Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

°°°

Następnego dnia gdy tylko przekroczyłam próg szkoły do moich uszu dotarły piski ekscytacji, które wydawała połowa żeńskiej populacji szkoły. Zamieszanie było wielkie, dziewczyny biegały i poprawiały fryzury, a chłopcy po prostu schodzili im z drogi niechcąc zostać uderzonym jakimś pędzlem do makijażu.

Uniosłam brew i poszłam dalej kierując się do swojej szafki, jednak kiedy minęłam jedną z klas moim oczom ukazał się billboard ze zdjęciem mojej bransoletki i dużym podpisem:

Jeśli jesteś Kopciuszkiem - długa przerwa, stołówka

- No chyba go powaliło. - Mruknęłam pod nosem i szybko wzięłam potrzebne mi książki kierując się w stronę sali lekcyjnej. Musiałam znaleźć Jack'a - i to od razu.

Weszłam do klasy matematycznej i usiadłam na swoim miejscu, a zewsząd dochodziły do mnie podjarane szepty większości dziewcząt mówiące coś o jakimś sprawdzianie organizowanym przez Luke'a.

To była tortura.

Po dzwonku na lekcje przede mną usiadł Hemmings, który był niesamowicie zamyślony i mnie nie zauważył, co dzisiejszego dnia strasznie mnie cieszyło. Czułam się okropnie zostawiając go na balu, ale niestety musiałam. Gdybym nie wróciła na czas Melinda zmieniłaby moje życie w jeszcze większy koszmar niż jest dotychczas.

Cały czas wpatrywałam się w jego plecy w ogóle nie uważając na lekcji i zastanawiałam się co takiego wymyślił Luke żeby znaleźć Kopciuszka. W końcu niektóre z dziewczyn były po prostu przerażone tym co je czekało.

~*~

Gdy w końcu skończyła się piąta lekcja i zabrzmiał dzwonek na długą przerwę wszystkie dziewczyny wybiegły z klas prosto na stołówkę - oczywiście z Cher na czele. Gdy dotarłam na miejsce zauważyłam Luke'a z przyjaciółmi przy jednym stoliku, a do niego ogromną kolejkę. Stałam z boku i obserwowałam rozwój akcji kiedy nagle poczułam jak ktoś staje obok mnie.

- Zrobiłaś mu pranie mózgu. - Usłyszałam cichy śmiech i walnęłam Jackoba z łokcia w żebro, przez co się zgiął cicho jęcząc z bólu.

- Nieprawda. - Mruknęłam, a on przewrócił oczami nadal trzymając się za bolące miejsce.

- Prawda. Widzisz co teraz robi? - Zapytał wskazując na kolejkę. - Próbuje cię znaleźć bo się głupia nie ujawiłaś.

Przygryzłam wargę spoglądając na blondyna, który ze znudzoną miną odprawiał kolejną dziewczynę, która podszywała się pode mnie. Podziwiałam go za upartość i zawziętość, naprawdę. Ja bym już dawno nie wytrzymała z hordą napalonych nastolatek, które tylko marzyły by na nie spojrzał.

- Chciałam! I to nawet nie raz ale-

- Ale co? - Wciął się i po raz kolejny przewrócił oczami.

- Ale patrz na mnie a na niego. - Westchnęłam. - Jesteśmy z dwóch różnych światów i gdyby sie dowiedział to-

- To byłoby dobrze. - Znowu mi przerwał i złapał za ramiona patrząc w oczy. - Ann kocham cię, ale jesteś najwiekszą idiotką na świecie! No może zaraz po Cher i Melindzie. - Stwierdził, a ja się uśmiechnęłam lekko. - Więc rusz ten swój zgrabny tyłek na koniec kolejki i powiedz mu, że jesteś tym pieprzonym Kopciuszkiem bo jak nie to zrobię to sam. - Powiedział i nagle popchnął mnie w stronę kolejki tak, że prawie się przewróciłam. - Ruszaj się głupia, idź.

- Spokojnie, idę już. - Odparłam i stanęłam na końcu, a ona na moje nieszczęście kurczyła się z zawrotną prędkością.

Nadal sceptycznie do tego podchodziłam. A jeśli on się zawiedzie? Pewnie liczył na jaką piękność z bogatego domu, mądrą i wysportowaną, a nie na zwykłą nudną dziewczynę chodzącą w starych powycieranych jeansach i rozciągniętych swetrach. Byliśmy jak ogień i lód, jak dzień i noc - totalnie różni.

Mój przyjaciel stał w drzwiach jedząc jabłko, a ja posłałam mu zmęczone spojrzenie. Ten tylko pokazał mi kciuk do góry szczerząc się szeroko, a ja wywróciłam oczami. Stałam w tej głupiej kolejce i im bliżej blondyna byłam tym bardziej się stresowałam. Bawiłam się swoimi paznokciami i przygryzałam wargę, a gdy mnie i Luke'a dzieliła już tylko rudowłosa pierwszoklasistka umierałam od środka.

Dasz radę Ann. On cię zna i lubi. Na pewno nic złego się nie stanie. Dasz radę! Dasz radę...

- Nie dam rady. - Stwierdziłam i szybko uciekłam sprzed nosa zdziwionego Hemmings'a, który od razu podniósł się z miejsca.

- Zaczekaj! - Usłyszałam za plecami ale tylko przyśpieszyłam wybiegając na dwór. To był zły pomysł, to był okropny pomysł w ogóle przychodzić na stołówkę.

Usiadłam na pierwszej lepszej ławce, a zaraz koło mnie zmaterializował się Jackob.

- Ann co się stało? - Spytał i usiadł obok.

- Spanikowałam okej? Tak po prostu. - Odpowiedziałam cicho, a on mnie przytulił.

- Daj spokój. Nic złego by się nie stało. - Zapewnił gładząc mnie po plecach, a ja westchnęłam.

- Skąd wiesz? - Spytałam, a on uśmiechnął się lekko.

- Powiedziałabyś tylko jaki jest grawer na bransoletce i po sprawie. Nic strasznego.

Miał rację. Miał absolutną rację, ale ja oczywiście musiałam wszystko zniszczyć uciekając. Wiedziałam, że nic złego stać się nie może, jednak w głębi swrca miałam nieuzasadniony strach, że chłopak mnie nie zaakceptuje. Znowu westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach kręcąc głową.

- Masz rację. - Mruknęłam, a on uniósł brew.

- W czym?

- Jestem największą idiotką na świecie. - Stwierdziłam, a on się tylko cicho zaśmiał mówiąc ciche "to nic nowego".

Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy czekając na dzwonek, jednak nagle usłyszeliśmy oburzony głos mojej przyszywanej siostry, która wybiegła wściekła ze szkoły. Od razu schowaliśmy się za krzakiem i obserwowaliśmy jak podchodzi do swoich koleżanek przeklinając na wszystko pod nosem.

- Wiedziałam, że to ona! - Krzyknęła do swojej przyjaciółeczki, a my po patrzyliśmy po sobie przestraszeni.

- Ta ździra myśli, że jej to ujdzie na sucho? To się myli. I to bardzo. - Warknęła zgniatając w ręce ulotkę Luke'a. Była cała czerwona na twarzy, szczękę miała zaciśniętą, a z oczu ciskały pioruny. Widać było, że była wkurzona i to bardzo.

- Skąd wiesz, że to ona? - Zagadnęła jej koleżanka robiąc balona z gumy, a Cherlyn prychnęła głośno.

- Tylko ona na taką bransoletkę. - Stwierdziła, a ja przełknęłam ślinę.

- Cher co zamierzasz zrobić? - Spytała jej kolejna towarzyszka, a blondynka uśmiechnęła się szeroko.

- Zamierzam ją zniszczyć. Zmienię jej życie w ogromne piekło i sprawię, że będzie chciała po prostu umrzeć. - Powiedziała wściekle cały czas uśmiechając się sadystycznie, a ja przeklnęłam ślinę.

- Co ty wygadujesz? - Przestraszyła się jej przyjaciółka, a Diamond zaśmiała się głośno.

- Zniszczę ją. Zniszczę pieprzoną Annabeth Parker raz na zawsze. - Oznajmiła drąc ulotkę, a ja zamarłam z przerażenia.

Ona wie. To koniec.

~*~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro