
Prolog
Zza góry wyszła chmara kotów, chudych, wygłodzonych, zrannionych.
-Nie mam już siły. - Powiedział Przywódca. - Gdzie się zatrzymujemy?
-Jeszcze trochę. - Powiedziała czarna wojowniczka. - Wszystko będzie dobrze, znajdziemy schronienie.
-Skąd taka pewność? - Spytał pręgowany wojownik. - Koty nie mają siły, są ranne wycieńczone, musimy się zatrzymać.
-Klan Gwiazd wskarze drogę! - Krzyknęła zdenerwowana kocica. - Dlaczego jesteście tacy nieznośni?
-Skąd wierz, że Klan Gwiazd pójdzie z nami? - Spytał pręgowany wojownik. - Może nas opuścił na zawsze!
-Dlaczego w niego nie wierzysz? - Spytała. - Po co szliśmy taki kawał? Po co straciliśmy tyle kotów? Byś teraz mówił nam, że mamy wracać?
-Zatrzymujemy się tu - Powiedział Przywódca Klanu Liścia. - Czy Klan Nocy się zgadza? - Przywódca pokiwał głową. - Czy Klan Księżyca, Sosny i Dnia się zgadzają? - Przywódcy pokiwali głowami. - Zatrzymujemy się tu, niech każdy Klan wystawi patrol do polowania, nie będziemy polować dla wszystkich.
-Czy zostaniemy tu na zawsze? - Spytał mały kociak przytulający się do matki.
-Nie wiadomo, Wszystko Zależy od Klanu Gwiazd, jakie miejsce na świecie nam przygotował. - Powiedziała Karmicielka.
-Klan Gwiazd, nas zawiódł, nie ma Klanu Gwiazd, dlaczego straciliśmy tyle kotów? Czy tego też chciał Klan Gwiazd? Dlaczego Ją straciłem? Może Klan Gwiazd tego chciał! - Powiedział oburzony kocur, a karmicielka obrzuciła go ciepłym spojrzeniem.
-Ona tu jest, oni wszyscy tu są. - Powiedziała Karmicielka. - Oni są w twoim sercu, wiem, że to dla Ciebie trudne, ja też straciłam, lecz wiem, że nie mogę się poddać, bo jestem potrzebna, ty też jesteś potrzebny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro