Strzały
Gdzieś w dali brzmią syreny,
Na zewnątrz słychać strzały,
Ulicą biegnie człowiek,
Klnie jak oszalały.
Przyjaciel padł w przestrachu,
Że niebiosa zadrżały...
Tulę go do piersi,
Gdy trzęsie się cały
I na każdy wystrzał
Obnaża swój kieł biały.
Wtulony w jego futro,
We wzrok opustoszały
W przerażonych psich ślepiach
Wlepiam swoje gały
I szepczę mu na ucho:
To sylwester, mały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro