Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

09

°°°

- Stoły tam! - Rozkazywała jakiemuś kolesiowi Melinda gestykulując przy tym paluchami.

Była sobota rano i trwały właśnie przygotowania do urodzin Pinkie, czyli tej małej puchatej bestii. Cherlyn od rana stała przy szafie bo nie wiedziała czy ubrać " zwykłą niebieską czy turkusową sukienkę", jakby kogokolwiek obchodził ten jej kawałek szmaty.

Ja za to siedziałam w kuchni i razem z właścicielem firmy od rzeźb lodowych załatwiałem pozostałe formalności. Tak, dobrze przeczytaliście. Ta mała kulka będzie miała swoją własną figurę lodową, która będzie stała po środku salonu tak, aby nikt przypadkiem jej nie przegapił.

Ja nawet nie mogę dać sobie lodu do soku gdy jest upał, a ten kundel teoretycznie bez okazji ma lodowy posąg. Posąg kurde! Chyba nie rozumiem tego świata.

Moja macocha traktuje mnie jako "niższą klasę", więc będę nosić szampana bo nie jestem zaproszona jako gość i gdyby nie to, to siedziałabym zamknięta na poddaszu, choć to i tak byłoby tysiąc razy lepsze od usługiwania durnym bogaczom.
Czasem po prostu chcę zniknąć tak aby nikt niczego ode nie chciał. Marzyłam o tym by przynajmniej raz w życiu mieć dzień wolny od wszystkiego i wszystkich.

Ale już jestem przyzwyczajona, że mnie się w tym domu nie szanuje i jestem traktowana na równi ze zwierzętami, a nie stop! Przecież ten wredny kundel ma lodowy posąg, a ja lód mam tylko w zimę na chodniku. Westchnęłam i spowrotem skupiłam się na mężczyźnie siedzącym przede mną, który wyjaśniał coś związanego z zapłatą, na co przeklnęłam w duchu. Ratunku...

~*~

Gdy załatwiłam wszystko związane z płatnościami poszłam na taras pomagać rozkładać krzesła dla gości. Impreza będzie trwać od 15.00 do 22.30 i na końcu będzie pokaz fajerwerków. Fajerwerków! Ta kobieta oszalała. Pokaz sztucznych ogni dla jakieś małej chodzącej wrednej kulki. Czy ten pies jest naprawdę warty wydania fortuny? W dodatku fortuny mojego taty, który pracował na te pieniądze przez całe życie.

O 14.00 wszystko było gotowe, a ja mogłam w końcu w spokoju pójść na górę i odpocząć po paru godzinach harówki. Położyłam się na łóżku wzdychając głośno. Zamknęłam oczy starając się zdrzemnąć przynajmniej na parę minut, jednak bo chwili mój telefon zawibrował sygnalizując o nowej wiadomości.

ArtificialBoy: znowu miałem awanturę w domu :)

Przygryzłam wargę odczytując SMS-a. Współczułam mu chociaż nawet go nie znałam. Chciałam mu jakoś pomóc, naprawdę, jednak nie miałam pojęcia jak. Byłam bezsilna.

Cinderella: Dlaczego?

ArtificialBoy: Rodzice chcieli żebym poszedł na jakieś urodziny, ale ja im powiedziałem, że muszę się uczyć na egzamin na studia, a oni zrobili mi wykład, że jako przyszły szanowany prawnik muszę już teraz wychodzić na przyjęcia i pokazywać się ludziom z jak najlepszej strony. Ale ja przecież nie chce zostać tym cholernym prawnikiem, czy to takie trudne do zrozumienia???

Cinderella: Ja to wiem, ty to wiesz. Ale czy twoi rodzice to wiedzą? Pogadaj z nimi na spokojnie ;)

Odpisałam mu i z ociąganiem podeszłam do mojej szafy, kiedy spojrzałam na zegarek. Za niedługo zaczynała się impreza, a ja musiałam doprowadzić się do stanu używalności.

Nie miałam za dużo ubrań bo pieniądze z restauracji zbieram na wymarzone studia, dzięki którym będę mogła wyrwać się spod wpływów rodziny Diamond. Miałam tylko parę koszulek i swetrów, zazwyczaj w ciemnych kolorach, trzy pary butów, dwie pary szortów i dwie pary jeansów. Nic wielkiego.

Poza jedną rzeczą. Na siedemnaste urodziny dostałam od Sam piękną sukienkę. Była czarna na grubych ramiączkach, a od pasa w dół rozkloszowana. Była skromna, prosta, ale bardzo ładna. Trzymałam ją na dnie szafy właśnie na takie okazje, na tzw. "Czarną godzinę".

Ubrałam ją, a włosy rozpuściłam przeczesując je palcami bo nie wiedziałam gdzie położyłam szczotkę. Na nogi założyłam czarne baleriny - jedyne eleganckie buty, które posiadałam i usiadłam na łóżku biorąc do ręki telefon sprawdzając czy chłopak mi odpisał.

ArtificialBoy: Im się tego nie przetłumaczy. Mam być prawnikiem i już, a moje szczęście się nie liczy. Tobie przynajmniej nikt nie planuje przyszłości za ciebie

Cinderella: Może i nie planuje przyszłości, ale niszczy mi życie teraz

Westchnęłam. Nie chciałam brzmieć niemiło, ale to brzmiało tak jakby miał do mnie pretensje, że jego rodzice zachowują się tak a nie inaczej.

Odszukałam w szufladzie przy łóżku jakiś stary tusz do rzęs i podkład z czasów gimnazjum, który był o dwa odcienie za jasny, więc na nic się nie zdał. Pomalowałam rzęsy tak, by jakoś się prezentowały i ostatni raz poprawiłam włosy, które poleciały mi na twarz. Nie zdążyłam nawet ponownie sięgnąć po telefon kiedy znowu mnie zawołano.

- Annabeth złaź na dół! Za niedługo goście przyjdą, a ty siedzisz u góry dziewucho! - Usłyszałam głos Melindy i wywróciłam oczami. Wzięłam komórkę do ręki pisząc wiadomość do "boy,a".

Cinderella: Wybacz, ale muszę lecieć. Czarownica mnie woła

Rzuciłam telefon na szafkę i zeszłam szybko na dół prawie zbierając po schodach by nie podpaść tej starej jędzy.

- Co ty masz na sobie? - Zapytała Melinda taksując mi strój od góry do dołu z krzywą miną.

- To moja jedyna sukienka. - Odpowiedziałam, a ta tylko machnęła ręką nie przejmując się moimi słowami.

- Nie ważne. Idź nalać szampana, a nie tu stoisz jak słup soli. Przydaj się na coś, niech w końcu będzie z ciebie jakiś pożytek. Na razie tylko przeszkadzasz. - Powiedziała poprawiając sztywny i świecący od lakieru kok. Miała w niego wlepione złote motyle, a na grzywce pełno brokatu wyglądając conajmniej śmiesznie.

Już szykowałam się aby jej coś odpowiedzieć bo naprawdę jak ona śmie mówić, że jej przeszkadzam kiedy jak ja sprzątam to ona wstrzykuje sobie botoks w dupę?

- Dobrze. - Mruknęłam tylko  i skierowałam się w odpowiednim kierunku zaciskając pięści.

W kuchni już było paru kelnerów, którzy przygotowywali przekąski i napoje. Wzięłam od jednego butelkę alkoholu i zaczęłam nalewać do kieliszków przezroczysty napój.

Po paru minutach usłyszałam dzwonek do drzwi i po kolei zaczęli napływać ludzie. Zastanawiałam się czy ta kobieta w ogóle ich wszystkich zna, albo czy oni znają ją, ale nie wnikam. W końcu to goście... Psa. Prawdopodobnie połowa przybyłych przyszła pooglądać dom i za darmo najeść się i wypić drogie wino.

Postawiłam na tacę parę kieliszków i weszłam do salonu. Starałam się robić wszystko z uśmiechem i obsługiwałam każdego pytając się "jak się państwo bawią" czy coś w tym stylu.

Po paru minutach kiedy podawałam szampana jakimś biznesmenom i sztucznym lalunią, czyli koleżankom Melindy, którzy swoim zachowaniem mnie bardzo odstraszali, zauważyłam, że został tylko jeden szampan na tacy.

Już chciałam podejść do jakiegoś mężczyzny, ale nagle ktoś wziął kieliszek i stanął przede mną skutecznie mnie tym zatrzymując. Popatrzyłam na osobnika z zamiarem opieprzenia go, ale zaniemówiłam.

Przede mną stał nie kto inny jak Luke Hemmings w czarnej koszuli, idealnie dobranym czarnym garnitusze i uśmiechał się do mnie szeroko ukazując swoje wszystkie białe zęby.

- Hej Ann.. Tak myślałem, że gdzieś tu będziesz. - Powiedział i napił się, a ja się zarumieniłam z zażenowania. Super. Zobaczył mnie już po raz drugi jako kelnerkę, po prostu lepiej być nie może. Przynajmniej teraz wyglądałam troszkę ładniej niż poprzednim razem.

- Cześć Luke. - Mruknęłam tylko i mijając go poszłam do kuchni, a on podążył za mną. Chciałam od niego uciec bo gdyby Cher mnie z nim zobaczył to miałabym przewalone. Już i tak kiedy wróciłam z korepetycji tak mnie pojechała, że o mało co jej nie przywaliłam i nie rozpłakałam jednocześnie.

- Czemu rozdajesz szampana? - Spytał kiedy postawiłam kolejne kieliszki na tacę. Usiadł na stołku naprzeciwko mnie i wpatrywał się w każdy mój ruch.

- Bo ja nie jestem członkiem tej rodziny tylko tanią siłą roboczą. - Westchnęłam i wyszłam z kuchni, a on oczywiście poszedł za mną niczym pies za swoją panią.

- To nie jest w porządku. - Stwierdził odkładając swój pusty kieliszek na pierwszą lepszą komodę.

- Jest w porządku. A teraz wybacz, Cher tu idzie i lepiej żeby nas razem nie widziała bo by mnie zabiła. - Oznajmiłam i szybko ulotniłam się z salonu na taras, gdzie stały jakieś panie z psami i rozmawiały o nowej kolekcji od Gucciego.

Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam, jak Luke i Cherlyn się całują. Blondyn dosłownie pożerał jej twarz, a Diamond była cała w skowronkach. Od razu odwróciłam wzrok i zaczęłam zajmować się pracą starając się ignorować nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej.

~*~

Po wielkim pokazie fajerwerków w końcu wszyscy goście poszli do domu, a ja mogłam odetchnąć.

Niestety nie na długo bo Melinda kazała mi posprzątać po imprezie co zajęło mi parę godzin bo oczywiście jak na złość nie dała mi nikogo do pomocy. Wszyscy tak jak przyszli, tak poszli zostawiając mnie samą na pastwę tego bałaganu.

Do pokoju weszłam dopiero o drugiej w nocy i od razu padłam na łóżko nie marząc o niczym innym jak o śnie. Dioda w moim telefonie migała na zielono, więc sięgnęłam po komórkę zauważając, że na wyświetlaczu miałam wiadomość dostarczoną trzy godziny temu.
Nacisnęłam na nią i od razu wyskoczyła mi treść SMS-a od Boya.

ArtificialBoy: Byłem jednak na tych urodzinach. Nigdy więcej

ArtificialBoy: Jesteś?

ArtificialBoy: jak widać nie, w takim razie nie przeszkadzam, odpisz jak będziesz mieć czas :)

Westchnęłam ze zmęczenia bo powieki kleiły mi się okropnie, jednak nie chciałam zostawiać go bez odpowiedzi, więc szybko wystukałam na klawiaturze wiadomość, którą od razu wysłałam.

Cinderella: Przepraszam, że tak późno, ale czarownica dała mi tyle sprzątania, że to była jakaś maskara. A co do tych urodzin to dlaczego nigdy więcej?

ArtificialBoy: Moja dziewczyna nawijała mi ile dała za sukienkę, a ja nawet nie pamiętam jaką miała na sobie. Za to zgadnij kogo spotkałem :)

Cinderella: Kogo?

ArtificialBoy: Tą dziewczynę z wczoraj. Ma ciężkie życie zupełnie tak jak ty. Zakumplowałybyście się. A tak na marginesie. Zauważyłem, że wiesz o mnie dużo, a ja o tobie nie wiele ;) powiesz mi coś o sobie??

Cinderella: A co chcesz wiedzieć?

ArtificialBoy: Co lubisz robić? Twoj ulubiony kolor? Powiedz mi absolutnie wszystko. Imię też możesz :)

Cinderella: Lubię oglądać filmy. Nie mam na to za dużo czasu, ale to lubię. Lubię kolor niebieski, a moim wymarzonym zawodem jest zostanie architektem, to chyba tyle :)

ArtificialBoy: A imię? B)

Cinderella: Tak jak ci pisałam wcześniej, pewnie gdybym ci powiedziała przestałbyś ze mną pisać.

ArtificialBoy: daj spokój. Nie przestałbym

Cinderella: Skąd ta pewność?

ArtifocialBoy: Bo nigdy nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ty

Cinderella: Masz rację jeszcze się nie spotkaliśmy :)

ArtificialBoy: A co powiesz na spotkanie?

Cinderella: Niby gdzie?

ArtificialBoy: Na balu za dwa tygodnie :)

Wstrzymałam oddech i patrzyłam przez chwilę na wyświetlacz. Miałabym go poznać? Porozmawiać z nim twarzą w twarz? Przecież gdyby mnie zobaczył to od razu zakończył by tą znajomość. Nie jestem znana, ładna ani nic podobnego. Przecież jakbym z nim porozmawiała na żywo to zobaczyłby jaką ogromną nudziarą jestem.

Nie mogłam ryzykować tym, że go stracę bo był dla mnie zbyt ważny. Na pewno nie tak bardzo jak Jackob czy Samantha ale liczył się. I nie chciałam zniszczyć tego przez głupie spotkanie.

Cinderella: Boję się, że gdy mnie spotkasz się rozczarujesz

Napisałam i opadłam na poduszkę przymykając oczy. Naprawdę bałam się takiego odrzucenia. Oczywiście nie byłam pewna na sto procent czy boy byłby zdolny do czegoś takiego biorąc pod uwagę fakt, że piszemy ze sobą tak długo, jednak zawsze był możliwy ten nie za ciekawy scenariusz, a ja naprawdę nie chciałam sprawdzać, który byśmy odegrali. A kiedy przyszła od niego kolejna wiadomość wstrzymałam oddech, a moje serce zabiło mocniej.

ArtificialBoy: Nigdy bym się tobą nie rozczarował. Jesteś jedną z najlepszych osób jakie znam :)

~*~

Ten rozdział w oryginale miał 900 słów, a teraz ma 1800 naprawdę jestem załamana swoimi "zdolnościami" pisarskimi xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro