Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17


°°°

W końcu po całym dniu siedzenia w szkole, który minął mi na ukrywaniu się przed Cher wróciłam do domu. Ściągnęłam buty i od razu usłyszałam dźwięk szpilek uderzających o podłogę, a po chwili przede mną stanęła bardzo zdenerwowana, a raczej totalnie wkurzona Cherlyn.

Przełknęłam ślinę - tyle było z mojego uciekania.

- Co ty sobie wyobrażasz?! Myślałaś, że się nie dowiem o twoim podstępie suko?! - Wykrzyczała i uderzyła mnie w twarz.

Wydałam z siebie zduszony krzyk i otworzyłam szeroko oczy. Od razu złapałam się za piekący policzek, na którym widniało rozcięcie, które zrobiła swoim tipsem i przygryzłam wargę. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiła. Jak mogła podnieść na mnie rękę?? Aż tak zniszczyłam jej życie swoim istnieniem, że musi posuwać się do rękoczynów?

- Nie myśl sobie, że wygrałaś. - Kontynuowała bez względu na mój stan. - To ja zawsze wygrywam i teraz też tak będzie. Naprawdę uważasz, że Luke wymieniłby mnie na ciebie? Jesteś naprawdę aż tak głupia?? - Zaśmiała mi się kpiąco w twarz, a w moich oczach zebrało się coraz więcej łez. Nie tylko spowodowanych bólem policzka, ale też słowami wypływającymi z jej ust, które raniły jak małe szpilki wbijane prosto w serce.

- Będziesz płakać? - Zakpiła i zaśmiała się szyderczo. - O jak mi przykro! Dla Luke'a i tak jesteś nic nie wartą służącą, więc zostaw go w spokoju bo pożałujesz, że się urodziłaś szmato! I nie żartuję! - Wykrzyczała i mocno mnie popchnęła tak, że prawie upadłam, po czym szybko poszła do salonu przeklinając głośni pod nosem.

Wzięłam swoją torbę i pobiegłam do swojego pokoju hamując łzy jak najbardziej się dało. Jednak nie zdało się to na długo bo po przekroczeniu progu od razu rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w ppoduszkę, po czym wybuchłam głośnym szlochem.

~*~

Następnego dnia w szkole byłam nieobecna. Cały czas chodziłam zamyślona starając się unikać Cher, a w dodatku Jack miał przyjść dopiero godzinę później bo miał wizytę u lekarza, więc byłam skazana na samotność.

Cały czas myślałam o słowach blondynki i czułam się po prostu fatalnie. Ona miała rację. Byłam tylko zwyczajną, w dodatku brzydką i nudną służącą, na którą Luke nigdy nie zwróciłby uwagi.

Łudziłam się, że coś z tego może wyniknąć, tlił się we mnie ten mały płomyczek nadzieji, że kiedyś będę szczęśliwa z Hemmingsem. Jednak byłam w ogromnym błędzie. Byliśmy otoczeni z każdej strony ludźmi pokroju Cher, którzy nigdy nie zaakceptowali by naszego domniemanego związku i nie daliby nam spokoju. To była przegrana sytuacja.

Gdy przed lekcją wymieniłam książki i obróciłam się z zamiarem odejścia od szafki, przez przypadek wpadłam na kogoś. Spojrzałam w górę prosto w błękitne tęczówki i przełknęłam w myślach na pech, który ostatnimi czasy mnie nieustannie prześladował. Oczywiście osoba, która przede mną stała to nie kto inny jak Luke Hemmings.

- Hej Annabeth. - Przywitał się z lekkim uśmiechem, który niepewnie odwzajemniłam.

- Cześć. - Odpowiedziałam niemrawo i ruszyłam w stronę klasy chcąc od niego uciec. Czułam się dziwnie w jego w obecności, a o niezręczności nawet nie wspomnę. - Potrzebujesz czegoś?

- Zastanawiałem się czy nie mogłabyś mi pomóc z matematyki. - Odpowiedział idąc za mną. Delikatnie rozejrzałam się na boki dostrzegając niedaleko Cher, która razem ze znajomymi stała niedaleko i mierzyła nas nienawistnym spojrzeniem.

- Uhm.. ja.. - Zaczęłam, a widząc jak ta robi gest ucięcia gardła głośno westchnęłam. - Przykro mi, ale chyba nie dam rady.

- Aha.. ok. - Od razu zmarkotniał i podrapał się po głowie.

- Przepraszam, naprawdę bym chciała ale.. - Powiedziałam ale prawie od razu mi przerwał.

- Nie, jest w porządku. Masz swoje sprawy i to rozumiem. - Uśmiechnął się, a mi aż od tego zmiękły kolana. Uwielbiałam jego uśmiech.

- Uhm.. jak tam szukanie Kopciuszka? - Spytałam chcąc jakoś zmienić temat. Oczywiście od razu sztrzeliłam sobie mentalnego liścia za wybranie takiego drażliwego pytania, jednak byłam naprawdę ciekawa.

- Źle. Ona chyba naprawdę nie chce się ujawnić. - Mruknął przygryzając wargę, a ja westchnęłam.

Gdybyś tylko wiedział...

Dokładnie wtedy zabrzmiał dzwonek i blondyn przepraszając mnie odbiegł w stronę kolegów, a mnie za to od razu dopadła Cher.

- Widzę, że się nie posłuchałaś. Trudno. Jak widać sama się o to prosiłaś Kopciuszku. - Powiedziała wrednie, akcentując ostatnie słowo i odeszła z tajemniczym uśmiechem na twarzy, a ja weszłam do klasy, zajęłam miejsce w ławce i schowałam twarz w dłoniach.

Wiedziałem, że miałam przesrane.



~*~



Była długa przerwa i kierowałam się na stołówkę. Mijałam roześmianych ludzi, którzy w ogóle nie zwracali na mnie uwagi, po czym usiadłam przy jednym z wolnych stolików. Po chwili poczułam czyjeś dłonie na plecach i podskoczyłam przestraszona.

- Witam księżniczkę. - Zaśmiał się Jackob i zajął miejsce naprzeciw mnie, a ja przewróciłam oczami.

- Przestań.. - Mruknęłam i zaczęłam jeść jabłko, które miało być dzisiaj moim śniadaniem.

- Oj no sorry. - Odparł i zaczął jeść swoje kanapki. Siedzieliśmy w komfortowej ciszy, ja rozmyślałam, a Jack sprawdzał powiadomienia na twitterze. Po chwili na środku stołówki zrobiło się straszne zamieszanie, ktoś zaczął coś ogłaszać, a inni zaczęli ustawiać się po kilku przy jednym stoliku.

Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam jak Cher wchodzi na niego z megafonem w ręce i uśmiecha się szeroko.

- Witajcie uczniowie! I Lukiś! - Powiedziała, a echo rozniosło się na całe duże pomieszczenie. Odszukałam wzrokiem blondyna, który siedział z przyjaciółmi przy stoliku parę metrów dalej i wpatrywał się w Diamond jak w idiotkę. - Jak dobrze wiecie mój chłopak szuka pewnej dziewczyny, Kopciuszka.- Powiedziała, a po sali rozniósł się szmer. Zmarszczyłam brwi.
Czy oni przypadkiem nie zerwali?

- A ja jako idealna dziewczyna wiem kim ona jest. Mam tutaj nawet jej pamiętnik. - Uśmiechnęła się wrednie i spojrzała prosto na mnie sztyletując mnie wzrokiem.

Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i z przerażenia patrząc na przedmiot w jej rece.

Jak ona go znalazła?! Przecież to niemożliwe, ukryłam go w środku deski pod moim łóżkiem, więc skąd ona go ma do cholery?? Poczułam rękę Jackoba na ramieniu i przygryzłam mocno wargę bojąc się co może zaraz nastąpić. Jeśli ona go przeczyta to będzie mój koniec.

- Poczytam wam teraz. - Zaśmiała się, a ja zamknęłam powieki, pod którymi zbierały mi się łzy.
- Więc..."Drogi pamiętniku miałam sen, który był piękny ale też nierealny. Byłam księżniczką na balu razem z przystojnym księciem, którym ku mojemu zaskoczeniu okazał się być Luke. On jest taki przystojny i czarujący... " - Z każdym słowem moje oczy szkliły się jeszcze bardziej, aż w końcu słone łzy zaczęły płynąć mi po policzkach.

To mój pamiętnik! Jak ona mogła? To była moja prywatność! Jednak wpatrywałam się w jej szczupłą sylwetkę, którą teraz górowała nad wszystkimi. Oczywiście po stołówce rozniósł się śmiech, a Hemmings zaczął rozglądać się po sali by znaleźć Kopciuszka.

- Ale czytajmy dalej bo to nie koniec! - Zaśmiała się i odkaszlnęła. - "Zastanawia mnie jakby było z nim być.." - Kontynuowała, po sali po raz kolejny rozniósł się głośny śmiech. Luke tylko zdziwiony słuchał każdego wyrazu i rozglądał się po sali kiedy Cher czytała dalej. Ja tylko cicho płakałam.

- "Najgorsze jest to, że on nigdy mnie nie zauważy!" O jak mi przykro biedactwo! - Zaśmiała się głośno, a cała stołówka jej zawtórowała. Jack przyciągnął mnie do mocnego uścisku szepcząc na ucho żebyśmy stamtąd wyszli jednak ja uparcie wpatrywałam się w Cherlyn chcąc wytrzymać do końca.

- "Może kiedyś będziemy razem.. Może będzie nam pisane szczęśliwe zakończenie." - Skończyła i wbiła we mnie spojrzenie po czym ogłosiła:

- podpisała "Annabeth Parker". - Ogłosiła, a wszyscy zaczęli się rozglądać. Blondynka kontynuowała. - Jak widzisz Lukey to ta żałosna kujonka jest twoją "piękną" księżniczką. Niestety w prawdziwym życiu jest brudną i biedną sprzątaczką. Naprawdę masz tak niskie standardy? - Zakończyła śmiejąc się kpiąco i zamknęła pamiętnik.

Wskazała na mnie palcem, a wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.

Już nie hamowałam łez. Luke spojrzał na mnie, po czym szybko wstał z miejsca chcąc do mnie podejść, a w tle zabrzmiał śmiech Cherlyn.

Wyrwałam się z objęć Jacka i biorąc torbę pobiegłam do wyjścia ze szkoły odprowadzona spojrzeniami uczniów. Co za koszmar... Łzy spływały mi po twarzy kiedy biegłam w stronę domu. Miałam gdzieś pozostałe lekcje, nie przejmowałam się też dziwnymi spojrzeniami przechodniów, chciałam po prostu zniknąć.

Po paru minutach wbiegłam do domu i od razu skierowałam się do swojego pokoju nie ściągając nawet butów. Zabarykadowałam drzwi i rzuciłam torbę na łóżko. Sama zaś oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na podłogę wybuchając głośnym płaczem.

Luke się dowiedział. Zostałam upokorzona. To koniec.





~*~




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro