Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

n i n e t e e n

Trzy dni minęły, odkąd ostatni raz widziałem Ash'a w progu mojego domu. Od tamtej pory milczał, a ja czułem się bardziej samotny niż wcześniej. Straciłem chłopaka, a teraz czuję, że również przyjaciela, wszystko z mojej winy.

Przychodzi taki moment, w którym masz ochotę krzyczeć z bólu, ale żaden dźwięk nie opuszcza twoich ust. Rwałem sobie włosy z głowy, chodząc w kółko i próbując się rozpłakać, ale nawet nie byłem w stanie. Nie miałem już siły. Czułem się strasznie pusto w środku, było mi wszystko jedno co się ze mną i w okół mnie działo. Równie dobrze mogłem ze sobą wtedy skończyć, jednak ruszyłem do łazienki w poszukiwaniu małego, metalowego przedmiotu.

Była tam, czekała na mnie. Patrzyłem na nią z ekscytacją, nie mogąc doczekać się widoku krwi. Nazwijcie mnie wariatem, ale uwielbiałem na to patrzeć, czułem jakby wraz z nią spływały wszystkie problemy. Czułem się lepiej, chociaż na chwilę.

Pierwsze cięcie za mną, przyszedł czas na kolejne. I wtedy znowu usłyszałem ten głos. Jakby z tyłu mojej głowy, jak echo odbijał się od ściań łazienki.

Kochanie, proszę.
Mikey.

- Wyjdź z mojej głowy! - krzyknąłem przymykając mocno oczy i zatykając dłońmi uszy, jakby to miało zatrzymać dochądzący z wewnątrz głos.

Mikey, kocham cię.
Pamiętaj.

Zacząłem płakać. Wpadłem w jakiś szał tnąc raz koło razu skórę na lewej ręce i udach. Nie mogłem się pohamować. Nie wiem ile razy przeciąłem swoje ciało, ale było to wystarczająco, by krew pokryła większą część białego dywaniku pod umywalką. Rzuciłem, teraz już palący mnie w palce, metalowy przedmiot daleko od siebie i zanosząc się płaczem zakryłem twarz dłońmi.

Czemu ten głos tak bardzo przypominał głos Luke'a? Co się ze mną dzieje? Już kompletnie zwariowałem?

Czasami chciałem znaleźć się w szpitalu psychiatrycznym. Może tam, ktoś w końcu wyjaśniłby mi co się ze mną dzieje.

Może tam znalazłbym w końcu zrozumienie.

Czułem, że zemdleję. Chwyciłem za pierwszy lepszy ręcznik, by choć trochę wytrzeć się z wciąż płynącej z ran krwi. Było mi wszystko jedno, czy umrę, czy nie. Wstałem z podłogi i to był błąd, bo po chwili straciłem panowanie nad ciałem i upadłem na ziemię. Obraz mi się zamazał, a ja wciąż słyszałem ten głos, który powtarzał w kółko moje imię. Potem była już tylko ciemność.

Miałem piękny sen. Widziałem uśmiechniętego Luke'a z małą dziewczynką na rękach. Patrzyli się na mnie, a ja poczułem się jak w prawdziwej rodzinie. Tak bardzo chciałem wychowywać z nim dziecko. Widok Luke'a z tą małą dziewczynką sprawił, że się wzruszyłem. Blond włosa dziewczynka wyciągnęła w moją stronę swoje drobne rączki, a ja wziąłem ją w swoje ramiona niczym najcenniejszy skarb na świecie. Miała piękne zielone oczy i dołeczki w policzkach.

- Kocham cię, tatusiu.

Przytuliła się do mnie, a ja zatopiłem dłoń w jej bujnych lokach wtulając ją w siebie. Spojrzałem na Luke'a, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Mały, złoty przedmiot zdobiący jego palec przykuł moją uwagę. Odruchowo spojrzałem na swoją dłoń.
Obrączka.

- Nigdy nie przestanę cię kochać, Mike.

Mikey, skarbie.

Czułem ciepło. Wiedziałem, że znajdowałem się w łóżku, lecz każda próba otworzenia oczu kończyła się niepowodzeniem. Pękała mi głowa, czułem jak ból rozsadzał mi czaszkę. Jęknąłem cicho zaciskając pięści. Wtem poczułem jak ktoś mnie przytula, obejmując moją głowę i wtulając ją w swoją klatkę piersiową.

- Ciii, spokojnie. Jestem tu. - poznałem, że to Luke.- Nigdzie nie pójdę. Śpij, kochanie.

Kochanie.

Odpłynąłem w ciemność, czując jak całuje mnie w skroń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro