Rozdział II
W miejscu, gdzie w rzeczywistym świecie stały zniszczone, opuszczone mury, w alternatywnej rzeczywistości stał ogromny, wielkościowo przypominający Walter center budynek. W dodatku nowoczesny, pokaźny i zwracający na siebie uwagę.
Clary wychodząc z samochodu, zaniemówiła. Zmierzyła wzrokiem niesamowity drapacz chmur. Zdawała sobie sprawę, że to miejsce nieco różni się od tego prawdziwego, ale nie miała pojęcia, że w aż tak wielkim stopniu.
- Nie prawdopodobne — wyszeptała, nie mogąc oderwać spojrzenia, od budowli, przed którą właśnie stała.
- Co ? Nigdy w życiu nie widziałaś wysokiego budynku ? - zapytał wyśmiewawczo Alec.
Clary spojrzała na niego z ukosa, próbując powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy.
- Alec daj jej już spokój. - wtrącił Jace, który w tym czasie przyłożył dłoń do niewielkiego urządzenia przy wielkich, szklanych drzwiach, po czym te rozsunęły się jak na rozkaz.
- Chodź cukiereczku, żebyś się nam nie zgubił — powiedziała kokieteryjnie Izzy, łapiąc pod rękę Simona.
Jace i reszta podążyli długim korytarzem, na którym wisiały portrety, jak się można było domyślić nocnych łowców. Na końcu korytarza weszli w potężny jak hol salon, w którym najbardziej uwagę przykuwał ogromny, złoty żyrandol. Na środku stał wielki, okrągły stół, a przy nim krzesła. W jednym z kątów stały dwie kanapy z małym stolikiem. Głównym elementem był kominek z elektrycznym płomieniem, nad którym wisiał rodzinny portret Lightwoodów. Dało się również zauważyć w pomieszczeniu niewielką biblioteczkę.
- Siadajcie, rozgośćcie się.- zaprosił Jace nowych przyjaciół do środka.
- Jak na nocnych łowców to macie tu całkiem przytulnie — stwierdził Simon, przyglądając się pomieszczeniu.
- A gdzie centrala, sale treningowe, broń ? - zapytała zaciekawiona Clary, siadając na skórzanej sofie.
- Wiesz skarbie, mieszkając tu, musimy się kamuflować, dlatego wszystko trzymamy w tajnych pomieszczeniach na dole. - wytłumaczył Alec, który przysiadł się obok.
- Mówił Ci już ktoś, że jesteś strasznie irytujący i upierdliwy ? - spojrzała na niego z ironicznym uśmiechem.
- Tak — odpowiedzieli chórem Jace, Izzy i Hodge.
- Wiedziałem — szepnął pod nosem Simon triumfalnie.
Krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej Hodge stanął naprzeciwko nich, wpatrując się w Clary uważnie.
- Możecie mi wytłumaczyć skąd Clary się tu wzięła i jak to możliwe, że o nas wie ?
Na pewno nie od Joeclyn, ona zwleka z tym od urodzenia Clary.
- Ona jest z innej rzeczywistości, przeszła przez portal. - wytłumaczył krótko, Jace siadając na jednym z oparć sofy.
- Nikt nie uprzedzał Cię, że przejście przez portal jest niebezpieczne ? - zapytał Hodge unosząc jedną brew.
- Wiedziałam o tym. Najważniejsze było dla mnie, żeby uratować Jace'a. Poszedł z Valentinem, nie chciałam na to pozwolić. Muszę wrócić, żeby powstrzymać go przed zagładą, on zniszczy świat nocnych łowców. - powiedziała Clary zrywając się z sofy.
- To nie będzie takie proste, jeśli w ogóle możliwe — spojrzał na nią.
- Magnus nie może stworzyć portalu, którym bym mogła wrócić ?
- Jest mały problem. - Jace znów dołączył do rozmowy, Clary spojrzała na niego pytająco.
- Magnus wyrzekł się swoich mocy, by być z Camille. Co prawda dalej jest podziemnym, ale wampirem. - Clary z wrażenia aż usiadła z powrotem, z lekko rozdziawioną buzią.
- Może mi ktoś wytłumaczyć co się tu dzieje ? - zapytał nieco poirytowany chłopak w okularach.
- Izzy — powiedział Alec, patrząc na siostrę.
- Wszystko Ci wytłumaczę skarbie, ale nie tutaj. - uśmiechnęła się zadziornie, po czym zabrała Simona i znikli w drugim długim, ciemnym korytarzu.
- Gdzie ona go zabiera ? Simon ! - poderwała się zdenerwowana rudowłosa dziewczyna, kiedy Alec złapał ją za dłoń tak, że znów opadła na sofę.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Izzy się nim odpowiednio zajmie, a ja Tobą. - uśmiechnął się, delikatnie ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Daruj sobie — wyrwała rękę z jego uścisku. Po czym dodała:
- W prawdziwej rzeczywistości jesteś bardziej znośny, nie mógłbyś i tutaj się postarać ?
- A może polubisz nowego Aleca ? - spojrzał jej w oczy zakładając kosmyk za jej ucho, który opadał
Na jej twarz. Jace chrząknął znacząco.
- Chciałbym przypomnieć, że dalej mamy problem. - zauważył.
- Dajcie jakiś pokój Clary. Jest już późno, więc demony jeszcze bardziej grasują po ulicach. Dziewczyna niech odpocznie. Ty i Alec weźcie broń i jedźcie do Pandemonium. - zarządził Hodge, po czym odwrócił się i ruszył w stronę korytarza.
- Pójdę z nimi. - odezwała się Clary.
- To niebezpieczne. - odpowiedział, odwracając się Hodge.
- Jestem nocnym łowcą, walczyłam już z demonami, poradzę sobie. - powiedziała pewnie.
- Dobrze Clary, będziesz pod opieką Aleca. - Odwrócił się na moment, mówiąc z delikatnym cieniem uśmiechu, po czym zniknął za drzwiami.
- jesteś na mnie skazana, przyzwyczaj się — puścił jej oczko rozbawiony Alec.
- Gorzej chyba być już nie może. - westchnęła.
***
- To mówisz, że jesteś moją siostrą ? - zapytał Jace, kiedy w trójkę zmierzali w stronę klubu.
- Tak powiedział Valentine. - oznajmiła i dodała:
- Jednego nie rozumiem, czemu nazywasz się Lightwood, a nie Wayland ? - spojrzała z zaciekawieniem na blondyna.
- To długa i skomplikowana historia, opowiem Ci kiedyś przy okazji. - uśmiechnął się delikatnie.
- Na szczęście moją nie jesteś — powiedział zadowolony czarnowłosy chłopak.
- Masz racje na szczęście, bo wolałabym być z Tobą niespokrewniona. - uśmiechnęła się krzywo.
W tym samym momencie przekroczyli próg klubu. Było już pusto i ani jednej żywej duszy wokoło. Zza zaplecza dobiegały jakieś głosy i jęki.
Trójka przyjaciół po cichu i powoli zmierzyła w tamtym kierunku, nasłuchując coraz wyraźniejsze jęki.
- Ty idź pierwszy, Clary w środku, a ja na tyłach. - zdecydował Jace.
Alec skinął głową i wysmyknął się bezszelestnie za żelazne drzwi prowadzące do zaplecza, za nim uważnie Clary i Jace. Dostrzegli niewielkiego mężczyznę, który ostatkiem sił zmagał się z postacią, która wyglądała jak pół demon. Sylwetkę posiadała ludzką, a z twarzy wybiegały okropne macki, które próbowały kąsać mężczyznę, starał się odepchnąć go metalową rurą.
- Dobra, Ja odwracam uwagę demona, a wy bierzcie faceta i uciekacie z klubu. Nie odwracajcie się za siebie. Może być ich tu więcej. - Powiedział Jace szeptem do Clary i Aleca. Jace strącił jedną z puszek, które stały na metalowym regale, za którym się ukrywali. Demon gwałtownie odwrócił głowę w ich kierunku, pozostawiając swoją ofiarę.
- No chodź, zatańczymy wspólnie — powiedział kpiąco nocny łowca. Gdy potwór rzucił się w stronę blondyna. Alec i Clary pobiegli do wystraszonej ofiary i zabrali, wbiegając w korytarz klubu. Nie zatrzymując się ani na moment biegli cały czas przed siebie. Jace nie mylił się, w budynku znajdowało się więcej piekielnych stworzeń. Słychać było szmery i tupoty, które odbijały się echem. Wbiegli do jednego z pomieszczeń, które ze względu na swoje wyposażenie musiało być pomieszczeniem kuchennym.
- Dobra zatrzymamy się tutaj na chwile, póki nic nam nie grozi. - powiedział lekko zdyszany Alec, tarasując drzwi.
- Świetnie i będziemy tu siedzieć i czekać na śmierć ? - zapytała ironicznie dziewczyna, siadając na żelaznym blacie.
- Ustalmy sobie jedno. Dopóki nie ma Jace'a ja tu rządzę, a Ty wypełniasz moje rozkazy, załapałaś ? Zresztą Hodge powiedział, że jesteś pod moją opieką, więc nie masz nic do gadania w tej kwestii. - powiedział surowym tonem, wyciągając z torby łuk, który miał na plecach.
- Wiesz co ? Gdzieś mam te twoje rozkazy. Poradziłabym sobie bez Ciebie — odpowiedziała kąśliwe.
- Jasne — prychnął.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale kim jesteście i co ja tu właściwie robie ? - wtrącił nieznajomy, którego uratowali. Alec podszedł do niego i udając, że chce poklepać go po plecach, wstrzyknął mu coś w szyje, na co mężczyzna osunął się na ziemie.
- Zwariowałeś ?! - krzyknęła Clary zrywając się z miejsca i klękając przy nieprzytomnym nieznajomym.
- Nie powinien za wiele wiedzieć, to dla nas niebezpieczne. Jako nocny łowca powinnaś to chyba wiedzieć. - powiedział, wsuwając narzędzie do kieszeni.
- Tak, masz racje, bo najlepiej to po prostu kogoś uśpić, jak zwierzę. - odpowiedziała, zdenerwowana cucąc mężczyznę.
- Nic Ci to nie da. Obudzi się dopiero za
jakieś 24 godziny i nie będzie nic pamiętał. - powiedział obojętnie.
W tym Clary posyłając mu złowrogie spojrzenie, zauważyła za jego plecami w szybkie drzwi demona, który zaraz miał rozbić szybę.
- Uważaj — krzyknęła.
Wtem chłopak odwrócił się w błyskawicznym tempie, łapiąc za strzałę i celując nią prosto w potwora, który po tym rozpłyną się niczym garstka dymu. Zaraz po tym pojawił się Jace.
- Jesteście cali ? - spojrzał na nich.
- Tak.
- Nie wszyscy — wskazała na faceta leżącego na podłodze.
- Weźcie go i idziemy. Nie damy rady, jest ich za dużo. - po tych słowach Alec zebrał nieprzytomnego z podłogi i zarzucił przez ramie, po czym wszyscy udali się do wyjścia, by wrócić do instytutu.
Alternatywne miasto coraz bardziej przejmują demony, nocni łowcy będą mieć przed sobą sporo wyzwań. Clary starci poczucie czasu i świadomość, że nie jest w miejscu, w którym być teraz powinna. Czy wspólna misja, praca, działanie w zespole zbliży do siebie Aleca i Clary ?
Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Piszcie w komentarzach :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro