4
Wszyscy nadal podśmiechiwali się ze mnie pod nosem, ale dzięki bogu nie zdarzało się to jakoś często. Na szczęście do końca semestru zostało już niewiele sesji, bo tylko pięć- dwa tygodnie z hakiem, więc wystarczyło tylko zacisnąć zęby i to przetrzymać. W sumie nie miałem innego wyjścia. Marne pocieszenie, ale zawsze jakieś.
Teraz praca kręciła się już na dobre. Zacząłem się bać, że w ostatnim tygodniu już w ogóle nie będę mieć żadnych przerw, ale odpychałem tę przerażającą myśl od siebie. Naprawdę, wolałbym już zapierdalać po centrum przez osiem godzin i byłoby to mniej męczące, niż praca tutaj, z tymi ludźmi, stojąc na tym pierdolonym podeście, bezustannie wpatrując się w okno, obserwować ptaszki, motylki i myśleć o bolącym biodrze.
- Hoseok, zanim wyjdziesz, przyjdź jeszcze na górę. Musimy porozmawiać - usłyszałem, kiedy akurat wyłączyłem ostatni budzik, który zadzwonił na sali, ogłaszając koniec moich męczarni na dzisiejszy dzień. Przeszedł mnie dreszcz, ale szybko się opanowałem i spojrzałem w tył i nie pomyliłem się. Yoongi schodził akurat z antresoli, wlepiając we mnie swój gadzi wzrok. Nie byłem pewny czy działał na mnie tak jego głos, czy też spojrzenie, ale oba te czynniki na raz były na pewno dużo silniejsze i powodowały niezbyt przyjemne uczucie skręcanie się wszystkich moich wnętrzności na raz. Oczywiście to wszystko z nerwów.
Wracając, w odpowiedzi na jego prośbo-polecenie miałem ochotę prychnąć i wyjść z sali, jednak były dwa podstawowe problemy. Po pierwsze, miałem przed sobą w pewnym sensie swojego pracodawcę, a po drugie, nadal byłem w stroju Adama, więc ciężko byłoby mi wyjść tak z sali.
- Dobrze, tylko pójdę najpierw po kawę, okej? - zapytałem, a raczej poinformowałem go i zacząłem się ubierać. Podczas kiedy gadał o czymś z jakimś studenciakiem, ja, już w dżinsach i koszulce, wyszedłem na korytarz, aby kupić w automacie kubek gorącej kawy, modląc się, aby nie zostać okradzionym przez tę szatańską maszynę, bo były to moje ostatnie drobne w portfelu, a głupio mi było prosić kogokolwiek o rozmienienie.
Na całe szczęście dostałem swój nektar bogów, co od razu poprawiło mi humor i nawet rozmowa z Minem nie wydawała się już taka okropna, jak wydawała się wcześniej. Ogólnie miałem tego dnia dziwnie dobry humor i aż wyczekiwałem momentu, kiedy coś się zjebie, bo to nie możliwe, aby wszystko przez cały boży dzień szło tak dobrze. Zawsze coś się musiało spierniczyć, to już taka niepisana zasada i chyba byłoby mi nieswojo, gdybym miał całkowicie udany dzień.
- Dobrze, możemy już porozmawiać. Ale za godzinę muszę być na zajęciach, więc tylko chwilę - powiedziałam, wchodząc na salę, z której akurat wychodził ostatni student, przez co poczułem się trochę dziwnie. Mimo iż nie raz zostawałem sam na sam w sali z Yoongim, tak jeszcze nigdy nie prowadziliśmy w sumie żadnej rozmowy. Nie miałem też pojęcia, o co może mu chodzić.
- Spokojnie, nie zajmę ci wiele czasu - powiedział, po czym ruszył po schodach na górę, więc poszedłem za nim. Usiadłem na fotelu naprzeciwko niego, ciesząc się, że dzieli nas szerokość niewielkiego stolika, bo bez tego mogłoby być dużo bardziej niezręcznie. Odłożyłem swoją kawę, a chwilę później został mi podsunięty pod nos zeszyt. Dopiero po chwili ogarnąłem, że to kalendarz, a większość jego kartek była pomazana i zapisana, jednak na niektórych, wręcz prawie na każdej, były zapisane czerwonym markerem godziny. - Powiedz mi wstępnie, które terminy by ci pasowały, aby się umówić i zaznacz długopisem. Miałbym do ciebie mały interes. Oczywiście płatny - wytłumaczył po chwili, przyglądając się mojej zdziwionej twarzy.
Nie dopytywałem. Nie za bardzo mi się to podobało, ale przejrzałem kalendarz i zastanowiłem się chwilę.
- Nie wiem jak będę pracował w wakacje, więc nie mogę teraz się zdeklarować. Ewentualnie możemy się umówić na dane dni i postaram się wyprosić kierowniczkę, aby ustawiła mi tak grafik... ale nie mogę obiecać. Najwyżej bylibyśmy w kontakcie - powiedziałem, na co Yoongi skinął głową, więc podałem mu kilka dni do wyboru, które były według mnie najrozsądniejsze do wzięcia wolnego. - A teraz mogę prosić o bardziej szczegółowe wyjaśnienie?
- Potrzebuję modela. Mam do wykonania na pierwszego września spory projekt i potrzebuję kogoś wysportowanego, aby mi pozował. Im więcej będę mógł poświęcić na to czasu, tym lepiej, a z tym wiąże się możliwa ilość czasu poświęcona przez ciebie. Będę potrzebował co najmniej 42 godzin, to jest po 6 godzin przez 7 dni.
- No rozumiem... A co to za projekt? - zapytałem, nie chcąc wchodzić w nic ciemno. Pozostawała też kwestia zarobków, ale to postanowiłem zostawić na później, bo ciekawość jednak przodowała.
- Rzeźba lekkoatlety w skali 2:1. Będzie prezentowana podczas otwarcia nowej hali sportowej.
Zamrugałem kilka razy oczami, patrząc na niego trochę jak na debila, trochę z niedowierzaniem i trochę zszokowany, bo właśnie dotarło do mnie kilka faktów.
- Tej hali sportowej? Tego pierwszego września? Tam, gdzie mają grać na otwarciu Super Junior? - zapytałem, na co odpowiedziało mi tylko skinienie głową i niepozorny uśmiech, który całkowicie olałem. - I moja rzeźba ma stać przed tą halą i być na otwarciu i...
- Tak. Jeżeli pozwolisz, to nawet z twoją twarzą.
Przełknąłem głośno ślinę, myśląc gorączkowo, co powinienem odpowiedzieć. Zgodzić się? Tak od razu? A jeżeli zaproponuje mi za to tę samą stawkę, co zarabiałem tutaj? To będzie śmiech na sali... Z drugiej strony mam możliwość bycia modelem do rzeźby, którą będą oglądać miliony ludzi...
- Trudno znaleźć osobę, która zgodziłaby się pozować nago. Jeszcze trudniej znaleźć osobę, która zgodziłaby się pozować nago, mając przy okazji tak dobrze zbudowane ciało. Dodatkowo wiesz już, o co chodzi, jesteś dobrym modelem, nie kręcisz się jak smród po gaciach, nie narzekasz i nie paplasz co chwila o pierdołach. Więc naprawdę zależy mi, abyś się zgodził. Jestem w stanie zapłacić ci za to 10% mojego wynagrodzenia z tego projektu.
- Ile to jest to dziesięć procent? - zapytałem zaciekawiony. Wiedziałem, że jego komplementy są gówno warte i mówił to tylko po to, aby mnie przekonać. I w sumie trochę zadziałało, ale abym to do końca przemyślał i się zgodził, musiał też podać odpowiednio dużą sumę. W końcu był Min Yoongim. Znienawidzonym przeze mnie, gburowatym, cynicznym Min Yoongim, przez którego moje ostatnie miesiące życia to prawie ciągły koszmar. Musiał podać naprawdę...
- Wyjdzie to jakieś pół milion won, oczywiście spiszemy co do tego umowę, chyba, że wolisz bez, to wtedy -
- Biorę - powiedziałem od razu, nie czekając, aż skończy. - Znaczy, zgadzam się. Kiedy zaczynamy?
Nie to, żebym był pazerny na kasę, ale zarobienie miesięcznej wypłaty w tydzień było dla mnie wystarczająco silnym argumentem, aby się zgodzić. Nawet, jeżeli miałem do czynieni z Min Yoongim.
podjęłam się napisania tego z deadlinem do dzisiaj dla współlokatorki, w zamian za wyjście po lody do żabki o 22:30
ostatecznie nie miałam lodów, bo sklep zamknięty przed czasem, ale ona wyszła więc tak czy inaczej musiał to napisać
not nice
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro