Rozdział I
Ludzie jakby Ci sami, miejsce jakby to samo, wszystko jakby się zgadza. No właśnie JAKBY. Clary nie dawało spokoju to, co przed chwilą się wydarzyło. Zdawała sobie sprawę, że po raz kolejny w tak krótkim czasie kończy 18 lat. Powoli próbowała ułożyć sobie wszystko w głowie, próbowała przypomnieć sobie jakieś szczegóły związane z portalem. Jedyne co widziała to wielka, ogromną pustkę i nic poza tym. Dopiero teraz zauważyła, że jej przyjaciel cały czas opowiada jej coś z fascynacją w głosie.
- Oni są po prostu świetni ! Ledwo udało mi się zdobyć te dwa ostatnie bilety ! - spojrzał na Clary orientując się, że przyjaciółka myślami jest zupełnie gdzieś daleko.
- Clary, czy wszystko z Tobą w porządku ? Wszystko gra ? Bo jakoś dziwnie się zachowujesz. - dodał, próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Tak, okej. Zamyśliłam się po prostu. - powiedziała z lekkim uśmiechem próbując go o tym zapewnić. Simon pokiwał głową niepewny słów dziewczyny, lecz nie chciał jej dłużej męczyć.
Znów przechodziła tymi samymi ulicami, lecz teraz wszystko wyglądało tak spokojnie, jak dawniej. Tak jakby nic się nie stało. Clary wiedziała, że musi dowiedzieć co się wydarzyło i przypomnieć sobie jak to możliwe, że znalazła się tutaj. W tym czasie doszli do Pandemonium. Już od wejścia słychać było głośną muzykę, głosy dobrze bawiących się ludzi. Gdy już chcieli wejść, zatrzymał ich wielki, umięśniony bramkarz.
- Bilety - charknął, patrząc na nich z góry. Simon pospiesznie wyciągnął z kieszeni kurtki dwa bilety.
- Proszę — powiedział spokojnie.
- Włazić - zmierzył ich wzrokiem, wpuszczając do klubu.
- Ten bramkarz zawsze mnie przeraża - wzdrygnął się chłopak.
Gdy weszli, zobaczyli ogromny tłum ludzi, tańczących, śmiejących się. Clary zauważyła jak wysoki blondyn wchodzi z gitarą na niewielką scenę. Z początku trudno było zidentyfikować jej chłopaka, gdyż ludzie z przodu przysłaniali jej widok. Simon wziął ją za rękę i pociągnął pod samą scenę.
- Nie po to załatwiłem te bilety od tak długiego czasu, żeby teraz stać gdzieś z tyłu. - bąknął, wpychając się na sam przód. W tym momencie blondyn ze sceny odwrócił się przodem do widowni, a Clary rozpoznała jego twarz.
- Jace ?! - krzyknęła, lecz chłopak jej nie usłyszał. Zaczęła machać rękami, próbując zwrócić na siebie uwagę. Jace w końcu spojrzał na Clary która tak zabiegała o to. W jego wyrazie twarzy kryła się nie tyle obojętność ile brak jakichkolwiek uczuć.
- Co ty tutaj robisz ?! - próbowała przekrzyczeć się przez gwar. Nie zareagował, patrzył tylko, nie odpowiadając.
- Musimy porozmawiać ! - Próbowała wejść na scenę, lecz ochroniarz stanął przed nią, zagradzając jej przejście.
- Jace ! - Krzyknęła znowu próbując ominąć bodyguarda.
- Clary uspokój się. - złapał ją za ramie, Simon kompletnie nie wiedząc co dzieje się z jego przyjaciółką.
- Ty nic nie rozumiesz ! Ja muszę z nim pogadać ! - odwracając się warknęła.
Ochroniarz był już nieco poirytowany uporem dziewczyny, dlatego złapał ją silnie za ramie i wyprowadził z klubu tylnymi drzwiami.
- Puszczaj Ty okropny wielkoludzie ! Muszę pogadać z bratem i masz natychmiast mnie tam wpuścić ! - zaczęła wyrywać się i szamotać w objęciu mężczyzny.
- Już nie jedne psychofanki tutaj mieliśmy. Pan Lightwood nie lubi takich sytuacji. - powiedział wypuszczając ją, gdy byli już na zewnątrz.
- Pan coś pomylił, on się nazywa Wayland ! - krzyknęła, a ochroniarz zaśmiał się, kręcąc głową, po czym wszedł do środka. Gdy drzwi się otworzyły, słychać było, że koncert się już zaczął. Clary usiadła na starym murku pod klubem. Czuła, że coś umknęło jej uwadze. Nie mogła zrozumieć, co Jace robił na tej scenie, czemu inni go widzieli i czemu nazywa się Lightwood. Nic się nie zgadzało, lecz dopiero teraz zrozumiała, że wcale nie cofnęła się w czasie, tylko trafiła do alternatywnej rzeczywistości. Przypomniała sobie, że przed wejściem do portalu pomyślała o tym, że chce cofnąć czas i żeby wszystko było inaczej.
- Niech to szlag — warknęła pod nosem kopiąc jakąś puszkę.
- Tutaj jesteś ! - zobaczyła Simona, który wyjawił się zza rogu.
- Simon musisz mi pomóc. Ja muszę pogadać z Jace'em. - wstała, patrząc na przyjaciela.
- Ty go znasz ? Znaczy, znasz go osobiście ? Bo tak to wyglądało. - zapytał zaciekawiony chłopak, czekając na odpowiedź przyjaciółki.
- Tak ! To mój brat ! - krzyknęła Clary zdenerwowana.
- Eee...możesz mi wytłumaczyć co się z Tobą dzieje ? Zaczynam się o Ciebie martwić. - powiedział spokojnie z troską w głosie, kładąc rękę na ramieniu przyjaciółki.
- Nic mi nie jest — wycedziła przez zęby, po czym dodała:
- Pomóż mi z nim pogadać. - spojrzała na niego poważnie.
- Nie wiem czemu, Ci tak na tym zależy i nic z tego nie rozumiem, ale pomogę Ci — westchnął zrezygnowany, Clary była jego najlepszą przyjaciółka i nie chciał jej zawieść.
Kiedy ludzie zaczęli opuszczać klub Simon i Clary wemknęli się do środka. Widzieli jak Jace i czarnowłosy chłopak, składają sprzęt ze sceny. Sprawdzając, czy w pobliżu nie czai się bodyguard Clary podeszła do nich.
- Jace musimy pogadać. - powiedziała zatrzymując się pod scena, czekając tymczasem na odpowiedź chłopaka. Wtedy czarnowłosy odwrócił się do niej, ilustrując ją wzrokiem.
- A ta mała to kto ? Znasz ją Jace ? - rzucił obojętnie z nutką arogancji w głosie.
- Cześć Alec - powiedziała, wywracając oczami.
- Jak widać to nie tylko Jace'a zna. Chłopaki czy wy znowu potajemnie przebywacie w świecie ludzi ? Chcecie, żebyśmy mieli problemy u Clave? - upomniała braci, patrząc na nich surowo Isabelle.
- Zamknij się Izzy ! - szepnął do niej Jace.
- Wiem, że jesteście nocnymi łowcami — wtrąciła Clary zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Że czym proszę ? - zapytał zmieszany Simon, zatrzymując się przy przyjaciółce.
- Skąd o nas wiesz ? - Alec zeskoczył ze sceny, stając przed dziewczyną patrząc jej w oczy.
- Bo też nim jestem — odpowiedziała pewnie.
Alec zaśmiał się jej prosto w twarz.
- Dupek — odpowiedziała na reakcje chłopaka z ironicznym spojrzeniem.
- Dobra dziewczynko, nie wiem, czego się nałykałaś, ale masz nieźle narąbane w głowie. - Alec śmiał się dalej, widząc poirytowaną minę dziewczyny śmiał się jeszcze bardziej.
- Dość Alec — upomniał go Jace, który również teraz stał przed rudowłosą.
- Skąd się tu wzięłaś i skąd wiesz, kim jesteśmy ? - zapytał z poważnym wyrazem twarzy.
- Jestem z innej rzeczywistości, przechodziłam przez portal i trafiłam tutaj. - wytłumaczyła spokojnie, lecz chłopak czekał na dalsze wytłumaczenia.
- Postanowiłeś, że pójdziesz z Valentinem i jego ludźmi, chciałam Cię uratować. - Spojrzała na niego.
- Valentine nie żyje i nie powinnaś o nim mówić głośno, a tym bardziej o nim wspominać. - Dołączyła do nich Izzy patrząc na Clary złowrogo.
- To nie prawda ! On chce porwać moją mamę i zdobyć kielich anioła ! - zaprotestowała, krzycząc wtem Alec znalazł się szybko za nią zasłaniając jej usta ręką.
- Mogłabyś trochę ciszej ? Nie jesteśmy tu sami - szepnął do niej, tymczasem ruchem głowy dał znać Jace'owi, aby sprawdził zaplecze.
Dziewczyna zaczęła wiercić się w objęciu Aleca, kiedy Jace zniknął za drzwiami, wtedy ją puścił.
- Mógłbyś mnie nie dotykać...- otrzepała się ze wstrętem.
- Mógłbym, ale może nie chce — próbował drażnić się z Clary.
- Ty, koleś weź trzymaj łapy z dala od Clary okej ?! - Simon stanął między nimi.
- Weź okularnik się nie wtrącaj, bo jeszcze chwila, a będziesz zbierał zeby z podłogi. - Spojrzał na niego z góry.
- Po pierwsze on ma na imie Simon, a po drugie ani waż się go tknąć. - zagroziła mu Clary.
W tym czasie wrócił Jace.
- Możemy się zbierać, teren czysty.
Wziął sprzęt, gotowy do wyjścia.
- A co z naszymi Przyziemnymi ? - zapytała Izzy opierająca się o głośnik.
- Clary idzie z nami, a lamus nam nie potrzebny — powiedział obojętnie Alec, biorąc resztę sprzętu.
- Simon - poprawiła go Clary.
- Ja się chętnie nim zaopiekuje. - uśmiechnęła się zadziornie Izzy.
- Dobra zbieramy się — zarządził Jace poganiając resztę. Zapleczem udali się do wyjścia, które wyprowadziło ich na tyły klubu, tam czekał na nich wielki czarny samochód. Jace otworzył drzwi nakazując gestem dłoni Clary i Simonowi, żeby weszli, po czym wsiadła ich trójka.
- Nasza piękna Clary, piękna po matce. - powiedział ciemny blond mężczyzna za kierownicą.
- Witaj Hodge — powiedziała Podniośle Clary.
- A to my się już znamy ? - zapytał nieco zdezorientowany.
- To długa historia — odpowiedziała.
- Wytłumaczymy Ci wszystko w instytucie — zapewnił Jace.
Hodge w odpowiedzi skinął głową i ruszył kierując się w stronę instytutu.
Clary miała nadzieje, że przyjaciele z alternatywnej rzeczywistości pomogą jej wrócić do prawdziwego świata. Wiedziała, że liczy się czas, że musi wrócić i powstrzymać Valentine'a. Nie wiedziała jeszcze, że powrót nie będzie taki łatwy i będzie musiała nauczyć się żyć w nowym świecie, z nowym biegiem wydarzeń.
Jakoś udało mi się stworzyć pierwszy rozdział :) Nie było łatwo. Mam nadzieje, że z czasem się rozkręcę i akcja również :) Mile widziane komentarze, za każde dziękuje ! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro