Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

t w e n t y - f o u r

Ashton opuścił mnie około północy. Proponował by został do rana, ale on miał już zaplanowany na następny dzień jakiś wyjazd z mamą i stwierdził, że nie będzie mu się chciało tak wcześnie wstawać i wracać do domu. Jak najbardziej go rozumiałem.

Zasnąłem na kanapie w salonie, lecz obudziłem się nad ranem już w swoim łóżku. Pewnie byłem tak zmęczony, że nawet nie pamiętałem jak wstałem. W każdym razie usnąłem znowu.

Była dziesiąta dwadzieścia trzy, kiedy uchyliłem powieki wiedząc, że już nie zasnę. Wstałem z łóżka i poszedłem w kierunku kuchni, wciąż zaspany z pół otwartymi oczami. Okropnie mnie suszyło, miałem ochotę na mleko, więc od razu zmierzyłem ku lodówce. Otworzyłem drzwi, chwyciłem za butelkę i zacząłem pić, aż w końcu usłyszałem głośne chrząknięcie.

Prawie dostałem zawału.

- Jezu! - krzyknąłem upuszczając mleko, które wylało się na płytki i łapiąc się za serce, które o mało co nie wyskoczyło mi z piersi, spojrzałem na lewo.- Luke, ja pierdole!

- Dzień dobry. - wyszczerzył się w tym swoim głupawym uśmiechu, a ja miałem ochotę przywalić mu w twarz, jednak pohamowałem się widząc limo szpecące jego piękną buźkę.- Jak się spało?

- Nie najgorzej, dziękuję. - powiedziałem wciąż trzymając dłoń na klatce i regulując oddech.- Co ty tu właściwie robisz tak rano? Lubisz mnie straszyć?

- Przecież powiedziałem, że przyjdę i... tak, lubię. Jesteś wtedy uroczy. - zmarszczył nos, a ja brwi.

No bo o czym on, kurwa, pierdolił?

- Ah tak?

- Tak. Mikey, posłuchaj, jest mi strasznie glupio za wczoraj, ale Ashton mnie sprowokował. Tak wiem, nie jestem bez winy, ale proszę wybacz mi.

- Nie mogliście załatwić tego rozmową, jak cywilizowani ludzie? Z resztą... Nieważne i tak już po fakcie. - wskazałem na jego limo, a on zaśmiał się pod nosem.

- Zrobię naleśniki.

Po śniadaniu obaj leżeliśmy rozwaleni w salonie- ja na kanapie, a Luke na fotelu. Dziwnie się czułem, czasami obraz mi się zamazywał i w sumie nie wiedziałem jak nazwać emocje, które siedziały we mnie od rana. Niby obojętność, jednak ekscytacja za każdym razem jak czułem obecność blondyna przy sobie.

Moje uczucie do niego było silne. Nie umiałem tak szybko się go wyzbyć. Luke był miłością mojego życia i uwielbiałem w nim dosłownie wszystko.

Ale odkąd pojawił się w moim życiu po raz kolejny, czułem, jakby był zupełnie inną osobą. Jakby był obcy.

Przyglądałem mu się jak leżał z zamkniętymi oczami, opierając głowę na oparciu i masujac sobie jedną ręką brzuch. Czasami bawił się kolczykiem w wardze i dobrze wiedziałem, że to jego nawyk, kiedy się czymś denerwuje i nie wie jak zaczać rozmowę. Otworzył oczy i skierował swój wzrok na mnie.

- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął, a ja skinąłem głową, by kontynuował. - Długo się zbierałem, ale nie mogę dłużej czekać, bo widzę jak Ashton zabiera mi cię sprzed nosa. Kocham cię, Mike. Nigdy nie przestałem. - powiedział i kierujac się w moją stronę, usiadł przede mną na podłodze, podczas, gdy ja tępo wpatrywałem się w jego tęczówki.- Chciałem wyzbyć się uczuć do ciebie, po przez związek z kimś innym, ale to nic nie dało, bo każdego dnia myślę o tobie i jest mi cholernie źle, że jest, jak jest. Wpakowałem się w niezłe bagno, z którego nie mogę się wydostać.

Widziałem w jego spojrzeniu smutek. Czułem, że mówił prawdę.

- Codziennie zasypiam z myślą o tobie i budzę się, by znowu o tobie wspominać. Wszystkie chwile, które spędziliśmy razem... Mikey, twoja miłość to największe szczęście jakie mnie w życiu spotkało.- przeczesał palcami włosy i złapał mnie za dłonie ze łzami w oczach.- Tak bardzo chciałbym móc cofnąć czas i nie pozwolić ci odejść. Wszystko byłoby inaczej. Czemu o ciebie nie walczyłem... Boże, Mike... Czuję, że cię tracę i nie mogę tego znieść! - łzy płynęły po jego policzkach, a ja czułem, że zaraz sam się rozpłaczę. - Mieliśmy wspólne plany, wspólną przyszłość, a teraz? Przepraszam, ale tak bardzo cię kocham.

Słuchałem jak mówił i już nie hamowałem się z płaczem. Łzy ciurkiem spływały mi z oczu, czułem jakbym nie płakał od wieków.

Potem mnie pocałował.

Kochane!
Ważne ogłoszenia.
Stwierdziłam, że jednak nie ma sensu ciągnięcia dalej tej części. Mam zaplanowany już koniec. Do końca pozostały 4 rozdziały, włącznie z epilogiem.
Ale calm down, calm down. Będzie 2. część, bo mam na nią pomysł, hehe.

Tak naprawdę do śmiechu mi nie jest, bo przebudziłam się po, jak zwykle, 3 godzinach i, jak zwykle, nie mogę spać... Ale mam nadzieję, że chociaż Wy sobie śpicie. Słodkich snów.
Kocham Was xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro