Rozdział VI
Clary i Alec przemierzali kolejne kilometry, jadąc tłoczną autostradą. Kiedy utknęli w korku, Alec postanowił podjąć rozmowę.
- Powiedz, czy łączy Cię coś z Jacem, tym wiesz, tym od Ciebie ? - zapytał, zerkając na Clary i tym samym kurczowo trzymając kierownice.
- Czemu o to pytasz ? - zapytała, patrząc na niego z zaciekawieniem.
- Powiedz — ponaglił, wbijając teraz swój wzrok w ciąg samochodów przed nimi.
- Coś między nami było to prawda, ale skończyło się, gdy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy rodzeństwem. - wytłumaczyła, zastanawiając się, dokąd zmierza ta rozmowa.
- Pewnie żałujesz — powiedział, a wszystkie mięśnie napięły się na jego twarzy.
- Alec, o co Ci chodzi ? - spojrzała na niego, czekając na wyjaśnienia.
- O nic - wzruszył ramionami.
- Alec, spójrz na mnie, jak do Ciebie mówię — szarpnęła go delikatnie za ramię.
- Nie widzisz, że prowadzę ? - powiedział, lekko unosząc głos.
- Nie, bo jak na razie to stoimy w korku — zaśmiała się cicho.
Kilka minut później samochody ruszyły i ruch na autostradzie stał się mniejszy. Clary i Alec byli już coraz bliżej Idrisu.
***
Gdy słońce powoli zaczęło zachodzić za horyzont, dwójka przyjaciół dojechała na miejsce, zasygnalizował to wielki znak przy drodze z napisem:
„Witajcie w Indrisie"
- No to jesteśmy. To specyficzne miasto, więc możesz być na początku trochę w szoku, ale szybko wsiąkniesz. - Powiedział, wjeżdżając do miasta. Clary przez szybę wpatrywała się w nieznane jej miasto. Wszędzie panowała czerń i biel. Ludzie na ulicach wyglądali jak klony w czarnych skórzanych strojach. Co parę metrów było można ujrzeć, wysokie budynki na wzór Walter center w nowoczesnej wersji.
- Dość przerażający widok — wzdrygnęła się.
Alec zaśmiał się, widząc reakcje Clary.
- A podobno jesteś jedną z nas.
Clary spojrzała na niego, mrużąc delikatnie oczy, po czym szturchnęła go.
- Mieli racje, że rude są wredne — pokazał jej język, śmiejąc się.
- W takim razie powinieneś zmienić kolor włosów — zaśmiała się dziewczyna, burząc jego nienaganną fryzurę.
- Ej, przestań. Wiesz, ile takie włosy się układa ? - zapytał z oburzoną miną.
- Zapewne dłużej niż moje — spojrzała na niego rozbawiona.
Clary i Alec wyjechali teraz z tłocznego centrum Idrisu na pobocza miasta. Tam znajdowały się domy rodzinne nocnych łowców. Oczywiście nie były to zwykłe domy, tylko ekstrawaganckie, drogie, nowoczesne wille. Clary z zachwytem przyglądała się domom które, mijali, jadąc ulicą.
- Dokąd tak właściwie zmierzamy ? - zapytała, nie odrywając wzroku od pięknych posiadłości.
- Zatrzymamy się u moich rodziców na czas szukania Magnusa. - poinformował przyjaciółkę. Gdy usłyszała to, spojrzała na niego pytająco.
- Zamierzałeś mnie w ogóle spytać o zdanie ? - zapytała z nutką pretensji w głosie.
- A nie uważasz, że lepiej będzie zatrzymać się u nich niż w hotelu ? Uwierz mi, wieczorami tu nie jest bezpiecznie. - spojrzał na nią, wjeżdżając do garażu posiadłości swoich rodziców.
- I jak im wytłumaczysz tę wizytę ? - wysiedli z auta, zamykając garaż.
- Powiem im prawdę po prostu — wzruszył ramionami.
- Całe szczęście, myślałam, że znów będziemy odgrywać ten teatrzyk ze związkiem. - odetchnęła.
- Możemy, jeśli chcesz. - poruszył zabawnie brwiami.
- Zapomnij, to było straszne — wywróciła oczami.
- Dobra, Dobra, ale i tak Ci się podobało. - zaśmiał się i otworzył drzwi wpuszczając przed siebie Clary.
Dom Lightwoodów był ogromny, większy niż pałac prezydencki. Na samym dole znajdowała się: jadalnia, kuchnia, salon, pokój dla gości. Na dole w „piwnicy" była centrala rodzinna łowców i skład broni oraz sala treningowa. Dom posiadał 4 piętra. Każdy miał do dyspozycji własne piętro: Alec, Isabelle, Max oraz państwo Lightwood.
- Niezły wypas — pokiwała głową z zachwytem.
- Czuj się jak u siebie — puścił jej oczko. - Przedstawię Cię moim rodzicom — powiedział, prowadząc ją do góry.
- Brzmi to, jak poznanie przyszłych teściów, dokąd idziemy ? - zapytała, krocząc za ciemnowłosym.
- Do biura, ostatnio dużo spędzają tam czasu — wyjaśnił.
- A co takiego tam robią ? - zapytała, nie ukrywając swojego zainteresowania.
- Przeglądają raporty z akcji, misji, statystyki z pokonywania demonów i tego typu sprawy.
Wiesz, tego jest bardzo dużo, a oni są za to odpowiedzialni. - zerknął na nią przez ramie. Tymczasem udało im się wejść na piętro, gdzie na końcu ogromnego korytarza znajdował się gabinet. Clary przystanęła na chwile, wpatrując się w portret rodzinny wiszący na ścianie korytarza.
- Taki sam widziałam.... - zaczęła, gdy chłopak jej przerwał:
- Tak, u siebie też go mamy, przypomina nam o tym, że bezwzględu na to, kim jesteśmy to, nadal jesteśmy rodziną, Lightwoodami. - powiedział dumnie stawając obok Clary, która uśmiechnęła się smutno na myśl o swojej prawdziwej matce.
- Dobra, chodźmy — ruszył w stronę gabinetu, a dziewczyna za nim. Zapukał w wielkie drewniane drzwi, po czym delikatnie nacisnął klamkę. Rodzice siedzieli przy biurku, zaciekle nad czymś dyskutując. - Cześć wam — powiedział uśmiechnięty.
- Alec, synu — powiedziała Pani Lightwood, po czym szybko ruszyłaby uściskać Aleca, za nią podążył jej mąż.
- Miło Cię widzieć, a co Cię do nas sprowadza ?, Czyżby Twoja urocza towarzyszka ? - zapytał z uśmiechem Pan Lightwood wskazując na Clary.
- Poniekąd. Mamo, Tato to jest Clary Fray. Clary to moi rodzice Maryse i Robert Lightwoodowie — przedstawił ich sobie nawzajem, Clary uścisnęła sobie dłoń z Państwem Lightwood uśmiechając się serdecznie.
- Tak więc o co chodzi ? - dopytywali zaciekawieni.
- Jestem z innego wymiaru, przyjechaliśmy prosić Magnusa o pomoc. Wiem, że nie posiada magicznych mocy, ale chce móc z nim porozmawiać — wytłumaczyła rudowłosa.
- Mamy nadzieje, że uda Ci się zdobyć potrzebne informacje i cieszymy się, że nas odwiedziłaś. Alec wybierz dla Clary jakiś pokój. - powiedziała Maryse z ciepłym uśmiechem — Powiedz Marry, żeby na jutrzejsze śniadanie przygotowała o jedno nakrycie więcej — dodała.
- Oczywiście — skinął głową i opuścili gabinet.
- Będziesz spać w jednym z pokoi Izzy, chyba że wolisz spać ze mną na piętrze — uśmiechnął się szeroko.
- Nie obraź się, ale nie skorzystam — uśmiechnęła się lekko.
Alec zaprowadził ją do jednych z pokoi Izzy, gdy dziewczyna już chciała zamknąć drzwi, Alec przytrzymał je nogą.
- Poczekaj chwile.
- Tak ?
- Przepraszam za tę sytuację w aucie i te pytania i Jace'a. Po prostu chciałem wiedzieć, czy między wami coś jest, bo... - podrapał się skrępowany po szyi z tyłu.
- Bo ?
- Bo bardzo Cię lubię Clary. - wydusił z siebie.
- Też Cię Lubie, mimo że mnie okropnie denerwujesz — zaśmiała się.
- Kto się czubi, ten się lubi — puścił jej oczko — Jeśli byś coś potrzebowała to będę u siebie piętro wyżej — dodał, po czym odszedł, spoglądając jeszcze na nią.
Clary zamknęła drzwi, rozglądając się, po swoim tymczasowym miejscu pobytu. Pokój był nieco dziewczęcy, ale z wyraźną nutką stanowczego charakteru. Było widać tu rękę Izzy oraz jej styl.
Lawendowy kolor przeplatał się z bielą, nadając świeżości. Pokój był skromny, nie był zatłoczony niepotrzebnymi meblami. W kącie stała niewielka biała, drewniana szafa, nieopodal mały stolik z fotelem. Na środku łóżko z białą pościelą i poduszkami w kolorze lawendy. Przy łóżku szafka nocna z lampką. Przy drugiej ścianie stała niewielka klozetka z krzesełkiem.
Clary opadła bezwładnie na łóżko zmęczona dzisiejszą, długą podróżą. Zabrała z plecaka czyste ubrania, wyjęła z szafy czysty ręcznik, po czym poszła do łazienki, która znajdowała się tuż obok pokoju. Niezauważalnie, nie patrząc pod nogi, wpadła na Aleca.
- Co tutaj robisz ? - zapytała, kiedy uniosła wzrok, by poznać swojego oprawce.
- Wpadłem sprawdzić, czy wszystko okej. - uśmiechnął się.
- Tak, potwory spod łóżka jeszcze mnie nie zjadły. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Pomyślałem, że moglibyśmy się jeszcze wieczorem pokręcić po mieście i popytać o Magnusa. - zaproponował, patrząc na Clary.
- Jasne, dobry pomysł — pokiwała głową, przyciskając do siebie rzeczy w rękach.
- Okej to ile potrzebujesz czasu na to całe wasze strojenie, malowanie ? - za gestykulował śmiesznie rękami.
- Uwierz mi, nie potrzebuje więcej czasu, niż Ty na układnie swoich włosów — zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.
- Śmiej się, śmiej, a tak naprawdę je uwielbiasz, wiem o tym — przeczesał dłonią swoje włosy.
- Dobra modnisiu. Za 30 minut będę gotowa. - Powiedziała, wchodząc do łazienki.
- To będę czekać, tylko się nie zgub po drodze ! - krzyknął za nią, wchodząc piętro wyżej. Clary weszła do ogromnej łazienki.
W jednym jej kącie było ogromne jacuzzi, a w drugim prysznic. Przez środek łazienki prowadził puchaty, lawendowy dywanik. Na ścianie wisiało ogromne lustro, a pod nim półeczka z kosmetykami. Oczywiście była też toaleta. Na białych kafelkach widniały ogromne kwiaty w kolorze lawendy. Clary weszła pod prysznic i włączyła wodę, która zaraz zmoczyła całe jej ciało. Rozkoszując się ciepłym strumienie wody i relaksując, wyszła po 15 minutach, starannie wycierając się ręcznikiem, po czym nałożyła na siebie świeżą bieliznę oraz ubrania. Wysuszyła swoje rude włosy suszarką, która znalazła w łazience. Pomalowała delikatnie rzęsy tuszem Izzy, gdyż swojego nie nie miała, ułożyła włosy i wyszła. W pokoju zostawiła resztę rzeczy i ruszyła na dół. Przed domem oczywiście stał Alec.
- Brawo, jesteś na czas — udawał, że klaszcze.
- Ty o dziwo również — uniosła jedną brew.
- Jak zawsze. Wyjechałem już z garażu, pojedziemy autem do centrum. Wsiadaj. - Otwarł Clary drzwi od auta, po czym ta wsiadła, zaraz za nią Alec od strony kierowcy.
- Najpierw zapytamy o niego w HuntersClub — powiedział Alec.
- Dość specyficzna nazwa — przyznała.
- Jak i ludzie — odpowiedział, po czym ruszyli w stronę centrum Idrisu.
Czy Alec i Clary dowiedzą się coś o Magnusie ?
Kogo spotkają w HuntersClub ?
Co wydarzy się tej nocy ?
Na te pytania znajdziecie odpowiedź w poniedziałek :)
Piszcie co sądzicie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro