Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

thirteen

CO BY BYŁO GDYBY TOVE ZGODZIŁA SIĘ ZOSTAĆ ŻONĄ THORA?

- Co to znowu za spotkanie, mamo? Widujemy się z nimi praktycznie codziennie. - odezwał się Tove, podążając wraz ze swoimi rodzicami w odpowiednią stronę na kolejne już z rzędu spotkanie z pewną rodziną.

- Nie powinnaś narzekać, Tove. Z resztą, dobrze wiem, że bardzo lubisz Thora i Lokiego. - odpowiedziała jej matka, zerkając na dziewczynę ukradkiem. Tove odwróciła się w jej stronę, po czym prychnęła.

- To moi przyjaciele, trudno byłoby ich nie lubić. - mruknęła, przypominając sobie o dwójce swoich przyjaciół. To, że ich lubiła, nie było żadnym argumentem. - No dobra, miejmy to już za sobą.

Weszli więc do dobrze znanego im zamku, a tam od razu skierowali się w odpowiednią stronę. Tove znała układ całego budynku na pamięć, więc szła dumnie przed siebie, zdając sobie sprawę, że już za chwilę mogła spotkać swoich przyjaciół i ich rodziców. Nie mogła się doczekać ich spotkania, szczególnie spotkania Lokiego, z którym miała najlepszy kontakt z całej czwórki.

- Witamy, Odynie, Friggo.

- Dzień dobry.

Tove nie zwlekała, a bardziej nie zwlekali Thor i Loki, którzy podeszli do niej bliżej, by się przywitać. Obaj ucałowali jej dłoń, choć wiedziała, że w bardziej swobodnym towarzystwie nigdy by tego nie zrobili. Ale byli wśród swoich rodzin i zamierzali udawać, że traktowali się tak za każdym razem.

- Jesteś coś w nie sosie, Loki. Coś się dzieje? - wyszeptała Tove, patrząc znacząco na swojego najlepszego przyjaciela. Widziała, że coś było nie tak i chciała się dowiedzieć, co takiego.

- Zdaje ci się, moja droga. Nic się nie dzieje, nie musisz się martwić. Choć trochę mi to schlebia.

Dziewczyna szturchnęła go w bok, na co uśmiechnął się delikatnie, bo naprawdę lubił się z nią droczyć. Była inna od reszty dziewcząt, które znał, wyjątkowa na swój sposób i taką ją uwielbiał. Nie narzucała mu się, wręcz to on łaknął jej uwagi.

- Usiądźmy. Zaraz podadzą posiłek.

Usiedli więc do stołu. Odyn usiadł sam, Frigga wraz ze swoimi synami naprzeciwko Sagi, Hermonda i Tove. Już po chwili podali im pierwsze dania, a oni zajęli się konsumowaniem. Loki co chwilę spoglądał na siedzącą naprzeciwko dziewczynę, podobnie jak Thor, który stresował się tym, co miało nadejść.

Kolacja trwała wyjątkowo długo, a tak przynajmniej wydawało się Thorowi. Wreszcie Odyn odchrząknął, co dało mu wystarczający znak jego synowi, by działał. Blondyn niemalże od razu wstał, ku zaskoczeniu Tove, do której podszedł. Wszyscy patrzyli na nich w skupieniu i wyczekiwaniu.

I już po chwili Tove zauważyła piękny pierścionek w niewielkim pudełeczku, które trzymał jej przyjaciel. Od razu zrozumiała, o co chodziło i co się działo. I nie mogła uwierzyć.

- Co ty robisz? - spytała cicho, choć wiedziała. Nie podobało się jej to, co widziała ani to, co miała niby powiedzieć.

- Wyjdziesz za mnie, Tove? O niczym innym nie marzę.

Kłamał, widziała to z daleka. Nie chciał z nią być, tak samo jak ona nie chciała być z nim. Lubili się, nawet bardzo, ale jako przyjaciele, a nie ktoś więcej. To do Lokiego czuła pewne przywiązanie i kochała go na swój sposób.

Dziewczyna spojrzała na swoich rodziców, którzy patrzyli na nich z uśmiechem, później na Friggę, którą traktowała jak drugą matkę. A na końcu spojrzała na Lokiego. Jego twarz wyrażała obojętność, ale jego oczy... Wiedziała, że nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, że to dlatego był jakiś przybity.

Bo wiedział od początku.

- Ja... - zaczęła Tove, ale jakaś gula ugrzęzła jej w gardle. Ktoś położył dłoń na jej ramieniu, a ciepły głos dotarł do jej uszu, choć wtedy jakoś jej nie pomógł.

- Zgódź się, skarbie.

Nie wiedziała, co robić. Czy się zgodzić dla własnego dobra? Czy odmówić i zbłaźnić się na oczach wszystkich? Nie potrafiła odmówić Thorowi, lubiła go i zdawała sobie sprawę, że pewnie zmusili go do tego rodzice, ona sama wiedziała, że jej rodzice nigdy by jej tego nie wybaczyli.

- Okey. Wyjdę za ciebie.

Później wszystko działo się zadziwiająco szybko. Thor założył jej na palec pierścionek, ich rodzice zaczęli klaskać i wiwatować, a ona? Ona stała tam, serce biło jej jak szalone, w uszach szumiało... Nic innego nie miało nie miało znaczenia, gdy tylko spojrzała na Lokiego. Choć nie ruszył się na krok, na jest twarzy nie było ani grama uśmiechu, zero radości.

Obojętność.

Wreszcie przyszedł czas na gratulacje, ale to było o wiele gorsze od samych zaręczyn. Zarówno Tove, jak i Thor czuli się niezręcznie, gdy ich bliscy składali im życzenia. Dziękowali, nieszczerze, ale co innego mogli zrobić? Zostali do tego zmuszeni.

Tove sama nie wiedziała, kiedy podszedł do niej Loki. Stanęli naprzeciwko siebie przez długie minuty, aż w końcu mężczyzna złapał ją za dłoń i pociągnął w jakimś kierunku, z dala od reszty towarzystwa.

- Wiedziałeś od początku, prawda? - spytała, nie zamierzając nawet owijać w bawełnę. On lubił konkrety tak samo jak ona.

- Powiedzieli mi dzisiaj rano. Ten idiota się wygadał, że Odyn planował to od dawna. - warknął Loki, nie potrafiąc już dłużej wytrzymać. Zarzucał sobie, że nic nie zrobił, że na to wszystko pozwolił.

- Dlaczego akurat ja? - dopytywała, chcąc znać odpowiedź. Było tyle dziewcząt, które na pewno wyszłyby za Thora, dlatego nie rozumiała, dlaczego padło akurat na nią.

- Mnie to powiedz.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem, ale żadne z nich się nie odezwało. Wreszcie zrobiła to Tove, która dopiero wtedy zrozumiała, że nie miała już szans na związanie się z Lokim.

- Przepraszam, że w ogóle się zgodziłam. Dobrze wiesz, że to nie tak miało wyglądać. To miałeś być ty. - wyszeptała, pragnąc się wtedy do niego przytulić, ale powstrzymała się od tego w ostatniej chwili, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

- Żadne z nas nie jest w stanie już nic zrobić. Jeśli się sprzeciwisz albo ja się wtrącę... - zaczął, aczkolwiek nie skończył, kręcąc głową sam do siebie. Prędko przejechał dłonią po swoich włosach, po czym spojrzał w jej ciemne oczy, ale dostrzegł w nich jedynie załamanie. - Wszechojciec nam tego nie daruje.

- I co teraz?

~*~

- O co ci chodzi? - spytał Thor, który jeszcze nie do końca ogarniał, co się działo i dlaczego Loki go atakował. A czarnowłosy po prostu musiał się wyżyć i wyrzucić to wszystko z siebie, by ulżyć samemu sobie.

- Dobrze wiesz, że to ja od początku miałem z nią świetny kontakt. Dlatego to ty masz z nią być?! - warknął Loki, czując w ciele jedynie złość. Na swojego brata, na Odyna... Na siebie.

- Tak wybrał Wszechojciec, nie ja. Najchętniej nie brałbym tego ślubu. - przyznał Thor, bo i jemu wizja brania ślubu z przyjaciółką się nie podobała. Szczególnie, że na oku miał kogoś innego.

- Mogłeś się mu sprzeciwić! Nie zgodzić się! Cokolwiek! - wrzasnął Loki, gotując się cały od środka. Uspokoił się jednak trochę i dźgnął mocno brata w pierś palcem. - A ty, idioto, robisz to, co on chce.

- Co tu się dzieje?

Obaj bracia spojrzeli na Tove, która podeszła do ich bliżej, słysząc ich krzyki już z daleka. Była zdziwiona, mimo że od dawna wiedziała, że oboje nie do końca się lubili. Wyzywali się, obrażali, nawet dochodziło do rękoczynów. Ale w ostatnim czasie Loki stał się dziwny, szczególnie brutalny i oschły.

- Nic. - mruknął, unikając jej wzroku za wszelką cenę. Żaden z nich nie chciał przyznać, że tak naprawdę poszło właśnie o nią.

- No jak nic? Słychać was z daleka. O co poszło?

Nie odpowiedzieli, a to było wystarczającą odpowiedzią dla dziewczyny. Tove pokręciła głową sama do siebie, śmiejąc się nerwowo. Mogła się domyślić, Loki był cholernym zazdrośnikiem.

- Oh.

- Wciąż nie mogę pojąć, że daliście się w to wkręcić. - odezwał się ponownie Loki, patrząc na pozostałą dwójkę. Choć został postawiony przed faktem dokonanym, wciąż nie mógł pogodzić się z reakcją swoich bliskich.

- Loki, proszę cię. Rozmawialiśmy już o tym. - mruknęła Tove, zdając sobie sprawę, że czarnowłosy zaraz znów mógł zacząć się kłócić. Wiedziała też, że była jedną z dwóch osób, które skutecznie potrafiły go uspokoić.

- I dobrze wiesz, że nie popieram tego od samego początku. - dodał, z czym nie mogła się nie zgodzić. Doskonale wiedziała, że nie popierał całego tamtego "wydarzenia". - Gdyby nie ty, pewnie nic takiego by się nie stało. Tove byłaby wolna, ty... Mógłbyś robić, co byś chciał. Każdy byłby szczęśliwy, ale ty, cholerny idioto... Nawet nie mam na ciebie słów. - zaczął ponownie, zwracając się do Thora, którego miał ochotę zabić wtedy samym wzrokiem. - Nienawidzę cię całym sercem. Wolałbym, żebyś zginął w piekle.

- Loki...

- Nie masz jaj, by się odgryźć. Mogę cię obrażać do woli, a ty i tak nic z tym nie zrobisz. - ciągnął dalej Loki, nie zwracając nawet uwagi na stojącą obok Tove, która za wszelką cenę chciała go jakoś uspokoić.

Thor nie wytrzymał i uderzył brata w twarz, przez co ten zatoczył się do tyłu. Tove natychmiast skierowała się w jego stronę, sprawdzając, czy blondyn nic mu nie zrobił. Loki nie zwrócił uwagi na swoją ukochaną i skierował się w stronę brata, by i jego uderzyć. Nawiązała się między nimi krótka bójka, którą Tove przerwała głośnym krzykiem. Obaj, nieco pokiereszowani, odwrócili się w jej stronę, dysząc lekko.

- Jesteście cholernymi idiotami, jeśli myślicie, że będę tego wysłuchiwać i patrzeć, jak się bijecie. Kocham was i tak bardzo nienawidzę. Jebnięci bogowie, z kim ja się zadaję? Pomyślcie kiedyś nie tylko o sobie, co? Inni też mają uczucia i coś do powiedzenia. - wrzasnęła, nie wytrzymując już dłużej. Obaj bracia przyglądali się jej, zdziwieni jej nagłym wybuchem. - Niech żaden z was nie zbliża się do mnie przez najbliższy czas, bo nie ręczę za siebie.

Dziewczyna skierowała się w odpowiednią stronę, chcąc już zniknąć im z pola widzenia. Miała ich dość, nienawidziła, kiedy się kłócili, a przede wszystkim bili. Czuła się winna, szczególnie tamtej bójki sprzed kilku minut, bo wiedziała, że była jej powodem.

- Tove, poczekaj. - zawołał czarnowłosy, próbując dogonić swoją ukochaną. Czuł się winny jej wybuchowi złości.

- Zostaw mnie w spokoju, powiedziałam coś. Uszanuj to.

Mimo próśb dziewczyny, Loki zatrzymał ją, czując lekkie wyrzuty sumienia, że tak bardzo dał się sprowokować do bójki, której starał się unikać w jej towarzystwie. Ale świadomość, że niedługo mogła przestać być singielką... Że mogła już nie być jego doprowadzała go do szału.

- Wiesz, dlaczego się zgodziłam? - spytała spokojnie, a jednak z pewnym mordem w oczach, który nieco go przerażał. Kiedy nie odpowiedział, ona postanowiła odpowiedzieć na swoje pytanie. - Bo Thor nie jest tak rozchwiany emocjonalnie, jak ty. Choć nic do niego nie czuję, wiem, że nie będzie w stanie mnie skrzywdzić w żaden możliwy sposób. Może nie jest moim ideałem, ale jest miły i lojalny. W przeciwieństwie do niektórych.

Loki poczuł się tak, jakby ktoś zdzielił go w twarz. Nie odezwał się, nie musiał... Nie potrafił.

A ona spojrzała na niego ostatni raz, po czym odeszła. Nie mogła znieść myśli, że już nigdy nie pocałuje go tak samo, jak wcześniej, że już nigdy nie będzie tak samo, jak wcześniej. Bo wtedy kończyło się jej dotychczasowe życie zwykłej dziewczyny z Asgardu.

Samotna łza spłynęła po jej policzku, bo wiedziała, że to był koniec.

~*~

Loki tak bardzo zarzucał sobie, że stracił kontakt z Tove. Przez te kilka lat, kiedy jej nie widział, nie wiedział, co ze sobą zrobić. Udawał, że nic dla niego nie znaczyła, ale czuł ból w sercu, gdy jej nie widywał. Nienawidził się za to, że ją stracił.

Tamtego dnia przechadzał się po Chicago, w nadziei, że gdzieś ją tam znajdzie. Wiedział od jej rodziców, że się tam wyprowadziła i, choć gardził, że wybrała Midgard, był w stanie zrobić wszystko, byleby z nią porozmawiać.

I przeprosić.

- Loki?

Odwrócił się, słysząc swoje imię. Serce ucieszyło się na jej widok, bo tak dawno jej nie widział. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło, ale czuł, że w tamtym momencie mógł zrobić dla niej wszystko. Uśmiechnął się szeroko, podchodząc do niej bliżej.

- Liczyłem na to, że gdzieś tu będziesz. - powiedział spokojnie, ciesząc się, jak dziecko, że znów mógł ją widzieć.

- Aż taką obsesję masz na moim punkcie, że mnie śledzisz? - spytała, unosząc brew do góry. Loki zmieszał się, bo wcale nie odbiegała od pracy. Tove, widząc jego minę, zaśmiała się cicho. - Żartuję przecież. Chodź do mnie, pogadamy na spokojnie. Bo po to tu jesteś, prawda?

Nie musiał odpowiadać, bo ona i tak znała prawdę. Zdawał sobie sprawę, że znała go na wylot, nawet po tylu latach. Ona zawsze wiedziała, znała go może nawet lepiej, niż on sam. Przerażało go to, a z drugiej strony tak bardzo satysfakcjonowało.

~*~

- To teraz mów, dlaczego tu jesteś? Bo to, że wiesz, że jestem w Chicago, mówili mi rodzice. Mama się wygadała.

Loki przeklnął pod nosem, odwracając od niej wzrok. Mógł się domyślić, że mogła wiedzieć. Ona zawsze wszystko wiedziała, a mimo to nigdy tego nie wykorzystywała. Chyba że w takich sytuacjach, tych związanych z nią samą.

- Dobra, powiem prosto z mostu, jeśli tak bardzo chcesz. - powiedział, nie chcąc owijać w bawełnę. Zależało mu na niej i był w stanie zrobić wszystko, byleby mu przebaczyła za grzechy przeszłości. - Przyjechałem cię... Przeprosić.

- Wow. - wyszeptała Tove, bo tak naprawdę nie spodziewała się tamtych słów. Pokręciła głową sama do siebie, po czym spojrzała na niego tak jak kiedyś. - Też powinnam cię przeprosić, ale jeśli zacząłeś, to mów.

- Miałaś rację, zawsze ją masz. Dobrze wiesz, że czasami nad sobą nie panuję, ale zawsze byłem wobec ciebie lojalny. Może cię skrzywdziłem, sam nie wiem, ale to nie było zrobione specjalnie. Nigdy nic bym ci nie zrobił.

- Loki, ja... - zaczęła dziewczyna, jednak nie dane jej było dokończyć, bo Loki kontynuował dalej, wpadając w słowotok, czego sam nie był do końca świadomy.

- Jestem tak cholernie zły na samego siebie, że nic nie zrobiłem. Mogłem zapobiec temu ślubowi, tych zaręczyn... Żałuję każdego dnia, że jesteś żoną Thora.

- Nie jestem. - zaprzeczyła od razu, co zaskoczyło Lokiego. Mężczyzna uniósł wzrok i spojrzał na nią zdziwiony. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek to usłyszy.

- Co?

Tove westchnęła cicho, przejeżdżając dłonią po twarzy. To był pierwszy raz, kiedy miała to powiedzieć na głos, był pierwszą osobą, która miała się o tym dowiedzieć. Ale zasługiwał na prawdę, na całą prawdę.

- Tak, wszyscy pamiętamy tamte zaręczyny i tak, wszyscy pamiętamy tamten ślub i wesele. To był też jedyny raz, kiedy się całowałam z Thorem, pierwszy i ostatni. Nie jesteśmy ze sobą i już nigdy nie będziemy.

- Co masz na myśli? - spytał, marszcząc brwi, bo jej słowa jeszcze do niego nie dochodziły. Choć mówiła jasno, to jakoś nie potrafił tego zrozumieć, przyswoić do siebie.

- Rozwiedliśmy się tydzień po ceremonii. Oboje stwierdziliśmy, że to było bez sensu i że oboje mogliśmy się na to nie zgodzić.

- A konsumpcja małżeństwa? - dopytywał, obserwując jej reakcję. Ona jednak pozostawała spokojna, delikatny uśmiech zdobił jej twarz, gdy patrzyła na niego swoimi ciemnymi oczami.

- Myślisz, że byłabym w stanie to z nim zrobić? - spytała, unosząc brew do góry. A jemu wtedy ulżyło, bo przecież ją znał i wiedział, że nie byłaby w stanie tego zrobić z Thorem. - Udawaliśmy, że coś między nami zaszło, ale nigdy się nawet nie dotknęliśmy w ten sposób. Z resztą, Thor był w Jane, a ja się z nikim nie związałam. Nie zorientowałeś się, że coś jest nie tak?

Loki nie odpowiedział, ale w odpowiedzi złapał jej policzki w swoje dłonie i złączył ich usta razem. Serce radowało mu się na samą myśl, że mógł z nią być bez żadnych przeszkód, że nikt jej nie ruszył, że mogła być jego.

- Tęskniłam za tym. - wyszeptała, opierając czoło o to jego. Czuła się taka spełniona, szczęśliwa, że bez żadnych przeszkód mogła się z nim całować, robić z nim wszystko.

- Ja bardziej. - odparł równie cicho, uśmiechając się szeroko, czego nie robił za często. W jej obecności mógł to jednak robić bez większych oporów, czy przeszkód. - W końcu jesteś moja.

- To rób ze mną, co chcesz. - zaśmiała się, rozkładając szeroko ręce. Zaraz jednak nachyliła się w jego stronę, niemal dotykając jego ust swoimi. - Skoro jestem twoja.

~~~~~~~~~~
Bardzo lubię ten "rozdział" 😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro