Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI


Alderan - Godziny Wieczorne

Las Niedaleko Tajnej Bazy Rebelii


Prom imperialny krążył nad lasem i szukał dogodnego miejsca do lądowania. W końcu znalazł takowe na niewielkiej polance otoczonej gęsto drzewami. Po wylądowaniu wyszło z niego najpierw 20 szturmowców w czarnych zbrojach a następnie 2 czerwonych Gwardzistów Imperialnych. Na samym końcu z promu wyszła mroczna zakapturzona postać. Podpierała się czarną laską przez co można by sądzić że jest nie groźna ale nic bardziej mylnego. Był to sam Imperator. Jeden ze Szturmowców Śmierci podszedł do niego, był to dowódca oddziału.

- Wasza wysokość baza Buntowników znajduje się u stup tej góry - wskazał palcem na daną górę - powinniśmy tam dotrzeć w ciągu godziny - zameldował

Imperator kiwną głową na znak że rozumie.

- Zatem do dzieła Kapitanie - powiedział, po czym dodał - czyń swą powinność - oznajmił po czym dowódca szturmowców zasalutował i wrócił do swego oddziału.

Kapitan nie musiał drugi raz niczego tłumaczyć oddziałowi gdyż jeszcze na Corusant obmyślili plan. Jednynie dał znak żołnierzom a ci po chwili rozproszyli się w szyku i już po chwili weszli do lasu kierując się do bazy Rebeliantów. Imperator szedł powoli za nimi wraz ze swoimi Gwardzistami. Szedł tak powoli że wydawało by się że odbywa jedynie relaksujący spacerek po parku.


Baza Rebeli - Kannan


* Nie wierzę w to by zdradził - myślał Kannan -  to było by po prostu bez sensu. Przecież wyrządzili mu tyle krzywdy. Odebrali rodziców, przyjaciół , mordowali pobratymców, więc czemu? Poza tym Ezra nie powinien tak dobrze walczy. Jeszcze go tego nie nauczyłem nawet mimo tego że bardzo szybko się uczy*.  

Wtem Kannan dostrzegł Sabin która właśnie wyszła z sekcji mieszkalnej i kierowała się w stronę Duch. Wydawała się czymś podenerwowana. Postanowił do niej podejść.


Baza Rebeli - Sabin


Kierowałam się w stronę Ducha Kiedy spotkałam Kannana.

- Hej Sabin, co robisz o tak późnej porze? - spytał, a Sabin przez chwile myślała co ma mu powiedzieć. Po chwili namysłu postanowiła powiedzieć mu prawde.

- Cześć Kannan, no ten idę do Ducha - odpowiedziała a Kannanowi zszedł uśmiech z twarzy

- A mogę wiedzieć po co? - spytał

- Chyba wiesz - odpowiedziała

- Chodzi o tego szpiega - odpowiedział o Sabin kiwnęła głową

- Chciałam dokładnie go przeszukać, może coś znajdę co uniewinni Ezre... albo ... - powiedziała dosyć niepewnie nie mogąc dokończyć

- Albo udowodnić jego winę, tak? - powiedział Kannan a sabin kiwnęła smutno głową.

Przez chwile Kannan myślał nad tym po czym zdecydował.

- W porządku choć pójdziemy razem - powiedział a sabin się lekko uśmiechnęła

- Dzięki Kannan, ale jesteś tego pewien? - zapytała zatroskana Sabin

- Tak ja te chce znać prawdę nieważne by jaka niebyła - odpowiedział z powagą

Szli razem w stronę duch w te kątem oka dostrzegli jak czyjś cień przemieszcza się inną drogą w przeciwną stronę ale to zignorował. Dotarli w końcu do Ducha po czym do niego weszli. Początkowo kierowali się w stronę kokpitu by sprawdzić czy ktoś tam jest lecz nagle usłyszeli co w innej części statku.

- Trzeba innych poinformować. Czoper! - mówił zdenerwowany głos chyba Hery

Poszli w tamtą stronę jak się okazało była to maszynowni a tam znaleźli Here na podłodzę a przed nią dziurę a w niej czarny płaszcz i maska Lothalskiego Kota.

- Co ty tu robisz? - zapytał Kannan - I co to jest?

Hera odwróciła się do nas wystraszona wstała i podeszła lekko dygocząc.

- Znalazłam to przed chwilą przez przypadek wcześniej nie wiedziałam co tam je....! - Mówiła zdenerwowana lecz nie dokończyła gdyż przerwał jej inny głos dochodzący z komunikatora

- Tu Agent Kallus Cieniu zgłoś się mamy krytyczną sytuacje! - mówił głos a wzrok trójki załogi ze strach zawiesił się na dziurze. - Cieniu! - mówi dalej głos

- To z pewnością jego rzeczy ale co za krytyczna sytuacja o której mówi Kallus? - spytała Sabin

- Nie wiem ale mam wrażenie że niedługo się dowiemy - odpowiedział Kannan i jak na zawołanie gdzieś w bazie nastąpił nagły wybuch który wstrząsną całym kompleksem a syreny alarmowe podniosły alarm.

Cała trójka wybiegła ze statku i nie zauważyła jak ktoś wychodzi z nad trapu statku i po cichu zakrada się na niego. Po chwili na miejsce przybiegł zadyszany Zeb i Czoper.

- Mamy kłopoty! - mówił ciężko dysząc - Imperium nas wykryło

Na potwierdzenie jego słów nie było długo czekać gdyż w oddali było słychać wystrzały z blasterów. Nagle odezwał si komunikator Kannana.

- Kannanie atakują nas! - mówił Senator Organa

- Ilu ich jest? - dopytywał się

- Około dwudziestu ale to chyba elitarna jednostka - powiedział po czym dodał - nasi ludzie nie maja szans padają jak muchy wydałem rozkaz do ewakuacji! - mówił senator

- Jak to się stało?- Spytała przejęta i zła Hera

- Nie wiem później się nad tym zastanowimy zaraz przybędzie do was porucznik Huks i Ahsoka Tano. Będą wam towarzyszyć - oznajmił

- W porządku niedługo startujemy - powiedział Kannan po czym si rozłączył a kompleksem zaczęły targać kolejne eksplozje.

- A  gdzie Ezra - spytał się Zeb

Nagle za nimi było słychać powolne kroki. Wszyscy spojrzeli za siebie i spostrzegli ponownie zakapturzoną na czarno postać z maską Lothalskiego Kota.

- Kiedy dostałeś się na statek? - Spytał Zeb

- Kiedy wy byliście zajęci nasłuchiwaniem wybuchów i strzałów - odpowiedziała postać po czym dobyła i odpaliła czerwoną klingę. To samo uczynił Kannan a reszta wyjęła swoje blastery.

- Może tym razem dokończymy pojedynek - powiedział Kannan niby do przeciwnika

- Też mam taką nadzieje - powiedział po czym zawirował w powietrzu wydając przy tym przerażający dźwięk i  zderzył si z klingą Kannana. Reszta szykowała się do ataku ale Kannan powstrzymał ich gestem ręki po czym odepchną przeciwnika który natychmiast zrobił kilka fikołków w tym jeden w powietrzu specjalnie po to by odbić się nogami od kadłuba statku i ponownie natrzeć na Kannana który ponownie lecz w ostatniej chwili odbił cios. Napastnik wylądował na klenczonco kilka metrów od przeciwnika a po chwili lekko się podniósł i przyjął pozycje bojową.

- Dlaczego Ezra? Pytał się Kannan - Dlaczego nas zdradziłeś?

- Ezra? - zapytał się ze zdziwieniem w głosie - Jaki Ezra? Jestem Cień wierny sługa Imperium i nikim więcej - powiedział poczym ponownie natarł na Jedi próbując go przeciąć od jego prawego boku lecz Jedai i to uderzenie odparł.

Lecz napastnik nie rezygnował. Ponownie skrzyżował miecze z Jedi w prubie siły. Przez chwile się tak siłowali.

- Ezra jest jeszcze nadzieja poddaj się a zostaniesz osądzony sprawiedliwie - mówił Kannan

- Już ci mówiłem! - powiedział po czym odepchnął Kannana z takim impetem który by się zatrzymać musiał złapać ręką ziemie - Nie jestem Ezrą Bridger

Stali tak przez chwile z zamiarem rzucenia się sobie do gardeł gdy nagle z ich prawego boku od strony wejścia do ich hangaru na przeciwko statku usłyszeli przerażający śmiech i klaskanie w ręce.

- Dobrze, Dobrze! - mówiła jak się okazało kolejna zakapturzona postać w eskorcie dwóch ubranych w czerwoną zbroje ludzi - dobrze przeszedłeś swą próbę młody Cieniu

- * Nazwał go Cieniem czyli wie kim jest. Ale kto to? Jego mistrz? Kolejny Inkwizytor?* - myślał gorączkowo spostrzegł że Cieniowi ugina się ręce, chyba z przerażenia, po czym klęka na jedno kolano jakby ignorując przeciwnika.

Cała załoga Ducha patrzyła na tą scenę z niepewnością.

- Ww wasza Wyssokkkość - powiedział jąkając się Cień z nutką strachu ale jeszcze bardziej niedowierzania

W tym momencie Kannan poczuł jak opuszczają go wszelkie siły. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Imperator we własnej osobie. Wtedy z bocznego wejścia do hangaru wbiegli Ahsoka, Huks trzymający teczkę z jakimiś dokumentami i czterech żołnierzy. Ahsoka już chciała coś powiedzieć ale zobaczyła scenę która się przed nią odbywała. Załoga Duch stała jak zastygła w karbonicie, Kannan przypominał trzęsącą się galaretę a Cień klęczał przed tajemniczą postaciom o resztkach sił. Dopiero po chwili Ahsoka poznała mroczną postać i nie mogła w to uwierzyć.

- I-imperator - wykrztusiła a po jej słowach na twarzach Huksa i żołnierzy wmalował się nieopisany strach i przerażenie. 









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro