⊱ TRZYDZIESTY CZWARTY ⊰
Czas czmychnął jak zając jednym susem. Na telefonie wyskoczyło powiadomienie o upieczeniu trzech ciast na zamówienie. Adrian zdążył przygotować się wcześniej — sporządził listę zakupów, którą wręczył Seanowi. Ten bez cienia sprzeciwu wykonał polecenie. Toteż młodszy z Brownów miał teraz przed sobą — na stoliku — reklamówki wypełnione produktami. Profilaktycznie sprawdził, czy aby na pewno wszystko zostało zakupione.
— Myślisz, że powinniśmy zamknąć Pink Coffee? — zapytał Seana za pomocą gestów. — Inaczej będę musiał robić ciasta po nocach.
Sean podrapał się po głowie. Obecnie kawiarenka cieszyła się sporym zainteresowaniem. Czy w obecnej sytuacji mogli pozwolić sobie na tymczasowe zamknięcie? Czy nie spowoduje to, że klienci się odbiją? Powinni mocno trzymać się tej dobrej passy i jej nie wypuszczać. Z drugiej strony Adrian potrzebował spokoju, a najbardziej czasu. Dokładnie chłopakowi na głowę kawiarenki zdecydowanie mu nie posłuży.
— Myślę, że z Leilą damy sobie radę — powiedział, choć zdawał sobie sprawę, że dziewczyna chodziła do szkoły. Będzie musiał z nią porozmawiać później. Może uda się jej wziąć parę dni wolnego? W końcu drobna nieobecność nie powinna jej zaszkodzić. — Nie martw się o Pink Coffee. Zajmij się ciastami, a my zajmiemy się resztą.
Adrian popatrzył na niego spod przymrużonych powiek. Jasno dawał do zrozumienia starszemu, że coś w jego wypowiedzi mu nie pasowało.
— A czy Leila w ogóle wie o twoich planach? — Trafił w samo sedno, na co Sean tylko na moment uciekł wzrokiem.
— Oczywiście, że nie. — Zaśmiał się, na co brat wybałuszył oczy.
Tak jak podejrzewał! I jeszcze podchodzi do tego z taką lekkością. Już chciał coś powiedzieć, jednak krewniak go uprzedził.
— Spokojnie — zapewnił, nadal się uśmiechając. — Niedługo się dowie. Choćby dziś wieczorem. Naprawdę niczym się nie martw. Perfekcyjnie ogarnę sprawę.
Adrian w tamtej chwili miał wiele do wyrzucenia, jednak słowa, w tym tłumie myśli i przepychankach o bycie najważniejszą, pogubiły się. Żadne jako pierwsze nie mogło dotrzeć do ust. Pokręcił więc głową, niezbyt zadowolony. Zdecydownie nie odczuwał żadnego spokoju.
— Mam nadzieję, że niczego nie spieprzysz. — Popatrzył na Seana takim wzrokiem, od którego chłopakowi aż dreszcz przebiegł po kręgosłupie.
— Zluzuj majty.
Kolejne mordercze spojrzenie. Czyżby Sean przeholował?
— I ty się dziwisz, że widząc takie podejście, jakoś nie potrafię się uspokoić.
— Dam radę — zapewnił ponownie.
Co innego pozostało Adrianowi, niż zaufać bratu? Pomysł z zamknięciem Pink Coffee również mu się nie podobał. Trendy przemijają. Zainteresowanie było kruche niczym cienka tafla lodu. Jeden nieostrożny krok i wpadało się wprost w ramiona lodowatej wody, gdzie z wynurzeniem należało się natrudzić, jako że prąd wpychał pod zamarzniętą powierzchnię. Chwila nieaktywności mogła ich słono kosztować, mogli już nie wrócić do łask.
— Obym tego później nie żałował — zgodził się w końcu, na co Sean zareagował promiennym uśmiechem.
·•⊱•⊰•·
Telefon rozdzwonił się, gdy ślęczała nad książką, targała się za włosy i wielokrotnie zarzucała sobie głupotę. Próbowała pojąć tajemną wiedzę, jaką były tematy około matematyczne. Jednak wszelkie starania zrozumienia, w jaki sposób zostało rozwiązane dane równanie, w oparciu o filmiki z internetu, przyprawiały ją o ból głowy i westchnięcia przepełnione frustracją. Tyle godzin! Tyle starań! I dalej nic!
— Halo — powiedziała nazbyt agresywnym tonem. Rozdrażnienie niemocą krążyło w żyłach, chcąc znaleźć ujście przy pierwszej lepszej okazji.
— Cześć — odezwał się niepewnie Sean. Z pewnością jej przeszkodził. Dodał dwa do dwóch i wyszło mu, że skoro już ją zdenerwował, to nie zgodzi się na jego prośbę. — Wybacz, że przeszkadzam. Może zadzwonię później?
Leila wolną ręką przetarła zmęczoną twarz. Długopis stukał o pokreślaną kartkę. Z ust mimowolnie wydobyło się westchnienie.
— Spokojnie, możemy porozmawiać teraz. — Przełączyła połączenie na tryb głośnomówiący, a samo urządzenie położyła na biurku. — Nie robię nic, co nie mogłoby poczekać. — Zerknęła na książkę i się skrzywiła. — Właściwie to się uczę, ale średnio mi idzie.
— O, a jaki przedmiot? — zainteresował się.
— Matma — wybąkała cichutko, jakby samo przyznanie się stanowiło coś wstydliwego. A przecież tyle osób na nią narzekało.
— Maaa-tma — powtórzył, dziwnie dzieląc i przeciągając sylaby. — Skoro tylko o nią chodzi, to chętnie ci pomogę.
Leilę zatkało. Pomoc? Skorzystałaby. Ale czy na jej toporny umysł tłumaczenia Seana podziałają? Z drugiej strony nie chciała zawracać chłopakowi głowy i zajmować jego wolny czas.
— Dla mnie to żaden problem — ciągnął dalej. — Może przysługa za przysługę? Co o tym sądzisz?
Tym sposobem pragnął przekonać dziewczynę. Coś za coś — wybornie się złożyło. Miał większą szansę na powodzenie misji, a przy okazji spędzi z dziewczyną więcej czasu. Los okazał się dla niego łaskawy. A może dawał wyraźny znak...
— A jaka byłaby to przysługa? — Zaciekawienie ogarnęło głosem, co wywołało uśmiech na ustach chłopaka.
— Dałabyś radę wziąć wolne w szkole na parę dni i pomóc mi w Pink Coffee? Adrian robi ciasta na zamówienie, a nie chcemy zamykać, zwłaszcza gdy mamy taki ruch... — Sean bezwiednie przytrzymał telefon ramieniem i złożył dłonie w błagalnym geście.
— No nie wiem. — Wydęła usta. A co jeśli ktoś ze znajomych ją zobaczy? Będzie wiedział, że nie poszła do szkoły dla własnego widzimisię. Z drugiej strony przecież powie o tym mamie. Zapyta ją o zgodę. Wszystko odbędzie się, jak należy.
— Nie daj się prosić. To uczciwa wymiana. Parę dni pracy, a w zamian korepetycje z najlepszym nauczycielem. Gwarantuję ci, że ze mną nauczysz się wszystkiego. Moje umiejętności są ponad przeciętne. W końcu to rodzinne.
Leila nie mogła nie uśmiechnąć się, słysząc te pochwały. A raczej przechwały. Sean nie grzeszył skromnością
— Dobrze — zgodziła się w końcu. — Postaram się zrobić sobie małe wolne. Ale niczego nie obiecuję. Jeśli mama będzie przeciwna, to już nic na to nie poradzę.
— Jej! — wykrzyknął szczerze uradowany. — Cieszę się! I na pewno nie pożałujesz!
·•⊱•⊰•·
Parę dni później, gdy święta niemal pukały już do drzwi, Leila w pocie czoła pomagała Seanowi. Ludzie wypytywali o możliwość złożenia zamówienia na wypieki, a gdy otrzymywali odpowiedź z odmową, wykupywali słodkości kusząco prezentujące się w gablocie. Przy okazji zatrzymywali się też na kawę, herbatę czy gorącą czekoladę oraz gofry.
Biznes kręcił się jak wymarzony sen.
— Mówiłam, że moja reklama okaże się sukcesem — powiedziała śpiewnym głosem Samantha, która wpadła do Pink Coffee tuż po zajęciach i teraz wesoło kręciła się na wysokim stołku przy ladzie.
Raz jeszcze objęła pomieszczenie wzrokiem i zacmokała z uznaniem. Wyciągnęła telefon, wykonała parę zdjęć. Następnie skierowała obiektyw na Seana, który niósł właśnie tacę z zamówieniem.
— Uśmiech! — wykrzyknęła.
Sean natychmiast przybrał odpowiednią pozę, co spotkało się z jeszcze bardziej rozpromienioną twarzą Samanthy.
— Jak ja kocham takie podejście! — Odłożyła urządzenia, a chłopak powrócił do pracy.
Leila pokręciła głową.
Samantha przypatrywała się jej chwilę dość podejrzanym spojrzeniem, po czym nachyliła się i powiedziała:
— I jak tam wasza WSPÓLNA nauka?
Dziewczyna spodziewała się, że tego typu pytanie dosięgnie jej uszu, jak tylko zdradziła przyjaciółce o wymianie przysług. Samantha uwielbiała podobne rozmówki.
Kasztanowe pukle podskoczyły, gdy szybko się wyprostowała. Rozejrzała się na boki, by ponownie spojrzeć na Leilę z szerokim uśmiechem.
— Seana tu nie ma, więc uchyl rąbka tajemnicy. Nie wytrzymam z ciekawości! — Wyrzuciła do góry ręce.
Z ust Leili wydobyło się cierpiętnicze westchnienie.
— Wręcz wybornie — odparła beznamiętnym tonem. — Matematyka od razu staje się łatwiejsza. Świetny z niego nauczyciel — skłamała, gdyż o tym miała się dopiero przekonać.
Samantha nie wiedziała, że pierwsza lekcja wypadała dzisiaj.
— Jakieś ciekawe rozmowy? — Obejrzała paznokcie, niby to niezainteresowana, w istocie skręcało ją w środku.
— Jeśli tłumaczenie z pięć razy tego samego wzoru uważasz za ciekawą rozmowę... — brnęła dalej.
— No nie gadaj! — Ożywiła się. — Nic poza tym?
— Nie wiem, czego ty oczekujesz? — Skrzyżowała ramiona na piersi. — Umówiliśmy się na korepetycje, więc się uczymy.
— Ale nuuudaaa — powiedziała, przeciągając ostatnie słowo. — Że też takie ciasteczko przechodzi ci bokiem...
— Jakie ciasteczko? — zapytał Sean, słysząc urywek z wypowiedzi Samanthy. Ta aż podskoczyła na stołku, przestraszona pojawieniem się chłopaka, który stał tuż za nią.
— Chętnie zjadłabym jakieś ciasteczko. — Odwróciła się w jego stronę. — Takie pyszności nie mogą mi przejść bokiem. — Z sytuacji wybrnęła po mistrzowsku. Nawet powieka jej nie drgnęła.
— W takim razie już ci coś przyniosę.
Samantha puściła oczko do Leili.
— I jaki miły — rzuciła szeptem.
·•⊱•⊰•·
Na tę okazję Sean specjalnie zaopatrzył się w tablicę, mazaki i posprzątał pokój.
Leila ostrożnie zajęła wskazane przez niego miejsce. Serce szalało w piersi i odnosiła wrażenie, że jeśli chłopak wsłuchałby się bardziej, z łatwością usłyszałby jego dudnienie. Dziewczyna przełknęła ślinę, ale zaległa gula w gardle urosła do takich rozmiarów, że ciemnowłosa się zakrztusiła, co tylko wywołało rumieńce na policzkach nieszczęśnicy.
Brown jednak nie zwracał uwagi na te drobnostki. Rozpromieniony, jakby co najmniej zażył podejrzaną substancję, ustawił się przed tablicą. Na tę okazję założył najlepsze czarne dżinsy. Pofatygował się nawet zakupić czarną koszulę, której rękawy podwinął teraz do łokci. Czarny — kolor elegancki, jak to uważał i który mu pasował. Gdyby faktycznie był nauczycielem i wygłaszał wykład, żeńska część klasy niekoniecznie skupiałaby się na lekcji. Niestety Leila zdawała się ślepa na jego walory, które starał się jej jak najlepiej eksponować.
— No to z czym masz problem? — Podszedł do niej bliżej i nachylił się, by spojrzeć na przyniesioną przez nią książkę. Jego serce biło równie mocno, co Leili.
Od razu pokazała mu zagadnienia z ostatnich lekcji.
— Właściwie to ledwo cokolwiek ogarniam — wyznała cichutko. — Ale te tutaj są najważniejsze.
— Okej. To do dzieła!
Sean cierpliwie wszystko pokazywał, rozpisywał krok po kroku, a Leila potakiwała energicznym ruchem głowy. Pięciokrotne tłumaczenie, o którym wspomniała do Bennett, nie sprawdziło się — chłopak z dobre dziesięć razy próbował w zrozumiały sposób przekazać wiedzę. Collins w końcu załapała, bliska załamania nerwowego. Na koniec udało jej się bezbłędnie rozwiązać zadanie, i to w dodatku bez pomocy.
Teraz mogła przyznać stuprocentowo pewna — Sean Brown był świetnym nauczycielem. Nie kłamał, przechwalając się.
__________
to jeszcze czas, by rozkoszować się luźniejszym klimatem. i ślepotą Leili. ale już niedługo.
#ciszaJHale
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro