5. K.
Mamy finał!
– Jezus Maria, ile ich tam jest? – wymamrotałem niespokojnie, wyglądając zza małej kurtyny, za którą znajdowała się cała masa dziennikarzy i fotografów.
Harry trzymał mnie w zgięciu łokcia, w pocieszającym geście dłonią uciskając moje przedramię. Jego słodki chichot owiał moje ucho z przyjemnym łaskotaniem. Brunet wzruszył ramionami, stając naprzeciw mnie.
– Przecież już kilka razy, na samym początku mojej kariery, bywałeś tu i widziałeś jak wygląda ten świat.
– Ale ich jest tu tyle, jakbyśmy co najmniej mieli prezentować jakieś niezwykłe odkrycie naukowe albo byli jebaną parą celebrytów z Hollywood!
– W pewnym sensie jesteśmy celebrytami, Lou – z czuciem złapał mój policzek, zapewne dostrzegając zmartwienie na mojej twarzy. – Oni wszyscy chcą poznać nasze plany. Super, nie?
– Ta, zajebiście – przewróciłem oczami, jednak szybko spoważniałem, kiedy Liam oznajmił nam, abyśmy wyszli, co uczyniliśmy. W trakcie tego trzymałem Harry'ego za rękę tak mocno, że chyba zsiniały mu palce.
A on, wręcz przeciwnie - błyszczał, kiedy weszliśmy na niewielką scenę, machając do tych wszystkich ludzi, którzy byli tu dla nas.
No dobra, w większości dla Harry'ego.
Nieważne.
Kochałem patrzeć na to, jak robi coś, co naprawdę lubi... coś, co jest w zupełności jego. Dlatego nie mogłem nic spieprzyć, by nie zrobić mu wstydu.
Po tym, kiedy trochę przyzwyczailiśmy się do oślepiających fleszy i usiedliśmy za stolikiem, zostały nam wręczone mikrofony.
– To w porządku – Harry szepnął do mnie uspokajająco, trzymając dłoń na moim udzie. Dziękowałem mu za to miłym spojrzeniem. Po mojej prawej stronie usiadł Liam, który również brał zawsze udział w tych rozmowach na wszelki wypadek, gdyby dostał pytanie, czy występ Harry'ego w pokazie Philippa Pleina podczas New York Fashion Week to tylko plotka, czy może prawda.
Osobiście, gdy zobaczyłem Harry'ego w tak pięknych garniturach, chciałem oglądać go w nich do końca życia.
Okazało się, że reporterzy mieli zadawać pytania po kolei, kiedy tylko nasuną się wybrane przez nich tematy i jako pierwsza odezwała się kobieta z drugiego rzędu.
– Panie Tomlinson, Panie Styles... ile trwa wasz związek?
Patrzyłem na kobietę o bardzo wyrazistym makijażu i całkiem ładnej, obcisłej sukience. Kruczoczarnowłosa patrzyła na nas z iskrami intrygi w oczach.
– Niedługo będziemy obchodzić piątą rocznicę naszego związku – powiedział Harry, emanując gracją i przyjemnością, jaka towarzyszyła w jego głosie. Miał lekką chrypkę, ale byłem pewien, że nie ma na tym świecie osoby, która by jej nie kochała. – Louis długo zbierał się, by spytać mnie o chodzenie. Gdyby był pewniejszy moglibyśmy obchodzić już drugą rocznicę ślubu!
Przewróciłem czule oczami, zabierając głos.
– Poznaliśmy się w szkole, na studiach, kiedy to ja byłem na roku drugim, a Harry pierwszym. Tak właściwie to podobał mi się od samego początku.
– Z oczywistą wzajemnością, jednak nasze kierunki sprawiały, że się mijaliśmy – Harry oparł się wygodniej na stole, zaciskając luźno palce wokół mikrofonu. Byłem dumny z tego, że wszyscy mogli w końcu podziwiać jego biżuterię. Patrzyłem na jego profil z oczarowaniem.
– Louis wykonał pierwszy krok, a więc, w jaki sposób do tego doszło? Jak wyglądała pierwsza randka?
– Zaprosiłem Harry'ego do siebie. To nie było nic... ekskluzywnego jako, że mieszkaliśmy w akademiku – zataczając kółka palcami na śliskim materiale, gładziłem kolano bruneta. – Myślę, że Harold pamięta większe szczegóły. Ja byłem okropnie zestresowany, nie miałem nikogo przed nim, co wydaje się zabawne, ponieważ byłem już oczywiście pełnoletni.
– A więc Harry był twoim pierwszym pocałunkiem? – padło kolejne pytanie.
– Moim pierwszym pocałunkiem była koleżanka z przedszkola. Miałem pięć lat! – zaśmiałem się.
– Ta dziewczynka powinna być moim powodem do zazdrości! – Harry udał oburzenie, kręcąc się delikatnie na swoim fotelu obrotowym. – Tak, jak powiedział Lou, randka odbyła się w jego pokoju. Wcześniej przegonił dwóch nieznośnych współlokatorów – zachichotał. – Spędziliśmy naprawdę miłt czas, poznając się jeszcze bardziej, oglądając filmy, słuchając muzyki i paląc jointy. Było miło i naprawdę romantycznie.
– Jak chciał mnie pocałować byłem tak przerażony, że z powodu gwałtownego odsunięcia się spadłem z łóżka – przyznałem.
– I upadłeś na nadgarstek – Harry w tym czasie pogłaskał wspomniane miejsce i po krótkiej chwili wrócił wzrokiem do tłumu. – Nie wiem jakim cudem to się stało, ale zwichnął go, naprawdę boleśnie. Kończąc tę zawiłą historię, doszło do pocałunku, a później zmusiłem go, żeby pojechał ze mną do szpitala. Byłem świeżym kierowcą, jechałem samochodem Louisa i przez to, jak udolnie mi szło miałem ochotę zakopać się pod ziemią.
– Przestań, to było urocze – zmarszczyłem brwi.
Widzieliśmy, że sporo osób było rozbawionych naszymi początkami, zanim padły kolejne pytania. – Kto się oświadczył? I w jakich okolicznościach?
– Jak widać po mojej lewej dłoni, zrobił to Louis – Harry wyprostował się, nachylając nad stolikiem. – Odbyło się to w Amsterdamie i to... bardzo nagłe. Albo przynajmniej z mojej perspektywy, bo niczego się nie spodziewałem – uśmiechnął się. – Byliśmy na spacerze, nie chcę zdradzać szczegółów. To bardzo prywatne. Ale szczerze... Szkoda, że nie nagrałem jego pięknej przemowy, było idealnie. Nie wahałem się, mówiąc "tak".
– Przy okazji ubrudził lodami koszulkę i zwrócił uwagę wszystkich prostytutek w mieście. Głośno piszczał – dodałem.
– Jak ty zawsze musisz zepsuć nastrój!
– Jesteście uroczy! – skomentowała jedna z młodszych dziennikarek. Uśmiechnąłem się promiennie, chowając swój policzek w dłoni, na której opierałem mikrofon.
– To prawda. Jesteśmy – mrugnąłem do Harry'ego.
– Kto w waszym domu robi na przykład pranie? – spytał siedzący z tyłu mężczyzna.
– Pralka – prychnąłem. – To było strasznie sekstistowskie pytanie.
– Dziękuję, następny – mój narzeczony machnął ręką, a reporter wyraźnie poczuł się zawstydzony.
– Bądź miły – uszczypnąłem go w dłoń, a on wypchnął lekko swoją dolną wargę, patrząc na mnie niewinnie.
– Jakie są wasze wspólne pasje? – uśmiechnęła się stosunkowo młoda blondynka, a ja posłałem Harry'emu szeroki uśmiech.
– Uwielbiamy się nawzajem irytować – powiedział Harry anielskim tonem głosu. – Louis często podejmuje gry pod tytułem "zostawię swoją skarpetkę na łóżku, czekając aż Harry ją zauważy". To nasza pasja.
– Dupek! – wypaliłem, zakrywając szybko usta dłonią. Liam ukradkowo parsknął śmiechem, kiedy ja starałem się odwrócić uwagę od moich rumieńców. – Oboje kochamy muzykę. Zarówno ją słuchać jak i śpiewać. No i uprawiamy też sport!
– Chyba łóżkowy – sarknął Harry.
– Uprawiamy jogę! – zadeklarowałem z pełną powagą. – Harry to robi, ja jestem raczej typem obserwatora.
Automatycznie wyobraziłem sobie Harry'ego, który ubrany był w te swoje różowe legginsy i tank top. Te stylizację ubierał, gdy miał ochotę na ćwiczenia. Czasem też medytował w tym wdzianku. Wyglądał bosko, kochałem siedzieć na kanapie i obserwować jak każdy mięsień się napina, a bluzka z napisem "daddy" zawija na jego uroczym brzuszku.
– Jakie są wasze plany na przyszłość, rzecz jasna prócz ślubu? – uśmiechnęła się ta sama kobieta, co na początku. – Może dzieci?
– Oboje kochamy dzieci! – uśmiechnąłem się do Harry'ego zaczepnie. – Harry ma obsesję na punkcie niemowlaków, a ja naprawdę lubię kopać piłkę z dzieciakami sąsiadów. Są urocze.
– Louis, co sądzisz o pracy Harry'ego? Nie przeszkadza ci fakt tego, w jak odważnych sesjach lub pokazach czasem bierze udział?
– Bardzo lubię je oglądać, nie przeszkadzają mi – odezwałem się stanowczym głosem, oraz dodatkowo kiwnąłem głową na potwierdzenie moich słów. – Przez moją pracę nie mogę być na każdej sesji, ale staram się pojawiać, kiedy mogę. Chciałbym być fotografem Harry'ego, naprawdę! Bardzo lubię oglądać go na wybiegu. Jego smukłe nogi mówią same za siebie.
– To naprawdę niezwykłe jak wspierasz Harry'ego w tym, co robi! – powiedziała następna kobieta. – Czy nie jest dla ciebie trudnym lub frustrującym widzieć go czasem z innymi modelami, czy modelkami przy sesjach w parach?
– Nie, dlaczego? – zamrugałem kilka razy. – Niezależnie od tego, w jakim zawodzie pracujemy czasem trzeba podjąć z kimś współpracę. Nie przeszkadza mi to, ani nie frustruje. Żeby tak się stało sesja musiałaby być... naprawdę wyzywająca, jednak wiem, że takie rzeczy nie kręcą mojego narzeczonego – zaśmiałem się, poklepując stolik. – Z resztą, nigdy nie irytuję się z powodu jego sesji, ponieważ zawsze Harry dzieli się ze mną planami na zdjęcia. Stąd wiem, jak one wyglądają. Niejednokrotnie dzwoni do mnie przez "FaceTime" w trakcie sesji. A właśnie. Dużo rozmawiamy, poważnie. I myślę, że to jest tak naprawdę najważniejsze w związku, prócz oczywiście szczerych uczuć.
– To jest naprawdę cenne, aby w tak brutalnym świecie utrzymać szczerość w związku – zauważyła brunetka, której przerwał młody blondyn.
– Zastanawialiście się nad wspólną sesją? Myślę, że gazeta z waszym zdjęciem na okładce sprzedałaby się fantastycznie!
– Wielokrotnie namawiałem Louisa na wspólne zdjęcia!
Spojrzałem na Harry'ego groźnie.
– Ale on mówi, że jest niefotogeniczny, z czym kompletnie się nie zgadzam – lamentował. – Ta ostra szczęka i policzki, którymi można ranić marnują się w świecie biznesu.
– Oh, Harry, schlebiasz mi – machnąłem ręką. – Obawiam się, że jedyna sesja, w której wystąpię to będzie sesja ślubna. Prywatna – zaznaczyłem.
– Jeśli chcesz ze mną wziąć ślub, musimy chociaż raz wylądować na okładce! – prychnął, a ja posłałem mu wymowne spojrzenie zatytułowane: "potem do tego wrócimy".
– Myślę, że wyglądalibyście genialnie. Prasa was pokocha.
– Zgadzam się z moją koleżanką – cmoknął pulchny szatyn. – Planujecie już datę waszego ślubu? A może powiecie nam trochę o swoich wyobrażeniach, co do tego dnia?
Patrzyłem na mówiącego mężczyznę, zastanawiając się nad jego pytaniem. Spojrzałem na Harry'ego, dając mu wolną rękę. Nie wiedziałem, ile chce zdradzić.
– Wolałbym, aby to, co planujemy i ogólnie większe detale dotyczące naszego ślubu pozostały sprawą prywatną – odparł, uśmiechając się do mnie.
– Chciałabym zadać pytanie do Liama...
Słysząc wypowiedź niskiej kobiety, przestałem na moment słuchać tych wszystkich ludzi. Patrzyłem spokojnie na Harry'ego, przysłaniając twarz mikrofonem i posłałem mu nieme "kocham cię".
Uśmiechnął się do mnie promiennie, odpowiadając mi tym samym. Zaledwie moment później Liam skończył udzielać swej nudnej odpowiedzi.
– Mówiłem, że pójdzie dobrze, Lou! – Harry tulił się do mnie, gdy po zrobieniu zdjęć z kilkoma osobami, zostaliśmy sami w pustej sali. To był ten moment, gdy mogłem odetchnąć z ulgą, odchylając się na fotelu. Styles patrzył na mnie z nikłą dumą chowającą się w kąciku oka. Sam byłem z siebie zadowolony!
– Niektóre pytania były dość wścibskie – stwierdziłem, grymasząc.
– Ciesz się, że nie zapytali o to, kto jest na górze, albo jak często uprawiamy seks.
– Może to jest po prostu zbyt oczywiste, co? – wystawiłem mu język, dosuwając się moim krzesłem do Harry'ego.
– Ej, nie wiem czy zauważyliście, ale siedzę sobie tu obok. Wciąż tu jestem!
– Cicho, Liam – Styles przewrócił oczami.
– To nie tak, że słyszałeś już gorsze rzeczy... na przykład w pokoju Harry'ego, po pokazie w Paryżu – podjąłem grę z chytrym uśmieszkiem.
– Nawet mi nie przypominaj!
– Właśnie, Liam... – zagaiłem, trzymając dłonie na udach Harry'ego, który przez cały czas uśmiechał się zadowolony – załatwisz mojemu chłopcowi transport do domu? Ja muszę wrócić do biura – zauważyłem jak brwi Harry'ego momentalnie kurczą się, więc dodałem: – tylko na mniej niż godzinę!
– Dobra – wzruszył ramionami, wstając ze swojego fotela. – Za jakiś kwadrans powinno stać auto dla ciebie pod budynkiem.
– W porządku. Dziękuję, Liam – Harry sięgnął po swoją szklankę, upijając łyk napoju. – Idziesz już sobie?
– Muszę, promyku – westchnąłem poklepując kolano chłopaka, który wydął dolną wargę. – Powinienem dokończyć pewne sprawy i jestem wolny. Cały dla ciebie po dziewiętnastej.
– Ostatnio ciągle zostajesz po godzinach. Przecież masz od wszystkiego pracowników, czy oni nie mogą robić tych rzeczy? – nadąsał się, prostując swoje nogi.
– Jeśli nie będzie nad nimi kogoś, kto jebie od góry do dołu i popędza, aby transakcje przebiegały szybciej, to firma nie istnieje – wyjaśniłem.
– A nie myślałeś o tym, by stać się trochę łagodniejszym szefem? – pocałował szybko moje usta. – Mógłbyś być troszkę milszy, nie? Założę się, że gdy podejdziesz do nich w łagodniejszy sposób, będą bardziej słuchać.
– Jeśli będę dla nich miły, nie będą chodzić jak w zegarku tak, jak powinni. Rozleniwiają się już wystarczają – wzruszyłem ramionami.
– Dobrze, wiesz lepiej – spojrzał na moją marynarkę, gładząc ją rękoma i poprawiając wykrzywiony kołnierz. – W takim razie idź już, a ja jeszcze poczekam na Liama – wskazał kciukiem rozmawiającego przez telefon szatyna – i pojadę do domu. Mam pewne plany.
– Jak wrócę to wymasujesz mi nogi, bo umierają po tej porannej siłowni – jęknąłem, poruszając mocniej łydką. Harry miał tyle tych swoich olejków do ciała... no i cudowne, duże ręce. – Jutro będę umierał w męczarniach.
– Napaliłeś się na te ćwiczenia jak nigdy, o co chodzi?
– No jak o co? Oczywiście o nasz ślub! Muszę poprawić swoją sylwetkę, bo gdybym żył tak, jak żyłem przed tym, to na kobiercu stałbyś z... kulką!
– Przestań już – machnął ręką, potem specjalnie szczypiąc moje obalałe udo, na co ja podskoczyłem.
– Idę sobie, to przemoc domowa! – oburzyłem się, a dostrzegając za plecami Harry'ego Liama wpiłem się krótko w usta ukochanego, przyciągając go do siebie za jego fioletowy sweter.
Żeby na pewno pamiętał, że jest nam dobrze i ma tego nie spieprzyć.
**
Tak naprawdę skłamałem co do powrotu do firmy, ponieważ po wyjściu z budynku agencji, od razu pojechałem w stronę szpitala, na pobranie krwi. Wiem, że sposób w jaki okłamałem mojego narzeczonego był zły, ale nie byłem gotowy na powiedzenie mu prawdy. T jeszcze nie jest dobry moment. Nie chciałem psuć tego, co z powrotem odbudowaliśmy. Teraz, widząc, jak bardzo Harry jest szczęśliwy i spełniony, nie mogłem tego zniszczyć wieścią o mojej dolegliwości.
Po dotarciu na miejsce i zgłoszeniu się na przebadanie krwi, zacząłem odruchowo drapać się na zgięciach łokci, wiedząc, że tam najczęściej pięlegniarki mają zwyczaj się wkłuwać. Siedziałem w poczekalni, nie wiedząc czego miałem się spodziewać. Czy teraz, gdy rzeczywiście wyjdzie na to, że w moim organizmie jest jakiś... przerost któregoś z hormonu, jakieś leki wystarczą i po sprawie?
Uśmiechałem się uprzejmie do kobiet w gabinecie pielęgniarek, starając nie trząść się jak małe dziecko na widok przygotowywanej strzykawki, której panicznie bałem się od dziecka.
– Um, ja... mam skierowanie od doktora Hemswortha na badania tych poszczególnych rzeczy – po zajęciu miejsca na kozetce podałem kwitek starszej pielęgniarce.
– W porządku, proszę przygotować swoje ramię – wymamrotała, a po przekazaniu młodszej współpracownicy znaczącego spojrzenia, ona wstała i zaczęła szykować opaskę uciskową oraz igłę.
Zamrugałem kilka razy, ówcześnie pozbywając się nawierzchnej garderoby. Odpiąłem guzik mojej białej koszuli na nadgarstku, starając się podciągnąć rękaw jak najwyżej było to możliwe z tym ciasnym materiałem. Oddychałem głęboko i dosyć głośno, co nie uszło uwadze kobiet, które uśmiechały się między sobą rozbawione, a jedna z nich otworzyła okno na wszelki wypadek gdybym miał zasłabnąć.
– Taki duży mężczyzna jak pan nawet nie poczuje małej igiełki – pielęgniarka posłała mi pocieszający uśmiech, choć wcale nie wyglądała na miłą. Zbliżyła wacik do zgięcia w moim łokciu dezynfekując to miejsce.
Nie odpowiedziałem jej, obawiając się zadrżenia mojego głosu. Odwróciłem głowę, gdy zobaczyłem strzykawką w jej dłoni.
– Ma pan widoczne żyły, nie będzie problemu – odparła łagodnie nim poczułem wkłucie cholernie grubej igły w moją rękę! Zagryzłem wargę, przymykając oczy, bez zamiaru odwrócenia wzroku w kierunku mojej krwi. Mimo tego jak szybko trwało to w rzeczywistości, mi przez ten cały niepokój wydawało się, że upłynęła co najmniej minuta. Westchnąłem ciężko, gdy kobieta rozkazała mi przytrzymać przy mojej zranionej skórze wacik. Nacisnąłem na rękę, dwoma palcami trzymając opatrunek. Po otrzymaniu okrągłego plasterka mogłem odetchnąć z ulgą.
– Od zawsze boi się pan igieł? – kontemplowała młodsza z pielęgniarek.
– Od kiedy jako dziecko trzeba było wkłuwać mi się siedem razy w to samo miejsce.
– Oh, niech się pan nie martwi. Tym razem jedna igła wystarczyła – zaśmiała się, przeglądając flakon, w którym pływała moja ciemna krew. Poprawiłem swój rękaw, wstając z łóżka.
– Kiedy będą wyniki? – zapytałem, zakładając z powrotem swoją marynarkę po naciągnięciu rękawa.
– Możesz poczekać na korytarzu. Badanie nie potrwa więcej niż dziesięć minut.
Kiwnąłem głową, dziękując obu kobietom i opuściłem pokój. Gdy kilkanaście minut później kierowałem się z wynikami do seksuologa, a pracował on w tym samym budynku, wciąż ciążyła na mnie niepewność. Nie patrzyłem w papiery, bo i tak nie wiedziałbym co oznaczają poszczególne informacje.
Jeśli mam być szczery, miałem ogromną nadzieję na to, iż okaże się, że mam po prostu zaburzenia hormonalne, ponieważ to da się wyleczyć lekami. Jeśli okazałoby się, że jestem zdrowy w kwestii fizycznej, byłbym naprawdę załamany. Z taką myślą uderzyłem zwiniętą pięścią w drzwi. Słysząc zaproszenie do środka wszedłem do pomieszczenia z westchnięciem.
– Ah, Louis! – mężczyzna wyglądał na zadowolonego moim widokiem. – Zgaduje, że zrobiłeś badania?
– Zrobiłem, o mało nie zasłabłem przez mój paniczny lęk przed igłami, więc mam nadzieję, że się opłacało – powiedziałem, ściskając jego dłoń.
– Usiądź. Mamy dziesięć minut, nim przyjdzie tu para moich pacjentów – oznajmił, wskazując na znajomy już fotel. – Jak ci minął dzień?
Założyłem łydkę na kolano, kładąc papier w jego dłoniach.
– Miałem z Harrym wywiad z wyjątkowo wścibskimi dziennikarzami – przewróciłem oczami. – Pełno artykułów pisało o tym, że jesteśmy zaręczeni.
– Coś rzeczywiście obiło mi się o oczy – zaśmiał się, ruchem głowy wskazując na czasopismo leżące obok jego dłoni. Zmarszczyłem brwi, sięgając po gazetę. – Chwilę zajęło mi przetworzenie myśli, czy to aby na pewno ty. Po przeczytaniu nazwiska zorientowałem się, że nie mogę się mylić.
– Nie wierzę, że mój własny seksuolog czytał tabloidy – jęknąłem, przecierając oczy. On zaśmiał się, przeglądajać wyniki badań.
– Mój instynkt jednak jest wciąż niemylny – po chwili ciszy założył okulary bliżej nosa. Wpatrywał się w wyniki moich badań z intrygą.
– Czy mogę już brać leki i zakończyć te karuzelę niezabawnego śmiechu? – jęknąłem. – Proszę...
– Powoli, powoli, Louis... – zdjął okulary. – Przede wszystkim najpierw chcę, abyś wiedział, że mimo tych wyników krwi, nasze spotkania wciąż będą się regularnie odbywały. Dwa razy w tygodniu, o szesnastej. Ponieważ hiperseksualność to nie tylko to, co jest na tym papierze, ale i to, co masz tu – wskazał palcem wskazującym swoją skroń.
– Oczywiście, rozumiem – pokiwałem głową. – Sama terapia lekowa nigdy nie jest wystarczająco skuteczna na takie przypadki.
– Porozmawiajmy o tym co tu mamy, dobrze? – poprawił się, dosuwając do stolika. – Wiesz w ogóle, czym są hormony?
– Myślę, że wiem to, co najważniejsze – pokiwałem głową. – Decydują o owłosieniu ciała, tonie głosu, ogólnych cechach męskich i żeńskich, no i oczywiście biorą czynny udział w seksie.
– Owszem, masz rację. Gdy mielibyśmy być bardziej szczegółowi hormony tworzą, obok układu nerwowego, najważniejszy system w organizmie człowieka. W ogromnym stopniu pobudzają odpowiadające za seksualność mechanizmy w naszym mózgu i wpływają w związku z tym na poziom libido. Dzięki nim jesteśmy w stanie zakochać się w konkretnej osobie, postrzegać ją jako atrakcyjną i osiągnąć stan podniecenia. Decydują również o tym, jaki temperament seksualny mamy, czy jesteśmy podatni na bodźce, i w którym momencie cyklu mamy ochotę na zbliżenie.
– No, to również wiem, ale nie umiem wypowiadać się tak ładnie o ludzkim ciele jak pan – uśmiechnąłem się.
– Jeśli w podstawówce słuchałeś na lekcjach, potrafisz określić, czym jest dopamina lub testosteron?
Pytania jakie zadawał brzmiały, jakbyśmy grali w "postaw na milion". Spodobał mi się taki motyw rozmowy.
– Testosteron odpowiada za cechy typowo męskie, a dopamina chyba daje uczucie... radości? – powiedziałem niepewnie.
– Dopamina działa jako jeden z najważniejszych neuroprzekaźników, który między innymi sprzyja prawidłowemu działaniu układu nerwowego. Dzięki niej mamy też ochotę na seks. Hormon ten przekazuje impulsy nerwowe do mózgu, pobudzając go, podwyższając nastrój i powodując uczucie przyjemności i euforii.
Kiwnąłem na znak, że doktor może kontynuować.
– Problem tkwi w tym, że podczas, kiedy uprawiasz seks, ten hormon przekazuje do twojego mózgu zbyt dużo impulsów. Z tym wiążą się szybkie... szczyty, pomijanie gry wstępnej, sam rozumiesz. Skupiasz się na dawaniu sobie przyjemności.
– Oh... – wymamrotałem. – Ale mi bardzo przecież zależy na tym, by Harry'emu również było dobrze, gdy się kochamy!
– Ależ nie mógłbym nawet śmieć się z tobą sprzeczać – oparł brodę na dłoni. – Jednak nikt nie ma tak silnej woli, by walczyć z tym, co wytwarza jego mózg. Jak już wspomniałem kolejna rzecz to testosteron. To on sprawia, że często jesteś zbyt szorstki, nawet gdy tego nie pragniesz. Jego główną funkcją jest utrzymanie organizmu w dobrym zdrowiu, wysokiej formie fizycznej, a także seksualnej.
– Czyli podsumowując... – zassałem swoje policzki. – Mam zbyt wysoki poziom hormonów i muszę je po prostu obniżyć?
– Tak, to jedna z najważniejszych rzeczy, których teraz musimy się podjąć – kiwnął głową w zgodzie. – Oprócz tego terapia i... musicie odpuścić sobie na jakiś czas zbliżenia seksualne, jeśli chcesz zauważyć skutki leczenia. Będziemy się spotykać i rozmawiać, wciąż dużo. Teraz tylko mogę wypisać ci receptę.
– Jest tylko jeden problem – powiedziałem, kiedy lekarz zaczął wypisywać nazwy leków. – Jak ja mam unikać zbliżeń? On na sto procent uzna to za nietypowe.
– Jak to? Wciąż nie rozmawialiście? – uniósł wzrok z nad kartki. Poczułem się, jakby mój własny ojciec przyłapał mnie na pierwszym paleniu, gdy ujrzałem jego spojrzenie. – Louis, rozmowa z Harrym o swoich problemach to jeden z najistotniejszych kroków terapii.
– Ale ja się boję – schowałem twarz w dłoniach. – Boję się jego reakcji, wstydzę tego, że coś ze mną nie tak...
– To twój partner, pamiętaj o tym – mówił z przekonaniem. – Harry na pewno to zrozumie i będzie cię wspierać, jeśli jest tak wspaniały, jak opowiadasz.
– Bo jest!
Craig zaśmiał się na mój pewny ton.
– W takim razie fakt, że masz problem ze zdrowiem nie będzie dla niego różnicą – stwierdził. – Chcecie wziąć ślub, a podobno po nim żyje się w zdrowiu i w chorobie?
– Tak, chcemy. Tak będziemy żyć.
Gdy Hemsworth uchylił usta, wstrząsnąłem swoim ciałem, gdy ktoś całkiem mocno zapukał do drzwi. Usłyszałem głośną rozmowę, domyślając się, że niski głos mężczyzny i bardziej skrzeczący kobiecy głos należą do jego pacjentów. Spojrzałem na niego znacząco, a on wydał się rozbawiony, wstając.
– To para tych mniej niż ty zgodnych pacjentów.
– Dobrze, to ja się już usuwam – uśmiechnąlem się, zabierając wyniki badań i receptę. – Dziekuję!
– Nie masz za co. I Louis, widać efekty twojej siłowni – poklepał moje ramię, a ja speszyłem się, ale podziękowałem mu, wychodząc z pokoju.
**
– Kochanie moje najdroższe i najpiękniejsze, wróciłem! – wykrzyczałem, wchodząc do mieszkania. Jedną z dłoni odpiąłem guzik mojej białej koszuli, pozbywając się zapięcia, które drażniły mój kark. W tym samym czasie odłożyłem butelkę białego wina na komodę. – Chowaj kochanka pod łóżkiem!
– Właśnie z nim rozmawiam przez Skype! – zawołał z salonu, a ja śmiałem się, zdejmując moje buty. Po dwóch westchnięciach i kilku jękach, gdyż umówmy się, ten dzień był bardzo produktywny i wyczerpujący, ułożyłem adidasy w szafie i odłożyłem klucze do auta na komodzie. Wziąłem butelkę, wkładając ją do lodówki. Wino mogło być świetnym rozwiązaniem na zrelaksowanie się dzisiejszego wieczoru. Miałem ochotę obejrzeć jakąś komedię przy kieliszku połyskującego w świetle telewizora trunku. To zawsze było najlepsze rozwiązanie na piątek, koniec tygodnia.
Wszedłem do salonu, widząc rozłożone na podłodze koce, poduszki oraz kubek z jakimś napojem i chrupki. Nic by mnie nie zdziwiło, ale chwila...
– Wypluj to, Harry! To ma kalorie! – ryknąłem, widząc kukurydzianą przekąskę, kierującą się w stronę pełnych ust Stylesa. Bez słowa, z pełną buzią chrupków, pokazał mi środkowy palec, a ja usłyszałem z komputera śmiech, ktory należał do siostry bruneta.
– Gemma! – ucieszyłem się ogromnie, rzucając obok Harry'ego na podłogę. Zgarnąłem jedną z poduszek, przytulając ją do siebie, gdy zobaczyłem brunetkę na ekranie laptopa. – Cześć, siostrzyczko. Jak tam?
Sięgnąłem po prażynkę, zupełnie ignorując Harry'ego, który wręcz z oburzeniem wpatrywał się w mój profil.
Spojrzał na mnie wymownie, przełykając. Klepnął mnie w klatkę piersiową oburzony tym, w jaki sposób go olałem. Ścisnął moją szczękę, przekręcając moją twarz w swoim kierunku. Potrzebował mojej uwagi w tak wielki sposób! Wypchnął swojej usta w dziubek, wyczekująco.
– Tak, tak, hejka – poklepałem jego policzek, mocno całując mokre wargi i całkowicie skupiłem wzrok na dziewczynie. – Opowiadaj, co tam u ciebie?
– U mnie wciąż to samo. Żyję w LA, jestem szczęśliwa z Michaelem i wspólnie kąpiemy się w dolarach jak to bywa w Los Angeles – zaśmiała się słodko. Tak strasznie ją kocham! Jest taka sama jak Charlotte, moja najstarsza z młodszych siostrzyczek.
– A tak poważnie... zadzwoniłam, bo ta włochata jajogłowa wysłała mi kilka zdjęć miejsc ślubnych. A rozmowa w ten sposób znacznie ułatwia sprawę, wiesz. Tak się rozgadaliśmy, że siedzimy już kilka godzin, w sumie jak zwykle.
Spojrzałem na Harry'ego z uniesioną do góry brwią, obserwując z czułością jak się rumieni.
– I wybraliście coś konkretnego?
– Ustawiliśmy podium – rzekł, dyskretnie szturchając stopą moją łydkę. – Znalazłem trzy miejsca, które naprawdę mi się podobają, ale wszystko może się zmienić, gdy je zobaczysz – Harry wzruszył lekko ramionami, spoglądając po tym znów na Gemmę.
Chłopak pokazał mi wybrane przez siebie i starszą siostrę miejsca, które komentowałem pochlebnie, niesamowicie ciesząc się z tego, jak cudownie moje marzenia pokrywały się z tymi Harry'ego.
– To podoba mi się najbardziej! – zachwyciłem się, widząc zdjęcie, które pokazywało taras przyzdobiony świecami i kwiatami. – Jest piękne, jak z moich marzeń.
– I najdroższe z wszystkich trzech.
– Stać nas! – machnąłem ręką, sięgając po prażynkę.
– Hej wy, miśki – zagaiła Gemma, patrząc na nas z rozmarzeniem. – Te miejsca na pewno są dosyć rozchwytywane, a w dzisiejszych czasach jest naprawdę ciężko z rezerwacją.
Zmarszczyłem brwi, nasłuchując jej. Harry zrobił dokładnie taką samą minę.
– Usiłuję wam przekazać, idioci, że to czas na wskazanie daty i rezerwacje lokalu!
Uniosłem dłoń w górę, domagając się o prawo głosu.
– Zwolnijcie, ja oświadczyłem się ledwo cztery miesiące temu! – parsknąłem. – Czasami ludzie są ze soba zaręczeni lata przed ślubem.
– A mi to wszystko jedno – Harry zachichotał, leżąc wygodnie na miękkim posłaniu. – Mogę za ciebie wyjść teraz, za rok, lub czekać kolejne cztery lata. Ale wiem, że chcę właśnie to miejsce i zatrzymamy tradycję "liczby dwadzieścia osiem".
– Dwudziestego ósmego się pocałowaliście, dwudziestego ósmego doszło do oświadczyn... – westchneła Gemma. – Wytatuujcie sobie tę liczbę!
– Rocznica naszego związku też przypada dwudziestego ósmego – przypomniałem jej, wplątując rękę we włosy Harry'ego, które zacząłem mierzwić.
– Dawno nie robiliśmy sobie pasujących tatuaży. Wytatuujmy sobie tę liczbę przed ślubem – Harry mruknął jak kotek, gdy gładziłem dwoma palcami jego czoło.
– To w zasadzie nie jest taki głupiutki pomysł! – okazałem entuzjazm. – Gdzie chciałbyś zrobić te tatuaże?
– Na dupci.
– Gemma! – Harry zakrył twarz dłonią, patrząc na siostrę spod palców.
– Tatuaże na dupci są fajne. Mój pingwin może to potwierdzić – zaśmiałem się gromko.
– Nie gadaj, że masz pingwina na dupie!
– Tak, Gemma, na lewym pośladku. Chcesz zobaczyć?!
– Nie? – burknął za nią Harry, w tym samym momencie, w którym dziewczyna pisnęła "tak".
– Oj, no weź, braciszku...
– Wyślę ci zdjęcie, gdy ta małpka pójdzie już spać – puściłem oczko do dziewczyny razem z całusem. Gemma złapała go, przykładając dłoń do ust i udała, że go zjadła. Zachichotałem na minę Harolda.
– Jestem pedałem, złotko, a Gemma ma cycki, i z resztą traktuje ją jak swoją siostrę, więc to dla mnie zwykla fotka, nic nie znaczącą. Nie musisz się tak dąsać – złączyłem dwa palce, posyłając mu pstryczek w nos.
– Ale to twój tyłek. I jest też mój – pacnął mnie w klatkę piersiową. – Ten pingwin też jest mój. Nazwałem go przecież!
Gemma zrobiła duże oczy. – Jak?!
– Nie mów jej Harry – zagroziłem.
– Bob!
– No kurwa, mówiłem! – krzyknąłem, uderzając go w tył głowy nim zdążył zrobić unik.
– Rozłącze się, nim dojdzie tu do spotkania pingwina Boba z... proszę, nie mówcie, że nazwaliście swoje penisy!
– Nie, jeszcze nie – zaprzeczyłem ruchem głowy.
– Dobra, rozłącze się nim po prostu będziecie się pieprzyć. Pa, dzieci. Czekam na zdjęcia, Lou.
– Nie będzie żadnych zdjęć – sarknął Harry po zamknięciu laptooa.
– Oj, zdziwisz się.
– Louis!
– Harry!
– Wyślę zdjęcie mojej dupy Liamowi, gdy wyślesz zdjęcie swojej dupy mojej siostrze.
– Ok – wzruszyłem ramionami, śmiejąc się, gdy on warknął z frustracją. – Ja nie mam nic przeciwko nawet twoim nagim sesjom, kotku.
– Oh, to wcale nie tak, że ustalaliśmy, mówienie "nie" nagim sesjom po tym, gdy chcieli mnie w playboyu. Więc nie kłam mi tu, że nie byłbyś zazdrosny, gdyby Liam widział mój słodki tyłek.
– Liam to jedna osoba – mruknąłem, wydymając wargę. – To coś innego niż tysiące gimnazjalistów trzepiących swoje kutasy do twoich zdjęć.
– Wow, chyba wpadłem na niezły prezent dla ciebie – Harry skupił swój wzrok na jakimś punkcie w naszym salonie. – Zrobię specjalnie dla ciebie prywatną sesję playboya.
– O mój Boże – wymamrotałem z nerwowym uśmiechem, ponieważ... cholera.
Powinienem z nim o tym rzeczywiście porozmawiać. Teraz.
– Nie podoba ci się mój pomysł, kotku? – zmartwił się, dotykając kołnierza mojej koszuli. Leżał pode mną całkiem niewinnie, bawiąc się jej materiałem.
– Nie chodzi totalnie o to – westchnąłem, podnosząc się, co on zrobił razem ze mną ze zmarszczonymi brwiami i marudnym jękiem. – Muszę ci o czymś powiedzieć...
– Nie rozumiem, zrobiłeś się nagle poważny – zachichotał, kładąc swoje łydki na moich udach. Przechylił głowę, patrząc na mnie z boku. Sunął dłonią po moim przedramieniu, kładąc palce w zgięciu mojego łokcia i musiał wyczuć tam mój skromny opatrunek, gdy opuszkiem palca zatoczył miejsce w okół plastra. – A co to takiego, Lou?
– Mam problemy... – przełknąłem ślinę. – Ze zdrowiem – wyrzuciłem z ciężką gulą w gardle, obserwując jak wyraz twarzy bruneta drastycznie się zmienił.
– Co? O czym mówisz? – wyraźnie zaniepokoił się, podciągając mój rękaw do góry w szybkim tempie. Przyglądał się opatrunkowi z wyraźną bruzdą między brwiami. – Skaleczyłeś się, czy- um, to wygląda jak pobieranie krwi, prawda?
Pokiwałem głową, naprawdę w tym momencie mając ochotę zniknąć, kiedy wychyliłem się do swej torby, z której wyjąłem wyniki badań i moje leki.
– Louis, zaraz zejdę na zawał, wcale nie żartuję. – Harry patrzył na moje poczynania ze skrzywieniem, wzdychając przez nos. Nie było mi ani trochę łatwiej niż jemu.
– Spokojnie, Harry, to da się wyleczyć – uśmiechnąłem się niemrawo, wszystko mu po kolei pokazując. – Mam problemy z hormonami.
– Hormonami? – powtórzył niemo, patrząc na te rzeczy i na mnie. – Louis, ale dlaczego ja nie wiedziałem, że robiłeś jakiekolwiek badania?
– Ponieważ moje zaburzenia hormonalne łączą się z problemami... z głową – jąkałem się, a niespokojne miny Harry'ego zdecydowanie nie dodawały mi więcej odwagi.
– Proszę... mów konkretniej, nie wytrzymam tego napięcia – zaśmiał się zupełnie nerwowo, kładąc swoją dłoń na mojej.
– Myślałem na początku, że jestem seksoholikiem, ale byłem u seksuologa i jestem hiperseksualny – wymamrotałem bardzo cicho.
Nastała chwila głuchej ciszy. Nie wiedziałem, czego mam się po niej spodziewać. Nie miałem odwagi, by spojrzeć na Harry'ego, ale on w następnym momencie położył głowę na moim ramieniu... śmiejąc się. Był to krótki śmiech pełen ulgi.
– Jesteś taki najgorszy, Louis.
Włożył opuszek palca wskazującego w wewnętrzny kącik swojego oka, wycierając jedną łzę, jaka się tam zebrała. Uśmiechał się tak szeroko, że jego policzki musiały zacząć sztywnieć.
– Nie rozumiem – spojrzałem z ogromem zdezorientowania na jego twarz, gdy się odchylił.
– Wiem o tym. Dowiedziałem się, a teraz okropnie mnie przeraziłeś, bo myślałem, że to nie to. Bałem się, że powiesz, że jesteś chory na jakiegoś raka lub cokolwiek! Jesteś takim idiotą! – uderzył mnie w ramię, rzucając się na moje ramiona. Wybałuszyłem oczy, przez chwilę nie mogąc pojąć, co właśnie ma miejsca, dlatego tylko oddałem ten uścisk z niepewnością.
– Zaraz, zaraz, to ty... wiedziałeś?! – wypaliłem, odsuwając go ma długość moich ramion.
Harry westchnął, patrząc na mnie zamglonym spojrzeniem, z którego wciąż nie mogłem nic odczytać. – Boo, pamiętasz ten poranek, gdy zaśmiałeś się, że nasze obrączki będą wysadzane diamentami? – spytał podchwytliwe. – Z czystej ciekawości zacząłem szukać stron internetowych z obrączkami i kiedy chciałem wrócić do jakiejś wcześniejszej strony zobaczyłem profile z... tymi rzeczami? Więc na początku przeraziłem się i chciałem z tobą porozmawiać, ale to był ten czas, gdy chodziłeś ciągle zmęczony i przybity, nie chciałem- chwila. Czy to przez to byłeś taki nieszczęśliwy?
Przygryzłem nieśmiało wargę, wciskając twarz w szyję chłopaka, który zaśmiał się czule, mocno mnie do siebie przytulając. Byłem dosłownie schowany w jego ramionach i chciałem płakać. – Ty się tego wstydziłeś, głupku?
– Oczywiście, że tak. Nie wiesz jak strasznie – westchnąłem, trzymając go blisko siebie. Miałem gdzieś to, że prawdopodobnie wyglądam jak płaczący dzieciak. – Czułem do siebie ogromne obrzydzenie. Wciąż czuję. To mnie przeraża Harry i... jest po prostu złe.
– Louis, nic co ma związek z czymś, na co nie masz wpływu, nie jest złe – pokręcił głową, całując następnie moje czoło. – To kwestia twoich nadmiernych hormonów.
– Nie, jest złe – nie zgodziłem się z nim, uparcie trzymając na swoim. – Wiesz, jak źle się czułem z tym, że nie daję ci przyjemności w łóżku? – przełknąłem gorzko ślinę. – Że czujesz się źle? Że jestem dla ciebie złym partnerem? Może nie do końca mam na to wpływ, ale to wciąż sprawiało, że strasznie się za to obwiniałem – otarłem oczy z łez i już czułem, że katar nabiera się do mojego nosa.
– Louis, nigdy nie jest mi z tobą źle i ani razu nie było w trakcie żadnego naszego seksu tak, bym nie czuł przyjemności. Nigdy nie zmuszałem się do orgazmów czy czegokolwiek – pokręcił głową. – Jakiejś rzeczy po prostu brakowało.
– Tak i to działo się z mojej winy, a nie niczego innego – położyłem dłoń na swoim kolanie, spoglądając na spodnie. – Nigdy nie miałem z tym problemów i gdy to się pojawiło zrobiło mi się głupio. I ciągle mi jest niedobrze, gdy o tym myślę.
– Nie mow tak i tym bardziej nie myśl, proszę... – szepnął, kladąc dłoń na moim policzku, składając pocałunek na szczęce, przy czym jego usta dotykały wszystkich mokrych fragmentów mojej twarzy. – I nie płacz, kochanie.
– To nie jest takie proste – przegryzłem dolną wargę. – Głupio mi, że nie powiedziałem ci wcześniej, ale musiałem się do tego przygotować.
– Nie mam do ciebie wyrzutów z tego powodu, bo to całkiem specyficzna sytuacja, ale proszę... – spojrzał mi w oczy – bądźmy ze sobą już zawsze szczerzy.
– Tak całkiem-całkiem? – przymrużyłem oczy. – Bo jest jeszcze parę drobnych spraw. Kilka razy cię oszukałem.
– Domyślam się, że wtedy, kiedy miałeś jakieś nadgodziny – prychnął – pewnie tak naprawdę byłeś u lekarza.
– Przepraszam, Harry. Naprawdę nie chciałem cię tak okłamywać i rozumiem błędy, które popełniłem jako twój narzeczony i po prostu partner – zestresowałem się ponownie. – W tej najbliższej klinice jest taki fajny facet, seksuolog, który mi pomaga. Jest naprawdę w porządku, rozmawiamy dużo o tobie. Przepraszam, naprawdę chciałem ci powiedzieć.
– Przestań już przepraszać, Louis – mruknął. – Uwierz mi, że potajemne wizyty u lekarza to nic przy czasie, jaki mógłbyś spędzić wtedy na choćby zdradzaniu mnie.
– Nawet sobie nie żartuj w ten sposób – trzymałem mocno w dłoniach jego koszulkę. – Z resztą jestem tego zdania, że nieważne o jakie oszustwo chodzi, to jest wciąż oszukiwanie i kłamanie, i jest to zła rzecz. A ja chcę być dla ciebie dobry i teraz już będę. Cały czas.
– Nie okłamujmy się nigdy więcej, w porządku? – uśmiechnął się, całując mnie krótko w górną wargę.
– Jesteś najlepszym, co mogło mi dać życie – położyłem obie dłonie na jego policzkach i zrobiłem swoją groźną minę. – Rzadko kiedy jestem taką pizdą, nie przyzwyczajaj się.
– Cholera, a już miałem nadzieję – zażartował, ściskając mój nos między palcem wskazującym a środkowym.
Zrobiłem zeza, marszcząc swoje brwi, a kiedy Harry odsunął się ode mnie, nie pozwoliłem mu odejść, znów się do niego przysuwając. I naprawdę na chwilę mogłem zachowywać się jak mięczak, ale kogo to obchodzi?
Mam swojego Harry'ego i nie chcę już nigdy niczego przed nim ukrywać.
Koniec
Żartuję, jeszcze dwa! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro