Rozdział VIII
- Pod jednym warunkiem mówisz? Słucham - Powiedział Alec, zaplatając przedramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Pojedziecie razem z Tomasem - Raphael wskazał na wysokiego mężczyzne, stojącego tuż za nim.
- Rozumiem, że twój przydupas ma nas pilnować - chłopak zakpił.
- Chce być pewny, że przyprowadzicie mi Magnusa Bane'a - powiedział stanowczo, po czym skinął do Tomasa, który natychmiast uwolnił Clary, biorąc ją silnie za ramię.
- Może trochę delikatniej wielkoludzie? - syknęła, szarpiąc się.
- Mi Ciebie też Clary miło widzieć - Alec pomachał do dziewczyny i dodał półszeptem do Raphaela - Może jednak zakleisz jej usta z powrotem?
- Słyszałam! Masz przechlapane Lightwood! - krzyknęła, nie przestając się szamotać.
- Zakochani - Raphael wywrócił oczami.
- Co? Ja..nie - zaczął Alec.
- Wyprowadź już ich - powiedział Raphael do Tomasa, który po tych słowach wyprowadził dwójkę przyjaciół na zewnątrz.
- Dawaj kluczyki - powiedział łowca, wyciągając dłoń w stronę Tomasa.
- Zapomnij koleś - oburzył się, podrzucając kluczyki w dłoni, Alec szybko złapał je, gdy znalazły się w powietrzu.
- Nie pytałem o pozwolenie - spojrzał na wampira i ruszył do wozu.
- Niezły refleks - przyznała z uznaniem dziewczyna.
- Wiesz, w końcu...
- Tak, nocny łowca, znam to już na pamięć - wywróciła oczami, na co Alec się zaśmiał.
- Halo, ja też tu jestem -chrząknął Tomas.
- Trudno nie zauważyć - uśmiechnęła się ironicznie, po czym wsiadła do wozu od strony pasażera.
- A ja? - zapytał wampir, stojąc przed autem.
- Ty siadasz z tyłu, nie wiem, czego jeszcze nie załapałeś - pokręcił głową Alec, odpalając silnik. Wampir niechętnie zajął miejsce na tyle, grymas na jego twarzy wyraźnie wskazywał na jego niezadowolenie.
- To dokąd jedziemy? - zapytała zaciekawiona dziewczyna, spoglądając w stronę Aleca.
- Musimy popytać wsród czarowników, myślę, że mogą mieć jakieś ważne informacje - powiedział w zamyśleniu, patrząc w przód.
- Znasz kogoś oprócz tego gościa, na którego napadłeś? - spojrzała na niego.
- Że ja napadłem? - zapytał z udawanym zdziwieniem.
- Zawsze tak kłamiesz? - zapytała, unosząc delikatnie jedną brew.
- Tylko jak się z Tobą drażnie - pokazał jej koniuszek języka.
- Możemy już jechać? - odezwał się Tomas, siedzący z tyłu.
- Już się tak nie spinaj koksu - Alec ruszył, kierując się na południe Idrisu.
***
Dwójka przyjaciół wraz z jednym z wampirów wyruszyli do wioski, mieszczącej się na południowym brzegu Idrisu. Była to niewielka wioska tutejszych czarowników, którzy ukrywając się przed demonami, osadzili się na samym końcu miasta. Wiekszość z nich uważała, że potężny Valentine powróci i wykorzystując ich moce, przejmię świat nocnych łowców. Z tej obawy ukryli się w swoich chatach na samym pustkowiu, tak, by nikt nie zdołał ich odnaleźć. Ich wioska była niewidoczna dla ludzkich oczu, głównie dla śmiertelników, gdyż okrywała ją zapora niewidzialności, a także nietykalności. Nie można było jej również zlokalizować i była odporna na złe, potężne moce. Nocni łowcy nie wiedzieli, o tym miejscu, tylko nieliczni mieli do niego dostęp, tak, jak Lightwoodowie, dlatego Alec je znał. Nie kiedy w dzieciństwie odwiedzał wioske czarowników, która wkrótce przybrała nazwę: Inika, inaczej mała ziemia. Alec zatrzymał auto w znacznej odległości od Iniki.
- Muszę iść sam, tylko mnie tam wpuszczą - powiedział, gasząc silnik.
- Co? Nie, ide z Tobą - zaprotestowała Clary.
- Muszę mieć pewność, że nic nie kombinujecie, więc ide z wami - dodał Tomas po dziewczynie.
- Wykluczone. Wasza dwójka zostaje w aucie. - Powiedział stanowczo Alec.
- Tu chodzi o mój powrót do domu - spojrzała na niego Clary.
- Zrozum, że nie możemy tak ryzykować. Czarownicy są bardzo ostrożni, ufają tylko mi bo znają moją rodzinę. Nie wpuszczają tu obcych - wytłumaczył spokojnie.
- Ja muszę pilnować interesu Raphaela - odezwał się chłopak z tyłu.
- Jeśli chcesz, zostać spalony na popiół, to proszę bardzo. - spojrzał na niego - Macie tu zostać i się stąd nie ruszać, rozumiecie? - rzucił im wymowne spojrzenie, po czym opuścił auto, zmierzając w stronę wioski.
Będąc już na ziemiach Iniki, poczuł znaczącą moc promieniującą z wnętrza ziemi, wiedział, że jest już całkiem blisko. Nie bardzo wiedział, co zrobić by, ukazała mu się czarodziejska osada, dlatego stanął pewnie w miejscu, gdzie przypływ energii był dość wyraźny.
- Jestem Alec Lightwood, syn Maryse i Roberta Lightwood - powiedział, rozglądając się wokół i tym samym oczekując jakiegoś znaku. Po chwili jego oczom ukazały się chaty i niewielka osada, a przed nim zakapturzony, brodaty, niski mężczyzna.
- Witamy Cię chłopcze, jest nam miło gościć syna Maryse i Roberta Lightwoodów. W czym moglibyśmy Ci pomóc młodzieńcze? - odezwał się swoim starczym głosem, spoglądając na chłopaka spod swojego brunatnego kaptura.
- Potrzebuję kilku informacji - powiedział krótko, tymczasem zauważając zwrok innych czarowników - Moglibyśmy porozmawiać na osobności? - zapytał czarownika.
- Chodź za mną - mężczyzna odwrócił się i ruszył przed siebie w kierunku swojej chaty. Chłopak podążał za nim, rozglądając się na boki i obserwując tutejsze życie.
Czarownik otworzył przed nim drzwi i zaprosił go do środka. Alec zajął miejsce na drewnianym krześle przy biurku.
- Jakich to informacji ode mnie oczekujesz chłopcze? - zapytał, siadając po drugiej stronie biurka.
- Poszukuje Magnusa Bane'a - powiedział, wpatrując się w mężczyzne, który natychmiast zbladł.
- Magnus Bane już nie należy do grona czarowników, zrzekł się swoich umiejęności - odpowiedział, nerwowo stukając palcami o blat biurka.
- Nie wiecie nic na jego temat? Gdzie jest? - zapytał z nadzieją.
- Kontakt został urwany, utrzymujemy więź tylko z czarownikami - wytłumaczył.
- Czy jest możliwość, zdjęcia czaru maskującego lokalizacje? - zapytał po chwili namysłu.
- Istnieje taki czar, ale jest bardzo trudny i niebezpieczny - powiedział poważnym tonem, drapiąc się po brodzie.
- Jesteś w stanie to zrobić? - spojrzał na niego.
- Potrzebujemy narady w tej sprawie, do zdjęcia tego czaru potrzebnych jest kilku czarowników - powiedział, opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
- Rozumiem, ale zależy nam na czasie. - Przyznał chłopak.
- To wszystko, co mogę na razie zrobić, będziemy w kontakcie. - mówiąc to wstał i uścisnął dłoń Aleca.
- Uważaj na siebie chłopcze - dodał na koniec i odprowadził go do wyjścia. Alec wrócił do samochodu, a wioska, którą jeszcze chwile temu widział, zniknęła.
- I co? - zapytała zniecierpliwiona Clary.
- Musimy czekać - ozajmił, unikając jej spojrzenia.
- No chyba sobie żartujesz! - powiedziała rozłoszczona.
- Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy - odpowiedział.
- Na co mamy czekać? - odezwał się w końcu Tomas.
- Nie wiedzą nic o Magnusie, a czar lokalizujący jest trudny do ściągnięcia i muszą zrobić narade - wytłumaczył.
- Nigdy nie wrócę do domu - powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Alec spojrzał z troską na dziewczynę i kciukiem starł łzę z jej policzka.
- Nie płacz, wrócisz do domu, pomogę Ci - spojrzał w jej w oczy, delikatnie gładząc jej dłoń.
- Dziękuje - powiedziała, pociągając nosem. Zauważyła, że chłopak znacząco posmutniał.
- Coś się stało? - zapytała, wpatrując się w niego.
- Zdałem sobie sprawę, że kiedy wrócisz do domu, to Cię stracę. - Powiedział bez chwili zawahania. Clary była mocno zdziwiona tym, co właśnie usłyszała, nie wiedziała, co odpowiedzieć, czuła, że jej policzki zalały rumieńce.
- Jesteście straszni - skrzywił się Tom.
- Zazdrośnik - pokręcił głową Alec.
- To ruszamy? - zapytała Clary.
- Dokąd tym razem? - wtrącił wampir.
- Może czas poprosić twoich rodziców o pomoc? - spojrzała na Aleca Clary.
- Tym razem, udamy się do tutejszych podziemnych - Powiedział pewnie Alec.
- Co mogą podziemni? - Tom ponownie zabrał głos.
- Posiadają umiejętności, które mogą nam się przydać. - odpowiedział Tomasowi.
- Nie rozumiem - spojrzała na niego pytająco dziewczyna.
- Wilkołaki, pomogą nam go wytropić. Musimy się pospieszyć, póki jest w Idrisie, jeśli się dowie, że Raphael jest w mieście, może uciec - spojrzał na nich Alec.
- Skąd wiesz, że znajdziesz tutaj wilkołaki? - zapytał zaciekawiony Tomas.
- Ludzie Luke'a załatwiją sprawy w Idrisie, na pewno ich znajdziemy - powiedział, odpalając już drugi raz silnik tego dnia.
- No to w drogę - powiedziała Clary, zapinając pas. Alec, Clary i Tomas ruszyli w poszukiwaniu wilkołaków, którzy byli ich nadzieją, w odszukaniu Magnusa.
Czy wilkołajki zdołają im pomóc?
Czy czarownicy zdecydują się zdjąć czar lokalizujący?
Czy Valentine pokrzyżuje ich plany?
Czy między Aleciem, a Clary zaiskrzy jeszcze bardziej?
Tego dowiecie się niebawem :)
Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzają krótkie rozdziały i, że wam się spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro