6. Sunsetz
Minęły trzy tygodnie od tamtego dnia, kiedy Harry dowiedział się o mojej chorobie. Myślę, że nie mogło być lepiej, kiedy pokazywał jak bardzo się o mnie troszczy. Zaczął dbać o mnie jak nigdy wcześniej. Chodziliśmy razem na wizyty do Craiga. Ciągle trzymał moją rękę, to było pieprzenie miłe. Przy tym chodził za mną jak pies u nogi. No dobra, Harry jest bardziej kotkiem, albo żabką.
Bardzo, bardzo słodką żabią twarzą.
Najważniejsze było dla mnie to, że wciąż mnie szanuje i kocha, nie wziął mnie za kogoś obrzydliwego, tak jak ja siebie postrzegałem. Wciąż postrzegam. Ale już mniej, zupełnie nieważne.
W końcu znaleźliśmy czas dla siebie, w związku z tym postanowiliśmy wyjechać do Holmes Chapel, by spotkać się z mamą i siostrą mojego narzeczonego. Anne to świetna kobieta, jest dla mnie jak druga matka. A Gemma wiele razy pokazywała mi, że traktuje mnie jak swojego brata, to ona pisała do mnie i wydzwaniała z ciągłymi pytaniami o to, "kiedy w końcu się oświadczysz, Tommo?!". Wszystko mogło wydawać się piękne, prawda? Niekoniecznie. Była jedna, drobna rzecz, która sprawiała, że wszystko trafiał szlak.
Moje leki i skutki uboczne.
Ciągle byłem ospały, zmęczony i, cóż, nieźle zdesperowany. Nigdy nie decydowaliśmy się na przerwę od seksu dłuższą niż sześć dni, a tym razem nie robiliśmy tych rzeczy już tak długo! Po Harrym również widziałem, że jest mu ciężko. Przecież mój ukochany również ma swoje silne potrzeby. Widziałem jak patrzy na mnie, kiedy się rozbieram, jak dotyka moje udo, jak oblizuje usta. Czasem był bardziej subtelny, a czasem mniej...
– Boo, znowu odleciałeś!
Zamrugałem oczyma, a zauważając, że przed nami rozciąga się tylko długa, prosta ulica przez las, zwolniłem spoglądając na Harry'ego z małym uśmiechem.
– A ty w końcu się obudziłeś.
– Całkiem dawno, owszem – zachichotał, koc którym był okryty rzucając na tylne siedzenia. – I cały czas cię obserwowałem.
– Przepraszam, jestem zamyślony – westchnąłem, przecierając lewe oko. – Poza tym dawno nie byliśmy w Holmes Chapel i znużyła mnie droga – skłamałem.
– Może chcesz się zamienić? – zaproponował Harry. – Tym razem ja pokieruję, a ty się zdrzemniesz.
– Spokojnie, dam radę, kochanie – zapewniłem. – Zostało niecałe pół godziny drogi.
– Na pewno?
– Tak, przecież nie dam ci teraz usiąść za kierownicę, myszko – zaśmiałem się delikatnie. – Wybudzenie zajmuje ci więcej niż dwadzieścia minut. Nawet jeśli to była tylko drzemka – znów posłałem mu spojrzenie, uśmiechając się, gdy Harry ułożył dłoń na moim udzie.
Delikatnie wzdrygnąłem się na ten gest, mając nadzieję, iż tego nie zauważył, ponieważ... cholera, moje zachowanie na miarę prawiczka było takie żenujące!
– W porządku? – oczywiście, że zauważył. W dodatku zachichotał. Jak żenująco! – Louis Tomlinson drży na mój dotyk?
– Weź mnie nie denerwuj – prychnąłem. – Czuję się jakbym znowu miał piętnaście lat i rodzice zablokowali mi strony z porno.
Wpatrywałem się w drogę, zmieniając bieg. Wgniotłem plecy w wygodny fotel, łącząc nasze palce. Gdy uniosłem do góry dłoń Harry'ego zacząłem obscenicznie całować go po knykciach.
– Jesteś dzisiaj strasznie przylepny i całuśny! – skomentował z rozbawieniem. – Czy to przez to, że jutro są walentynki?
– Nawet mi kurwa nie przypominaj o tym chujowym święcie – burknąłem zgryźliwie. – Nie muszą być jakieś gówniane walentynki, abym miał ochotę okazywać uczucia swojemu narzeczonemu.
– Znasz również moje zdanie na ten temat – żachnął się, rozglądając oczyma za widokami zza szyby. – To stało się dawno przereklamowane. Myślałem, że zmienię zdanie na temat walentynek, gdy będę w związku, ale odkąd skończyłem piętnaście lat to się nie zmieniło.
– Bo to po prostu jest tak kurewsko fałszywe. To typowe komercyjne święto, dzięki któremu jedynie sklepy i restauracje mogą wydoić na innych pełno forsy.
– Możliwe, że masz w tym sporo racji – pokiwał zgodnie głową. – Za to wiesz, jakie zdanie na ten temat ma mama. Ojciec kupował jej co roku piękne, czerwone róże. Nie chcę żeby jutro była smutna, bo- bo ich nie dostanie.
Westchnąłem ciężko na wspomnienie taty Harry'ego, który niezwykle niefortunnie zmarł w zeszłym roku. Mocniej uścisnąłem jego rękę, kojąco głaszcząc jej wierzch kciukiem.
– Tęsknię za nim, Lou – powiedział cicho, patrząc przed siebie. – I nie chcę wiedzieć, co czuję mama. To tak wielka strata.
– Nie jestem w stanie nawet sobie tego wyobrazić – szepnąłem z przestrachem. Mój kark przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ponieważ... przecież moje życie by się skończyło gdyby Harry...
– Dlatego tak strasznie chciałbym przy niej być, najlepiej cały czas – zaśmiał się, a ja przełknąłem gulę wytworzoną w moim gardle. – Ale to nie jest możliwe.
– Możemy zostać tutaj tak długo jak tylko będziesz tego potrzebował, skarbie – zapewniłem go z czułym uśmiechem.
– Mamy cały tydzień dla siebie i naszej rodziny! – posłał mi szeroki i najbardziej szczery uśmiech, jaki mogłem ujrzeć. – Tyle czasu bez pracy, co?
– Nie mogę się doczekać, kochanie.
Po kilkunastu minutach jazdy i bardzo luźnej rozmowie, dotarliśmy na miejsce. Pracowałem kierownicą, by równo zaparkować samochód na podjeździe do skromnego, ale pięknego domku, ozdobionego wokoło pięknymi kwiatami. Harry zdążył już pisnąć kilka razy na widok dwóch rudych kotów, na których Anne miała obsesję.
– Boże, moje dzieci! – wykrzyczał podekscytowany brunet, niemal wyskakując z auta w momencie, w którym ja wyłączyłem silnik i rozpiąłem swój pas.
– Wariat – prychnąłem, spoglądając w lusterko. Wczesałem palce w okalającą połowę mojego czoła grzywkę. Poprawiłem ją nieco, sięgając po okulary przeciwsłoneczne do schowka. Tu słońce było mocniejsze, niż w poszarzałym Londynie. Założyłem je na nos po przetarciu szkiełek w materiale mojej koszulki i wyciągnąłem kluczyk ze stacyjki.
Wysiadłem z auta i uśmiechałem się szeroko na widok Harry'ego, który tak ochoczo witał się z dwoma kocurami, a z oddali zobaczyłem wychodzącą na taras rodzicielkę chłopaka.
– Harry, dopadłeś już Wafelka i Karmelka, a co ze mną? – fuknęła na niego zbliżając się do syna z szerokim uśmiechem. Harry uniósł swoją głowę wysoko, wręcz w podskokach znajdując się w parę sekund w ramionach matki.
Uniósł ją nawet lekko do góry i zakręcił w powietrzu na co zaśmiałem się ciepło, czym zwróciłem ich uwagę.
– Mój słodki Loubear!
Musiałem zarumienić się lekko ma to określenie, gdy poczułem ciepło uderzające pod moją skórą na wysokości policzków. Kobieta rozłożyła swoje ramiona odklejające się od bruneta.
Przytuliłem ją odrobinę delikatniej niż jej syn, wciskając twarz w gęste, ciemne włosy kobiety, mamrocząc przy tym: – Cześć, mamo.
– Mieliście być piętnaście minut temu! Siedziałam tu i czekałam w nieskończoność – odsunęła się ode mnie z rękoma na moich ramionach. Obejmowałem ją w talii, szczerząc się jak głupiec. – Zapuściłeś zarost! Wyglądasz jak mężczyzna!
– Już nie jak chłopiec, prawda? – odezwał się mój narzeczony. Pokręciłem głową w rozbawieniu, rzucając mu spojrzenie. – Myślałem, że Gemma miała być tu już rano.
– Będzie dopiero jutro – odparła w zamian z zipnięciem. – Jej dzisiejszy lot został odwołany i przeniesiony na jutro.
– Szkoda. Ale jeśli będzie jutro, wybaczę jej.
– Wejdziemy do środka? – zaproponowałem. – Wafelek ociera się ciągle o moją nogę. Nie wiem o co mu chodzi.
– Stęsknił się za tobą i okazuje ci w ten sposób miłość, dupku – Harry potarł kciukiem moją brodę, a ja jedynie w odpowiedzi zachichotałem, schylając się do kota, którego pogłaskałem.
– Upiekłam wasze ulubione ciasto!
Nim zderzyłem spojrzeć na kobietę, ona już truchtała w kierunku domu, tanecznym krokiem. Nie mogłem się nie zaśmiać, widząc żabie oczy Harry'ego.
– Nie patrz tak – szczypnąłem go w kostkę. – Ty jesteś taki sam, skarbie.
– Wcale nie, ja robię to bardziej pedalsko – odpowiedział, następnie wyprzedzając mnie, aby naśladując swoją mamę poskakał w stronę domu.
– Księżniczka! – zawołałem za nim, wchodząc do znajomego domu. Zamknąłem za sobą drzwi, spuszczając dwa kociaki. Gdyby nie to, ile czasu spędzamy oboje poza domem, chciałbym wziąć takie słodziaki, chociażby ze schroniska, nawet trzy.
– O mój Boże, sernik! – usłyszałem donośny krzyk Harry'ego, na który czule przewróciłem oczami nim udałem się do kuchni.
– Mówisz tak jakbyś nigdy nie jadł- o mój Boże, sernik!
Patrzyłem na blachę pełną prawdopodobnie wciąż ciepłego ciasta. Położyłem dłoń na tali Harry'ego, który chwycił duży nóż, by ukrócić pierwszy kawałek. Czułem na sobie wzrok mamy, która z szafki wyjęła trzy talerzyki, kładąc je obok ramienia syna. Patrzyła na nas cały czas w ten czuły, tęskny sposób.
Po upływie naprawdę przyjemnych mniej więcej trzech godzin jakie spędziliśmy do wieczora rozmawiając z Anne na najróżniejsze tematy, w końcu, kiedy to obejmowałem Harry'ego pod kocem, zadała nam pytanie, jakiego się prędzej czy później spodziewałem.
– Planujecie już ślub?
– Wiedziałem, że będziesz chciała rozmawiać o naszym ślubie – Harry poprawił się na kanapie w moich objęciach, wciąż patrząc w telewizor. – Można powiedzieć, że tak mamo, planujemy ślub. Znaleźliśmy naprawdę ładne miejsce, dostaję każdego dnia maile od projektantów. Chcą wcisnąć mi jak najpiękniejszy garnitur.
– A ja nadal chcę, abyś był w sukience. – szepnąłem.
– NIE BĘDĘ W KURWA SUKIENCE, ZAPOMNIJ, TOMLINSON! – wykrzyczał, bijąc mnie w ramię.
– To mogłaby być ładna sukienka – trzymałem dłoń na jego boku.
– Jesteście zabawni jak zwykle – skomentowała Anne z kubkiem w swoich obu dłoniach.
– Harry ogląda miejsca na miesiąc miodowy z bardzo niepokojącą mnie obsesją – przyznałem. – A dla mnie nawet nie musi tego być.
– Miesiąc miodowy jest piękną rzeczą – trzymał uparcie przy swoim zdaniu, obejmując moje ramię. Jeździł uspokajająco kciukiem po mojej skórze. – Moglibyśmy zwiedzić tyle miejsc Lou, wyobrażasz sobie?
– Mogę je zwiedzić bez bycia miesiąc poza domem – odparłem. – Ja jestem już za stary na tak częste podróże, H.
– Louis, czasem wydaje mi się, że masz więcej niż pięćdziesiąt lat – zachichotał w moje ucho, gdy lekko pogładziłem go po brzuszku.
– Przepraszam, jestem zmęczony. Ale nie mam pięciu dych, dupku.
– Zawsze chciałem mieć takiego fajnego sponsora – mruknął głaszcząc mnie po brodzie. Nie szczędził swej zbereźności nawet przy mamie.
– No teraz to przegiąłeś! – zawołałem i zacząłem go na zmianę podszczypywać i łaskotać.
– Miło dowiedzieć się pewnych rzeczy o jedynym synku – mruknęła Anne, przeciągając się na fotelu. – Ostatnio w radiu mówili, że podrywasz Kendall Jenner.
– O ja pierdolę – wyrwało mi się uderzając równocześnie dłonią w czoło, kiedy Harry wybuchł głośnym, histerycznym śmiechem.
– Ja jej nawet nie lubię – wymamrotał między kolejnymi kaskadami śmiechu.
– To ta dziewczyna, która na pokazie Victoria's Secret chodziła jak połamana kaczka? – mama Harry'ego zaśmiała się głośno. Kocham ją!
– Zaczęłam martwić się o jej kolana, gdy tak strasznie je uginała – dodała.
– Kendall chyba samą śmieszą te plotki, ponieważ ona z tego, co mi wiadomo, jest lesbijką i była kiedyś z Carą Delevinge – parsknął Harry.
– Wiesz, co najbardziej lubię w słuchaniu radia? – spytała go mama. Harry patrzył na nią z zaciekawieniem. – To, gdy prowadzący mówi "Harry Styles, model na skalę światową i jego narzeczony, seksowny biznesmen Louis Tomlinson". To brzmi jak niezła komedia romantyczna, nie sądzicie?!
– Ostatnio chyba nawet na ten temat żartowaliśmy z Lou – śmiał się Harry, ponosząc rękę do góry aby podrapać się w tył głowy. Jako, iż moja twarz znajdowała się idealnie na wysokości jego pachy, momentalnie skrzywiłem się.
– Chryste, coś na ciebie wpełzło i zdechło? – zakryłem nos dłonią.
– Jesteś najgorszy – spojrzał na mnie z pogardą, zabierając większą część koca. – Jedyne co na mnie wpełza to mój narzeczony, który ciągle chce się do mnie tulić.
– Idź się umyć to będę przytulał cię chętniej – pokręciłem demonstracyjnie nosem.
– A więc sugerujesz, że śmierdzę?! - oburzył się.
– Nie. Stwierdzam fakt.
– Wredny.
– Szczery – poprawiłem go, łapiąc gładziutki policzek i nakierowałem swoje usta na jego miękkie, mokre wargi. Harry wywrócił oczami, jak prawdziwa diva, unosząc się dumą. Poklepał moje udo, kierując się na górę, w stronę łazienki.
– Widzisz mamo jaki posłuszny? Faceta to trzeba sobie umieć wychować – zażartowałem, słysząc jak brunet krzyczy "pierdol się".
– A jaki opryskliwy się zrobił... – pokręciła głową z politowaniem. – Był grzeczniejszy, gdy latał z moim biustonoszem po tym pokoju.
Z westchnięciem usiadła na kanapie obok mnie, zgarniając mnie pod swoje ramiona.
– Niestety wszystko się kiedyś zmienia i każdy wbrew temu, czego naprawdę chce, przestaje być dzieckiem – uśmiechnąłem się smutno.
– I wychodzi za mąż? To tak wygląda rzeczywistość, prawda? On był taki mały, Louis! – patrzyła na mnie z tymi iskrami w oczach, trzymając moją talię.
– Nie miałem okazji poznać go jako dzieciaka, ale mogę się tylko domyślać jak bardzo brakuje ci tych czasów...
– To zawsze mój mały synek, był nim, jest i będzie. Nieważne jak bardzo popularny jest i jak wielką gwiazdą się stanie. Będę go kochać tak samo, jak tego chłopca, który brał udział w przedstawieniach szkolnych i zawsze grał księcia – ułożyła swoją głowę na moim ramieniu. Jej twarz była skąpana w dumnym uśmiechu. – Bardzo cieszę się, że tak pięknie ułożyło się jego życie. Tyle sukcesów osiągnął, tyle zdobył, zyskał. Ty też jesteś jego osiągnięciem, wiesz? Nie zapominaj o tym, Loubear.
– Nie odczuwam abym był jakąś nagrodą, ponieważ uważam się osobiście za przeciętnego, zakochanego frajera – wzruszyłem ramionami. – To on jest moim osiągnięciem i nagrodą.
– Chciałabym przypomnieć, że to dzięki mnie się poznaliście – uszczypnęła mój policzek. – Wysłałam Harry'ego na tą rozmowę z Robinem. On chciał, by nasz syn był biznesmenem jak jego ojciec.
– Ten chłopak nie potrafi upilnować pizzy w piekarniku, nie mówiąc o zostawieniu go z całą firmą!
– Ale modeling wychodzi mu lepiej niż komukolwiek – powiedziała pewnie, poprawiając gumkę, którą miała związane w kok włosy. – I to wcale nie tylko dlatego, że jest wprost śliczny.
– Ja nie wiem jak można być tak fotogenicznym, żeby wyglądać dobrze pod każdym możliwym katem. – westchnąłem z oczarowaniem.
– Powinnam pokazać ci kiedyś moje zdjęcia z lat młodości. Też byłam całkiem ładną "modelką" – zachichotała, klepiąc mnie po kolanie. – Pójdę już spać, ach. I, oh, Louis, wasza pościel jest w sypialni, powieszona na balkonie. Jest świeża i pachnąca tylko nie zdążyłam jej zdjąć!
– Dziękuję, mamo – uśmiechnąłem się czule, zwłaszcza po tym jak ją nazwałem. Ubóstwiała być nazywana i czarowana tym mianem.
– Śpijcie spokojnie, synku – pocałowała moje czoło. – Obejmuj mocno Harry'ego w nocy. Wiesz, że zawsze mu zimno – wstając na równe nogi poprawiła swoje dresy i różowy polar. Uczyniłem to chwilę po niej, ruszając na górę.
Wyminąłem drzwi łazienki słysząc jak z prysznica jaki się tam znajduje leci woda. Postanowiłem poczekać na niego w jego starym pokoju.
Wszedłem do przyjemnej sypialni. Nie była to taka mała przestrzeń, łóżko było dwuosobowe. Nie tak wielkie, jak w naszym domu, ale było duże. Znajdowała się tu też szafa i telewizor. Jestem pewien, że Harry ma tu wciąż gry do Xboxa. Spojrzałem na łoże, dostrzegając brak pościeli, wówczas pamiętając o słowach mamy, postanowiłem "udekorować" pusty materac.
Pościeliłem łóżko, a pod koniec zaczął doskwierać mi mały dyskomfort, jakiego powodem było opicie się herbatą i dlatego też później skierowałem się do zajętej przez Harry'ego łazienki.
Uśmiechnąłem się lekko, słysząc jego nucenie, pośród szumów prysznica. Wszedłem do mniejszego pomieszczenia, wypełnionego echem. Zobaczyłem kabinę prysznicową, a w niej ciało, które widziałem pośród pary. Oblizałem usta, stukając pięścią w drzwi, czym zwróciłem na siebie jego uwagę.
Widziałem jak zerknął na mnie przez ramię, a następnie odsunął oszklone drzwi. – W czym mogę pomóc? – zapytał z uniesioną brwią.
Wstrzymałem oddech z małym świstem, uciekającym z moich warg. Chcąc ukryć nagły brak powietrza w moich płucach, przegryzłem wewnętrzną część swoich policzków. Harry stał pod strumieniem ciepłej wody, który spływała po jego włosach i ramionach, w dół, i w dół. Jego lekko wygięte ciało komponowało się idealnie z kroplami wody. Powoli zjeżdżałem wzrokiem w dół, po twarzy, ramionach, klatce piersiowej, biodrach, jego penisie, nogach i stopach. – Chciałem tylko... umyć ręce.
– I z tego powodu pukałeś w szybę, a teraz się na mnie gapisz jak oblech? – zaśmiał się filuternie sięgając mokrą dłonią do mojego policzka, który pogłaskał.
– Chlapiesz – warknąłem na niego niekontrolowanie, patrząc pod moje stopy, gdy z ramienia Harry'ego ściekała woda. – Uh.
– Jak chlapię na ciebie, ale czymś ciut innym, to nigdy nie masz nic przeciwko – puścił mi oczko, a ja o mało nie zaksztusiłem się powietrzem.
– Bai, H-Harold...
Zatrząsnąłem drzwi prysznicowe przed jego nosem, chcąc uciec z łazienki jak najprędzej.
– P-pa-pa, L-lou-eh – przedrzeźnił moje jąknięcie. Nawet nie chciało mi się już w ogóle zaspokoić moich potrzeb fizjologicznych, skupiając jedynie na tym jak zaschło mi w ustach.
Zamknąłem za sobą drzwi, opierając o nie plecy. Za sobą wciąż słyszałem szum prysznica. Sięgnąłem dłonią do swojego czoła, oddychając mocniej kilka razy. Naprawdę zachowywałem się jak jakiś napalony gówniarz, przecież to jest takie żenujące! Jeszcze dwa tygodnie temu nie zareagowałbym aż tak intensywnie po prostu widząc nagie ciało chłopaka, które było codziennością dla moich oczu.
Odbiłem swoje łopatki od drewnianej powłoki, kierując się do sypialni. Tak długi czas bez bliskiego, intymnego kontaktu z moim partnerem doprowadzał mnie do szału. Oczywiście to nie tak, że wcale się nie dotykaliśmy przez te wszystkie dni, ale to nie było nic z myślą o seksie. Z resztą, przez leki stałem się nadmiernie osowiały. Teraz czułem coś zupełnie innego, bowiem członek między moimi nogami postanowił obudzić się do życia, obijając się o moje udo.
– Kurwa – zakląłem pod nosem, kierując się w stronę łóżka na jakim się ułożyłem starając myśleć o wszelakich niesmacznych rzeczach byle tylko pozbyć się swej erekcji.
Przetarłem swoją twarz dłońmi, naprawdę nie chcąc czuć w tym momencie podniecenia. Nie teraz, nie na tym etapie terapii, która była dużym sukcesem, dużym leczeniem. Oblizałem swoje usta, patrząc na namiot w moich spodenkach. Bardzo widoczny wzwód napierał na materiał, nie sądziłem, że mogę stać się tak prędko w pół twardy. Małe dotknięcie przez materiał chyba nic nie zniszczy?
Zwłaszcza, że Hemsworth twierdzi, iż nie powinienem wpadać w paranoje i od czasu do czasu pozwolić sobie na jakieś nie zbyt ekstremalne pieszczoty.
Westchnąłem, wypuszczając z pomiędzy przegryzanych ust drżący oddech. Powoli uścisnąłem moją męskości dłonią po odpięciu moich spodenek. Przez materiał bielizny obejmowałem palcami główkę penisa.
Przymknąłem powieki oddychając głośno gdy zacząłem powoli poruszać dłonią wzdłuż całej mojej długości, wyobrażając sobie, że są to usta mojego ukochanego.
– Kurwa – szepnąłem niskim głosem, wkładając drugą dłoń między moje zęby. To nie trwało długo, kiedy penis w mojej dłoni stawał się coraz twardszy dzięki bardzo wolnym, intensywnym ruchom.
– C-co... Wstrzymałem znów powietrze do ust, przekręcając głowę w stronę Harry'ego, który wszedł do pokoju w zawiązanym wokół bioder, małym ręcznikiem. Jego włosy były mokre, a ciało... tak pachnące.
– Co ty wyprawiasz? -– spytał mnie z dużymi oczami, a ja przez chwilę nawet poczułem wstyd póki nie dodał. – Beze mnie?
– Jesteś taki gorący, Harold – zaśmiałem się, kładąc obie dłonie na materacu wzdłuż swoich boków. – Już nie mogłem się powstrzymać. Chciałem się tylko... tylko trochę dotknąć.
– Mogłeś przecież zaczekać aż ja to zrobię – lubieżnie nachylił się nade mną, całując łapczywie moje usta, gdy ja sięgnąłem ręką do jego ręcznika.
Zaskomlałem, oddając pocałunek z wielką chęcią poznania tych pełnych warg na nowo. Tak, jakby to był nasz pierwszy pocałunek. Jego ręcznik rzuciłem gdzieś za lekko opalone ciało, nie przerywając pieszczoty. Chcąc dać partnerowi więcej wygody, klęczałem na łóżko.
On wyprostował się lekko z ogromną dozą czułości i namiętności oddając te pieszczoty w tym samym momencie, w którym ja począłem masować męskość bruneta.
– Uh, Louis...
Oblizałem usta, patrząc na niego z dołu, gdy Harry odsunął się ode mnie chwilę po tym, kiedy wcisnąłem dwa palce między jego pośladki, drugą dłoń zaciskając na prawej części jego cudownego tyłka. Uśmiechnąłem się do niego półgębkiem po ściśnięciu prawego jądra. Jego ciało po wyjściu spod prysznica było lekko chłodne. Podobało mi się to, gdy wcisnąłem język w jego lewą pachwinę. Jasne włoski łaskotały mnie w nos.
– Jezus Maria... – wymamrotał, wplątując swe długie palce w moją poczochraną grzywkę. Uśmiechałem się półgębkiem, nieprzerwanie masując krocze bruneta. Nachyliłem się do jego różowego sutka, pragnąc mu tym pokazać, co chciałbym zrobić. Polizałem otoczkę wokół jego brodawki, następnie biorąc do ust jak najwięcej jego muskularnej piersi.
– Chcę ci zrobić dobrze – sarknąłem ochryple, wysuwając mój język na dolną wargę. Przejeżdżając po moich czerwonych ustach, zbliżyłem czubek języka do paska włosków, które ciągnęły się od pępka Harry'ego w dół. Zatrzymałem się wystarczająco blisko jego krocza. Spojrzałem w górę, poprawiając się na swoich kolanach, by zostać upewnionym, że Harry na pewno ma na to ochotę i tego chce.
Gdy on w odpowiedzi na te wątpliwości, naparł delikatnie dłonią na tył mojej głowy, był to dla mnie już jasny sygnał, aby objąć główkę twardego penisa chłopaka ustami.
– Lubisz to robić bez lubrykantu, prawda? – szepnął, kładąc ciepłą dłoń na mój kark, gdy wyjątkowo mokro starałem się pracować na różowej główce.
Dłonią uciskałem z czuciem podstawę członka, zerkając filturatnie z dołu w jego oczy i mocno zassałem swe policzki.
Po tym wypuściłem penisa z ust, przerywając palcem strużkę śliny, jaka wylądowała na mojej brodzie. – W przeciwieństwie do ciebie nie lubię smaku plastikowego banana – zaśmiałem się, rozsmarowując ślinę na męskości, nasłuchując rozkosznych dźwięków przejeżdżania dłonią po penisie.
Mruknąłem lubieżnie po raz kolejny biorąc członka do ust tym razem głębiej niż wczesniej z ogromną satysfakcją wsłuchując się w jęk bruneta.
– K-kurwa, Louis – na jego udach pojawiła się gęsia skórka. – Jesteś cudowny, Chryste twoje usta czynią cuda.
– Tak? Dobrze ci, hm? – upewniałem się, patrząc na niego uważnie, gdy posunąłem dłonią po swojej długości, ściągając spodenki wraz z bielizną z moich ud.
– Idealnie – ciężko i głośno dyszał, a ja bez większego skrępowania wsunąłem koniuszek palca w jego ciasną dziurkę. Rozkoszowałem się tym, jak sucha i ciepła była. Zacisnęła się na moim opuszku, gdy ją pogłaskałem.
– Louis, mała cholero. Moja mama śpi na dole – sapnął, odchylając głowę do góry w stronę białego sufitu.
– Patrz na mnie – żachnąłem się z niezadowoleniem, wczepiając dłonie w jego biodra. Gdy wzrok Harry'ego powędrował na mnie, dłonią złapałem członek zasysając usta na boku jego wielkiego penisa. Druga dłoń również była zajęta, bowiem sunąłem palcami lewej ręki po własnym kutasie.
Zacząłem brać jego penisa tak dużo jak tylko zdołałem, rozluźniając swe gardło. Wzdychałem i cicho też przy tym jęczałem, rozkosznie zasysając się na jądrze.
Czułem sunącą po moim języku miękką skórę, kiedy pracowałem powoli głową, starając się nie przyspieszać, by nie wywołać odruchu wymiotnego. By rozluźnić swoje gardło wysunąłem więcej penisa w usta, chwilę później jednak wyciągając go z warg. Członek uderzył o moją brodę, a mi się to naprawdę podobało. Lubiłem jego grubość i długość, to że był większy ode mnie; zachwycałem się penisem w swoich myślach, lustrując go wzrokiem.
– Jak to robię, Harry? – spytałem, plując na swoje palce. Zbliżyłem opuszek do jego wejścia. – Powiesz jak dobry dla ciebie jestem?
– Jesteś dla mnie idealny, Louis – wysapał na jednym oddechu, z wymownością łapiąc mój nadgarstek, by pokierować moją dłoń do swojej dziurki.
– Rozstaw dla mnie bardziej nogi, mój narzeczony – zachichotałem nisko i zachryple. Wiedziałem, że moje gardło następnego dnia będzie w opłakanym stanie, ale miałem to gdzieś. Harry poruszył drżącymi dłońmi. Odwróciłem go tyłem do siebie, mając widok na piękne pośladki. Złapałem obydwa jądra w dłoń, znów wkładając palec ostrożnie do środka.
– L-Lou... – wyskomlał, a ja niespokojnie podniosłem się z łóżko i przekręciłem delikatnie swojego chłopca na łóżko, aby mógł uklęknąć.
Mój ukochany klęczał do mnie, eksponując swoje pośladki. Skupiając się na delikatności, zacząłem wyznaczać ścieżkę pocałunków wzdłuż oznaczającego się pod grubą skórą kręgosłupa. Drażniłem się z nim jednocześnie wiedząc, jak kocha czuć moje usta na wszelakich skrawkach swojego ciała. Dodałem trochę języka i w miejscach, w których było to wygodne lekko podgryzałem gładki kark. Cofnąłem nieco zdrętwiałe kolana, dając uwagę jego pośladkom.
– Dobrze ci, Hazza?
Zassałem usta na jego różowym wejściu.
Chłopak jeknął głosno, szybko zakrywajac usta dłonią, co wywołało mój krótki śmiech. Poruszając szczęką na jego słodkiej dziurce, łapałem słony posmak skóry swoim językiem.
– Shh... – szepnąłem, znów zwracając uwagę na jego penisa. Zacząłem pompować go powoli, rozsmarowując na całości preejakulat. Naturalne soki Stylesa sprawiały, że moja dłoń wykonywała jeszcze bardziej posuwiste i dokładne sunięcia. – Chcesz zniszczyć moje gardło, Harry?
– Nie wygladasz jakbyś miał coś przeciwko, kochanie – sapnął, a ja w odpowiedzi ponownie zacząłem pieścić jego wejście.
– Za chwilę, skarbie – przejechałem językiem po obręczy mięśni. – W jakiej pozycji chcesz pieprzyć moje gardło?
– Co? – wymamrotał, jakby w transie. – To nie bedziesz mnie pieprzył? - miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy spojrzał na mnie z wydętą wargą.
– Zatrzymajmy się przy pieprzeniu mojego gardła – pomasowałem jego pośladek, chwilę później klepiąc go niemocno. – Później będziemy się całować i robić malinki w różnych, przeróżnych miejscach.
– Na pewno? – usiadł, następnie odwracając się przodem do mnie. – Nie będzie ci źle z tym, że cię w pewnym sensie... wykorzystam?
– Robiliśmy to... parę razy – ściągnąłem bieliznę ze swoich krostek, podciągając się do góry, by na niego spojrzeć. Pogłaskałem jego brzuch, całując po szyi. – Możemy przekonać się jak głębokie jest moje gardło i przetestować jego możliwości.
– Jeśli ci to nie przeszkadza to w takim razie jestem za – uśmiechnął się, całując mnie krotko w górną wargę.
– Będzie nam obu przyjemnie – złapałem jego kark, subtelnie wczesując palce w jego mokre, bardziej proste niż zwykle włosy. Poczułem jak penis Harry'ego drga, ocierając się o mój brzuch, gdy powoli zbliżałem się do jego ust, rozchylając je językiem.
– Bardzo cię kocham – szepnąłem w trakcie pocałunków. – I zawsze gdy tobie jest przyjemnie, mi również.
– Kocham cię. Lubię myśl o tym, że moja mama tu może wejść – zachichotał, ponownie całując moje usta z językiem, który zapraszał mój własny język do tańca
W końcu zacząłem zjeżdżać moimi pocałunkami coraz niżej, a Harry domyślając sie, co planuje teraz zrobić, wstał z łóżka, aby było mi wygodniej.
– Kocham twoje nogi – skomentowałem, siedząc na materacu, obserwując uda Harry'ego, gdy się poruszał.
– Uh, boli – wymamrotałem do siebie, przeciągając dłonią po moim sterczącym kutasie. – Chcę zobaczyć jak się dotykasz. Zrobisz to?
– Dla ciebie wszystko, najdroższy – odparł z uśmiechem, owijając dłoń naokoło swego członka.
– Jesteś piękny – oblizałem swoje już wystarczająco mokre usta, poruszając rękę na własnej męskości. – Piękny.
– Proszę, Louis – szepnął potrzebująco, a ja zatrzepotałem słodko powiekami, zanim wreszcie przyjąłem męskość chłopaka do ust.
Mruknąłem w jego penisa, czując puls na swoim języku. Poruszyłem kilka razy głową, przyzwyczajając się do silnego posmaku jego skóry. Uchwyciłem jego pośladki, spoglądając w jego oczy. Gdy odsunąłem się od niego, patrząc na niego znacząco. Chwyciłem członka, kładąc na swoim języku.
– Mogę? – spytał jakby niepewnie, a ja skinąłem głową, jakby dla zachęty też starając się wziąć do ust więcej.
Harry patrzył w moje oczy z rozchylonymi wargami. Jego pośladki napieły się pod moimi dłońmi, gdy poruszył swoimi brwiami. Zassałem się na nim, przymykając oczy. Po tym, penis Harry'ego wysunął się z moich warg, a jego wzrok pociemniał.
Postarałem się jeszcze bardziej rozluźnić gardło i wtedy brunet pchnął lekko swoimi biodrami natrafiając główką członka na tył mego gardła.
Jęknąłem nisko, dodatkowo poruszając głową. Trzymałem jego pośladki, by tym razem nie odsunął się ode mnie.
– Kurwa, ty to naprawdę kochasz – widziałem jak uśmiechnął się obscenicznie, a ja z lekką nieśmiałością zerknąłem na niego. Moje mokre oczy musiały być dla niego kolejną zachętą.
Dałem mu pełne pole popisu, błądząc dłońmi po ogolonych udach. Sapnąłem w jego wargi, czując jak za każdym razem główka penisa łaskocze moje podniebienie. Przyjemne łzy zakuły w moich oczach. Kochałem uczucie bolącej szczęki, zupełnie tak jakby moje kości się przesuwały. Podczas tego procesu coraz bardziej śliniłem penisa tworząc go mokrym i lepkim.
Wzdychałem głośno i obserwowałem jak chłopak odchylał głowę do tyłu podczas poruszania swoimi biodrami za każdym kolejnym pchnięciem pojękując.
Penis był naprawdę duży, a ja z zadowoleniem za każdym razem brałem go co najmniej do połowy. Czułem, że Harry jest gotowy na orgazm, kiedy jego uda zadrżały. Sam będąc blisko szczytu ruszałem szybciej dłonią na moim kutasie. Czując odrobinę cieszy przy swoim gardle, przełknąłem substancję, odsuwając penisa od swoich ust i pompowałem go dłonią czekając aż wytryśnie na moją klatkę piersiową.
Nie lubiłem smaku spermy i choć podejmowałem wiele prób zaakceptowania nasienia w swojej buzi, dużo bardziej rozgrzewało mnie uczucie mazi na moim ciele.
Nie odkrywałem wzroku od wyrazu twarzy chłopaka nawet na chwilę, czując, iż mógłbym przechodzić orgazm za orgazmem tylko przez patrzenie na niego.
Kiedy lepka ciecz przyzdobiła mój tors, odchyliłem głowę do tyłu, samemu osiągając szczyt. Wszystko wylądowało na mnie, co było tak cholernie seksowne. Harry patrzył w moją stronę oddychając głęboko. Jego włosy były już prawie suche.
Gdy z mojego gardła zaczynały wydostawać się ostatnie już pojękiwania rozkoszy, chłopak wpił się agresywnie w moje wargi. Padłem na materac, kładąc dłonie na jego plecy, gdy docisnął mnie do materaca. Pocałunek choć był szybki, nie był niechlujny, wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że każdy z nich jest tak dokładny jak się da i przekazuje najwięcej, jak to możliwe. Odsunął się ode mnie z zadyszką, gładząc mój bok. Sięgnąłem palcem wskazującym do zarysów swoich mięśni, nakierowując odrobinę nasienia na jego dolną wargę.
Brunet oblizał ją patrząc mi się przy tym głęboko w oczy. Przyglądałem się temu z rozchylonymi z uwielbieniem powiekami. Łapiąc jego talię, usłyszałem głośny pisk i śmiech, zmieniając naszą pozycję. Zawisłem nad chłopakiem, trzymając jego biodro, by wciąż był blisko mnie. Ciężar ciała opierałem na łokciu. Zarzuciłem łydkę na jego piszczel, patrząc w błyszczące oczy ze zdumieniem. Powoli obniżałem swoją twarz po to, żeby przycisnąć swoje wargi do jego żuchwy.
– Kleisz się, brudasie – zachichotał na co ja prychnąłem i uderzyłem go z wyrzutem w ramię.
– Jeszcze dwie minuty temu nie narzekałeś!
– Oczywiście, że nie. Możemy być oboje brudni, a podwójny prysznic nie zaszkodzi mojej delikatnej skórze.
Harry oblizał dokładnie swoją dolną wargę koniuszkiem języka, przyciągając moją głowę do właściwego, powolnego pocałunku.
Głaskałem skórę głowy chłopaka opuszkami moich palców, leniwie poruszając swymi wargami oraz językiem, uspokajając swoje tętno.
– M-hm...
Zaśmiałem się na jego pomruk, gdy podrapałem krótkimi paznokciami lewą łopatkę ukochanego. Przełknąłem ślinę po odsunięciu się od niego, lecz wciąż trzymałem dłoń na jego głowie, by się nie odsunąć.
– Jak się czujesz? – spytałem cicho, wypuszczając powolne dźwięki z mojego zranionego gardła. Nie mogłem się ruszyć i uczucie zmęczenia po silnym orgaźmie zaatakowało mnie zupełnie nagle.
– Zajebiście – wyszczerzył się, ponownie mnie całując krótko lecz po zauważeniu mojej dość poważnej miny, lekko opuścił kąciki ust w dół. – A ty?
Patrzyłem długo w zieleń schowaną w dwóch, szklanych tęczówkach, doszukując się najbardziej odpowiedniej z możliwych odpowiedzi. Uniosłem klatkę piersiową do góry, biorąc wdech o wtedy też poczułem, że ciecz,. która plamami zdobi mój tors, zaczyna zasychać.
– Czuję się... – przerwałem, oblizując usta. – Czuję, że mam kontrolę, wiesz? – uśmiechnąłem się delikatnie. – Że byłem dobry dla ciebie.
Widziałem jak oczy chłopaka rozbłysły radośnie po moich słowach. – To cudownie, skarbie! – powiedział, ponownie szczerze się uśmiechając.
– Tak, wiem to – pogłaskałem jego policzek, zbliżając się jeszcze bliżej, przez co nasze nosy się dotykały. Ciepły oddech łaskotał moją dolną wargę. – Jestem szczęśliwy, że to zrobiliśmy. Teraz wiem, że umiem sobie z tym poradzić. Naprawdę umiem. Umiem to kontrolować i wygrać. Już nie czuję tak wielkiego wstydu.
– Bardzo cię kocham, Louis – obejmując mnie czule, nie zwracał nawet uwagi na to, że cały czas byłem brudny od spermy. – I jestem z ciebie dumny.
– Bez ciebie nie poradziłbym sobie w wielu rzeczach. Nie wiedziałem, w którym momencie gorące powietrze, wypełniające pomieszczenie napełniło się ogromem czułości i miłosną parą. Nagle poczułem ogromną potrzebę wyjaśnienia Harry'emu kilka spraw.
– Gdyby nie ty, nie byłbym szczęśliwy – szepnąłem, trzymając jego udo. – Potrzebuję cię, by być pewnym, że jestem we właściwym miejscu. Nie chcę już nigdy więcej cię okłamywać. Nie chcę pokazywać ci plastikowych masek, ukrywać łez i bezsilności. Będziesz moim mężem, Harry. Chcę żebyś akceptował mnie w każdej sytuacji, dzielił się moim szczęściem i dołował się wraz ze mną, gdy będę czasem smutny – zachichotałem, całując go w czoło. – Potrzebuję cię już na zawsze. Wiesz?
– Ufam ci, Lou i rzecz jakiej pragnę najbardziej to zaraz po tym byś obdarzał mnie miłością chcę, żebyś ufał mi równie mocno. Nigdy cię nie odtrącę i zawsze będę wspierał w ciężkich chwilach. Ponieważ chcę spędzić z tobą resztę życia – pogłaskał mój policzek.
– Gdybym mógł, dałbym ci jeszcze dziewięć zaręczynowych pierścionków – zaśmiałem się, patrząc na piękny, choć skromny diamencik, który zdobił złotą obrączkę.
– Nie musisz okazywać swego oddania podarunkami. – Harry wzruszył ramionami. – Po prostu... bądź.
– Będę.
– Będziesz?
– Oczywiście! – opadłem na materac, leżąc bokiem do Harry'ego. Czekałem aż wtuli się w moje ciało, a gdy to zrobił wiedziałem, że nie może być już lepiej. To Harry i tylko on może pomóc mi pokonać wszystkie lęki, fobie i uzależnienia, będąc jednym z nich, jednak... tym, jako jedyne, które jest niezniszczalne.
„Sun sets, I want to hear your voice
A love that nobody could destroy”
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro