03
×××
- Hej księżniczko. - Przywitał się Jack gdy następnego ranka zajęłam miejsce pasażera w jego samochodzie.
- Hej. Nie uwierzysz co się stało! - Powiedziałam z uśmiechem wyciągając komórkę, a on odjechał w stronę szkoły.
- W co takiego niby nie uwierzę? - Spytał śmiesznie unosząc brew.
- Wczoraj tak około 23.30 weszłam na taki portal dla ludzi, którzy chcą popisać anonimowo z innymi... - Zaczęłam, ale mi przerwał.
- Chodzi ci o chat? - Spytał.
- To nie istotne. - Przewróciłam oczami, ale zaraz po tym się uśmiechnęłam. - Poznałam tam takiego chłopaka, który jest taki mega super fajny i-
- Serio będziesz mi gadać o jakimś gostku z neta? - Spytał i teraz to on przewrócił oczami.
- Tak będę. A ty mnie wysłuchasz bo jesteś moim najleoszyn przyjacielem. - Odparłam. - A więc chodzi do naszej szkoły i wyprzedzając twoje pytanie nie, nie wiem kim on jest. Nie chciał mi powiedzieć bo uznał, że będę z nim pisać z innych powodów, a ja mu nie powiedziałam kim ja jestem bo by nie pisał ze mną dlatego, że nie jestem no... mną w każdym raz-
- Ann ty jesteś nienormalna. W tym związku to ja miałem być tym nienormalnym nerdem. - Zaśmiał się Jack po raz kolejny mi przerywając i w końcu stanęliśmy pod budynkiem z czerwonej cegły.
- Nie dramatyzuj. I w ogóle pisaliśmy chyba jakieś 3 godziny. Jest bardzo nieszczęśliwy. Pisze, że ma bogatych rodziców, przyjaciół i dziewczynę, ale to nie jest to czego on chce. A ja mu napisałam, że mam ciebie - w tym momencie przytuliłam się do ramienia przyjaciela, który potargał mi włosy. - I, że mam okropną siostrę i macochę... No i się tak jakoś dogadaliśmy... - Uśmiechnęłam się lekko. - On mnie chyba polubił.
- Ej, ja też cie lubię, a nie robisz takiej afery. - Jack zrobił minę w stylu naburmuszonego dziecka, a ja pocałowałam go w policzek przez co od razu się uśmiechnął.
Zaśmiałam się z jego miny i klepnęłam go lekko w policzki na co się skrzywił.
- Bo ty mnie lubisz od małego. A on.. To co innego. - Rozmarzyłam się i będąc od urodzenia niezdarą, nie zauważyłam idącego w naszą stronę ucznia i wpadłam na niego wydając ciche "ała".
Odbiłam się od twardej klatki piersiowej i upadłam na zimną podłogę obijając swoje pośladki. Jęknęłam z bólu i po chwili przy pomocy przyjaciela podniosłam się z ziemi otrzepując swoje jeansy z brudu.
Spojrzałam w górę, ponieważ chłopak, który mnie poturbował był bardzo wysoki i zobaczyłam burzę fioletowych włosów Mike'a Clifforda. - Przepraszam. - Powiedziałam cicho lekko się rumieniąc.
- To ja przepraszam. Powinienem bardziej uważać. Mam nadzieję, że wszystko w porzadku. - Uśmiechnął się do mnie i wyminął, a ja z szeroko otwartymi ustami patrzyłam za nim dopóki nie zniknął za najbliższym zakrętem.
- Czy ty widziałeś to co ja? - Spytałam Jack'a szarpiąc go lekko za ramię.
- Chyba tak. - Odpowiedział równie zdziwiony co ja.
Staliśmy na środku korytarza niczym idioci i patrzyliśmy z szeroko otwartymi oczami tam gdzie dokładnie przed sekundą był fioletowowłosy.
- On mnie przeprosił... ON przeprosił MNIE. - Dałam akcent na słowo "on" i "mnie". - To się jeszcze nigdy nie zdażyło. Wow.
- A ja myślałem, że to takie rozpuszczone dzieci z bogatego domu, a tu proszę. Jednak ktoś z nich potrafi powiedzieć coś dobrego. - Powiedział Jackob a mnie olśniło.
Podskoczyłam w miejscu i złapałam go za kołnierz zielonej flanelowej koszuli.
- Jack! A co jeśli Michael jest tym chłopakiem z chat'u? - Spytałam głośnym szeptem, a w moich oczach widać było podekscytowane.
- Clifford? - Przyjaciel popatrzył na mnie krzywo i pokręcił głową burząc swoją i tak rozwichrzoną fryzurę. - Nie wydaje mi się.
- A co jeśli to jednak on?! Bogaty, ale nieszczęśliwy... To by pasowało bo on jest najcichszy z tej całej grupy.. - Powiedziałam i rozejrzałam się w okół szukając go.
- Jak dla mnie jesteś w desperacji i potrzebujesz chłopaka. - Zaśmiał się, a ja walnęłam go w ramię, przez co jęknął i złapał się za bolące miejsce.
- Nie prawda.
- Prawda.
- Nie.
- Tak.
- Eh, no dobra... Skoro tak twierdzisz. - Wzruszyłam ramionami, a Jack mnie połaskotał przez co zaczęłam się głośno śmiać. - Cho - chodźmy lepiej na lekcje. - Wyjąkałam, a on po chwili przestał.
- Aish dziewczyno, co ja z tobą mam? - Zaśmiał się kręcąc głową i ruszyliśmy w stronę sali lekcyjnej.
~*~
Po szkole szybko wróciłam do domu. Od rana nie mogłam się doczekać tego momentu, więc byłam niesamowicie podekscytowana kiedy Jackson odstawił mnie pod dom. Szybko wyprasowałam ubrania Melindy i Cher, które mi zostawiły, umyłam podłogi i w końcu po wykonaniu wszystkich obowiązków weszłam do swojego pokoju gdzie zamknęłam się na klucz.
Wzięłam do ręki telefon i usiadłam zmęczona na łóżku. Od razu zobaczyłam wiadomość od tajemniczego chłopaka.
ArtificialBoy: Cześć. Już po szkole?
Cinderella: Cześć. Przepraszam, że tak późno, ale musiałam posprzątać dom
ArtificialBoy: Nic nie szkodzi :) Macocha daje ci w kość?
Cinderella: Okropnie. Jeszcze wymyśliła sobie jakieś przyjęcie i muszę biegać i załatwiać wszystkie sprawy. Nienawidzę jej.
ArtificialBoy: Dasz radę. Wierzę w ciebie
Cinderella: To wiele dla mnie znaczy, choć nawet nie wiem jak masz na imię.
ArtificialBoy: Może poznasz gdy ci wystarczająco zaufam.
Cinderella: Nie wiem czemu ale, ja już ci ufam.
ArtificialBoy: To też wiele dla mnie znaczy :)
~*~
[020317] Czytając to jeszcze raz widzę jakie to jest badziewne i nudne xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro