Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

X-15

Wylądowaliśmy w hangarze na jednymze statków Rebelii. Był niewielki ale był w stanie pomieścić z 5 transporterów. Wszyscy zaczęli wychodzić oprócz mnie. Wtem niejaka Hera spojrzała na mnie.

- A ty nie idziesz? - spytała się

- Yy, myślę że będzie lepiej jak na razie tu zostanę – stwierdziłem a ta się lekko uśmiechnęła

- Nie przesadzaj, po prostu zdejmij tą zbroje i po sprawie – stwierdziła

- Ale... - nie dokończyłem gdyż nagle zabrzmiały syreny alarmowe – Co się dzieje?!

- Nie wiem – powiedziała i pobiegła gdzieś a ja zacząłem się zastanawiać czy zostać w tej zbroi czy jednaj ją zdjąć. W brew pozorom było to trudne gdyż od kilku lat była mi nieustannie wtłaczana do głowy dyscyplina i lojalność i bez rozkazu zwierzchnika nie mogłem zdjąć zbroi. Ale teraz nie jestem w Imperium więc te reguły mnie nie obowiązują. Mimo wszystko blizny zostały. Co robić?



Hera


Zdezorientowana wbiegłam namostek zresztą mojej załogi. Zastałam tam Komandora Sato.

- Komandorze, co się dzieje? - podeszłam i się spytałam

- Kapitan Hera, nasza droga ucieczki została nam zablokowana przez flotę wroga – oświadczył Sato a ja podeszłam do map czytnika

- Kto nimi dowodzi?

- Admirał Thrawn

- Nigdy o nim nie słyszałam

- To świetny strateg, już kiedyś z nim walczyłem, ta bitwa nie będzie łatwa

- Sir – podszedł do niego oficer pokładowy – Kapitan Urlik na linii

- Łączcie – nakazał Sato a przed nim pokazał się obraz kapitana

- Komandorze nie przedrzemy się! - oświadczył

- Ale musimy spróbować! - stwierdził Sato

- Musi być inny sposób – zauważył Kapitan

- Ale nie ma, możemy tylko spróbować się przebić

- Jakie rozkazy – spytał podoficer

- Ustawcie nas w formacji klina, jak najwięcej ludzi przenieście na Orlika, my będziemy go osłaniać gdy się przedrzecie natychmiast skoczycie w nad przestrzeń

- Nie zgadzam się, nie opuścimy was

- To rozkaz Kapitanie – oświadczył Sato – Kapitan Hero wy też tam się udacie

- Co?! Dlaczego?! - spytałam się zła

- Właśnie, możemy pomóc – poparł mnie Kannan

- Głównym założeniem misji było wasze odbicie dlatego musicie przeżyć

- Ale...!

- To rozkaz a teraz proszę iść! - rozkazał a my bardzo niechętnie ruszyliśmy



Thrawn


- Lordzie Vader, jakieś specjalne rozkazy co do bitwy? - łaskawie spytał się Thrawn

- Jedi i dowódcy ich floty maja być żywi zresztą niech pan zrobi co będzie chciał – nakazał Mroczny Lord i ruszył do Hangaru

- Tak Lordzie – lekko ukłonił się Thrawn

- Admirale jesteśmy gotowi – zameldował adiutant

- Wysłać myśliwce, pomęczymy ich przez chwile



Vader


Wsiadłem do myśliwca poczym wystartowałem i wraz z innymi eskadrami ruszyłem w stronę wrogiej floty.

- Ja zajmę się statkiem dowodzenia a wy zajmijcie się resztą – rozkazałem i skierowałem się w stronę ich statku dowodzenia

Ich statki rozpoczęłyostrzał a myśliwce ruszyły w naszą stronę. Nie był to jednak dla mnie żadne wyzwanie. Szybko zestrzeliłem 3 myśliwce które tamowały mi drogę. Następnie namierzyłem i ostrzelałam statek. Jak zwykle zabójczo celnie. Już w pierwszym nalocie niemal zniszczyłem osłony statku. Nastąpił gdzieś na nim sporawy wybuch. Chciałem wykonać ponowne podejście ale myśliwce wroga postanowiły się mną zająć.



Sabin


Nie, ja nie lecę. Nie będęuciekać kiedy inni walczą. Ale jak by tu im się wymknąć? Naglenastąpił wybuch w wyniku którego przejście do hangaru zostałozablokowane i zostałam odcięta od reszty załogi. Życzenia sięspełniają.

- Sabin! Nic ci nie jest? – pyta ktoś chyba Zeb

- Wszystko w porządku, nie przejdę przez ten szmelc, znajdę inną drogę – oczywiście kłamałam

- Dobrze tylko się nie spóźnij, zaraz odlatujemy – zawołał Kannan

- Spoko – od razu podeszłam do najbliższego komputera i sprawdziłam mapę zniszczeń, tak na wszelki wypadek. Tak jak myślałam. Prawie wszystkie przejścia zniszczone. Było tylko jedno ale za daleko żebym zdążyła na czas. Wyjęłam komunikator

- Ee, Hera mam problem

- Jaki znowu? - zapytała zła

- Nie dam rady zdążyć na czas, wszystkie przejścia zniszczone a to jedno nie tknięte jest za daleko, lećcie be zemnie

- Co!? Nie, nie zostawimy cię! - krzyczała

- Nic mi nie będzie, pójdę do Sato może on coś wymyśli

- W porządku ale masz wrócić cała i zdrowa

- Tak jest pani kapitan! – powiedziałam żartobliwie i ruszyłam w stronę mostka



Ezra / Cień


- Gdzie oni są? – spytałem Kallusa siedząc pod ścianą

- Uciekli ale właśnie otrzymałem wiadomość że Admirał Thrawn przybył nam na pomoc i zablokował ich flotę

- Ja te muszę wracać na mój statek – powiedziała Sloane która już zdążyła się przebrać

- W takim razie lecę z tobą – powiedziałem i wstałem

- Nie zgadzam się, jeszcze nie wydobrzałeś – zauważył Kallus

- Nic mi nie jest – odpowiedziałem

- A może jednak to przemyślisz?

- Nie muszę ich schwytać, pani kapitan?

- Eh, no dobrze chodź za mną – powiedziała po czym ruszyliśmy w stronę statku po czym wystartowaliśmy



Sabin


- Komandorze Sato – wbiegłam na mostek

- Co tu robisz kazałem wam się wynosić! - warkną zły

- Przejścia zablokowane, nie zdążę na statek

- Co?! - sprawdził na odczytach – Faktycznie, no dobrze zajmij pozycje nawigatora

- Tak jest – z zadowoleniem zajęłam pozycje

- Uwaga! - Krzykną – Zaczynamy!



Thrawn


- Panie Admirale wróg rozpoczyna atak – zameldował podoficer

- Hm, nie pozwolić im się przedrzeć, niszczyć każdy statek po kolei prócz ich statku dowodzenia i tego Ciężkiego Krążownika one maja zostać zajęte

- Tak jest!

- Powiadomić Lorda Vadera, wolałbym żeby był w pełni świadom sytuacji

- Tak ser



Sloane


Po wylądowaniu na Niszczycielu wraz z Cieniem ruszyliśmy na mostek. Statek był w opłakanym stanie. Po dotarciu przywitał nas Komodor wraz z podoficerem.

- Pani Kapitan – zasalutował Komodor

- Co tu się stało? Czemu statek jest w takim stanie! - pytałam się wściekła

- Wróg był silniejszy niż przypuszczaliśmy i..... - nie dokończył bojąc się powiedzieć

- I...? - Ponagliła go Kapitan

- Silniki zostały uszkodzone – spuścił głowę w dół

- ŻE CO PROSZĘ?! JAK DO TEGO DOSZLO!? I TY JESTES IMPERIALNYM OFICEREM!? KPINA! - Komodor aż chwiał się ze strach. Nagle ktoś mi położył rękę na ramieniu, był to Cień

- Spokojnie pani kapitan – następnie zwrócił się do Komodora - Jaka mocą silników dysponujemy?

- Tylko niecałe 35%

- To wystarczy, kurs na wroga, niech Lekki Krążownik nas wspiera

- Ale ser, w tym stanie.. - komodor próbował się sprzeciwić rozkazowi

- Wykonać rozkaz Komodorze albo proszę zejść z mostka – rozkazała Sloane a Komodora zatkało

- Tak jest – zwrócił się do porucznika – Kurs na wroga, pełna gotowość

- Tak jest! - zasalutował i ruszył wykonywać rozkazy

- Przygotujcie tez oddział szturmowy, zamierzam wejść na statek wroga – oświadczył Cień



Vader


Flota w końcu rozpoczęła ostrzał. Doskonale. Pierwszy statek już płonie. Jeszcze trochę a nic z tej marnej floty nie zostanie. Coś do mnie strzeliło. Zrobiłem unik i mocno skręciłem w lewo. Był to wrogi myśliwiec. Żałosne. Zrobiłem w powietrzu piruet i obróciłem myśliwiec wjego stronę po czym wystrzeliłem. Wrogi statek chwile później wybuchł. Rebelia nie miała szans.



Haks


- Pani Kapitan, wszystkie transportowce już dotarły na Orlika – powiadomiłem Here

- A co z Sabin?

- Została na statku, jest z Sato

- Mam nadzieje że nic jej nie będzie – stwierdziła wyraźnie przybita. Ostatnio tą załogę wiele spotkało i nie wiem czy by wytrzymała stratę kolejnego towarzysza



Urlik


- Nie przedrzemy się! - krzyczy podoficer – Maja za silny ostrzał!

- Cała moc na osłony i silniki, musimy się przedrzeć

- Ale oni nas rozgromią!

- Nie mamy innego wyboru – nagle coś wybuchło za nami – Co to było!?

- To tamten wrogi Niszczyciel, atakuje nas od tyłu wspiera go Lekki Krążownik!

- Niech tylne działa go ostrzelają i zwiększcie moc osłon silników!

- Tak jest!



Thrawn


- Panie Admirale nasz statek atakuje wroga od tyłu – zameldował żołnierz

- Tak widzę, hm – zastanawiam się co z tym zrobić – Ostrzelać ze wszystkich dział silniki statku dowodzenia wroga a następnie ostrzelać jego prawą burtę ale nie niszczcię tego statku

- Tak jest



Sato


- Ser wrogi statek strzela w nasze silniki, nie wytrzymamy! Nagle coś wybuchło i zaczęło rzucać statkiem

- Co się stało?

- Siła eksplozji odrzuciła nas i szybujemy w stronę Niszczyciela za nami

- Zderzymy się z nim – spytała Sabin

- Nie ale będziemy bardzo blisko

- Chcą dokonać abordażu – powiedział zły Sato

- W takim razie co robimy – spytała przerażona Sabin

- Ja będę walczył do końca – oświadczyłem – ci co nie czują się na siłach niech natychmiast udają się do kapsuł – wszyscy popatrzyli po sobie

- Zostajemy z panem – uśmiechnąłem się na to

- W takim razie na stanowiska i połączcie nas z Orlikiem



Urlik


- Komandor na linii – krzykną żołnierz

- Kapitanie przekazuje panu dowodzenie flotą

- Rozumiem – przytaknąłem wściekły ale nie okazywałem tego

- Powodzenia Kapitanie – Sato zasalutował i ja również

- To był zaszczyt wspólnie z panem walczyć

- Ja tez a tak przy okazji jeśli mogę

- Proszę

- Może to dziwne pytanie na taką okoliczność ale zawsze mnie ciekawiło dlaczego salutujecie w taki sposób?

- Ze taki ? - i zasalutowałem a Sato przytakną na co się zaśmiałem – Wieki temu w czasie kiedy planeta jeszcze niebyła zjednoczona w czasie jednej bitwy jeden z posłańców który przenosił rozkazy z frontu, wtedy jeszcze nie było komunikatorów, został poważnie ranny i stracił trzy palce u prawej dłoni ale mimo poważnych ran dostarczył generałowi wiadomości z frontu zasalutował i skonał. Po bitwie generał zarządził ze od teraz wszyscy jego żołnierze będą tak salutować by uczcić pamięć tego posłańca a z czasem przyjęło się to na całej planecie – opowiedziałem z lekkim rozbawieniem że trwa bitwa a ja jakby nigdy nic opowiadam losy mojego ludu

- A więc to dla tego – zauważył – bardzo szlachetnie, dziękuje i powodzenia Kapitanie – obraz znikną

- Ser nasze osłony niedługo padną, co robić – zameldował podoficer

- A więc nie mamy wyboru – wyprostowałem się – Skaczemy w nad przestrzeń

- Ale ser jeśli teraz to zrobimy możemy się rozbić o Niszczyciele

- Nie mamy wyboru, wykonać – stwierdziłem smutno ale jednocześnie z powagą 

- T-tak jest

Żołnierze zaczęli wpisywać koordynaty a po chwili przed nami zobaczyliśmy gwiezdny tunel. Udało się! Jesteśmy bezpieczni. Dwóm innym korwetom również się udało i kilkunastu myśliwcą. Misja wykonana.



Thrawn


- Ser wrogie statki uciekły – zameldował żołnierz

- Nic się nie stało, odnieśliśmy podwójne zwycięstwo

- Podwójne ser? - spytał podoficer

- Tak, myśleli że wygrają a odeszli jako przegrani ponosząc znaczne straty i utracili swego dowódcę a gorycz tej przegranej przeleje się na innych Rebeliantów a z czasem i na zwykłych ludzi – stwierdziłem a oficer zaczął patrzeć z niezrozumieniem na moja osobę – Wojna to nie tylko walka statków, droidów czy żołnierzy to także walka umysłów które są o wiele bardziej niebezpieczne od blasterów czy wszelkiej broni i jeśli chcemy wygrać tą wojnę nie możemy zniszczyć samych wrogów ale również ich złamać – przez chwile milczałem analizując moje własne słowa – Zabezpieczyć przestrzeń wokół planety i wysłać wojsko na planetę jak i również przeszukać wraki statków wroga


- Tak jest panie Admirale!



Sloane


- Pani Kapitan wrogi statek dowodzenia dryfuje w naszą stronę – zameldował żołnierz

- Włączyć promień ściągający i przygotować się do abordażu – rozkazałam

- Rozkaz!

- Udam się na pozycje – oświadczył Cień a ja kiwnęłam głową na zgodę



Sabin


- Udam się do głównego włazu – zaproponowałam a Komandor się zgodził

- Uważaj na siebie – przytaknęłam i ruszyłam przed siebie a po kilku minutach byłam na miejscu wraz z kilkunastoma żołnierzami

- Zająć pozycje! - rozkazałam i zrobiłam to samo, nagle poczuliśmy jak coś szarpie statkiem. Wszyscy skupili swoją uwagę na drzwiach. Nastała chwila ciszy. Nagle dym i iskry zaczęły wydobywać się z drzwi po czym wybuchły a z za nich natychmiast wyłonili się Szturmowcy. Zaczęła się strzelanina. Obie strony oddawały do siebie nawzajem ogień. Walka była zacieka ale to szturmowcy mieli przewagę. Zaczęliśmy się cofać. Ponieśliśmy spore straty. Padło tylko kilkoro szturmowców – Odwrót! - rozkazałam



Cień / Ezra


Wszedłem na wrogi statek wmojej masce i płaszczu. Nie zwracając uwagi na trupy ruszyłem przed siebie. Towarzyszyło mi dwoje Szturmowców Śmierci. Zatrzymałem się na chwile i głowę odwróciłem w ich stronę.

- Mam nadzieje że wam mogę zaufać

- Tak jest ser! - odpowiedzieli obaj

Kiwnąłem głowa i ruszyłem przed siebie w stronę mostka a oni za mną. Wszędzie walały się trupy. Szturmowców i Rebeliantów. Niedobrze na ich widok mi się robiło. W końcu dotarłem pod mostek.

- Co się dzieje żołnierzu? - spytałem

- Wróg się tam zabarykadował, ser!

-  W takim razie odsuń się – wziąłem do ręki swój miecz a następnie go zapaliłem by następnie wyciąć wejście Szturmowcą. Gdy skończyłem mocą pchłem drzwi przed siebie tratując kilku rebeliantów – Zabić wszystkich prócz dowódców

 Zaczęła się strzelanina i trwała z kilka minut. Cały czas czekałem przed wejściem. Nie było wszak powodu bym się przyłączał do tej rozróby. Ci rebelianci nie byli warci mojej uwagi. W końcu wszedłem na mostek i przede mną miałem sześciu oficerów w tym Komandora Sato, choć akurat ten był nieprzytomny.

- Zabrać ich na statek i przygotować do przesłuchań

- Tak jest ser! - Wtem usłyszałem jakiś hałas

- Co to było – spytałem szturmowca

- To jakaś mała grupa buntowników dalej stawia opór w okolicach hangaru

- W takim razie zajmę się tym osobiście wy dwaj – wskazałem na ciemnych szturmowców - Za mną – ci tylko kiwnęli głowami

Po paru minutach byliśmy na miejscu. Kazałem szturmowcom się wycofać i zająć innymi zadaniami. Wyczułem że jest tam grupa złożona z 15 buntowników w tym ktoś mi znajomy i to bardzo, hm... niemożliwe!

- Sabin - nie chcący powiedziałem to na głos co prawda cicho ale na tyle głośno by Ciemni usłyszeli że coś mówię ale wątpię by zrozumieli co – Do ataku! - rozkazałem i również sam zaszarżowałem na wroga. Żołnierze strzelali do buntowników bardzo celnie a ja z równą precyzją odbijałem ich strzały. W końcu do nich dotarłem i przeciąłem paru moim mieczem, wtem dostrzegłem ją.

- Oo, kogo ja tu widzę, toż to nasza wybuchowa Mandalorianka – udawałem kpiący ton ale tak naprawdę czułem ulgę na jej widok. Nie wiem czemu

- O kotek przyszedł, czyżby chciał dostać miseczkę karmy od mamci? - i wyjęła dwa wibroostrza z pasa a ta ksywka mnie rozbawiła

Przez pewien czas wymienialiśmy ciosy i muszę przyznać że jest lepsza niż myślałem a o niej miałem najlepsze zdanie z całej załogi ducha. Była świetną wojowniczką i towarzyszką. Urodę też miała całkiem całkiem. Chwila o czym, ja myślę podczas walki?! O, prawie bym dostał w brzuch nożem. Jakoś nie mam serca jej zabijać. Wiem co zrobię ale najpierw .. uh ... pchłem ja mocą w ścianę a następnie szybko do niej podszedłem i ja ogłuszyłem. Następnie zwróciłem się do Szturmowców Śmierci 

- W raportach nie może być op niej mowy – zagroziłem im palcem – Przenieść ją na niszczyciela i skuć w celi później ją odwiedzę i nie spuszczać jej z oczu

- Tak jest!

Dobra pora zająć się papierkową robotą. Eh, jak ja jej nie znoszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro