Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III


Następny dzień okazał się wyjątkowo słoneczny. Trudno się dziwić, w końcu mimo końca wakacji dni wciąż potrafiły być upalne. Tym razem cyrk zawitał w dość dużym mieście, lecz na jego obrzeżach. Podczas gdy osoby od sprzętu rozkładały namiot, ja siedziałem z Cielem w przyczepie i czytałem książkę. Chłopak za to oglądał film na laptopie, jedząc przy tym chipsy, którymi wydawał się wręcz ostentacyjnie chrupać. Po chwili do przyczepy zawitał chłopak o jasnych, niebieskich oczach, Alois. Ciel przeniósł na niego leniwie wzrok, po czym wrócił do oglądania.

- Cześć. - powitał mnie przybysz, po czym przysiadł na moim łóżku.

- Hej. - odparłem, porzucając chwilowo książkę.

- Jak tam pierwsza noc z Cielem? - zapytał, a leżący na drugim łóżku chłopak nie omieszkał skomentować tego pochmurnym spojrzeniem posłanym w stronę kolegi. Miał słuchawkę tylko w jednym uchu, więc wszystko słyszał.

- Dobrze. - mruknąłem, spoglądając kątem oka na rozprutą poduszkę, która została schowana pod kołdrą. Ślad po bitwie, która skończyła się około trzeciej, a może nawet czwartej w nocy.

Blondyn westchnął i podciągnął do łokci rękawy szarej bluzy. Machnął następnie dłonią, a w niej pojawiła się biała stokrotka, którą wsunął mi we włosy i uśmiechnął się, wraz z kwiatkiem podarowując pstryczka w noc. Automatycznie zrobiłem zeza, co chłopak skwitował śmiechem.

- Masz się uśmiechać. - zarządzał wręcz, tak jak wcześniej syn Ronalda, prezentując mi przy tym uniesione w górę kąciki ust. Zrobiłem jak chciał, zmieniając znudzony wyraz twarzy na uśmiech. Jeśli chciałem tu pracować, musiałem się przyzwyczaić. - O to chodzi.

Pochwalił i wstał z łóżka, po czym podszedł do Ciela, aby zrobić rzecz niebywałą - przytulić go i pocałować w policzek. Nastolatek odkleił się od laptopa, aby krótko oddać uścisk, jakby było to coś normalnego, po czym wrócił do oglądania. Blondyn tymczasem zbliżył się znów do mojego łóżka i ja też zostałem objęty, tyle że już bez całowania po twarzy. Najwyraźniej jeszcze wystarczająco nie wniknąłem w ich grupę.

- Ciel ma ciężki charakter, daj mu czas. Nie wiesz nawet jak oddany i interesujący potrafi być. - szepnął mi do ucha, a następnie odsunął się, wychodząc z przyczepy. Już po chwili nie dałbym sobie ręki uciąć, że tu w ogóle był.

Nie wiedziałem za bardzo, o co mu chodziło, więc po prostu wzruszyłem ramionami i wróciłem do czytania. Mój wzrok jednak co jakiś czas przenosił się na mojego współlokatora. Przyjazny? On? Może i interesujący, ale to drugie? Ciekawe, czy dane mi będzie poznać go od tej strony, o ile taka w ogóle istniała.

***

- A to robisz tak. - powiedział białowłosy, pokazując, jak działa oświetlenie i który panel należy do jakiej lampy.

Cały czas kiwałem głową, starając się wszystko zapamiętać. To był już nowy system, wszystko działało o wiele sprawniej i łatwiej się tym posługiwało. Na pewno łatwiej niż w szkole, na starych gratach. Przy tym z każdą minutą coraz bardziej lubiłem mojego nowego szefa, który objaśniał mi wszystko powoli i cierpliwie.

- Kiedy wystawicie kolejne show?

- Za trzy dni. - uśmiechnął się do mnie. Po chwili ciszy, jakby zastanawiając się nad czymś gorączkowo, dodał, zupełnie zmieniając temat: - Masz kogoś za kim tęsknisz, Sebastianie?

Spiąłem się przez to niespodziewane pytanie i jednocześnie zdziwiłem, że tak płynnie zmienił temat. W sumie to nie miałem obecnie nikogo, dużo internetowych znajomych, ale żadnego człowieka, za którym mógłbym naprawdę tęsknić.

- Nie, raczej nie. - przyznałem, omijając go wzrokiem, mimo że jeszcze chwilę temu byłem w niego wpatrzony.

- Rozumiem. - poczułem, że mężczyzna zaczyna mnie głaskać po włosach. Sam miał długie i chyba lubił je również u innych. - Może tutaj znajdziesz kogoś bliskiego. Jesteśmy jak rodzina.

- To miłe. - przyznałem, dając mu głaskać mnie po włosach. Nie raziło mnie to, a jego być może uszczęśliwiało.

- To prawdziwe. Gdybyś miał jakiś problem albo po prostu chciał pogadać, zawsze będę. Pamiętaj o tym. - poprosił, po czym wstał z ławki i zdjął rękę z moich włosów.

- Będę pamiętał. - obiecałem, a białowłosy spojrzał na mnie ostatni raz, po czym wyszedł z namiotu.

Oparłem wtedy głowę na dłoni, po części skupiając się na panelu do oświetlenia, a po części obserwując próby, jakie się obecnie odbywały. Wszyscy ćwiczyli to, czym zajmowali się w cyrku, wciąż mając na twarzach szerokie. Nie rozumiałem ich, tej wszechobecnej radość. Tak, jakby sama praca w cyrku sprawiała im wielką przyjemność.

Spojrzałem na Ciela chodzącego po linie zawieszonej wysoko nad areną. Nawet u niego, mimo skupienia, widoczny był delikatny uśmiech, choć w przyczepie wydawał się on całkiem zniknąć. Czy gdyby nie to wszystko... Czy mógłbym być na ich miejscu?

***

Pięciolatek siedział na kolanach swojego ojca, śledząc podekscytowanym wzrokiem widowisko. Tyle kolorów, muzyki, świateł! Odgarnął z czoła czarną grzywkę, aby uważniej obserwować arenę. Wydawało mu się, że to wszystko było prawdziwie magiczne. Tak bardzo chciał chodzić po linie, robić różne akrobacje i czarować, niczym pan w czarnym cylindrze, który stał na środku jeszcze chwilę temu.

Spojrzał na ojca, który śledził całe widowisko bez emocji. W sumie większość dorosłych patrzyła się na to wszystko beznamiętnie. Chłopiec tego nie rozumiał, przecież to było piękne!

Po chwili zza zasłon wyszedł pan w ślicznym cekinowym stroju i zarządził przerwę. Malec nawet po wyjściu z namiotu wciąż był wszystkim oczarowany. Na zewnątrz powietrze pachniało watą cukrową, popcornem i innymi słodkościami, które oferował cyrk. Później znów usiadł ze swoim rodzicem na widowni, tym razem mając w ręce różowy, słodki obłoczek.

Z ust chłopca nie schodził uśmiech, kiedy jedząc watę cukrową, obserwował dalszą część przedstawienia. Czuł się tutaj jak w domu, jakby odnalazł swoje miejsce na ziemi. Nie potrafił jeszcze powiedzieć czemu, jednak odczuwał przywiązanie do cyrku, w którym był dopiero pierwszy raz. Poczuł głęboki smutek, kiedy przedstawienie dobiegło końca i wraz z ojcem musiał opuścić cyrk. Zanim jednak odszedł, po raz ostatni spojrzał tęsknym wzrokiem na cyrkowy namiot.

- Chcę być cyrkowcem, kiedy dorosnę. - zadeklarował bez wahania, patrząc z dołu rodzica.

- Jasne. - pięciolatek nie wyczuł w głosie starszego kpiny. Być może dlatego, że był po prostu dzieckiem, które wielu rzeczy jeszcze nie rozumiało.

Był zbyt zafascynowany tym wszystkim. Cały czas się uśmiechał, trzymając przy tym w ręce misia w stroju magika, którego kupił mu ojciec. W tym momencie wiedział jedno. Chce być cyrkowcem i zrobi wszystko, żeby tego dokonać.

***

Powoli uchyliłem powieki, odkrywając, że wciąż była noc. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na łóżko Ciela, który spał, odwrócony do mnie plecami. Westchnąłem cicho i przetarłem oczy, wiedząc, że i tak nie uda mi się już zasnąć. Nigdy nie śniło mi się dzieciństwo, w sumie rzadko śniło mi się cokolwiek, a teraz takiego coś...

Po cichu wstałem i klęknąłem przy torbie, z której wyjąłem misia. Jego białe futerko poszarzało, oczy przypominające małe, świecące węgielki straciły blask, a ubranko stało się lekko wyblakłe, jednak wciąż był w dobrym stanie jak na tyle lat.

Znów położyłem się w łóżku, tym razem przytulając maskotkę. Wydawało mi się, że pachnie watą cukrową oraz wspomnieniem słodkiej, dziecięcej wiary w marzenia. Bardziej nakryłem się kołdrą i mocniej przytuliłem misia, czując łzy w kącikach oczu. Czemu musiałem dostać pracę akurat tutaj?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro