Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

07

°°°

- Co? - Wydutkałam po chwili gdy w miarę otrząsnęłam się z szoku.

Luke Hemmings właśnie poprosił mnie o korepetycje. Czy ja śnię?

- Pytam czy dasz mi korepetycje z matmy? - Powtórzył pytanie. Odłożył mój sprawdzian na ławkę i uśmiechnął się do mnie, na co do moich policzków przypłynęła cała krew.

- Ja ci mogę dać. - Wtrąciła Cher "słodkim" głosem, która od samego początku się nam przysłuchiwała. - Annabeth nie będzie mieć czasu. - Stwierdziła posyłając mi wredne spojrzenie.

- Skąd niby wiesz? - Zapytał ją lekko wrogim tonem mrużąc groźnie oczy.

Z tego co zauważyłam od rana się kłócą, a blondyn stara się omijać swoją dziewczynę jak najbardziej się da, choć ta i tak mu nie pozwala. Zastanawia mnie co się takiego stało, że Luke się do niej prawie w ogóle nie odzywa. Pokłócili się, czy blondyn w końcu zauważył, że Diamond jest suką?

- Bo wiem Lukey. - Odparła z uśmiechem. Oparła się o oparcie i zaczęła nawijać swoje złote loki na palec wskazujący. - Nie będzie ci dawać korepetycji i tyle.

- To moja sprawa, kto będzie mi dawać korepetycje, a ty... Przykro mi ale się nie nadajesz. - Powiedział zirytowany i przeniósł znów spojrzenie na mnie totalnie ją ignorując na co blondynka fuknęła obrażona. - To jak?

- Ale.. Ale dlaczego ja? - Zapytałam cicho. Nadal nie mogłam pojąć tej sytuacji. Mój crush pytał się mnie o korepetycje. Sam. Na. Sam. Byłabym dziwna jeśli bym się tym nie przejęła, a w dodatku - gdybym się nie zgodziła.

- Bo masz najlepsze oceny w klasie? - Zadał pytanie retoryczne przewracając oczami, a ja się lekko uśmiechnęłam, ale zaraz potem mina mi zrzędła przypominając sobie najważniejszy aspekt.

- Chętnie, ale nie wiem czy mi pozwolą.

- Czemu mieliby ci nie pozwolić dawać korepetycji? - Spytał zaciekawiony i oparł się łokciem o moją ławkę, uważnie wpatrując się w moją twarz.

- Bo.. Uhm.. Mam dużo pracy. - Powiedziałam gdy kątem oka zobaczyłam wściekłe spojrzenie Cherlyn.

- To jak będziesz mieć czas. Naprawdę potrzebuje tych korepetycji. - Powiedział błagalnie, a ja westchnęłam drapiąc się z tyłu głowy.

- Skoro tak to uhm... Jak będę mieć czas. - Pokiwałam głową, a on się uśmiechnął rozradowany.

- To świetnie. Tu masz mój numer... - Napisał go na kartce w moim zeszycie. - Zadzwoń jak będziesz mieć czas. - Uśmiechnął się, a ja drżącym rękami wzięłam swój notatnik.

- Ok. - Tylko na tyle było mnie stać. Moje oczy były okrągłe jak dwa latające spodki kiedy wpatrywałam się w estetyczne pismo na kartce. Mam. Jego. Numer. Mam numer Luke'a Hemmingsa. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe i nawet jeśli wiedziałam, że nie mam u niego szans to i tak powstrzymywałam się przed wielkim atakiem "fangirlu".

- To jesteśmy umówieni. - Stwierdził i się odwrócił, a ja poczułam jak nienawistne spojrzenie Cher wypala mi dziurę w głowie.

Spojrzałam na nią i od razu tego pożałowałam. Z jej oczu ciskały gromy, a z nosa wychodziła para. Jej wypielęgnowane dłonie zaciskały się na długopisie tak, że aż pobielały jej knykcie i prawdopodobnie wyobrażała sobie moją szyję na miejscu przedmiotu. Zjechałam niżej na krześle mając nadzieję, że zniknę.

O cholera... W co ja się wpakowałam.

~*~

Chowałam właśnie książki do szafki kiedy drzwiczki zamknęły się z głośnym hukiem tuż przed moim nosem. Zdziwiona spojrzałam na Cher, która cała czerwona patrzyła na mnie morderczym wzrokiem.

Dyszała lekko ze złości, a za jej plecami stały jej przyjaciółki, które zabijały mnie wzrokiem. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na nią.

- O co chodzi? - Spytałam, choć doskonale zdawałam sobie sprawę w czym ma problem.

- Nie masz prawa dawać korepetycji MOJEMU chłopakowi. - Warknęła wskazując na mnie palcem.

- Luke mnie o to poprosił, a ja zamierzam mu tylko pomóc. - Stwierdziłam i się odwróciłam z zamiarem odejścia. Nie obchodzi mnie jej zdanie i jej zidiociałe zakazy, więc nie było o czym gadać. Jednak blondynka nie dała za wygraną i szarpnęła mnie za ramię odwracając w swoją stronę.

- Nie wyobrażaj sobie za dużo. Może i ciebie poprosił ale tylko dlatego, że jesteś kujonem. Nic nie wartym kujonem rozumiesz? Nie łudź sie, że Lukiś chociażby spojrzy na ciebie jak na dziewczynę paskudo. - Powiedziała i popychając mnie z całej siły na szafki odeszła, a jej koleżanki podreptaly za nią prychając pod nosem

Oparłam się głową do tyłu i przymknęłam oczy czując, że zbierają się w nich łzy. Ma rację. Luke poprosił mnie o korepetycje bo jestem kujonem i mam dobre oceny. Dla niego jestem tylko tą co wkuwa i to się nigdy nie zmieni.

~*~

Po szkole Jack szybko odwiózł mnie do domu, a ja od razu skierowałam się do salonu, gdzie jak zwykle siedziała Melinda, która jak zwykle grzała swój tyłek na kanapie i oglądała jakiś serial.

- Melindo? Masz może chwilę? - Spytałam swojej macochy i że stresu poprawiłam swoją srebrną bransoletkę, którą dostałam od taty na urodziny.

- Zależy na co. - Odpowiedziała znad pudełka sushi nawet na mnie nie patrząc.

- Mmm... Bo...

- Nie jąkaj się dziewucho. - Przerwała mi, a ja cicho westchnęłam.

- Tak, przepraszam. - Wyprostowałam się i wzięłam wdech. - Zostałam poproszona o udzielenie korepetycji z matematyki jednemu uczniowi i chciałam się zapytać czy przez najbliższy tydzień mogę mu ich udzielać, ponieważ to dla niego bardzo ważne. - Powiedziałam wypowiadając zdania w jak najbardziej mądry sposób. Z nią trzeba było tak postępować bo i tak nie zrozumie połowy rzeczy i nie będzie się miała do czego przyczepić.

- Zobacz mój dobry humor. Możesz, ale pod warunkiem, że wszystkie twoje obowiązki będą wykonane w perfekcyjny sposób i tylko półtorej godziny dziennie. - Odparła i wróciła do oglądania serialu. - A teraz zejdź mi z oczu.

- Dziękuję. - Powiedziałam i szybko poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon z torby i wzięłam głęboki wdech. Wybrałam numer do Luke'a i napisałam mu SMS'a:

'Hej, tu Annabeth. Jeśli nadal chcesz mojej pomocy z matmą to mam wolne za 2 godziny.'

Prawie natychmiast dostałam odpowiedź:

'Świetnie, nadal chce. To czekam. Zaraz ci wyśle adres :)'

Uśmiechnęłam się i otrzymałam sms z jego miejscem zamieszkania. Od razu zeszłam na dół i zaczęłam myć wszystkie blaty w kuchni, wycierać, zamiatać i odkurzać. Uwinęłam się w półtorej godziny i tak jak zaznaczyła Melinda - wszystko było perfekcyjne. Uznałam, że nie będę się stroić dla Luke'a bo pomyśli sobie, że jestem jakąś idiotką czy coś, której się podoba. I co z tego, że była to prawda, ale nie chciałam sobie robić przed nim pustej lali.

Ubrałam się więc zwyczajnie w czarne jeansy i szaro - czarny sweter, na nogi założyłam swoje czarne trampki, a włosy rozpuściłam i zapięłam grzywkę z lewej strony spinką. Blondyn mieszkał tylko 25 minut ode mnie, więc spakowałam wszystkie książki do torby i wyszłam z domu. Szłam szybko i po drodze wysłałam wiadomość do Boy'a:

Cinderella: Właśnie idę na spotkanie z moim księciem ;) Życz mi szczęścia

ArtificialBoy: Czyli jednak nie masz aż tak źle w życiu ;) Powodzenia :*

Uśmiechnęłam się sama do siebie i po chwil już stałam przy ogromnej rezydencji. Trochę czasu zbierałam się w sobie, ale zadzwoniłam do drzwi, po czym otworzyła mi je miło uśmiechająca sie starsza kobieta.
- Ty musisz być Annabeth, prawda? - Spytała i przepuściła mnie w drzwiach.

- Tak. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem rozglądając się po ogromnym holu. Jeśli myślałam, że żyje w dużym domu to się myliłam. Ten dom w porównaniu z moim to pałac. Wszystko było nowoczesne jednak jasne kolory i złote zdobienia dodawały temu pomieszczeniu naprawdę piękny klimat.

- Luke czeka u siebie w pokoju. Na piętrze pierwsze drzwi na lewo. - Pokazała mi kierunek, a ja podziękowałam i ruszyłam w stronę schodów. Gdy wchodziłam na górę serce waliło mi jak oszalałe. A gdy stanęłam przed białymi drzwiami myślałam, że dostanę zawału. Ale już nie mogłam się wycofać.

Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.

~*~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro