e i g h t e e n
Czułem się samotny.
Wszystko, co mnie otaczało, stało się dla mnie obce. Skuliłem się przyciągając koc do klatki piersiowej. Luke pojawiał się i znikał. Tak bardzo bym chciał, by spędził ze mną choć jeden dzień, tak jak kiedyś. Tęskniłem za jego błyszczącymi oczami i cholera, tak bardzo brakowało mi tego, jak wyznawał mi miłość.
A robił to bardzo często.
- Luke, przestań.- powiedziałem próbując zasłonić bluzką swój brzuch.- Nie patrz na mnie, jestem okropny.
- Jesteś piękny.
- Nie kłam.- odwróciłem wzrok czując jak moje policzki przybierają kolor jasnego różu.
- Ale to prawda, Skarbie.- powiedział składając pojedyncze pocałunki na skórze mojego brzucha.- Taki piękny...- powtarzał podążając wzrokiem za każdą blizną, która widniała na moim ciele.
- Jak możesz tak mówić, widząc te wszystkie skazy?
- Bo cię kocham, Mike. Szalenie cię kocham.- uniósł wzrok na wysokość moich oczu i uśmiechnął się ciepło.- Kocham każdą twoją wadę, każdy centymetr twojego ciała, każdą twoją bliznę. Cholera, kocham cię tak bardzo, że nie jestem w stanie tego opisać. - złączył delikatnie nasze usta w pocałunku pełnym uczucia. - Mógłbym tak leżeć do końca życia. Jesteś moim całym światem.- ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, łącząc nasze dłonie, a ja leżałem czując jak łzy szczęścia spływają mi po policzkach.
Zadzwoniłem po Ashtona, brakowało mi naszego wspólnie spędzanego czasu. Ostatnio nie widywaliśmy się często, a jakby nie patrzeć to mój przyjaciel. Umówiłem się z nim u mnie w domu, z racji tego, że nie miałem ochoty ruszać się z miejsca.
Po krótkim czasie pojawił się w progu mojego domu z uśmiechem na ustach. Zaciągnąłem go do salonu i wymruczałem coś o filmie spowrotem rzucając się w miejsce spoczynku.
Podziwiałem Ashtona. Ciągle się uśmiechał, pokazując te swojego dołeczki. Samo patrzenie na jego radosną twarz sprawiało, że czułem się lepiej. Zazdrościłem mu pozytywnego myślenia i tego, że umiał nie przejmować się głupotami. Był przeciwieństwem mnie.
Włączył coś na dvd i usiadł koło mnie, lecz po chwili przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałem głową na jego kolanach. Nie pierwszy to raz znajdowaliśmy się w takiej pozycji. Ashton zatopił dłonie w moich włosach masując skórę głowy. Wiedział, że mnie to odpręża. Byłem mu wdzięczny za takie gesty, bo dzięki temu czułem się czasem potrzebny.
Przyznam, że nie zwracałem uwagi na film, tylko co jakiś czas zerkałem na swojego przyjaciela, który co chwilę chichotał z jakiejś sceny. Tak, dokładnie,chichotał.
- Mikey, widzę, że się patrzysz. Coś ze mną nie tak? - spytał wycierając twarz dłonią.
- Nie. Tak tylko...- powiedziałem uśmiechając się lekko.
Ash przyglądał mi się przez chwilę, a jego wyraz twarzy zmienił się wraz z pytaniem, które mi zadał.
- Mogę coś zrobić? Proszę? - spytał cicho nachylając się nade mną, a ja bez wahania pokiwałem głową.
Pocałował mnie.
Delikatnie, czule.
Całował mnie, jakbym miał się zaraz rozpaść na kawałki.
Ciepło ogarnęło całe moje ciało, gdy zaczął pogłębiać pocałunek, który po chwili oddałem. Nie wiem ile czasu trwaliśmy w tym stanie, ale poczułem się dziwnie.
Luke.
Czułem się źle. Jakbym go zdradzał, choć nie byliśmy już razem.
Ale wciąż go kochałem.
- Ash, nie możemy.- szepnąłem mu w usta.
- Możemy, Mike. Proszę.- spojrzał mi w oczy.
Jego wzrok był inny. Widziałem w nim nadzieję ale i smutek?
Westchnąłem przymykając oczy.
- Ale Luke...
- Jezu chryste, Mike! Luke to, Luke tamto. Kto był przy tobie, gdy miałeś ataki paniki? Kto wspierał cię na każdym kroku? Kto cię ratował, gdy traciłeś przytomność? Ja czy Luke? - uniósł się, a ja przeniosłem wzrok na podłogę.- No właśnie. Gdzie jest teraz? Tutaj z tobą, czy w klubie pieprząc się z kim popadnie?
- Ale to ja go zostawiłem. Dlatego go tu nie ma. - zmarszczyłem brwi dokładnie ilustrując twarz Ashtona. - Na pewno mu na mnie zależ-
- Och proszę cię. Daruj sobie gadkę, że mu na tobie zależy, bo to gówno prawda.
- Ashton, wyjdź. - powiedziałem cicho, czując jak łzy zbierają mi się do oczu.
- Dobrze się zastanów, kogo chcesz oszukać, siebie? - spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem, po czym w nerwach wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Co jeśli Ash ma rację?
Co jeśli wmawiam sobie, że to wszystko skończy się dobrze? Luke ponownie pojawił się w moim życiu, ale czy tak to powinno wyglądać? Zjawiał się u mnie tylko w potrzebie.
Ale mówił, że tęskni.
Prawda była taka, że kochałem Luke'a nawet jeśli miłość do niego miała mnie ranić.
Nie umiem pisać, to jakaś masakra.
Promyczki, dzisiaj się nie czuję. Jestem kompletnie bez emocji.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Miłego popołudnia xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro