PROLOG
- Noel schodź na dół, do cholery. Zaraz się spóźnisz! - otworzyłam gwałtownie oczy, słysząc krzyk mojej matki.
W popłochu złapałam, leżący na szafeczce nocnej, telefon. Rzeczywiście. Wskazywał 7:30, a miałam do szkoły na 8.
No gratulacje, dla tej Pani.
Wyskoczyłam z łóżka i chwyciłam z biurka naszykowane wczoraj ubrania. Pobiegłam do łazienki. Gdy już zakluczyłam drzwi zaczęłam się przebierać. Miałam czarne rurki, białą, lekko skróconą koszulkę z napisem 'monday sucks'. Zarzuciłam jeszcze czarny cardigan.
Spojrzałam w lustro, by zobaczyć jak dziś wyglądają moje włosy...
Ał, będzie cieżko.
Zerknęłam na mój zegarek i wręcz rzuciłam się do ogarniania mojej prywatnej szopy. Rozczesałam włosy, a twarz umyłam. Pociągnęłam rzęsy maskarą i wróciłam do pokoju. Pościeliłam łóżko i chwyciłam, spakowaną już wczoraj, torbę. Otworzyłam jeszcze oko i wybiegłam z pokoju.
- No wreszcie. Bierz jabłko, ojciec Cię zawiezie. - matka przewróciła oczami i wskazała dłonią na drzwi, w których stał mój ojciec. Zgarnęłam z blatu jabłko i szybko wciągnęłam na nogi moje białe Air Force'y.
****************************
Weszłam do budynku, tej cholernie irytującej instytucji. Niestety, byłam spóźniona. Skierowałam się do sekretariatu. Trzeba było zabrać nowy plan itd. Polecam powroty z półtorarocznej wymiany - są wspaniałe.
Czujecie tę euforię? No, ja też nie.
Weszłam do gabinetu, nawet nie pukając. Dyrektor Tomson siedział przy biurku z założonymi rękoma, patrząc wrednie na chłopaka siedzącego przed nim. Szybko przerzuciłam na niego moje spojrzenie. Dobrze zbudowany brunet, włosy postawione, a mięśnie wyraźnie odznaczały się z pod jego czarnego T-shirtu.
- O panienka Foster. - klasnął w ręce uśmiechając się złośliwie - Ładnie to tak, spóźniać się drugiego dnia?
- Nie wiem, nie znam się. - chłopak przy biurku parsknął, nadal się nie odwracając.
- Widzę, że stoczyli Cię w tym Dublinie. Dobrze Flynn - skierował się do chłopaka. - twoją karą będzie oprowadzenie panienki Foster po szkole, przedstawienie planu lekcji i reszty bzdetów. Dodatkowo OBOJE będziecie przygotowywać bal jesienny. A teraz won! - krzyknął i otwierając drzwi.
Stałam oparta o ścianę przy sekretariacie czekając na Flynna, który miał dostać jakąś teczkę. Zastanawiałam się czy to ten sam chłopak, który dokuczał mi, gdy w pierwszej klasie byłam jedną z największych kujonek. Oby nie. Nienawidziłam gościa.
Drzwi skrzypnęły, a zza nich pojawił się brunet. Przyjrzałam się uważnie jego twarzy i od razu zauważyłam, że to jest właśnie TEN debil.
Coż więcej powiedzieć? No kurwa.
- Dobra Foster może się najpierw poznamy? Brandon jestem. - wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Daruj sobie. - prychnełam i wywróciłam oczami.
-O co Ci chodzi Foster? - uniósł brew oraz podniósł głos.
-Możesz mi dać te cholerne papiery i rozejdziemy się w swoje strony? - warknełam, wyjmując z torby etui z moimi okularami korekcyjnymi.
- Czekaj, czekaj. Dlaczego jesteś taka chamska? Przecież się nie znamy. - powiedział przechylając głowę na bok.
Wiedziałam, że zmieniłam się w trakcie wymiany. Urosłam, włosy przefarbowałam na blond, a moja figura stała się bardziej... Kobieca. Jednak mimo tego, nie sądziłam iż ludzie nie będą w stanie mnie poznać.
Może tylko on jest takim debilem? Wysoce prawdopodobne.
Chciałam odpowiedzieć, ale uznałam, że nie ma jakiegokolwiek sensu kontynuować tej rozmowny. Po prostu wyrwałam teczkę i ruszyłam przed siebie pustym korytarzem.
Obruciłam się ostatni raz, by zobaczyć czy brunet podąża za mną. Na moje szczęście on stał w miejscu, uśmiechając się zalotnie.
Wróciłam spojrzeniem przed siebie.
Za nim skręciłam w boczny korytarz usłyszałam jego krzyk :
- Witaj ponownie, Noel Foster! - potem był tylko jego złośliwy chichot.
No to kurwa wpadłam.
•••
Jest prolog! Gwiazdkujcie i komentujcie, bo chcę wiedzieć czy wam się podoba. Do kolejnego!
Kocham x
M.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro