Rozdział V
Clary i Alec zmierzali w stronę Idrisu, po rozgrzanym od słońca asfalcie, będąc skazanym tylko i wyłącznie na własne towarzystwo. Jadąc już ponad dwie godziny, Alec był już odrobinę zmęczony.
- Powinniśmy się zatrzymać, coś zjeść i odpocząć, przed nami długa droga – powiedział, wjeżdżając na parking jednego z przydrożnych moteli.
- Chętnie wyprostuje nogi i napije się mocnej kawy — przyznała Clary, otwierając drzwi od auta.
Oboje udali się do budynku. Na samym wejściu czuć było zapach świeżo zmielonej kawy, zmieszanej z zapachem przygotowywanego obiadu. Bufet w motelu widniał pustkami, nie licząc jednego motocyklisty popijającego kawę z gazetą w dłoni.
- Motocyklista... - szepnęła do siebie Clary, gdy zajęli stolik.
- Coś mówiłaś ? - zapytał Alec, wracając z dwoma filiżankami kawy.
- Nie, nic — pokręciła głową, po czym upiła łyk wręczonej kawy.
- To dziwne, że od godziny nie usłyszałem żadnego złośliwego tekstu z Twojej strony — zmrużył oczy, patrząc podejrzliwie na Clary.
- Aż tak Ci się to podoba ? - uniosła jedną brew, patrząc na Aleca i co jakiś czas spoglądając na motocyklistę zza jego pleców.
- Powiedzmy, że lubię, kiedy jesteś taka wredna — puścił jej oczko znad filiżanki.
- Uważaj lepiej, co mówisz — uśmiechnęła się ironicznie, rzucając w niego spakowanym prowiantem, który szybko złapał.
- Niezły refleks — przyznała rudowłosa.
- Tak mają świetni nocni łowcy — odpowiedział z dumą.
- Nie powiedziałabym, że tacy świetni — odgryzła się.
- Zraniłaś moje uczucia — złapał się za klatkę piersiową, udając ból oraz smutek na twarzy.
- Pajac — wywróciła oczami.
Clary i Alec zjedli swój przygotowany prowiant i dopili swoje kawy, po czym postanowili ruszyć dalej, żeby pokonać jak najwięcej drogi przed zachodem słońca. Wsiedli do wozu, lecz kiedy Alec chciał odpalić, samochód nie chciał ruszyć.
- Co jest do cholery ? - warknął, po czym wyszedł z auta, otwierając maskę.
- To są chyba jakieś żarty.. - powiedział wściekły, Clary widząc, że coś jest nie tak, opuściła pojazd, dołączając do przyjaciela.
- Co się stało ?
- Ktoś grzebał w naszym silniku, a na dodatek kable zostały poprzecinane — powiedział, pokazując na poprzecinane kable. Clary przypomniała sobie motocyklistę, który siedział z nimi w bufecie.
- To on, to motocyklista — powiedziała pewnie.
- O czym Ty mówisz ?
- W bufecie siedział motocyklista. W moim świecie ja i Jace rozzłościliśmy kiedyś pewnego motocyklistę, który był wampirem i ukradliśmy jego motor. To musi być ktoś od nich.
- Myślisz, że Raphael nadal szuka Magnusa ? - zapytał, zatrzaskując maskę.
- Myślę, że tak. Chcieli nas powstrzymać przed ostrzeżeniem go. - powiedziała, opierając się o auto.
- Świetnie. Poczekaj tutaj, zapytam o serwis samochodowy. - Alec ruszył z powrotem do motelu. Przy ladzie stała starsza kobieta w fartuszku.
- Zepsuł nam się samochód, macie może jakiś serwis ? - zapytał, opierając dłonie o ladę.
- Dave będzie jutro – odpowiedziała, skrzeczącym głosem.
- Dave?
- Nasz mechanik, musicie zostać do jutra. - oznajmiła siwiejąca kobieta, po czym udała się za żelazne, wielkie drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do kuchni. Alec gwałtownym krokiem ruszył do Clary czekającej przy samochodzie.
- Kiedy będą mogli go naprawić ? – zapytała, bawiąc się rudym kosmykiem.
- Jutro — powiedział wściekle, z pulsująca żyłą na skroni.
- Jutro ?! Nie mamy czasu. - zeskoczyła z maski.
- Nie mamy wyjścia, musimy się zatrzymać tutaj do jutra. Bierz swoje rzeczy. Zarezerwuje nam pokój. - powiedział, zarzucając plecak na ramię.
- Nam ? - zapytała, patrząc na niego — Chyba nie myślisz, że będę spać z Tobą w jednym pokoju, na dodatek w jednym łóżku. - splotła ramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Na to właśnie liczyłem — uśmiechnął się, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby, po czym ruszył w stronę motelu.
- Miałam zamiar wrócić do domu, a nie tułać się z Tobą po motelach — warknęła głośno, Alec odwrócił się na pięcie, patrząc na nią.
- Słuchaj księżniczko, mi też wcale nie na rękę utknąć pośrodku pustkowia z Tobą marudząca za uchem. Czy chcesz, czy nie będziesz musiała spędzić tę noc w moim towarzystwie, a jeśli to takie straszne, śpij w aucie — powiedział zdenerwowany i wszedł do środka. Clary była zaszokowana zachowaniem Aleca, nie wiedziała, że jest w stanie go zdenerwować, nie odzywając się już nic, weszła za nim, przystając na jego warunki. Starsza kobieta wręczyła Alecowi kluczyk do pokoju, który mieścił się na pierwszym piętrze. Gdy weszli do niego Clary opadła bezwładnie na łóżko. Alec w tym czasie wykonał krótki telefon do Jace'a, któremu powiedział, co się stało. Rudowłosa myślała o tym, co teraz dzieje się w jej prawdziwym domu i czy udało się jej przyjaciołom uratować Jace'a z rąk Vala. Z jej myśli wyrwał ją głos Aleca.
- Słyszałem od Jace'a, że twój Simon dobrze się bawi w towarzystwie mojej siostrzyczki. Cała Izzy — pokręcił głową, śmiejąc się.
- To super... - powiedziała z bladym uśmiechem.
- Co jest ? Jeśli chodzi o tę scenę przed motelem to sorry, po prostu puściły mi nerwy. - Powiedział, siadając na skraju jej łóżka.
- Nie, to nie to — odpowiedziała, wpatrując się w sufit.
Alec przesunął delikatnie Clary trącając ją biodrem i tym samym kładąc się obok.
- Nie pozwalasz sobie na, za dużo ? - szturchnęła go lekko.
- Wiem, że na to czekałaś — zaśmiał się — Co jest ?
- Powinnam być teraz w domu, z moimi przyjaciółmi, z mamą.. - powiedziała smutno, wzdychając.
- Wiesz, że mimo wszystko my też jesteśmy twoimi przyjaciółmi ? Zrobimy wszystko, żebyś wróciła do domu. - Powiedział, opierając się na łokciu i spoglądając w ciemne oczy Clary, był niej tak blisko, że czuła jego oddech i słyszała bicie serca. Pozostali przez chwile w tym niezręcznym bezruchu.
- Pamiętam i dziękuje. Wezmę prysznic, to był długi dzień. - Powiedziała, wstając szybko. Na szczęście w zapakowanym plecaku znalazła parę krótkich spodenek i koszulkę.
- Nie pamiętam, żebym pakowała ciuchy — powiedziała w zamyśleniu.
- Pomyślałem, że przyda Ci się kilka ubrań. Zabrałem je z twojego domu, kiedy rozmawiałaś z mamą. - wytłumaczył Alec, leniwie leżąc na łóżku. Clary zabrała rzeczy i poszła do łazienki, rzuciła je na deskę klozetową, po czym weszła pod prysznic, puszczając ciepła wodę. Strumienie bieżącej wody spływały po jej ciele i rudych, długich włosach. Po kilkudziesięciu minutach wyszła, wycierając się motelowym ręcznikiem, który wisiał na haczyku od drzwi. Nałożyła krótkie dresowe, szare spodenki i biały top, po czym opuściła łazienkę. Alec leżał na swoim łóżku pogrążony w lekturze.
- Myślałem już, że się utopiłaś — powiedział zza książki.
- A ja myślałam, że nie umiesz czytać — zrobiła przedrzeźniającą minę, siadając na swoim łóżku.
- Lubię zaskakiwać — uśmiechnął się, odkładając książkę na nocną szafkę.
- Zauważyłam. Dobranoc. – Powiedziała, zakrywając się kołdrą i zgasiła swoją lampkę.
***
Teraz biegła przez zielony, gęsty las w krótkich jeansowych szortach i potarganej szarej koszulce. Jej nogi były okaleczone okropnymi szramami, które cały czas krwawiły. Dziewczyna biegła przed siebie, odwracając się co jakiś czas, jakby sprawdzając jak daleko za nią, jest jej prześladowca. Przystanęła na moment, nie widząc za sobą nikogo, wzięła głęboki oddech, wycierając przedramieniem pot z czoła. Patrzyła w głąb zielonego lasu, który przebyła, próbując zobaczyć obcą sylwetkę, tym samym nasłuchując czyiś kroków. Będąc pewna, że udało jej się wywinąć z pułapki, odwróciła się w kierunku dalszej trasy. Wtem ukazała jej się wielka, zakapturzona postać w czarnej szacie. Clary powoli cofała się, zahaczyła nogą o spory kamień i gruchnęła o zimie. Tajemnicza postać przybliżyła się nieco do niej, nie ujawniając swojej twarzy.
- Clary — szepnęło widmo, a jego głos rozniósł się jak echo po lesie.
***
Dziewczyna otwarła szeroko oczy, leżąc, jak osłupiała i wtedy zauważyła stojącego i wpatrzonego w nią Aleca.
- Coś Ci się śniło ? Strasznie się szamotałaś na łóżku. - spojrzał na nią, nieco podejrzliwie.
- Tak, że rzuciłam się na Ciebie z pazurami — uśmiechnęła się ironicznie, po czym podniosła się z łóżka, poprawiając swój lekko uniesiony top.
- Ajć...jak mogłaś zniszczyć moją nieskazitelnie piękną twarz ? - zapytał urażony, marszcząc czoło.
- Tę małpią gębę nazywasz twarzą ? - powiedziała złośliwie, wyciągając z plecaka świeżą koszulkę.
- Rozumiem, że mam to odczytać jako „Dziękuje za pomoc Alec, jesteś cudowny" ? - zapytał, wpatrując się w nią z irytującym ją uśmiechem.
- Cudowny ? Nie za wysoko się czasem cenisz ? - spojrzała na niego, wchodząc do łazienki.
- Wczoraj byłaś odrobinę milsza — krzyknął, by usłyszała go zza drzwi.
Wyszła po kilku minutach, odpowiadając:
- Jeszcze wczoraj mówiłeś, że lubisz jak, jestem wredna. - uśmiechnęła się wrednie, odrzucając w tył włosy.
- Jest różnica między wrednością a chamstwem. - mówiąc to, ściągnął koszulkę, po czym założył nową, wyciągniętą z plecaka.
Widząc nagi tors Aleca, Clary nie co oniemiała, nie trzeba tłumaczyć, że Alec był naprawdę nieziemsko przystojny i wysportowany. Nie zwracając na nią uwagi, wyszedł, zbiegając na dół. Motelowy mechanik był już na miejscu, gdzie po rozmowie z Alecem zajął się naprawą auta. W tym czasie Alec i Clary siedzieli w bufecie ze swoimi „bagażami", popijając kawę. Na zewnątrz panował niesamowity upał, można powiedzieć, że nawet skwar.
- Wiesz, że czarny przyciąga słońce ? Będzie Ci w tym gorąco. - zauważyła Clary, przyglądając się Alecowi.
- A widziałaś nocnego łowcę w kolorowych ciuchach ? No właśnie, także znasz odpowiedź. - uśmiechnął się sztucznie, dopijając swoją kawę.
- Nawet policjanci chodzą czasem po cywilu — wzruszyła ramionami.
W tym momencie Dave zaczął im machać znad maski auta. Clary i Alec, biorąc swoje rzeczy, ruszyli do mężczyzny wysmarowanego smarem.
- Udało się go uratować, mam nadzieję, że wam posłuży jeszcze trochę, ale sugeruje zakup nowego. - powiedział mechanik, zatrzaskując maskę.
- Dzięki Dave, uratowałeś nam życie — powiedział Alec, wręczając mężczyźnie kilka banknotów.
- Szerokiej drogi — powiedział z uśmiechem, po czym ruszył do motelu. Dwójka przyjaciół wsiadła do auta, opuszczając parking i kierując się w dalszą drogę do Idrisu.
Mam nadzieję, że również spodoba wam się ten rozdział tak, jak poprzedni :)
Przepraszam za mały poślizg. Następny rozdział w poniedziałek.
Czekam na wasze opinie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro