Część 3
Tracy pov.;
Leżałam sobie na piasku, bo nie miałam niczego lepszego do roboty. Poe tylko chodził w kółko i starał sobie cokolwiek przypomnieć.
- Możesz łaskawie przestać się kręcić? - burknęłam, trochę zła.
- A tak w ogóle, to jak masz na imię? - spytał zbity z tropu.
- Tracy. - powiedziałam i usiadłam.
- To mi coś mówi. - przyznał i dalej się kręcił.
„Nosz kur... ja mu mówię, by przestał się kręcić a ten swoje."
- Poe, przestań się kręcić! - warknęłam zła na pilota i wstałam.
- Nie będziesz mi rozkazywać! - odburknął równie zły i do mnie podszedł. „O kurka. Mam kłopoty"
Po chwili zbliżył swe usta do moich i mnie pocałował. Akurat w tym momencie Rey wróciła.
- Dziś skończyłam szybciej i.... - powiedziała i ucięła w pół zdania.
Poe się odsunął i uśmiechnął się szelmowsko.
- Nigdy nie będziesz mną kontrolować. - powiedział.
- Jeszcze się przekonamy. - powiedziałam stanowczo.
- No, no. Tego to ja się nie spodziewałam. - powiedziała Rey i zaczęła się podśmiechiwać.
- No co? Trzeba pokazać, kto rządzi. - powiedział Poe, z dumnie uniesioną głową.
- No dobsz. - powiedziała dziewczyna i wzruszyła ramionami. - Pewnie jesteście głodni, prawda?
- Tak. - odparliśmy chórem.
- Dziś dostałam troszkę więcej jedzenia, także powinno starczyć dla nas trzech.
Rey zniknęła w otchłani jej domu i po jakimś czasie wyszła z trzema miskami z jedzeniem.
- Proszę. - powiedział Rey, podając nam talerze.
Ja miałam wziąć pierwsza, lecz Poe mnie uprzedził.
- Ty..! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Ja co? - spytał Poe, lekko zły.
- Nic. - prychnęłam.
- Tracy, nie denerwuj się.- zwróciła się do mnie Rey.- Każdy chłopak będzie cię wkurzał, musisz to przyjąć do siebie. A teraz zjedz, widzę że długo nie jadłaś.
- No cóż... - odparłam lekko zakłopotana- Tak praktycznie, to nigdy nie jadłam.
- Jak to?! - zdziwiła się dziewczyna, aż Poe odwrócił wzrok i z ciekawością na mnie spojrzał, z ustami wypchanymi jedzeniem. Wyglądał troszkę jak chomik.
- No tak. - odparłam i wzięłam miskę od Rey.
- To jedz na zdrowie! - odparła zbieraczka, z trudnością powstrzymując łzy smutku.
Usiadłam sobie, plecami oparta o ściany starej maszyny kroczącej. W misce miałam papkę warzywną. Nie wyglądało apetycznie, lecz mi nawet smakowało.
- Chcesz jeszcze? - spytała zbieraczka po chwili jak zjadłam.
- Nie, ale dziękuje za troskę, Rey.
„Miła z niej dziewczyna. Dobrze że ją poznałam"
- A on jak ma na imię? Nie powiedziałaś mi... - szepnęła Rey i wskazała na pilota.
- To jest Poe, Poe Dameron. - odszepnęłam.
- Hmm, ciekawe....
Szczerze mówiąc, to martwiłam się, że Poe nie odzyska pamięci. Ten, który jest teraz ze mną zaczyna mnie coraz bardziej denerwować. A ja nie lubię się matrwić i denerwować.
- Ej! Gdzie on poszedł?! - Rey nagle krzyknęła.
Rozejrzałam się wokół, a Poego nigdzie nie było! Na piasku były tylko jego ślady.
- Biegnę go szukać! - powiedziałam szybko i pobiegłam za tropem ze śladów. Po chwili biegu zauważyłam Poego.
- POE STÓJ! - zaczęłam krzyczeć.
Odwrócił się i zaczął biec w moją stronę.
- Matko!- Poe krzyknął i mnie przytulił. - Tracy, już wszystko pamiętam! Wszyściutko!
- Świetnie! - ucieszyłam się i kilka łez spłynęło mi po twarzy.
- Dobrze, spróbujmy jakoś dostać się z powrotem do Ruchu Oporu.
- Tylko jak?
- Znajdźmy jakiś statek! - zaproponował brunet.
- Na tym odludziu? Niby jak?
- No to mamy problem, i to dość duży....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro