Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII

Mandalora - Godziny Wieczorne

Patrzyłam na niego. Na jego twarz. Kiedyś mi bliską i przyjazną teraz odległą i złą. Kiedyś widziałam w nim przyjaciela a teraz wroga. Boli to tym bardziej że jeszcze nie dawno miałam wrażenie że zaczynam czuć coś więcej ale nie byłam pewna. Teraz nie wiem czy tamto uczucie mogło by wrócić. Nie. Nie wiem czy bym chciała żeby wróciło.

Przez drobną chwile wpatrywaliśmy się na siebie. Promienie zachodzącego słońca świeciły prosto na jego twarz ale go nie rażąc. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to że jego źrenice wciąż były niebieskie a nie tak upiorne jak na przykład u Inkwizytora. Miał na sobie szary prosty uniform z peleryną lekko ciemniejszą która sięgała do pasa i zakrywała tors. Wyglądał jak jakiś mnich. Mroczny mnich. Nagle uśmiechną się nader przyjaźnie z nawet powiedziała bym z lekką przesadą. Zupełnie jak kiedyś. 

- Co, aż tak strasznie wyglądam? - spytał ale nic nie odpowiedziałam - He he, nie martw się nic ci nie zrobię - Wskazał na krzesło - Mogę? - Kiwnęłam mu głową na zgodę ale wciąż zachowywałam ostrożność. Spokojnym krokiem podszedł do krzesła i wysuną je spod biurka by następnie przysunąć je bliżej mnie. Dopiero teraz usiadł. Popatrzył na mnie lekko zniesmaczony ale nadal uśmiechnięty - Eto, będziesz tak stała czy może również usiądziesz/ - Głupiego gra przecież tu niema drugiego krzesła. Ale już wolałam nie poruszać tej kwestii i powoli usiadłam na krawędzi łóżka a on się lekko przysuną - I jak się królewnie spało? Hm. Mam nadzieje że wygodnie - Nic nie odpowiedziałam ale ten niezrażony kontynuował - Naprawdę zaczynałem się o ciebie martwić, spałaś przez ponad tydzień...... - Na te słowa aż znieruchomiałam i o mało nie spadłam na podłogę gdyby mnie nie złapał - Łooł! Wszystko w porządku?  

- Tydzień? - Szepnęłam a on spojrzał na mnie z miną jakby niedosłyszał więc powtórzyłam ale głośniej - Spałam przez ponad tydzień? - Głos lekko mi drżał 

- Tak, już myślałem że będę musiał cię tu zostawić na dłużej samą - Westchną wydawało mi się że z ulgą - Cieszę się że jednak obudziłaś się wcześniej - Zagryzłam wargi niemal do krwi 

- A.... - Zaczęłam ale przerwałam bojąc się odezwać

- Hm? Co się stało? - Spokojnym wręcz opiekuńczym głosem zachęcał mnie bym kontynuowała

- A... - Przełknęłam ślinę - A tobie co tak nagle zależy? - Był wyraźnie zaskoczony mymi słowami i przez chwile je analizował a między czasie ja wróciłam do poprzedniej pozycji i oczekiwałam wyjaśnień

- Na tobie zawsze mi zależało - Byłam serio zaskoczona i czułam jak rośnie we mnie gniew - Zawsze od kiedy cię ujrzałam - Spojrzał na mnie jak zbity pies - Zależało mi na tobie - W tym momencie myślałam że go zabije ale ograniczyłam się do walnięcia go z całej siły w twarz

-ZALEŻAŁO!? - Warknęłam - Zależało! - Patrzył na mnie wystraszony masując obolały policzek 

- S-Sabin? - Był tez lekko zdezorientowany 

- Najpierw dołączasz do naszej załogi, traktujemy cię jak członka rodziny! - Ciężko oddycham - A TY NAS TAK PERFIDNIE ZDRADZASZ JAK GDYBY NIGDY NIC! - Popatrzyłam na niego z furią w oczach - MNIE ZDRADZIŁEŚ!!! - Wstaje na równe nogi - TO JA NAJBARDZIEJ W CIEBIE WIERZYAM I WSPIERAŁAM PODCZAS DOCHODZENIA NA ALDERANIE, PRZYTULAŁAM, GŁASKAŁAM I POCIESZAŁAM A TY MNIE ZDRADZIŁEŚ I MAM CI UWIERZYC ŻE CI NA MNIE ZALERZAŁO!!!!!! - Byłam na granicy furii. Ezra chciał się bronić ale ja złapałam bo z tyłu za frak i wykopałam z pokoju, przy okazji strasząc Szturmowców, i zatrzasnęłam drzwi ale dostrzegłam droida protokolarnego który stal tu cały czas bez słowa więc otworzyłam drzwi i jego również wywaliłam na akurat wstającego Ezre którego teraz przygniatał droid. Ponownie zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko krzycząc w poduszkę chcąc się tak wylądować. W tle słyszałam jak Ezra próbował mnie nakłonić bym otworzyła ale w końcu się poddał. Chwile później zasnęłam ze zmęczenia. 


Kallus - Lothal


Wraz z eskortą dwóch szturmowców z czarnymi naramiennikami kierowałem się w stronę Akademii Imperialnej. Powód? Kadet zdrajca który pomógł dosyć nie dawno wykraść nasze ściśle tajne dane na temat tajnych transportów Imperialnych. Co z tego że tym który go zwerbował był Cień czyli nasz agent w szeregach Rebelii, on naprawdę zdradził Imperium dla Rebelii a takich trzeba tłamsić. Choć szczerze chciałbym zająć się bardziej osobistą sprawą a dokładniej powód nagłej prośby Ezry o urlop. Bo on nigdy sam z siebie nie chciał brać urlopu do tego doszły mnie plotki że na swoim osobistym promie przewoził jeszcze kogoś, oczywiście prócz swojego od niedawna także osobistego oddziału Szturmowców Śmierci. Tych samych co walczyli na Kessel. Obecnie liczyli 15-cioro ludzi ale to niedługo miało się zmienić. Ale tym zajmę się później teraz służba wzywa.

Weszliśmy przez ogromny hangar który pełnił tez funkcje miejsca treningowego dla kadetów. Akurat odbywały się tam ćwiczenia w specjalnej zapadlinie z której kadeci musieli się wydostać. Proste i skuteczne ćwiczenie. Oddział nadzorowali Komendant  Cumberlayne oraz oficer Grint. Byli widocznie bardzo zajęci w nadzorowaniu kadetów bo zauważyli nas dopiero kiedy do nich podeszliśmy. Napięcie się odwrócili i zasalutowali niemal w tym samym momencie.

- Agencie Kallis, co pana do nas sprowadza? - Odezwał się Komendant ale ja nie miałem czasu na formalności

- Darujmy sobie te uprzejmości Komendancie proszę natychmiast przerwać ów test tego oddziału - Oficerowie byli wyraźnie zaskoczeni

- Czy jest ku temu konkretny powód Agencie? - Dopytał nieśmiało Komendant

- Chodzi o niedawną kradzież naszych tajnych danych 

- Byłem pewny że sprawa została zamknięta - Uśmiechnąłem się kpiąco

- Zostanie zamknięta właśnie dziś, proszę przerwać test! - Rozkazałem 

Komendant kiwną swojemu zastępcy na znak żeby przerwał test. Ten powciskał kilka guzików na pilocie kontrolnym i wszystko się wyłączyło i co nie którzy Kadeci pospadali na ziemię. Wszyscy kadeci byli całkiem zaskoczeni. Platforma zaczęła się kierować ku górze i po paru chwilach stanęła a kadeci stanęli w dwuszeregu. 

- Który to Zare Leonis - Kallus spyta komendanta a ten wskazał chłopaka w uniformie z żółtymi oznaczeniami, Kallus podszedł do niego - Jesteś aresztowany za zdradę, brać go - rozkazał Szturmowcom a ten był bardzo zaskoczony 

- Ale to chyba jakaś pomyłka! - bronił się

- Szczekaj sobie szczekaj to koniec - przybliżył się do niego - I pamiętaj Imperium nic nie umknie

Następnie przerażonego kadeta zabrali szturmowcy a Kallus pożegnał się ze zdezorientowanymi instruktorami i ruszył w swoją stronę do swojego biura.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro