XII
Kessel- Główny Plac Przed Imperialnym Więzieniem
Kallus spojrzał na zegarek. Czas się skończył. Odwrócił się w stronę więźniów.
-Wasz czas dobiegł końca – oświadczył a ci się do niegoodwrócili z gniewem w oczach – Jaka jest wasza odpowiedź? -spytał
-A jak myślisz? - retorycznie spytał Zeb
-Nic ci nie powiemy nawet jeśli Ezra i my zginiemy to za wolność za REBELIIE! - Wykrzyczała Sabin
-Dokładnie tak właśnie będzie – Dopowiedziała Hera
-Poza tym nie mamy pewności że to czasem nie jakiś podstęp –Oznajmił oschle Huks
-Za wolność zginę tak jak inni Jedi – Powiedziała Ahsoka
-Zastąpią nas inni, niczego nie żałuję jestem gotowy na śmierć– oznajmił ze spokojem Kannan
-NIE! - krzykną Ezra – Powiedzcie im proszę – mówił płacząc– Nie dajcie się... - nie dokończył gdyż szturmowiec Śmierciwalna ko w głowę
-Zamknij się rebeliancka kanalio – nakazał żołnierz
-A więc dobrze zatem – wyciągną rękę do góry – Odział dostrzału gotów – nakazał a przed jeńcami ustawili się szturmowcy śmierci.
Jeńcy popatrzyli jeszcze po sobie po czym zamknęli oczy. Nadszedł ichczas.
-Ognia! – Krzykną Kallus i w tym momencie nastąpił wybuch który wstrząsną kompleksem kompletnie wszystkich dezorientując.
-Co do?! - Krzykną Zeb
Nad miejscem wybuchu wzniósł się ciemny gęsty dym. Nagle z niegowyleciało kilka A-wingów. Odrazu zaczęły ostrzeliwać bazę siejąc postrach i kompletne zamieszanie w śród szturmowców.
-Do broni już! - rozkazał – Poderwać wszystkie Eskadry! -rozkazał Kallus oficerowi ten zasalutował i przystąpił dowykonywania rozkazów
Inkwizytorstał i przez chwile wpatrywał się pytająco w Cienia kiedyrozbrzmiał sygnał komunikatora.
-Kapitan Sloane atakują nas liczne siły rebelii, łączność odcięta co robić? - zakomunikował głos dobiegający od Cienia. Wszyscy więźniowie popatrzyli w tamta stronę – Powtarzam atakują nas co robić? - pytał się błagalnie głos
-Sloane? - Zapytał się Huks
-To to nie jest Cień? - pyta się Sabin
Postać w masce Lothalskiego Kota cofnęła się nie pewnie. Chyba chciała coś powiedzieć kiedy w pobliżu spadły kolejne bomby.
-Ewakuować z tond więźniów. JÓŻ! - rozkazał Kallus
-Tak jest! - potwierdził dowódca oddziału czarnych
Szturmowcy już chcieli zabrać więźniów.. kiedy nagle padł strzał i jeden z nich padł matrwy. Wszyscy odwrócili się w stronę źródła wystrzału. Padł on od innego Szturmowca Śmierci. Wszyscy byli w szoku. Nawet Inkwizytor.
X15
-,, Co.. Co ja właśnie zrobiłem '' - zapytał sam siebie X15 - ,,Przecież to był mój towarzysz więc czemu? '' - dalej zadawałsobie te pytania
Wtem dostrzegł że wzrok wszystkich skupił się na nim. Po razpierwszy od lat poczuł strach. Ogromny strach. Chciał coś powiedzieć by się usprawiedliwić ale w tym momencie nastąpiły następne wybuchały a na placu wylądowały siły na ziemne rebelii. Nagle zaczęła się strzelanina i totalny chaos.
Działka przeciw lotnicze strzelały do myśliwców. Myśliwce Imperium próbowały strącić myśliwce Rebelii. Z koszar i innych pomieszczeń zaczęli wybiegać szturmowcy którzy od razu zaczęlisię ostrzeliwać z rebeliantami.
Ja poprowadziłem jeńców za jakieś pudła i tam schroniliśmy się zastrzałami a następnie zacząłem kolejno wszystkich uwalniać. Wtem dostrzegłem jak Jedi skacze na skrzynie i wyciąga rękę jakby po coś sięgając w stronę Kallusa który również się ostrzeliwał. Wtem do jego dłoni przywędrował miecz świetlny który wcześniej był przypięty przy boku Kallusa. Natychmiast go odpalił.
Przyznambyłem całkiem zdezorientowany. Wtem poczułem jak ktoś puka mnie whełm. Była to Mandalorianka.
-Co? - pytam się nie zbyt przyjaźnie
-Dlaczego go zabiłeś? - pyta a ja przez chwile się zastanawiam nad odpowiedzią
-Nie wiem – w końcu odpowiadam
-Jak to? - pyta się twi'lekanka – Właśnie zdradziłeś Imperium chcemy wiedzieć dlaczego? - dopytuje się
-Już wam odpowiedziałem – odwróciłem się do niej – NIE MAMPOJECIA CO WEMNIĘ WSTĄPIŁO! - Niemalże krzyczę ale ci patrząna mnie jak na wariata. Twi'lekanka chciała coś dodać ale ktoś jej przeszkodził.
-Pani kapitan! - ktoś za mną krzykną i SRZELIŁ W MNIĘ! Ale ciąglemam na sobie zbroje więc nic mi nie jest. A jak zabiłem tamtego szturmowca? Proste. Strzeliłem w krtań. Akurat miałem taką możliwość.
-Alex poczekaj on nas uratował! – krzyczy Hera do młodego
-Co? - spojrzał się na mnie a następnie na Here i tak kilka razy – Jak to? - dopytywał się
-Chłopcze – powiedziałem wyglądał na jakieś 17 lat – Sam chciałbym znać odpowiedź na to pytanie ale... no co poradzić jestem teraz z wami – powiedziałem – Jak będziesz chciał to pogadamy sobie po tej rozpierduszce – oznajmiłem
-Dobrze mówisz – mówi Kannan zeskakując ze skrzynek i podaje miecze Ahsoce – Teraz mamy co innego na głowie – powiedział poczym dodał – Może byś przynajmniej zdjął tę zbroje? - spytałsię mnie z uśmiechem
-Twoje niedoczekanie – Prychnąłem
-Przepraszam że przeszkadzam ale kazano nam was uwolnić więc jeśli możemy... - nie dokończył lekko zdezorientowany
Nic już nikt nie mówił. Wszyscy pobiegli w stronę transportowców. Alenagle Kannan przystaną i zaczął się na coś patrzeć. To był Cień z tym całym Ezrą.
-Biegnijcie do transportowców – powiedział i dosięgną miecza –Ja się tym zajmę – oświadczył i pobiegł w stronę Cienia.
Wbiegłemdo transportowca ku zdziwieniu załogi ale ta cała Hera wszystko im wyjaśniła. Postanowiłem dać dowód jej słowom strzelając i zabijając kilku szturmowców.
Kannan
Wśród chaosu i strzałów stał on Cień. Trzymał Ezre a pod jego szyją znajdował się miecz świetlny. Nie wiedziałem co robić.
-Kannan proszę poddaj się nie macie szans – powiedział Ezra i tomnie ocuciło
-Czyli jednak nas zdradziłeś – powiedziałem ku jego zaskoczeniu –Gdybyś był Ezra którego znam nigdy byś nie skazał przyjaciół na cierpienie – powiedziałem i spostrzegłem jak zamaskowana postać spogląda niepewnie na Ezre który spuścił głowę
Przestrzeń Nad Kessel
-Odciąć tego Niszczyciela od reszty floty – rozkazał Urlik –Komandorze Sato jak sytułacja? - pyta się
-Na razie dobrze – oświadczył - utrzymujcie pozycje i informujcie nas na bieżąco o ich posunięciach – rozkazał
Nad planetą toczyła się zażarta walka. Myśliwce ścigały i niszczyły myśliwce. Statki się ostrzeliwały. Statki atakowały myśliwce. Myśliwce atakowały krążowniki. Z pozoru chaos ale chaos kontrolowany przez rebelie.
Nagle huk. Jeden z Lekkich Krążowników wroga płonie. Co może teraz pójść nie tak?
Kessel–Kannan
Paterze na niego. Na człowieka którego do niedawna nazywał bym bratem. Bolało to ale nie mogłem zaprzeczyć prawdzie. Był Sithem. To moja wina!. To ja do tego dopuściłem Tylko kiedy?
Spoglądam na Ezre i serce mi staje. Na jego twarzy widzę nie do opisania szaleńczy uśmiech i szaleństwo w oczach. Zakapturzona postać upuszcza mecz i przewraca się na ziemie z przerażenie. Ezra podnosi miecz i wypowiada szokujące słowa.
-A skąd ta pewność mój drogi Kannanie że mnie znałeś –powiedział po czym od razu zapalił miecz świetlny
Ciąg Dalszy Nastąpi:3
Pytanie do wszystkich.
CO DO CHOLERY SI DZIEJE Z TĄ SRRONĄ!?
JUŻ CHYBA 6 RAZ WSTAWIAM TĄ CZĘŚĆ!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro