Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

jump | 14

*MUZYKA W MEDIACH - WŁĄCZ KONIECZNIE:))*

Leżeli na plecach i obserwowali niebo, które było już granatowe.

Pod nimi nadal rozlegały się klaksony, krzyki, śmiechy Sydney, ale między nimi było cicho.

- Zakończmy to razem. Dziś, o północy. Zrozumiem, jeśli się nie zjawisz. - Jęknął przeciągle Michael, po chwili dźwigając się na łokciu i zostawiając Luke'a samego.

Blondyn dalej tam leżał, nie otwierając ust ani na chwilę.

Nie wróci dziś do domu. Poczeka na niego. Poczeka na północ.

~~północ~~

Michael faktycznie stawił się dokładnie o północy na dachu.

Posłali sobie słabe uśmiechy, kiedy stawali na przeciwko siebie, na dwóch krawędziach. Nie chcieli stać obok, woleli patrzeć sobie w oczy, kiedy wystawiali nogę do tyłu i oddawali się otchłaniom pod nimi.

Luke przełknął ślinę.

Bardzo trudno oswoił się z myślą, że dzisiejszy dzień to jego koniec.

Koniec czucia czegokolwiek, koniec dotykania dłoni Michaela, koniec jego głosu rozbrzmiewającego w głowie, kiedy za nim tęsknił.

Uśmiechnął się słabo.

Ale to koniec. Czekał na niego. Całe jego życie było oczekiwaniem na przypływ odwagi by ze sobą skończyć.

Teraz miał obok osobę, którą kochał. Czy mogło być lepiej?

Tak, Michael mógł go kochać, wtedy byłoby idealnie. Ale Hemmings akceptował to, że on nie umiał obdarowywać ludzi miłością. Sam nie był w tym najlepszy.

Clifford po prostu odganiał od siebie wszystkie myśli.

Nie obudzi się już. Nie otworzy oczu, nie zostanie zraniony, nie będzie patrzył na krew spływającą z ran po jego bladych nadgarstkach.

Zaczął odliczać na palcach.

Luke obserwował go bacznie.

Trzy

Dwa

Jed...

Powietrze rozdarł rozpaczliwy krzyk blondyna, kiedy Michael rzucił się w dół, lecąc bezwładnie, nie panując już nad swoim ciałem.

On zamiast skoczyć podbiegł do krawędzi i tak uporczywie chciał go złapać, ale jego dłoń zaledwie musnęła policzek Michaela.

Stracił go.

To go tak cholernie bolało. Dlaczego nie zareagował wcześniej? Mógł go złapać, przytulić i mogli zacząć od nowa.

A on pozwolił mu spaść.

Bał się spojrzeć na jego zmasakrowane ciało, tam, w dole.

Upadł na kolana i zaczął płakać. To nie miało tak być.

Niczego nie pragnął bardziej niż wtedy złapać go nim zrobi ten pieprzony krok w dół.

Mógł podbiec do niego sekundę wcześniej. Może by zdążył.

Mógł sam rzucić się w dół. Teraz już nic by nie czuł. Może byłby z Michaelem.

Nie zrobił żadnej z tych rzeczy.

Po prostu płakał, bezsilny, słaby i kruchy, złamany.

Jego ostatnia nitka pękła, jego czarne serce umarło, rozkruszyło się i posypało w dół, prosto w huragan pod nim.

Luke umarł pomimo faktu, że krew w jego żyłach nadal płynęła.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro