Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog (old old)

Trzy mechy biegły przed siebie. Dookoła nich wszędzie latały strzały, gdzieś w oddali słychać było wybuchy, a tuż za nimi warkoty kilkunastu silników. Wtedy jeden z nich zauważył ledwie trzymający się budynek. Pociągnął pozostałych dwóch w jego kierunku, a za nimi słychać było krzyki: "Gdzie oni się podziali?!" i "Tam! W tamtym budynku!". Gdy trójka wbiegła do budynku, zaczęli błądzić pomiędzy rozwalającymi się ścianami i korytarzami. Budowla okazała się być znacznie większa niż mogło się wydawać z zewnątrz. Nagle, strop pod którym stali zaczął się zawalać. Tylko jeden z nich to zauważył, i w akcie desperacji odepchnął pozostałą dwójkę jak najdalej mógł, przez co sam został prawie całkowicie unieruchomiony. Gdy kurz opadł, dało się zobaczyć, że resztki sufitu przygniotły całkowicie nogi mecha. Nie miał szans, by się uwolnić.

-UCIEKAJCIE! -krzyknął biały mech z niebieskimi i czerwonymi wstawkami.

-NIE ZOSTAWIĘ CIĘ TUTAJ! -odparł we łzach żółty mech, łudząco podobny do poprzedniego.

-JA TEŻ! NAWET O TYM NIE MYŚL! WYCIĄGNIEMY CIĘ Z TĄD! -odparł trzeci mech, czerwony oraz również podobny do pozostałych.

-Przepraszam was... -odparł biały ze łzami w optykach.

-c-Co? Czeka- nie zdążył skończyć, bo strzały z blastera odepchnęły go i czerwonego na jakieś 10 metrów w tył.

-Zaopiekuj się młodym, Sunny... -powiedział biały mech i wystrzelił kilka strzałów ze swojego blastera w pobliską kupę gruzu, przez co ta się zawaliła, całkowicie zagradzające drogę do białego mecha.

-NIE! -krzyknęli jednocześnie żółty i czerwony.

-nie... -powtórzył szeptem czerwony.

-Side, musimy uciekać... -powiedział żółty.

-Nie możemy go przecież tak zostawić na pastwę deceptikonów, oszalałeś?!

-Wiem, ale jeżeli damy się złapać, to nie pomożemy mu w żaden sposób.

-Smoke... powiedział szeptem czerwony mech, zanim został pociągnięty za ramię przez żółtego i wywleczony z gruzów budynku.


Przepraszam cię, braciszku...





Edit: Dobra, jak czytałam ten prolog to aż mnie skręcało od środka, jaki był głupi, bezsensowny i od ilości błędów jakie posiadał. Ale no, obiecałem wszystko co stare by wróciło, więc macie: oto śmieć

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro