Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 3; Impra się rozkręca

EDIT: Tak, tak, jak już wszyscy wiedzą, jest to stara wersja książki i rewrite niedługo zacznie oficjalną publikację. Nie przedłużając, zapraszam.

OLD: Cześć. 

Rozdział trochę szybciej niż planowałam. Dostałam nową klawiaturę i wygodniej mi się pisze +wena powróciła z wakacji na wyspach greckich. 

A piosenka w mediach tak strasznie pasuje mi do mojej wersji Smokescreena i tak ją lubię, że pomyślałam, czemu nie podzielić się nią z czytelnikami? 


Smokey's pov

No więc tak. Jestem w tym miejscu już trochę ponad 5 solar cykli. I wiecie co się stało przez ten czas? 

N I C   C I E K A W E G O

Siedzę wraz z Zairą i Neonem w tym pokoju, który bardziej przypomina izolatkę, już 5 megacykli. Każdy zdążył już opowiedzieć swoją historię życiową. Strasznie mi szkoda Neo, mam nadzieje że odzyska wspomnienia.    Ale-ale, nie zrozumcie mnie źle. Jestem bardzo szczęśliwy, że jeszcze nic mi nie zrobili, bo z opowiadań Neona który trafił tu jako pierwszy, możemy naprawdę spodziewać się wszystkiego. 
Ale znów, to, że nie wydążyło się nic ciekawego, nie oznacza, że NIC się nie stało. A dokładniej: Wydarzyły się 2 rzeczy. Strasznie dużo, czyż nie?    1, czyli nas nie głodzą. No chociaż tyle. Codziennie, zakładam, że rano i wieczorem, bo nie mam pojęcia jaka jest godzina, przychodzi do nas strażnik z trzema kostkami energonu. Po jednej dla każdego.    Następnym razem jak przyjdzie strażnik z energonem musimy go zapytać, czy dadzą nam zegar. No i 2, czyli dali nam dat-pado-tablety graficzne, które jak się później okazało mają opcję notatek, robienia zdjęć i nagrywania filmików. A czemu nam je dali? Ponieważ typek, który stoi za całym tym laboratorium, Shockwave mi się zdaje, stwierdził, że: "Dobre samopoczucie obiektów testowych wpływa na pozytywny rozwój eksperymentów". Nie wiem, co typ ma nie tak z procesorem, ale muszę przyznać, że gdyby nie te tablety pewnie zgasnelibyśmy tu z nudów. Nie miałem pojęcia, że nuda może tak drastycznie podnieść twoje zdolności artystyczne. 

-Nuuudzeeee sieeee -powiedział nagle Neo, przez co podskoczyłem.

-Super, wiesz jak bardzo nas to obchodzi? -odpowiedziała mu Zaira, która aktualnie pisała coś na jej tablecie.

-Oj no nie bądź taka -powiedział Neo udając urażonego.

-Pfft -nie wytrzymałem -wy i te wasze "dorosłe kłótnie". To kiedy będzie ślub? 

-CO?! -krzyknęła Zaira cała zarumieniona.   Neo miał chyba laga procesora, bo przez chwilę gapił się tępo w ścianę, przetwarzając to co właśnie do niego powiedziałem. A potem cały się zarumienił.

-Ja- Em- uhh- -próbował zacząć.

-PHAHA -nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać jak debil. Dostałem takiego ataku histerycznego śmiechu, że aż się przewróciłem i śmiałem się, kuląc na podłodze. 

-Ha ha, bardzo śmieszne Smokescreen -powiedziała Zaira. Też poczuliście ten sarkazm? -o ślubie możemy myśleć, jak się wydostaniemy. 

-Wy! Cicho tam -usłyszeliśmy piskliwy głos. Przestałem się śmiać i spojrzałem w tamtym kierunku. Wszyscy się spojrzeliśmy. Był to jakiś decepticon-naukowiec.   -Ty! -wskazał na mnie -za mną -powiedział i wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Zaira była przerażona, Neo również, a ja byłem zdezorientowany. 

-P-podobno byłeś znudzony, p-prawda Neo? -powiedziałem, starając się rozluźnić atmosferę. 

-Szybciej, nie mamy całego solar cyklu na wasze pogaduszki -krzyknął na nas naukowiec. 

-Dobrze... -powiedziałem, wstałem i zacząłem się kierować do wyjścia. Jednak gdy już miałem wyjść, ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłem się i zobaczyłem Zairę trzymającą moją dłoń, a za nią Neona. Przez chwilę otwierała i zamykała usta, jakby nie wiedziała co powiedzieć. Aż w końcu:

-Powodzenia -to jedyne co powiedziała.

-Trzymaj się młody. Bądź silny, a nic Ci się nie stanie -dopowiedział Neo. Głos mu drżał i widać było, że się boi. Boi się o mnie, o moje życie.

-Obiecuje, że do was wrócę, okej? -powiedział i lekko się uśmiechnąłem. 

Zaira również się uśmiechnęła. Widziałem łzy w jej optykach. Szczerze mówiąc mi też chciało się płakać, tylko nie wiedziałem czemu. Nie bałem się tego co mnie spotka, co mogło być dużym błędem, ale teraz się tym nie przejmowałem. Chyba było mi po prostu smutno, że moi przyjaciele się o mnie martwią, że przeze mnie płaczą, że są smutni. Z moich myśli wyrwało mnie mocne szarpnięcie za ramię. Gdy podniosłem głowę, zobaczyłem ogromne pomieszczenie. Chyba byliśmy już na miejscu. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że idę. Czy byłem aż tak zamyślony?

-Tutaj go dajcie -usłyszałem robotyczny wręcz głos. Cony, które mnie przyprowadziły, zaciągnęły mnie na jakiś stół operacyjny...? Chyba tak. Jak już mnie położyli, to moje nadgarstki, nogi i tors zostały unieruchomione przez jakieś świecące półkola wyrastające ze stołu. Na początku próbowałem się szarpać, ale nic to nie dało.

-Twoje próby uwolnienia się są nielogiczne. Jesteś otoczony przez decepticony, a ja osobiście dopiłowałem, by te obręcze nie odpuściły -powiedział con. Sądząc po jego jednym oku na środku łba, zakładam, że to jest ten cały Shockwave. 

-To nie znaczy, że zaprzestane prób ucieczki -odpowiedziałem mu i ponownie spróbowałem się uwolnić.

-Radzę Ci przestać, jeżeli chcesz by twoim przyjaciołom nic się nie stało -powiedział Shockwave tym swoim głosem bez emocji. Ta informacja ostatecznie mnie uspokoiła. Nie chcę by coś im się stało, a szczególnie przeze mnie.   -Mądra decyzja -po tym podszedł do jakiś ekranów w rogu pomieszczenia. Dopiero wtedy dokładnie rozejrzałem się po sali w której przebywałem. Jak się okazało, wcale nie była taka duża jak się wydawało. Ja byłem centralnie na środku, w rogu i pod ścianami wisiały ekrany, instrumenty medyczne, narzędzia tortur i szafka z jakimiś fiolkami. Nie widziałem co było za mną, ale zakładam, że to nie jest nic dobrego. Cokolwiek to było, wydawało z siebie odgłosy tak jakby... bulgotania? Syczenia? Nie umiem tego określić, ale na pewno nie wróżyło to nic dobrego. Podczas moich nieudolnych prób zobaczenia co znajduję się za mną, Shockwave do mnie podszedł. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że w dłoni trzyma strzykawkę z jakimś czarnym płynem. Mocno się zaniepokoiłem na sam widok tego czegoś, a zacząłem się już bać gdy Shockwave przybliżył strzykawkę do mojej ręki.

-C-co ty robisz? -spytałem się. Głos mi drżał i zacząłem się już bać.

-... -Shockwave zignorował moje pytanie. Chwycił moją rękę i ją unieruchomił. Jakby wcześniej nie była. Przycisną ją mocno do stołu, tak że nie mogłem ją zupełnie ruszać. Przybliżył strzykawkę do kabli z energonem. 

I mnie ukłuł. 

Dosłownie nanokliki po tym, jak wstrzyknął zawartość strzykawki, poczułem ogromny ból w całym ciele. Nie mogłem wytrzymać, zacząłem krzyczeć, wierzgać się. Cokolwiek, tylko by ten ból ustał. Czułem jakby rozrywano mnie od środka, każdy kabelek, siłownik, mięsień. Wszystko wręcz płonęło ogromnym bólem. Nie wytrzymywałem. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Chciałem żeby ból ustał, żeby to się skończyło. 

Cokolwiek, ktokolwiek, błagam... POMOCY


Shockwave pov. 

Interesujące... Muszę to zanotować w przebiegu eksperymentów. Reakcja obiektu na środek mutujący który mu podałem była... unikatowa. Wszystkie poprzednie obiekty od razu umierały lub traciły przytomność i umierały po niewielu solar cyklach. Lecz ten zaczął się wierzgać i wrzeszczeć. Widocznie sprawił mu on ogromny ból. Podszedłem do panelu sterującego i wyłączyłem obroże które go unieruchamiały. Obiekt upadł wpierw na kolana i podparł się na dłoniach. Przez chwilę się nie ruszał ze swojej pozycji, lecz po chwili przewrócił się na prawy bok, skulił się i ponownie zaczął szlochać. Trwało to dokładnie 3 cykle i 4 nanokliki. Po tym czasie obiekt przestał się ruszać i wydawać wszelkie odgłosy. Słyszałem szepty innych naukowców, myślących, że zgasł. Lecz po kilku następnych nanoklikach zerwał się gwałtownie na nogi i spojrzał na mnie z czystą furią w optykach. Lecz jego optyki bardziej mnie zaintrygowały niż to, że prawdopodobnie zaraz się na mnie rzuci. Jego prawa optyka nie była błękitna jak u normalnego autobota, lecz czarna z błękitnym punktem na środku. Widocznie musiał być to środek uboczny najnowszej formuły preparatu. Sam obiekt widocznie tego nie zauważył, bo już się zamachnął by mnie uderzyć. Byłem gotowy na unik, lecz cios nigdy nie nadszedł.
Obiekt przeniknął przeze mnie i upadł na kolana za mną. W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Nikt się nie odzywał. Muszę przyznać, że w życiu bardzo niewiele rzeczy mnie zaskoczyło. A to było jedną z tych niewielu rzeczy. Obiekt najpierw spojrzał na mnie zdezorientowany, później przerażony. Ostrożnie wstał na nogi i zaczął powoli podchodzić do mnie i ponownie spróbował mnie dotknąć. Tak jak za pierwszym razem, jego dłoń przeniknęła przez moją. Obiekt wpierw nie wiedział co zrobić, lecz po chwili zamknął optyki, najwyraźniej próbując się skupić. Po chwili je otworzył i ponownie spróbował mnie dotknąć. Tym razem mu się udało. Poczułem jego dotyk na swoim ramieniu. Lecz nie na długo, bo sekretnie dałem znak innym naukowcom by przygotowali leki nasenne. Gdy obiekt zdezorientowany zaczął oglądać swoje dłonie, jeden z naukowców szybko mu je wstrzyknął. Bot upadł na ziemie. Wydałem polecenie, by odnieść go do jego celi. Po tym wyszedłem z pomieszczenia do mojej kwater, przemyśleć dokładnie wszystko co się dziś stało. 

Zaraz muszę zdać raport, że projekt ,,Super Żołnierz" jest coraz bliżej realizacji. Muszę tylko przetestować środek na pozostałej dwójce. 

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++



EDIT: Cringe 

OLD: Tak... Pierwsze tak naprawdę ważne wydarzenie w fabule. Jak na razie to najdłuższy rozdział. Mam nadzieje, ze chociaż tym paru osobom się podobał. 

Bayo~

(Następny jest już w trakcie pisania! Możecie być ze mnie dumni)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro