Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

t w e n t y - s i x

Kolejka, niesamowicie długa kolejka.
Kiedy przyszła moja kolej byłem wykończony czekaniem. W pokoju przywitała mnie średniego wieku kobieta. I zaczęło się. Pytania i tylko pytania.
Co cię tu sprowadza?
Opowiedz mi co czujesz.
Jak długo odczuwasz smutek?
Coś jest tego powodem, jak myślisz?
Czym się zajmujesz na codzień?
Jakieś bliskie osoby?
Okaleczasz się?
Często to robisz?
Odczuwasz jakieś lęki?
Masz myśli samobójcze?

Z pokoju wyszedłem, z receptą w dłoni i maniakalnym uśmiechem na ustach. Udało się.
Pojechałem do najbliższej apteki i kupiłem to, co musiałem.
To naprawdę głupie, że ludziom z depresją poprzez leki daje się prosty sposób na samobójstwo. Weźmiesz je wszystkie i po tobie.
Leki przeciw samobójstwie, powodujący zwiększenie pragnienia śmierci. To aż śmieszne.
Wykręciłem numer do Ashtona. Odezwał się po kilku sygnałach. Spytałem co robi, jakie ma plany i powiedziałem mu, że jest wspaniałym przyjacielem. W ogóle wyznałem mu uczucia względem przyjaciela i podziękowałem za wszystko, co dla mnie zrobił.
Wtedy się rozłączyłem nie chcąc słyszeć pytań, czy wszystko w porządku.
Odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku znanego mi klubu.
To przedostatni przystanek.

Wszedłem pewny siebie do środka, mijając z uśmiechem ochroniarza. Zobaczyłem go w tłumie i od razu ruszyłem w jego kierunku. Musiałem to zrobić, po raz ostatni.
Chwyciłem go za koszulę, którą miał na sobie i przycisnąłem swoje wargi do jego. Nie obchodziło mnie to, że wokół nas był tłum i to, że Calum uważnie nam się przyglądał siedząc na kanapie. Liczyła się tylko ta chwila, tak wspaniała, tak magiczna.
Luke oddał pocałunek, a ja go pogłębiłem. Oddałem w niego tyle emocji, że bałem się o siniaki na biodrach blondyna, kiedy ściskałem je dłońmi. On zatopił swoje długie palce w moich włosach. Chciałem, by ta chwila nigdy się nie kończyła, jednak nie chciałem jej też przedłużać. Przez to trudniej mi będzie odejść.
Przerwałem pocałunek i spojrzałem w jego oczy pełne pożądania, uśmiechnąłem się szeptając do zobaczenia. Nie pozwoliłem mu się nawet odezwać, tylko wyszedłem z budynku.
Wspaniale, jeszcze tylko jedna rzecz.
Wsiadłem do samochodu i ciesząc się na widok dwóch opakowań tabletek ruszyłem w nieznanym mi kierunku.
Jechałem mijając jakieś domy, aż dojechałem do lasu. Zaparkowałem samochód i chwytając za tabletki ruszyłem wgłąb nieznanego.
Mikey.
Znowu ten głos, ale nie pozwolę, by mnie powstrzymał. To był mój plan idealny. Nie znajdą mnie, przynajmniej nie tak szybko.
Zacząłem biec, kiedy obraz po raz kolejny zaczął mi się zamazywać. Zaczęło szumieć mi w głowie, upadłem na kolana i krzyknąłem w psychicznym bólu samobójcy. Płakałem, gdy połykałem tabletki, jedna po drugiej, aż w końcu dwa opakowania były puste.
Czekałem na śmierć.
Czas oczekiwania był okropny, było mi bardzo niedobrze, chciałem wymiotować, ale nie mogłem na to pozwolić. Miałem się zabić, to musiało się udać.
Leżałem na wilgotnej ziemi i płakałem, moja głowa pulsowała w niemiłosiernym bólu.
Wtedy po raz ostatni usłyszałem ten głos, bo chwilę później straciłem przytomność.


Szlag mnie trafi!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro