XXIV
Coruscant
To co się działo w stolicy Imperium można było określić tylko jednym słowem. Armagedon. W ciągu godziny za zwyczaj spokojna ludność stolicy zamieniła się w rozszalałą dzicz. Co chwila napady i rozboje. Niszczono sklepy i budynki. Napadano na roboty policyjne i funkcjonariuszy Imperium a nawet na Szturmowców. By opanować zamieszki trzeba było wezwać aż trzy elitarne Floty i pięć Armii. W niektórych dzielnicach toczyła się wręcz regularna wojna! Zapanował kompletny chaos. Zagrożony był nie tylko Senat ale także Pałac Imperialny gdzie rozmieściło się aż 10 Dywizji! Mimo usilnych nawoływań, mediów, senatorów czy nawet samego Imperatora i jego zastępców nie przyniosło to większych rezultatów. Oczywiście kwestią czasu było stłumienie tego buntu ale dla Imperialnych był istotniejszy problem. A był nim "V" jak ochrzczono tajemniczego anarchistę który swoją przemową zainicjował tą rebelie. Automatycznie stał się wrogiem publicznym nr1, a nagroda jaką za niego wyznaczono była tak wielka że z pewnością zostanie o niej napomknięte w podręcznikach o Historii Galaktyki. A mianowicie za schwytanie go oferowano... Trzy Układy Gwiezdne, plus 100 milionów Imperialnych kredytów! Zabawnym też jest fakt że tuż po ogłoszeniu tej informacji zamieszki zaczęły się uspokajać i ostatecznie pozostali tylko najzagorzalsi uczestnicy buntu. Rząd natychmiast to wykorzystał i ogłosił że ci co w przeciągu 48h wrócą i nie wyjdą na ulicę a także nie wesprą buntu zostaną automatycznie ułaskawieni. Efekt był taki że 72h później bunt został zażegnany a trwał on ok. 150h. Oczywiście w tajemnicy aresztowano kilku z buntowników ale generalnie Imperium trzymało się swojej deklaracji. Na dodatek Imperium sfinansowało odbudowę wszystkich domów, mieszkań i sklepów a także odpowiednich rekompensat za wyrządzone szkody co dało Imperium wielu zwolenników. Był to ciężki tydzień dla Imperium ale wszyscy wiedzieli że czeka ich jeszcze cięższa praca.
Przestrzeń Kosmiczna Nad Ruusan
Kapitan Sloane przemierzała pokład swego statku flagowego i obserwowała swoich podwładnych. Od jakiegoś czasu wszędzie było czuć napięcie. Od tamtego ataku hakerskiego miną zaledwie tydzień. Tuż po tym Cień, jej zwierzchnik, rozkazał jej przygotować okręty do odlotu. Jak kazał tak zrobiła nawet nie pytając się o powód. Nie było takiej potrzeby. Sama chciała się odnaleźć jak najdalej od Mandalory a to był idealny pretekst. Co zaintrygowało Sloane Cień nie zdawał się w ogóle przejęty ową sytuacją i podczas gdy wszyscy wyrywali sobie włosy z głów chcąc dociec co się właściwie stało ten zachowywał wręcz stoicki spokój z nutką rozbawienia co było niezwykłe w tej sytuacji. Jednak nie był to koniec niespodzianek! Wraz z Cieniem na statek przybył również Eric Stark! Syn Moffa Kleista Starka! Co jak co ale nawet ja nie spodziewałam się by Cień miał takie koneksje. Ale i tak najbardziej zdziwiła mnie obecność Sabin Wren. Tej rebeliantki którą pojmaliśmy podczas bitwy o Kessel. A do tego wydawała się być blisko z Cieniem. To mnie bolało ale nie wiem czemu. W każdym razie zaraz po tym jak przybyli i po wstępnych formalnościach Cień nakazał nam udać się na Lothal a sam udał się z gośćmi do swoich kwater. Potem wszystko szło szybko. Z Lothal zgarnęliśmy Agenta Kallusa i ruszyliśmy w dalszą drogę. W ciągu tego tygodnia odwiedziliśmy Nal Hutta, Kiros, Utapau i obecny Ruusan. Nie wiem jednak co było celem tych podróży. Za każdym razem Cień i Eric lecieli na planety sami mimo moich usilnych próśb o zabranie eskorty. Nie zabierali ze sobą nawet Mandalorianki , co i ją widocznie irytowało. Nawet Kallusa nie brali choć akurat ten był cały czas zajęty papierologią od której nie mógł się uwolnić. Obecnie dowódcy znajdują się na planecie a ja zarządziłam tankowanie statków na pobliskiej stacji. W tym momencie moich rozmyślań na mostek weszła Wren. Była ubrana jak nie ona. Piękna fioletowo pomarańczowa suknia, piękne pantofle i ten naszyjnik na szyi. Na pewno nie tani. Wszyscy których mijała na chwile przerwali pracę by si jej przyjrzeć. W koto raczej rzadki widok by taka dama chodziła po statku wojskowym więc darowałam im to bo i ja byłam w pewnym stopniu w szoku.
- Pani Kapitan - Przywitała się Wren z lekkim skinieniem głowy
- Witam... panią, ale co panią tu sprowadza?
- Tak całkiem szczerze? - Kiwnęłam twierdząco - Nudzi mi się- Wyjęczała i kątem oka zauważyłam że jeden z żołnierzy siedzących przy konsoli o mało nie spadł z siedzenia na podłogę - Przyszłam zobaczyć więc jak pracuje się tu na mostku - Miałam ochotę strzelić sobie w łeb!
- Pani Wren, to jest jednostka wojskowa a nie turystyczna! - Beznamiętnie jej powiedziałam
- W takim razie proszę to powiedzieć Ezrze - Odparła przez co zabrakło mi argumentów by skutecznie ją wywalić z mostka
- Proszę pani! - Krzykną nagle jeden z podoficerów - Pilna transmisja przychodząca od Wielkiego Moffa Tarkina! - Poinformował
- Odbiorę przy głównym terminalu - Spojrzałam na Wren - Proszę się nie odzywać podczas transmisji - Wren przytaknęła a ja szybko ruszyłam to Terminala. Nad nim natychmiast pojawiła się postać Maffa
- Gubernatorze Tarkin - Przywitałam się ze stuprocentową powagą i dyscypliną
- Pani Kapitan Sloane muszę rozmawiać z pani dowódcą - Bez ceregieli oznajmił Tarkin
- Przykro mi ale obecnie znajduje się on na powierzchni planety - Poinformowałam go
- Nie można się z nim jakoś połączyć?
- Przykro mi ale nie zabrał ze sobą komunikatora ani żadnego żołnierza
- Jest sam na jakiejś planecie? - Spytał z lekkim niedowierzaniem
- Tak jest! - Odpowiedziałam a ten mierzył mnie przez jakiś czas wzrokiem
- Niech będzie - Odetchnęłam z ulgą - W takim razie niech pani przekaże mu moje rozkazy - Przytaknęłam - Nasz wywiad uznał że "V" nadawał gdzieś z rejonu Lothal-Garel, postanowiliśmy powierzyć wam misje schwytania tego... Terrorysty
- Nas Wielki Moffie? - Zdziwiłam się
- Tak pani Kapitan - Potwierdził Chłodno
- Ale czy do schwytania go nie będzie potrzebnych więcej sił? - Spytałam lekko zbita z tropu
- Ogólnie rzecz biorąc tak ale oficjalnie nikt nie wie że podejrzewamy iż znajduje się na jednej z tych dwóch planet i niewielkie siły nie powinny wzbudzić niczyjich podejrzeń - Teraz rozumiałam
- Oczywiście Wielki Moffie, przekaże rozkazy natychmiast po jego powrocie - Ten tylko skiną i się rozłączył a ja odetchnęłam
- Sprytnie - Powiedziała za mną Wren - Małe siły nie zwrócą niczyjej uwagi w porównaniu do Całej floty. Będziecie wyglądali jak wsparcie sił porządkowych - Celnie zauważyła. Idiotką to ona nie jest, fakt, ale i tak jej nie lubię
- Dziękujemy panno Wren - Wyminęłam ją szybko i ruszyłam wydać stosowne rozkazy załodze i reszcie statków a tym czasem Wren wyszła z mostka i skierowała się w swoją stronę ku mojej ucieszę i uldze załogi która przypominała bardziej armie pomidorów niż dumnego Imperium!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro