co miesiąc widziała byś mnie na okładkach playboya !

- Najpierw musiałbyś się zająć tymi odrostami playboyu. A ja musiałabym kupować taką gazetę. - śmiejąc się  odgarnęłam mu włosy za ucho. Ta krwista czerwień była trochę osobliwa ale bardzo mu pasowała. - Skąd pomysł na czerwone włosy ? - zapytałam na co zmarszczył czoło.

Kas:- Nie podoba ci się  ?

- Nie, podoba. I bardzo ci pasują. Ale jestem ciekawa dlaczego ? Co cię podkusiło na tak odważny kolor. Obudziłeś się pewnego ranka i pomyślałeś, przefarbuję się ?

Kas:- Chciałem wyglądać oryginalnie. Chociaż pierwsza próba ufarbowania włosów  nie powiodła się, i z tego powodu miałem różowe włosy przez trzy dni. - próbowałam to sobie wyobrazić.

- Lepszy różowy niż rudy.

Kas:- To nie jest rudy !

~  ☆  ~

O 19:30 wyszliśmy z domu. Bo seans miał zaczynać się o 20:00. Kas mnie zaskoczył bo już wcześniej kupił na niego bilety. Musiał być przekonany że się zgodzę. Nasz maraton składał się z 3 filmów grozy, oczywiście nie chciał podać mi tytułów twierdząc że tak będzie zabawniej. Nie jestem zwolennikiem horrorów w ogóle ich nie lubię. Wiec nie wiem czy dobrze zrobiłam dając się namówić. Przed kasami znajdowała się dość spora kolejka. Stanęliśmy w niej chcąc kupić jedzenie.

- Jeden popcorn nam starczy no nie ? - Kas spojrzał na mnie jakbym go zdradziła. Próbowałam się nie roześmiać z tej udręczonej miny. Bo podchodziłam już do kasy.- Poproszę jeden największy popcorn dużą cole i sok.

X:- Razem 23€. - wyciągnęłam portfel.

Kas:- Ja zapłacę.

- Nie ma mowy, kupiłeś już bilety. Daj mi zrobić sobie przyjemność i postawić ci popcorn. - ukradkiem puściłam mu oczko na co zaczął się cicho śmiać. Zapłaciłam odpowiednią kwotę i podałam szarookiemu papierowy kubek wypełniony colą. Kas wziął napój w jedną rękę a drugą objął mnie ramieniem w talii i przysunął bliżej siebie.  Teraz wyglądaliśmy jak jedna z par które przyszły na seans.
Weszliśmy na sale, szłam z Kasem na samą górę sali. Na naszych miejscach nie było foteli. Zamiast tego była tam niewielka  sofa dla  dwóch osób. Pierwszy raz spotykam się w kinie z czymś takim.

Kas:- Będziesz tak stała i zbierała kurz czy może usiądziesz ?

- Dla twojej wiadomości nienawidzę horrorów. Wiec przygotuj się na upokorzenie bo z pewnością będę krzyczeć.

Kas:- Ogarniemy to - Kastiel zbliżył się do mojej szyi i przygryzł płatek mojego ucha. - Ja też nie planowałem tego oglądać. - wyszeptał dalej w moje ucho, po ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Uśmiechając się położyłam głowę na jego ramię siadając wygodniej.
Oczywiście jak to ma miejsce w kinie przed filmem musi być pół godziny reklam. Zaczęłam obgryzać popcorn jednak mój towarzysz miał inne plany, obrócił głowę w moją stronę i nachylił się powoli, zatrzymała go kiedy próbował zainicjować pocałunek. Nie spodobało mu się to. - co jest ? - wyszeptał wprost w moje ucho najwyraźniej zaskoczony moją postawą.

- Nie tutaj - również wyszeptałam oglądając się po sali. Nie było dużo osób ale nie chce się afiszować.

Kas:- Daj spokój nikogo nie obchodzi co robimy. Rozluźnij się trochę dziewczynko. Zagarnął mi grzywnę za ucho  i delikatnie musnął ustami moje. Miał racje, nikt nie zwracał na nas uwagi. Rozluźniłam się oddając kolejne pocałunki. To pierwszy raz kiedy całowałam się z kimś w kinie, było fajniej niż mogło się wydawać.
Jak pierwsze dwa filmy jakoś przerwałam tak ostatni zaczęłam trzymając Kastiela za ręką a skończyłam na jego kolanach i twarzą schowaną w zagłębiu jego szyi.  Próbowałam nawet wyjść z sali ale Kastiel stwierdził że skoro kupił bilety chce obejrzeć do końca.

- Nigdy więcej nie dam ci się namówić na horror !  - wywarczałam wychodząc z sali kinowej.

Kas:- Przecież ci się podobało.

- Nie to tobie się podobało.

Kas:- Wiec boisz się opuszczonych szpitali psychiatrycznych ?

- Przestań już.

Kas:- Gdzie się podziała twoja odwaga dziewczynko jak włączyli "piłę" nawet się nie skrzywiłaś . . . . chyba nie wierzysz w te wszystkie duchy ? Położył rękę na moich ramionach i delikatnie przyciągnął w swoją stronę.

- Pewnie cię zaskoczę ale tak wierzę. Są miejsca święte, nawiedzone, zakazane miejsca gdzie ludzie nie powinni wchodzić. Wiec proszę bardzo, uznaj mnie za wariatkę ale wierzę w duchy. I gdybyśmy mogli już przestać rozmawiać o tym przeklętym filmie...

Kas:- Skoro tak się boisz to zostań u mnie na noc ? - mruknął cicho i przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, a ja mocno objęłam go w pasie, co było nie lada wyzwaniem przez grube zimowe kurtki.

-  Powtórz bo chyba źle usłyszałam ?

Kas:- Słyszałaś. Chcesz zostać dziś u mnie. Obiecuje trzymać ręce przy sobie. A rano odwiozę cię do domu. Co powiesz ?  - to prawda że nocowała u niego wcześniej już kilka razy, ten nie będzie się różnić od poprzednich. I na pewno nic się nie wydarzy.

- Dobra ... ale robisz śniadanie.
  
  
  
2203 słów

04.03.2022

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro