Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 3

Tracy pov.;
Leżałam sobie na piasku, bo nie miałam niczego lepszego do roboty. Poe tylko chodził w kółko i  starał sobie cokolwiek przypomnieć.
- Możesz łaskawie przestać się kręcić? - burknęłam, trochę zła.
- A tak w ogóle, to jak masz na imię? - spytał zbity z tropu.
- Tracy. - powiedziałam i usiadłam.
- To mi coś mówi. - przyznał i dalej się kręcił.
„Nosz kur... ja mu mówię, by przestał się kręcić a ten swoje."
- Poe, przestań się kręcić! - warknęłam zła na pilota i wstałam.
- Nie będziesz mi rozkazywać! - odburknął równie zły i do mnie podszedł. „O kurka. Mam kłopoty"
Po chwili zbliżył swe usta do moich i mnie pocałował. Akurat w tym momencie Rey wróciła.
- Dziś skończyłam szybciej i.... - powiedziała i ucięła w pół zdania.
Poe się odsunął i uśmiechnął się szelmowsko.
- Nigdy nie będziesz mną kontrolować. - powiedział.
- Jeszcze się przekonamy. - powiedziałam stanowczo.
- No, no. Tego to ja się nie spodziewałam. - powiedziała Rey i zaczęła się podśmiechiwać.
- No co? Trzeba pokazać, kto rządzi. - powiedział Poe, z dumnie uniesioną głową.
- No dobsz. - powiedziała dziewczyna i wzruszyła ramionami. - Pewnie jesteście głodni, prawda?
- Tak. - odparliśmy chórem.
- Dziś dostałam troszkę więcej jedzenia, także powinno starczyć dla nas trzech.
Rey zniknęła w otchłani jej domu i po jakimś czasie wyszła z trzema miskami z jedzeniem.
- Proszę. - powiedział Rey, podając nam talerze.
Ja miałam wziąć pierwsza, lecz Poe mnie uprzedził.
- Ty..! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Ja co? - spytał Poe, lekko zły.
- Nic. - prychnęłam.
- Tracy, nie denerwuj się.- zwróciła się do mnie Rey.- Każdy chłopak będzie cię wkurzał, musisz to przyjąć do siebie. A teraz zjedz, widzę że długo nie jadłaś.
- No cóż... - odparłam lekko zakłopotana- Tak praktycznie, to nigdy nie jadłam.
- Jak to?! - zdziwiła się dziewczyna, aż Poe odwrócił wzrok i z ciekawością na mnie spojrzał, z ustami wypchanymi jedzeniem. Wyglądał troszkę jak chomik.
- No tak. - odparłam i wzięłam miskę od Rey.
- To jedz na zdrowie! - odparła zbieraczka, z trudnością powstrzymując łzy smutku.
Usiadłam sobie, plecami oparta o ściany starej maszyny kroczącej. W misce miałam papkę warzywną. Nie wyglądało apetycznie, lecz mi nawet smakowało.
- Chcesz jeszcze? - spytała zbieraczka po chwili jak zjadłam.
- Nie, ale dziękuje za troskę, Rey.
„Miła z niej dziewczyna. Dobrze że ją poznałam"
- A on jak ma na imię? Nie powiedziałaś mi... - szepnęła Rey i wskazała na pilota.
- To jest Poe, Poe Dameron. - odszepnęłam.
- Hmm, ciekawe....
Szczerze mówiąc, to martwiłam się, że Poe nie odzyska pamięci. Ten, który jest teraz ze mną zaczyna mnie coraz bardziej denerwować. A ja nie lubię się matrwić i denerwować.
- Ej! Gdzie on poszedł?! - Rey nagle krzyknęła.
Rozejrzałam się wokół, a Poego nigdzie nie było! Na piasku były tylko jego ślady.
- Biegnę go szukać! - powiedziałam szybko i pobiegłam za tropem ze śladów. Po chwili biegu zauważyłam Poego.
- POE STÓJ! - zaczęłam krzyczeć.
Odwrócił się i zaczął biec w moją stronę.
- Matko!- Poe krzyknął i mnie przytulił. - Tracy, już wszystko pamiętam! Wszyściutko!
- Świetnie! - ucieszyłam się i kilka łez spłynęło mi po twarzy.
- Dobrze, spróbujmy jakoś dostać się z powrotem do Ruchu Oporu.
- Tylko jak?
- Znajdźmy jakiś statek! - zaproponował brunet.
- Na tym odludziu? Niby jak?
- No to mamy problem, i to dość duży....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro