XXX
Już dawno nie miałem takiej weny do tej książki! Nic tylko siedzę i piszę! :3
Imperialny Niszczyciel Black
Po moim powrocie ze statku Rebelii minęła godzina a już nie miałem na nic siły. Teraz już wiem że lepiej nie denerwować Sloane, choćby nie wiem jak się paliło. Daruje sobie szczegóły ale było nie ciekawie. Nie życzę nikomu takiej sytuacji, nawet największemu wrogowi.
- Dowódco - Zwrócił się do mnie oficer pokładowy - Transmisja od jednego z naszych szpiegów - Powiedział po czym dodał - Twierdzi że to pilne
- Natychmiast nas połącz - Rozkazałem i po chwili przede mną pojawił się obraz agenta
- Sir, znalazła go - Powiedział bez ogródek
- Kto kogo znalazł? - Nie jestem przecież jasnowidzem
- Jedi, Ashoka Tano poznała położenie tamtego klona - Poczułem po raz pierwszy tak wielki niepokój. Było niedobrze. A nawet bardzo
- Wiesz gdzie jest ten klon!?
- Tak, gdzieś na Seelos a my jesteśmy na Ayran
- Dobrze, świetna robota - Rozłączyliśmy się - Jak daleko jest ta planeta? - Spytałem Sloane
- Za daleko byśmy dotarli tam przed nią - Powiadomiła mnie - Dlaczego jest tak istotny?
- Ma ogromną wiedzę na temat Zewnętrznych Rubieży i naszych procedur Bezpieczeństwa, jest zbyt niebezpieczny - Wyjaśniłem
- Ale to klon, żołnierz Republiki - Zauważyła z nutką sceptycyzmu
- Który zawsze był wierny Jedi - Wycedziłem na granicy wściekłości
- Ser! Agent Kallus na linii - Powiadomił nas oficer, i przez chwilę się nad czymś zastanowiłem
- Gdzie oni teraz są? - Żołnierz zaczął sprawdzać
- Obecnie, bardzo blisko gwiazdy Frappe
- To bardzo blisko Seelos - Zauważyła Sloane
- Połącz! - Rozkazałem i już po chwili przede mną stal hologram Kallusa
- No nareszcie, już myślałem że...
- Kallus musisz natychmiast udać się na Seelos! - Spojrzał na mnie zaskoczony
- Co? Dlaczego?
- Ashoka - Nie kojarzy - Jedi z Kessel - Dalej nie kojarzy- Ta Togrutanka! - Dopiero teraz załapał - Chce nawiązać kontakt z klonem który ma zbyt wrażliwą wiedzę na temat Imperium - Zmarszczył brwi
- Mam go aresztować?
- Nie, najpierw spróbuj go przekonać do nas ale jeżeli się nie uda to... będziesz go musiał wyeliminować - Drgną na to - Nie możemy ryzykować że ta wiedza dostanie się do Rebelii
- Jasne rozumiem tylko co z Ekhard i jej kolegą? - Kim?
- Jakim kolegą?
- Hossem, Rudiofem Hossem
- A ten, no nieważne, weź ich, niech się trochę zabawią
- He, no dobra, a gdzie będziemy mieli punkt zborny?
- Na Dromund Kaas - Twarz miał teraz jakby zrezygnowaną
- Nawet nie pytam dlaczego ta planeta
- I dobrze robisz - Koniec transmisji - My tymczasem - Odwróciłem się do Sloane - Lećmy na Korriban
- Korriban, sir? - Zdziwił się komodor
- Chciałem tam lecieć później lecz ostatnie wydarzenia sprawiają że musze wszystko przyśpieszyć
- Przepraszam ale nie rozumiem sir - Zaśmiałem się
- Sir? - Zdziwiła się Sloane
- Wszystko w swoim czasie - Wyjaśniłem
- A... co z Lothalem? - Spyta się Komodor i przez chwilę udawałem że się zastanawiam
- Może poczekać - Chciałem go zbyć ale ten się nie dał
- A czy mogę zasugerować by wysłać tam kogoś - Powiedział po czym dodał - Tak dla pozorów - I tu mnie zaskoczył. A miałem go za głupca
- Przyznaje świetny pomysł komodorze - Pochwaliłem go i uśmiechnąłem się przyjacielsko - To kiedy zamierza pan lecieć? - Mina mu zrzedła a dla odmiany Sloane wydawała się być rozbawiona choć starała się to ukryć
- Ja sir? - Powiedział prawie z jękiem
- W końcu zgłosił się pan na ochotnika - Dramatyczna pauza - Czy się mylę? - Miał ochotę się zapaść
- Osobiście zajmę się sprawą Lothal - Zasalutował i pośpiesznie wyszedł
Zerknąłem na Sloane która jak się okazało była chyba w siódmym niebie. Nie przepadała za Komodorem więc to zrozumiale. No dobrze, czas wracać do pracy.
- A więc, na Korriban
Mgławica Perseusza - Komandor Brom Titus
Eh, kolejny nudny dzień w tej przeklętej dziurze. Najgorsze że nie mogę narzekać. Jak bym to zrobił zostałbym od razu przeniesiony gdzieś za pewne gdzie nie jest tak bezpiecznie jak tu a to mi się nie uśmiecha. Ale użeranie się z tymi więźniami jest... męczące.
- Komandorze, liczne obiekty wychodzą z nadprzestrzeni! - Zakomunikował podoficer
- Jakie statki? - Spojrzałem na rozkład lotów który trzymałem w ręku - Nic tu nie ma mowy o licznych statkach
- To nie nasi sir - Wyjaśnił
- Chyba nie chcesz powiedzieć że to...?!
- To Rebelianci ser! - Co! Niemożliwe! To super tajna baza! Skąd ooni o niej... chwila. Niemożliwe! Nie mógł by! Chociaż, on zawsze korzystał z nadarzającej się okazji to rewanżu. Niech cię szlak Cieniu!
- Ogłosić alarm, zamknąć wszystkich więźniów, wysłać eskadry myśliwców, cały garnizon w gotowości i powiadomcie inne systemy o ataku na nas! - Wydałem stosowne rozkazy i wszyscy bez słowa jak w maszynie zaczęli je wykonywać
- Sir! Nie mamy łączności! Zagłuszają nas! - Nie przeraziło to mnie jednak
- Spokojnie co pół godziny stacja ma obowiązek wysłać sygnał potwierdzający funkcjonalność, w ciągu godziny powinni wysłać tu siły by sprawdzić czemu nie odpowiadamy
- No tak, przepraszam sir!
- Nic nie szkodzi żołnierzu, w takich sytuacjach tak bywa - Normalnie pewnie bym go opieprzył ale nie chciałem bez potrzeby nikogo niepotrzebnie stresować. Nie był to na to czas.
- Wszystkie transportery i Lekkie krążowniki niech uformują szyk Łukowy!
- Tak jest!
- Wrogie myśliwce rozpoczynają natarcie! - Powiadomił żołnierz od radarów - Będą tu w ciągu 5 minut!
- Wyślijcie przeciwko nim myśliwce!
- Ser! Jest druga grupa myśliwców wroga! Atakują z lewego boku!
- Niech zajmą się nimi nasze statki - Spojrzałem na obraz przyszłego starcia - To będzie bardzo ciężka godzina
Seelos - Ashoka Tano
Ten przeklęty skwar jest nie do wytrzymania. Ta planeta to istne piekło. A podobno była kiedyś tętniąca życiem i fauną. Jakoś nie mogę sobie tego teraz wyobrazić. Ale nie jestem tu by zwiedzać tylko by odnaleźć już od dawna poszukiwanego przeze mnie Rexsa. Szukam go nie tylko dlatego że jest moim przyjacielem ale też z powodu jego wiedzy i doświadczenia. Dzięki niemu rebelia mogła by się stać o wiele silniejsza. Poszukiwania nie były łatwe i ciągnęły się latami ale po ostatnich wydarzeniach byłam jeszcze bardziej zdeterminowana by go odnaleźć i w końcu mi się to udało! Jeszcze tylko kilka kilków na wschód i ta męczarnia się skończy.
W oddali zobaczyłam jakiś obiekt. Wyjęłam lornetke i przyjrzałam się temu. Na moich ustach wymalował się szeroki uśmiech. Był to stary Republikański czołg. Wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie z ogromną siłą a wraz smutek z nimi związany. Pokręciłam głową. Mam zadanie do wykonania. Ruszyłam przed siebie gdy nagle usłyszałam dziwny trzask i grzmot silników. Spojrzałam szybko w górę i z przerażeniem odkryłam że to Imperialny Lekki Krążownik.
Kallus
Zadanie było proste. Umówiłem się z Porucznikiem Lystem by w razie niepowodzenia negocjacji na mój znak ze wszystkich dział ostrzelał czołg klonów. Wszystko było by świetnie... gdyby nie jeden irytujący szczegół.
- Ale dlaczego nie możemy iść z panem!? - Pytała się mnie oburzona Ekhard
- Luna... - Próbował ją uspokoić chłopak o imieniu Hoss
- Niestety, ale nie mogę narażać waszej dwójki na niebezpieczeństwo - Spojrzałem na nią z ukosa - A po za tym to nie jest miejsce godne takiej damy jak pani - Siliłem się na nonszalancje co ją lekko uspokoiło
- Ale Ezruś powiedział że za wszelką cenę trzeba go schwytać - Ciągnęła to dalej
- Lub zabić - Sprecyzował Hoss
- Ale kazał też bym dowiózł was w jednym kawałku - Zatrzymałem się przy wejściu na prom i spojrzałem na nią - Ezra nie chce by stała się wam krzywda więc proszę jeżeli nie chcesz słuchać mnie to posłuchaj chociaż Ezry - Przez chwilę miała wzrok wbity w ziemię ale w końcu go podniosła
- No dobrze - Hoss położył jej dłoń na ramieniu i uśmiechną pocieszająco
- Bardzo dziękuje - Zwróciłem się do kaprala - Zaopiekujcie się nimi
- Tak jest - Powiedział i zaprowadził ich do ich kwater
- No nareszcie - Powiedziałem wchodząc do promu który kilka chwil później wystartował
Był na nim standardowy oddział uderzeniowy plus dwóch szturmowców śmierci pożyczonych mi przez Ezrę.
- Wyląduj przed nimi - Rozkazałem i zwróciłem się do sierżanta, dowódcy szturmowców - Pójdę do środka sam a wy otoczcie maszynę, nikt nie może z niej wyjść ani do niej wejść, rozumiesz?
- Oczywiście!
- Dobrze
- Wylądowaliśmy ser!
- A więc do dzieła - Powiedziałem po czym wyszliśmy
Mgławica Perseusza - Narrator
- Zaraz się przebiją! - Krzyczał jeden z oficerów
- Ser, nie jesteśmy w stanie się przed nimi obronić! - Krzyczał kolejny
- Za ile powinny pojawić się pierwsze nasze statki?! - Pytał się Komandor
- Za około 20 minut!
- Przebili się!
- Niech to! Cały garnizon w gotowości! - Rykną wściekle Komandor
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro