Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

- Pod jednym warunkiem mówisz? Słucham - Powiedział Alec, zaplatając przedramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Pojedziecie razem z Tomasem - Raphael wskazał na wysokiego mężczyzne, stojącego tuż za nim.
- Rozumiem, że twój przydupas ma nas pilnować - chłopak zakpił.
- Chce być pewny, że przyprowadzicie mi Magnusa Bane'a - powiedział stanowczo, po czym skinął do Tomasa, który natychmiast uwolnił Clary, biorąc ją silnie za ramię.
- Może trochę delikatniej wielkoludzie? - syknęła, szarpiąc się.
- Mi Ciebie też Clary miło widzieć - Alec pomachał do dziewczyny i dodał półszeptem do Raphaela - Może jednak zakleisz jej usta z powrotem?
- Słyszałam! Masz przechlapane Lightwood! - krzyknęła, nie przestając się szamotać.
- Zakochani - Raphael wywrócił oczami.
- Co? Ja..nie - zaczął Alec.
- Wyprowadź już ich - powiedział Raphael do Tomasa, który po tych słowach wyprowadził dwójkę przyjaciół na zewnątrz.
- Dawaj kluczyki - powiedział łowca, wyciągając dłoń w stronę Tomasa.
- Zapomnij koleś - oburzył się, podrzucając kluczyki w dłoni, Alec szybko złapał je, gdy znalazły się w powietrzu.
- Nie pytałem o pozwolenie - spojrzał na wampira i ruszył do wozu.
- Niezły refleks - przyznała z uznaniem dziewczyna.
- Wiesz, w końcu...
- Tak, nocny łowca, znam to już na pamięć - wywróciła oczami, na co Alec się zaśmiał.
- Halo, ja też tu jestem -chrząknął Tomas.
- Trudno nie zauważyć - uśmiechnęła się ironicznie, po czym wsiadła do wozu od strony pasażera.
- A ja? - zapytał wampir, stojąc przed autem.
- Ty siadasz z tyłu, nie wiem, czego jeszcze nie załapałeś - pokręcił głową Alec, odpalając silnik. Wampir niechętnie zajął miejsce na tyle, grymas na jego twarzy wyraźnie wskazywał na jego niezadowolenie.
- To dokąd jedziemy? - zapytała zaciekawiona dziewczyna, spoglądając w stronę Aleca.
- Musimy popytać wsród czarowników, myślę, że mogą mieć jakieś ważne informacje - powiedział w zamyśleniu, patrząc w przód.
- Znasz kogoś oprócz tego gościa, na którego napadłeś? - spojrzała na niego.
- Że ja napadłem? - zapytał z udawanym zdziwieniem.
- Zawsze tak kłamiesz? - zapytała, unosząc delikatnie jedną brew.
- Tylko jak się z Tobą drażnie - pokazał jej koniuszek języka.
- Możemy już jechać? - odezwał się Tomas, siedzący z tyłu.
- Już się tak nie spinaj koksu - Alec ruszył, kierując się na południe Idrisu.

***
Dwójka przyjaciół wraz z jednym z wampirów wyruszyli do wioski, mieszczącej się na południowym brzegu Idrisu. Była to niewielka wioska tutejszych czarowników, którzy ukrywając się przed demonami, osadzili się na samym końcu miasta. Wiekszość z nich uważała, że potężny Valentine powróci i wykorzystując ich moce,  przejmię świat nocnych łowców. Z tej obawy ukryli się w swoich chatach na samym pustkowiu, tak, by nikt nie zdołał ich odnaleźć. Ich wioska była niewidoczna dla ludzkich oczu, głównie dla śmiertelników, gdyż okrywała ją zapora niewidzialności, a także nietykalności. Nie można było jej również zlokalizować i była odporna na złe, potężne moce. Nocni łowcy nie wiedzieli, o tym miejscu, tylko nieliczni mieli do niego dostęp, tak, jak Lightwoodowie, dlatego Alec je znał. Nie kiedy w dzieciństwie odwiedzał wioske czarowników, która wkrótce przybrała nazwę: Inika, inaczej mała ziemia. Alec zatrzymał auto w znacznej odległości od Iniki.
- Muszę iść sam, tylko mnie tam wpuszczą - powiedział, gasząc silnik.
- Co? Nie, ide z Tobą - zaprotestowała Clary.
- Muszę mieć pewność, że nic nie kombinujecie, więc ide z wami - dodał Tomas po dziewczynie.
- Wykluczone. Wasza dwójka zostaje w aucie. - Powiedział stanowczo Alec.
- Tu chodzi o mój powrót do domu - spojrzała na niego Clary.
- Zrozum, że nie możemy tak ryzykować. Czarownicy są bardzo ostrożni, ufają tylko mi bo znają moją rodzinę. Nie wpuszczają tu obcych - wytłumaczył spokojnie.
- Ja muszę pilnować interesu Raphaela - odezwał się chłopak z tyłu.
- Jeśli chcesz, zostać spalony na popiół, to proszę bardzo. - spojrzał na niego - Macie tu zostać i się stąd nie ruszać, rozumiecie? - rzucił im wymowne spojrzenie, po czym opuścił auto, zmierzając w stronę wioski.
Będąc już na ziemiach Iniki, poczuł znaczącą moc promieniującą z wnętrza ziemi, wiedział, że jest już całkiem blisko. Nie bardzo wiedział, co zrobić by, ukazała mu się czarodziejska osada, dlatego stanął pewnie w miejscu, gdzie przypływ energii był dość wyraźny.
- Jestem Alec Lightwood, syn Maryse i Roberta Lightwood - powiedział, rozglądając się wokół i tym samym oczekując jakiegoś znaku. Po chwili jego oczom ukazały się chaty i niewielka osada, a przed nim zakapturzony, brodaty, niski mężczyzna.
- Witamy Cię chłopcze, jest nam miło gościć syna Maryse i Roberta Lightwoodów. W czym moglibyśmy Ci pomóc młodzieńcze? - odezwał się swoim starczym głosem, spoglądając na chłopaka spod swojego brunatnego kaptura.
- Potrzebuję kilku informacji - powiedział krótko, tymczasem zauważając zwrok innych czarowników - Moglibyśmy porozmawiać na osobności? - zapytał czarownika.
- Chodź za mną - mężczyzna odwrócił się i ruszył przed siebie w kierunku swojej chaty. Chłopak podążał za nim, rozglądając się na boki i obserwując tutejsze życie.
Czarownik otworzył przed nim drzwi i zaprosił go do środka. Alec zajął miejsce na drewnianym krześle przy biurku.
- Jakich to informacji ode mnie oczekujesz chłopcze? - zapytał, siadając po drugiej stronie biurka.
- Poszukuje Magnusa Bane'a - powiedział, wpatrując się w mężczyzne, który natychmiast zbladł.
- Magnus Bane już nie należy do grona czarowników, zrzekł się swoich umiejęności - odpowiedział, nerwowo stukając palcami o blat biurka.
- Nie wiecie nic na jego temat? Gdzie jest? - zapytał z nadzieją.
- Kontakt został urwany, utrzymujemy więź tylko z czarownikami - wytłumaczył.
- Czy jest możliwość, zdjęcia czaru maskującego lokalizacje? - zapytał po chwili namysłu.
- Istnieje taki czar, ale jest bardzo trudny i niebezpieczny - powiedział poważnym tonem, drapiąc się po brodzie.
- Jesteś w stanie to zrobić? - spojrzał na niego.
- Potrzebujemy narady w tej sprawie, do zdjęcia tego czaru potrzebnych jest kilku czarowników - powiedział, opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
- Rozumiem, ale zależy nam na czasie. - Przyznał chłopak.
- To wszystko, co mogę na razie zrobić, będziemy w kontakcie. - mówiąc to wstał i uścisnął dłoń Aleca.
- Uważaj na siebie chłopcze - dodał na koniec i odprowadził go do wyjścia. Alec wrócił do samochodu, a wioska, którą jeszcze chwile temu widział, zniknęła.
- I co? - zapytała zniecierpliwiona Clary.
- Musimy czekać - ozajmił, unikając jej spojrzenia.
- No chyba sobie żartujesz! - powiedziała rozłoszczona.
- Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy - odpowiedział.
- Na co mamy czekać? - odezwał się w końcu Tomas.
- Nie wiedzą nic o Magnusie, a czar lokalizujący jest trudny do ściągnięcia i muszą zrobić narade - wytłumaczył.
- Nigdy nie wrócę do domu - powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Alec spojrzał z troską na dziewczynę i kciukiem starł łzę z jej policzka.
- Nie płacz, wrócisz do domu, pomogę Ci - spojrzał w jej w oczy, delikatnie gładząc jej dłoń.
- Dziękuje - powiedziała, pociągając nosem. Zauważyła, że chłopak znacząco posmutniał.
- Coś się stało? - zapytała, wpatrując się w niego.
- Zdałem sobie sprawę, że kiedy wrócisz do domu, to Cię stracę. - Powiedział bez chwili zawahania. Clary była mocno zdziwiona tym, co właśnie usłyszała, nie wiedziała, co odpowiedzieć, czuła, że jej policzki zalały rumieńce.
- Jesteście straszni - skrzywił się Tom.
- Zazdrośnik - pokręcił głową Alec.
- To ruszamy? - zapytała Clary.
- Dokąd tym razem? - wtrącił wampir.
- Może czas poprosić twoich rodziców o pomoc? - spojrzała na Aleca Clary.
- Tym razem, udamy się do tutejszych podziemnych - Powiedział pewnie Alec.
- Co mogą podziemni? - Tom ponownie zabrał głos.
- Posiadają umiejętności, które mogą nam się przydać. - odpowiedział Tomasowi.
- Nie rozumiem - spojrzała na niego pytająco dziewczyna.
- Wilkołaki, pomogą nam go wytropić. Musimy się pospieszyć, póki jest w Idrisie, jeśli się dowie, że Raphael jest w mieście, może uciec - spojrzał na nich Alec.
- Skąd wiesz, że znajdziesz tutaj wilkołaki? - zapytał zaciekawiony Tomas.
- Ludzie Luke'a załatwiją sprawy w Idrisie, na pewno ich znajdziemy - powiedział, odpalając już drugi raz silnik tego dnia.
- No to w drogę - powiedziała Clary, zapinając pas. Alec, Clary i Tomas ruszyli w poszukiwaniu wilkołaków, którzy byli ich nadzieją, w odszukaniu Magnusa.

Czy wilkołajki zdołają im pomóc?
Czy czarownicy zdecydują się zdjąć czar lokalizujący?
Czy Valentine pokrzyżuje ich plany?
Czy między Aleciem, a Clary zaiskrzy jeszcze bardziej?

Tego dowiecie się niebawem :)
Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzają krótkie rozdziały i, że wam się spodoba :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro