Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03

×××

- Hej księżniczko. - Przywitał się Jack gdy następnego ranka zajęłam miejsce pasażera w jego samochodzie.

- Hej. Nie uwierzysz co się stało! - Powiedziałam z uśmiechem wyciągając komórkę, a on odjechał w stronę szkoły.

- W co takiego niby nie uwierzę? - Spytał śmiesznie unosząc brew.

- Wczoraj tak około 23.30 weszłam na taki portal dla ludzi, którzy chcą popisać anonimowo z innymi... - Zaczęłam, ale mi przerwał.

- Chodzi ci o chat? - Spytał.

- To nie istotne. - Przewróciłam oczami, ale zaraz po tym się uśmiechnęłam. - Poznałam tam takiego chłopaka, który jest taki mega super fajny i-

- Serio będziesz mi gadać o jakimś gostku z neta? - Spytał i teraz to on przewrócił oczami.

- Tak będę. A ty mnie wysłuchasz bo jesteś moim najleoszyn przyjacielem. - Odparłam. - A więc chodzi do naszej szkoły i wyprzedzając twoje pytanie nie, nie wiem kim on jest. Nie chciał mi powiedzieć bo uznał, że będę z nim pisać z innych powodów, a ja mu nie powiedziałam kim ja jestem bo by nie pisał ze mną dlatego, że nie jestem no... mną w każdym raz-

- Ann ty jesteś nienormalna. W tym związku to ja miałem być tym nienormalnym nerdem. - Zaśmiał się Jack po raz kolejny mi przerywając i w końcu stanęliśmy pod budynkiem z czerwonej cegły.

- Nie dramatyzuj. I w ogóle pisaliśmy chyba jakieś 3 godziny. Jest bardzo nieszczęśliwy. Pisze, że ma bogatych rodziców, przyjaciół i dziewczynę, ale to nie jest to czego on chce. A ja mu napisałam, że mam ciebie - w tym momencie przytuliłam się do ramienia przyjaciela, który potargał mi włosy. - I, że mam okropną siostrę i macochę... No i się tak jakoś dogadaliśmy... - Uśmiechnęłam się lekko. - On mnie chyba polubił.

- Ej, ja też cie lubię, a nie robisz takiej afery. - Jack zrobił minę w stylu naburmuszonego dziecka, a ja pocałowałam go w policzek przez co od razu się uśmiechnął.

Zaśmiałam się z jego miny i klepnęłam go lekko w policzki na co się skrzywił.

- Bo ty mnie lubisz od małego. A on.. To co innego. - Rozmarzyłam się i będąc od urodzenia niezdarą, nie zauważyłam idącego w naszą stronę ucznia i wpadłam na niego wydając ciche "ała".

Odbiłam się od twardej klatki piersiowej i upadłam na zimną podłogę obijając swoje pośladki. Jęknęłam z bólu i po chwili przy pomocy przyjaciela podniosłam się z ziemi otrzepując swoje jeansy z brudu.

Spojrzałam w górę, ponieważ chłopak, który mnie poturbował był bardzo wysoki i zobaczyłam burzę fioletowych włosów Mike'a Clifforda. - Przepraszam. - Powiedziałam cicho lekko się rumieniąc.

- To ja przepraszam. Powinienem bardziej uważać. Mam nadzieję, że wszystko w porzadku. - Uśmiechnął się do mnie i wyminął, a ja z szeroko otwartymi ustami patrzyłam za nim dopóki nie zniknął za najbliższym zakrętem.

- Czy ty widziałeś to co ja? - Spytałam Jack'a szarpiąc go lekko za ramię.

- Chyba tak. - Odpowiedział równie zdziwiony co ja.

Staliśmy na środku korytarza niczym idioci i patrzyliśmy z szeroko otwartymi oczami tam gdzie dokładnie przed sekundą był fioletowowłosy.

- On mnie przeprosił... ON przeprosił MNIE. - Dałam akcent na słowo "on" i "mnie". - To się jeszcze nigdy nie zdażyło. Wow.

- A ja myślałem, że to takie rozpuszczone dzieci z bogatego domu, a tu proszę. Jednak ktoś z nich potrafi powiedzieć coś dobrego. - Powiedział Jackob a mnie olśniło.

Podskoczyłam w miejscu i złapałam go za kołnierz zielonej flanelowej koszuli.

- Jack! A co jeśli Michael jest tym chłopakiem z chat'u? - Spytałam głośnym szeptem, a w moich oczach widać było podekscytowane.

- Clifford? - Przyjaciel popatrzył na mnie krzywo i pokręcił głową burząc swoją i tak rozwichrzoną fryzurę. - Nie wydaje mi się.

- A co jeśli to jednak on?! Bogaty, ale nieszczęśliwy... To by pasowało bo on jest najcichszy z tej całej grupy.. - Powiedziałam i rozejrzałam się w okół szukając go.

- Jak dla mnie jesteś w desperacji i potrzebujesz chłopaka. - Zaśmiał się, a ja walnęłam go w ramię, przez co jęknął i złapał się za bolące miejsce.

- Nie prawda.

- Prawda.

- Nie.

- Tak.

- Eh, no dobra... Skoro tak twierdzisz. - Wzruszyłam ramionami, a Jack mnie połaskotał przez co zaczęłam się głośno śmiać. - Cho - chodźmy lepiej na lekcje. - Wyjąkałam, a on po chwili przestał.

- Aish dziewczyno, co ja z tobą mam? - Zaśmiał się kręcąc głową i ruszyliśmy w stronę sali lekcyjnej.

~*~

Po szkole szybko wróciłam do domu. Od rana nie mogłam się doczekać tego momentu, więc byłam niesamowicie podekscytowana kiedy Jackson odstawił mnie pod dom. Szybko wyprasowałam ubrania Melindy i Cher, które mi zostawiły, umyłam podłogi i w końcu po wykonaniu wszystkich obowiązków weszłam do swojego pokoju gdzie zamknęłam się na klucz.

Wzięłam do ręki telefon i usiadłam zmęczona na łóżku. Od razu zobaczyłam wiadomość od tajemniczego chłopaka.

ArtificialBoy: Cześć. Już po szkole?

Cinderella: Cześć. Przepraszam, że tak późno, ale musiałam posprzątać dom

ArtificialBoy: Nic nie szkodzi :) Macocha daje ci w kość?

Cinderella: Okropnie. Jeszcze wymyśliła sobie jakieś przyjęcie i muszę biegać i załatwiać wszystkie sprawy. Nienawidzę jej.

ArtificialBoy: Dasz radę. Wierzę w ciebie

Cinderella: To wiele dla mnie znaczy, choć nawet nie wiem jak masz na imię.

ArtificialBoy: Może poznasz gdy ci wystarczająco zaufam.

Cinderella: Nie wiem czemu ale, ja już ci ufam.

ArtificialBoy: To też wiele dla mnie znaczy :)



~*~

[020317] Czytając to jeszcze raz widzę jakie to jest badziewne i nudne xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro