Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI


  Clary i Alec przemierzali kolejne kilometry, jadąc tłoczną autostradą. Kiedy utknęli w korku, Alec postanowił podjąć rozmowę.
- Powiedz, czy łączy Cię coś z Jacem, tym wiesz, tym od Ciebie ? - zapytał, zerkając na Clary i tym samym kurczowo trzymając kierownice.
- Czemu o to pytasz ? - zapytała, patrząc na niego z zaciekawieniem.
- Powiedz — ponaglił, wbijając teraz swój wzrok w ciąg samochodów przed nimi.
- Coś między nami było to prawda, ale skończyło się, gdy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy rodzeństwem. - wytłumaczyła, zastanawiając się, dokąd zmierza ta rozmowa.
- Pewnie żałujesz — powiedział, a wszystkie mięśnie napięły się na jego twarzy.
- Alec, o co Ci chodzi ? - spojrzała na niego, czekając na wyjaśnienia.
- O nic - wzruszył ramionami.
- Alec, spójrz na mnie, jak do Ciebie mówię — szarpnęła go delikatnie za ramię.
- Nie widzisz, że prowadzę ? - powiedział, lekko unosząc głos.
- Nie, bo jak na razie to stoimy w korku — zaśmiała się cicho.
Kilka minut później samochody ruszyły i ruch na autostradzie stał się mniejszy. Clary i Alec byli już coraz bliżej Idrisu.

***

Gdy słońce powoli zaczęło zachodzić za horyzont, dwójka przyjaciół dojechała na miejsce, zasygnalizował to wielki znak przy drodze z napisem:
„Witajcie w Indrisie"
- No to jesteśmy. To specyficzne miasto, więc możesz być na początku trochę w szoku, ale szybko wsiąkniesz. - Powiedział, wjeżdżając do miasta. Clary przez szybę wpatrywała się w nieznane jej miasto. Wszędzie panowała czerń i biel. Ludzie na ulicach wyglądali jak klony w czarnych skórzanych strojach. Co parę metrów było można ujrzeć, wysokie budynki na wzór Walter center w nowoczesnej wersji.
- Dość przerażający widok — wzdrygnęła się.
Alec zaśmiał się, widząc reakcje Clary.
- A podobno jesteś jedną z nas.
Clary spojrzała na niego, mrużąc delikatnie oczy, po czym szturchnęła go.
- Mieli racje, że rude są wredne — pokazał jej język, śmiejąc się.
- W takim razie powinieneś zmienić kolor włosów — zaśmiała się dziewczyna, burząc jego nienaganną fryzurę.
- Ej, przestań. Wiesz, ile takie włosy się układa ? - zapytał z oburzoną miną.
- Zapewne dłużej niż moje — spojrzała na niego rozbawiona.
Clary i Alec wyjechali teraz z tłocznego centrum Idrisu na pobocza miasta. Tam znajdowały się domy rodzinne nocnych łowców. Oczywiście nie były to zwykłe domy, tylko ekstrawaganckie, drogie, nowoczesne wille. Clary z zachwytem przyglądała się domom które, mijali, jadąc ulicą.
- Dokąd tak właściwie zmierzamy ? - zapytała, nie odrywając wzroku od pięknych posiadłości.
- Zatrzymamy się u moich rodziców na czas szukania Magnusa. - poinformował przyjaciółkę. Gdy usłyszała to, spojrzała na niego pytająco.
- Zamierzałeś mnie w ogóle spytać o zdanie ? - zapytała z nutką pretensji w głosie.
- A nie uważasz, że lepiej będzie zatrzymać się u nich niż w hotelu ? Uwierz mi, wieczorami tu nie jest bezpiecznie. - spojrzał na nią, wjeżdżając do garażu posiadłości swoich rodziców.
- I jak im wytłumaczysz tę wizytę ? - wysiedli z auta, zamykając garaż.
- Powiem im prawdę po prostu — wzruszył ramionami.
- Całe szczęście, myślałam, że znów będziemy odgrywać ten teatrzyk ze związkiem. - odetchnęła.
- Możemy, jeśli chcesz. - poruszył zabawnie brwiami.
- Zapomnij, to było straszne — wywróciła oczami.
- Dobra, Dobra, ale i tak Ci się podobało. - zaśmiał się i otworzył drzwi wpuszczając przed siebie Clary.
Dom Lightwoodów był ogromny, większy niż pałac prezydencki. Na samym dole znajdowała się: jadalnia, kuchnia, salon, pokój dla gości. Na dole w „piwnicy" była centrala rodzinna łowców i skład broni oraz sala treningowa. Dom posiadał 4 piętra. Każdy miał do dyspozycji własne piętro: Alec, Isabelle, Max oraz państwo Lightwood.
- Niezły wypas — pokiwała głową z zachwytem.
- Czuj się jak u siebie — puścił jej oczko. - Przedstawię Cię moim rodzicom — powiedział, prowadząc ją do góry.
- Brzmi to, jak poznanie przyszłych teściów, dokąd idziemy ? - zapytała, krocząc za ciemnowłosym.
- Do biura, ostatnio dużo spędzają tam czasu — wyjaśnił.
- A co takiego tam robią ? - zapytała, nie ukrywając swojego zainteresowania.
- Przeglądają raporty z akcji, misji, statystyki z pokonywania demonów i tego typu sprawy.
Wiesz, tego jest bardzo dużo, a oni są za to odpowiedzialni. - zerknął na nią przez ramie. Tymczasem udało im się wejść na piętro, gdzie na końcu ogromnego korytarza znajdował się gabinet. Clary przystanęła na chwile, wpatrując się w portret rodzinny wiszący na ścianie korytarza.
- Taki sam widziałam.... - zaczęła, gdy chłopak jej przerwał:
- Tak, u siebie też go mamy, przypomina nam o tym, że bezwzględu na to, kim jesteśmy to, nadal jesteśmy rodziną, Lightwoodami. - powiedział dumnie stawając obok Clary, która uśmiechnęła się smutno na myśl o swojej prawdziwej matce.
- Dobra, chodźmy — ruszył w stronę gabinetu, a dziewczyna za nim. Zapukał w wielkie drewniane drzwi, po czym delikatnie nacisnął klamkę. Rodzice siedzieli przy biurku, zaciekle nad czymś dyskutując. - Cześć wam — powiedział uśmiechnięty.
- Alec, synu — powiedziała Pani Lightwood, po czym szybko ruszyłaby uściskać Aleca, za nią podążył jej mąż.
- Miło Cię widzieć, a co Cię do nas sprowadza ?, Czyżby Twoja urocza towarzyszka ? - zapytał z uśmiechem Pan Lightwood wskazując na Clary.
- Poniekąd. Mamo, Tato to jest Clary Fray. Clary to moi rodzice Maryse i Robert Lightwoodowie — przedstawił ich sobie nawzajem, Clary uścisnęła sobie dłoń z Państwem Lightwood uśmiechając się serdecznie.
- Tak więc o co chodzi ? - dopytywali zaciekawieni.
- Jestem z innego wymiaru, przyjechaliśmy prosić Magnusa o pomoc. Wiem, że nie posiada magicznych mocy, ale chce móc z nim porozmawiać — wytłumaczyła rudowłosa.
- Mamy nadzieje, że uda Ci się zdobyć potrzebne informacje i cieszymy się, że nas odwiedziłaś. Alec wybierz dla Clary jakiś pokój. - powiedziała Maryse z ciepłym uśmiechem — Powiedz Marry, żeby na jutrzejsze śniadanie przygotowała o jedno nakrycie więcej — dodała.
- Oczywiście — skinął głową i opuścili gabinet.
- Będziesz spać w jednym z pokoi Izzy, chyba że wolisz spać ze mną na piętrze — uśmiechnął się szeroko.
- Nie obraź się, ale nie skorzystam — uśmiechnęła się lekko.
Alec zaprowadził ją do jednych z pokoi Izzy, gdy dziewczyna już chciała zamknąć drzwi, Alec przytrzymał je nogą.
- Poczekaj chwile.
- Tak ?
- Przepraszam za tę sytuację w aucie i te pytania i Jace'a. Po prostu chciałem wiedzieć, czy między wami coś jest, bo... - podrapał się skrępowany po szyi z tyłu.
- Bo ?
- Bo bardzo Cię lubię Clary. - wydusił z siebie.
- Też Cię Lubie, mimo że mnie okropnie denerwujesz — zaśmiała się.
- Kto się czubi, ten się lubi — puścił jej oczko — Jeśli byś coś potrzebowała to będę u siebie piętro wyżej — dodał, po czym odszedł, spoglądając jeszcze na nią.
Clary zamknęła drzwi, rozglądając się, po swoim tymczasowym miejscu pobytu. Pokój był nieco dziewczęcy, ale z wyraźną nutką stanowczego charakteru. Było widać tu rękę Izzy oraz jej styl.
Lawendowy kolor przeplatał się z bielą, nadając świeżości. Pokój był skromny, nie był zatłoczony niepotrzebnymi meblami. W kącie stała niewielka biała, drewniana szafa, nieopodal mały stolik z fotelem. Na środku łóżko z białą pościelą i poduszkami w kolorze lawendy. Przy łóżku szafka nocna z lampką. Przy drugiej ścianie stała niewielka klozetka z krzesełkiem.
Clary opadła bezwładnie na łóżko zmęczona dzisiejszą, długą podróżą. Zabrała z plecaka czyste ubrania, wyjęła z szafy czysty ręcznik, po czym poszła do łazienki, która znajdowała się tuż obok pokoju. Niezauważalnie, nie patrząc pod nogi, wpadła na Aleca.
- Co tutaj robisz ? - zapytała, kiedy uniosła wzrok, by poznać swojego oprawce.
- Wpadłem sprawdzić, czy wszystko okej. - uśmiechnął się.
- Tak, potwory spod łóżka jeszcze mnie nie zjadły. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Pomyślałem, że moglibyśmy się jeszcze wieczorem pokręcić po mieście i popytać o Magnusa. - zaproponował, patrząc na Clary.
- Jasne, dobry pomysł — pokiwała głową, przyciskając do siebie rzeczy w rękach.
- Okej to ile potrzebujesz czasu na to całe wasze strojenie, malowanie ? - za gestykulował śmiesznie rękami.
- Uwierz mi, nie potrzebuje więcej czasu, niż Ty na układnie swoich włosów — zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.
- Śmiej się, śmiej, a tak naprawdę je uwielbiasz, wiem o tym — przeczesał dłonią swoje włosy.
- Dobra modnisiu. Za 30 minut będę gotowa. - Powiedziała, wchodząc do łazienki.
- To będę czekać, tylko się nie zgub po drodze ! - krzyknął za nią, wchodząc piętro wyżej. Clary weszła do ogromnej łazienki.
W jednym jej kącie było ogromne jacuzzi, a w drugim prysznic. Przez środek łazienki prowadził puchaty, lawendowy dywanik. Na ścianie wisiało ogromne lustro, a pod nim półeczka z kosmetykami. Oczywiście była też toaleta. Na białych kafelkach widniały ogromne kwiaty w kolorze lawendy. Clary weszła pod prysznic i włączyła wodę, która zaraz zmoczyła całe jej ciało. Rozkoszując się ciepłym strumienie wody i relaksując, wyszła po 15 minutach, starannie wycierając się ręcznikiem, po czym nałożyła na siebie świeżą bieliznę oraz ubrania. Wysuszyła swoje rude włosy suszarką, która znalazła w łazience. Pomalowała delikatnie rzęsy tuszem Izzy, gdyż swojego nie nie miała, ułożyła włosy i wyszła. W pokoju zostawiła resztę rzeczy i ruszyła na dół. Przed domem oczywiście stał Alec.
- Brawo, jesteś na czas — udawał, że klaszcze.
- Ty o dziwo również — uniosła jedną brew.
- Jak zawsze. Wyjechałem już z garażu, pojedziemy autem do centrum. Wsiadaj. - Otwarł Clary drzwi od auta, po czym ta wsiadła, zaraz za nią Alec od strony kierowcy.
- Najpierw zapytamy o niego w HuntersClub — powiedział Alec.
- Dość specyficzna nazwa — przyznała.
- Jak i ludzie — odpowiedział, po czym ruszyli w stronę centrum Idrisu.

Czy Alec i Clary dowiedzą się coś o Magnusie ?
Kogo spotkają w HuntersClub ?
Co wydarzy się tej nocy ?

Na te pytania znajdziecie odpowiedź w poniedziałek :)
Piszcie co sądzicie :)  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro