Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Patrząc w gwiazdy na niebie, mam wrażenie że one chcą mi coś przekazać, ale nie mogą. Zacząłem się im intensywniej przyglądać, te jakby na to czekały, zaczęły świecić i przygaszać, ale nie wszystkie. Robiły to tylko te na wschodzie, jakby chciały bym, tam się udał. Nagle niebo przecięła biała smuga światła zwrócona w tamtym kierunku, wszystko momentalnie zniknęło, nawet gwiazdy.

- Szczerbatek widziałeś to? - Spytałem się, nie odwracając wzroku od nieba.

- Ale co? - Smok spojrzał na mnie sennym, ale pytającym wzrokiem.

-To na niebie.-Odpowiedziałem trochę rozdrażniony.

-Czkawka niebo jest puste, nawet gwiazd nie ma. - On to przegapił? Przecież to trwało kilka godzin, a przecież nie spał. Może on serio tego nie widział?

- Widziałem coś dziwnego. - Czuję, że muszę lecieć tam, gdzie wskazały.

-Czkawka przewidziało ci się, patrzyłem w tym samym kierunku co ty i nic tam nie było.

- Szczerb... polećmy na wschód.- On spojrzał na mnie zdziwiony.

-Na wschód? Dlaczego na wschód?

-Coś mi każe tam lecieć.

-No dobrze. Kiedy lecimy?

-Z rana.

Rano

Otworzyłem leniwie oczy. Już miałem położyć się znowu spać, gdy nagle przypomniało mi się, co działo się w wczoraj wieczorem. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej, następnie wydarłem się na Szczerbatka.
- Wstawaj!!!
Smok tylko mruknął niewyraźnie. Po chwili podniósł się i przeciągnął.
- To chodźmy, im szybciej, tym lepiej.
Spakowaliśmy zwierzynę i wszystkie inne potrzebne rzeczy. Rozejrzałem się jeszcze po jaskini czy niczego nie zapomnieliśmy i zamieniłem się w Śmiertnika. Razem ze Szczerbatkiem wzbiliśmy się w powietrze. Lecieliśmy tak przez kilka chwil i nagle napotkaliśmy dziwnie znajomą mi wyspę. Była praktycznie cała z kamienia i jedną górą na środku. Zniżyliśmy lot i wylądowaliśmy. Kiedy staliśmy na ziemi, zmieniłem się w człowieka.

Nagle poczułem się słabo i zemdlałem.

Wizja

Jakiś wielki smok wyszedł z góry, rozsypując wszędzie odłamki skał. Wikingowie strzelali do niego. Była to Czerwona Śmierć. Ona nie chciała nic im zrobić. Broniła się tylko.

Nagle wizja się urywa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro