Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04

°°°

Rano obudziłam się o 20 mimut później niż zwykle. Gdy spojrzałam na zegarek od razu wyskoczyłam z łóżka i szybko się ubrałam w przyszykowane poprzedniego wieczoru rzeczy. Wczoraj do późna pisałam na chacie i teraz niestety zaspałam.

Melinda mnie zabije.

Zwiazując włosy zbiegłam po schodach i wparowałam do kuchni ślizgając się na swoich kapciach. W pośpiechu przygotowałam śniadania dla wszystkich i ledwo co zdążyłam o umówionej godzinie je przynieść. Oczywiście za karę muszę dzisiaj zostać dłużej w restauracji, ponieważ jak to określiła moja macocha "muszę się nauczyć dyscypliny". Szybko wzięłam swoją torbę, narzuciłam na siebie za dużą szarą bluzę i prawie w biegu wpadłam na miejsce pasażera w aucie. Jackob'a.

- Co dzisiaj tak szybko? - Zapytał roześmiany i ruszył w stronę szkoły.

- Zaspałam. Do późna pisałam z Boy'em. - Wydyszałam przecierając ręką twarz przy okazji przy tym ziewając.

- Boy? Bedziesz go tak teraz nazywać? - Zapytał z krzywą minął, a ja wzruszyłam ramionami.

- Raczej tak. Dopóki mi nie powie jak ma na imię.

- O ile ci w ogóle powie. - Zauważył przyjaciel, a ja westchnęłam i popatrzyłam za szybę patrząc na mijane przez nas widoki.

- Powie. Tylko jeszcze nie teraz. - Stwierdziłam.

Byłam pewna, że kiedyś będzie mi dane poznać imię nieznajomego. Polubiłam go strasznie mocno. On jako jeden z nielicznych stara się i przede wszystkim potrafi mnie zrozumieć. Mimo krótkiej znajomości już się do niego przywiązałam i naprawdę mogłabym się załamać gdyby okazało się, że chłopak chciałby zerwać kontakt czy coś w tym stylu.

Nie rozmawialiśmy z Jackobem przez resztę czasu, a w tle leciała jakaś rockowa muzyka, aż w końcu stanęliśmy pod znienawidzoną szkołą.

Wysiedliśmy z auta, a przyjaciel oznajmił mi, że musi do toalety, więc poklepał mnie po ramieniu i pobiegł do pomieszczenia zostawiając mnie na środku korytarza. Gdy na niego czekałam usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon żeby sprawdzić czy nie dostałam żadnej wiadomości od Boy'a.

Niestety nad znaczkiem skrzynki odbiorczej widniała czerwona cyferka "0", która nieprzyjemnie drażniła moje oczy. Westchnęłam chowając komórkę do kieszeni.

- Hej. - Usłyszałam nad głową i podniosłam wzrok. Od razu wstałam z miejsca patrząc szeroko otwartymi oczami na chłopaka stojącego przede mną. - Nie musisz wstawać. - Zaśmiał się, a ja zarumieniłam się przez mój głupi gest.

- Ee.. Potrzebujesz czegoś? - Spytałam spęszona skubiąc skórki przy paznokciach. Okropny nawyk.

- Właściwie to tak. Powiesz mi, która godzina? Bo dziewczyna wzięła mój telefon i nie wiem. - Podrapał się z tyłu głowy, a ja po chwili spojrzałam na ekran komórki.

- 7.59. - Odparłam cicho, a ten uśmiechnął się.

- Ok. Dzięki wielkie. - Poklepał mnie po ramieniu i odszedł, a ja osłupiała stałam na środku korytarza patrząc się w jego plecy. W takim stanie też zastał mnie Jack gdy wyszedł z toalety.

- Halo. - Machnął mi ręką przed oczami. - Ziemia do Ann.

Dopiero wtedy zreflektowałam się i zamrugałam parę razy powiekami odwracając się w stronę przyjaciela.

- Sory. - Powiedziałam. Pokręciłam głową i westchnęłam klepiąc się lekko po policzkach żeby trochę ochłodzić ich temperaturę.

- Co się stało? - Spytał ciekawy kiedy zobaczył moje zachowanie i w tamtym momencie zadzwonił dzwonek. Szybko zaczęliśmy się kierować w stronę klasy przepychając się przez tłumy uczniów.

- Przed chwilą Calum Hood zapytał się mnie o godzinę. MNIE. - Oznajmiłam, a on przewrócił oczami. Zajęliśmy miejsca w swoich ławkach, a on nachylił się do mnie tak by nikt nie słyszał naszej rozmowy.

- Znowu zaczynasz teorie spiskowe? - Zapytał.

Wtem nauczycielka weszła do klasy prosząc wszystkich o ciszę i spokój, ponieważ ma do powiedzenia "ważne rzeczy". Oczywiście były to same niepotrzebne nikomu bzdury, ale nikt się nie wykłucał.

- Nie zaczynam. - Powiedziałam szeptem mrożące go wzrokiem. - A teraz siedź cicho, chcę się czegoś nauczyć.

~*~

Otworzyłam kluczem drzwi domu i ociężale weszłam do środka. Nie czułam nóg, bowiem pan z wychowania fizycznego uparł się, że musimy zaliczyć biegi na 800 metrów póki jest pogoda. Byłam cała spocona i jedyne o czym marzyłam to prysznic i ukochane łóżko, do którego teraz ciągnęło mnie jak nigdy.

Niestety jak wspominalam były to tylko marzenia.

Za parę minut musiałam znaleźć się w restauracji na swoją zmianę, która miała trwać do wieczora, przez co w łóżku znajdę się prawdopodobnie po północy. Westchnęłam cierpiętniczo ściągając buty i rzucając je byle gdzie.

Szybko poszłam do swojego pokoju i gdy tylko przekroczyłam próg sypialni do moich uszu dotarł dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko wyciągnęłam telefon, a na moich ustach zagościł szeroki uśmiech kiedy zobaczyłam nazwę swojego nowego znajomego.

ArtificialBoy: Hej, już po szkole? :)

Cinderella: Tak, ale niestety muszę iść do pracy i będę tam siedzieć przynajmniej do 21.00 :/

ArtificialBoy: A kiedy zrobisz lekcje? Pouczysz się? Czy twoja macocha nie wie, że masz szkołę i własne życie?

Cinderella: Wie, ale mało ją to obchodzi. Muszę kończyć bo zaraz zaczynam zmianę. Do napisania później ;)

ArtificialBoy: Pa, do potem <3

Na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec kiedy spojrzałam na emotikon. Wysłał mi serduszko, co było niesamowicie kochane z jego strony. Wiedział dokładnie jak mnie podejść bowiem moje prawdziwe serce się roztopiło przez głupi znaczek.

Szybko przebrałam się w jasne jeansy oraz czarną bluzkę z długim rękawem i wyszłam z domu. Musiałam iść szybko żeby się nie spóźnić, przez co moje nogi cierpiały katusze. Po jakiś 20 minutach byłam już na miejscu, a gdy weszłam do restauracji od razu ujrzałam Sam, która wycierała wolne stoliki.

- Hej. - Przywitałam się biorąc zza baru biały fartuszek, który przewiązałam sobie w pasie.

- Jak tam, Ann? Melinda cię znowu tu przysłała? - Zapytała Samantha rzucając mi szmatkę. Oczywiście nie złapałam jej i wylądowałała na podłodze, przez co musiałam się schylić i znów nadwyrężyć swoje obolałe mięśnie.

- Ta. - Przewróciłam oczami i zaczęłam wycierać jeden ze stolików. W restauracji nie było za dużo gości, więc mogłyśmy swobodnie rozmawiać nie martwiąc się, że ktoś niepowołany nas usłyszy. - Muszę tu siedzieć do 22.00. A jutro mam klasówkę z biologii, o której ta baba doskonale wiedziała..

- A to suk..

- Sam. - Popatrzyłam na nią ostro, a ta westchnęła.

- Przepraszam no. Ale jak słyszę o tej kobiecie to mam ochotę ją zabić. - Stwierdziła i weszła za bar.

- Nie dziwię ci się. Jednak to nasza pracodawczyni. Minimalny szacunek się należy.

Rozumiałam jej zachowanie. Sama codziennie i niejednokrotnie w myślach obrzucałam swoją macochę i siostrę milionem nie za przyjemnych epitetów, jednak nigdy nie odważyłam się powiedzieć tego na głos. Nigdy nie wiadomo czy akurat nie usłyszy i miałabym jeszcze bardziej przesrane.

- A kto tak mówi? Mogę wyrażać swoje zdanie kiedy chce i żadna stara prukwa nie będzie mi zabraniać. - Prychnęła Sam, a ja się cicho zaśmiałam. - Pójdziesz na zaplecze i przyniesiesz papierowe ręczniki? Ktoś tu coś wylał.

- Jasne. - Odparłam i poszłam we wskazane miejsce. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu papieru. Gdzieś tu przecież musi być - pomyślałam i zobaczyłam je na jednej z wyższych półek. Serio? Wzrostem akurat nie grzeszę, a cały świat jest przeciwko mnie i nawet durne ręczniki się buntują. Wspięłam się na jakiś duży karton i po chwili starania w końcu je dosięgnęłam

Wyszłam z pomieszczenia i podeszłam do Sam, która była przy barze i szukała swojego notatnika.

- Proszę. - Podałam jej ręczniki, a ta podziękowała mi uśmiechem i wyciągnęła z półki mały czerwony zeszycik.

- Obsłużysz stolik nuner 5? Właśnie weszli nowi klienci, a ja obsługuję to starsze małżeństwo pod oknem. - Spytała i nie czekając na moją odpowiedź podeszła do pary z wielkim uśmiechem na ustach.

Ja za to westchnęłam i poprawiłam kucyka. Wyciągnęłam z kieszeni mały notatnik i długopis po czym rozejrzałam się po restauracji.
Ruszyłam w stronę odpowiedniego numeru, ale gdy spojrzałam na stolik, który miałam obsłużyć stanęłam jak wryta.

-Nie... To się nie dzieje naprawdę... - pomyślałam przełykając ślinę.

~*~



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro