Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

quatre


Operacja: Ania

Ruby 💗: Diano, co to jest?!

Józia 💜: ^^^^

Janka 💛: ^^^^

Moody 😎: dlaczego jestem jedynym chłopakiem w tej grupie, gdzie są Gilbert i Karol?

Diana 💙: bo Karol to jej były (na którego zwymiotowała!), Gilbert z nią skończył i wcale nie, bo Cole też tu jest!

Tillie 💚: okej, ale D, co to jest? myśleliśmy, że z nią skończyłaś. nie pamiętasz już, co się stało?

Diana podniosła wzrok znad swojego telefonu.

Czy popełniała błąd?

Doskonale pamiętała, co się wydarzyło.

Czy Ani naprawdę nie dało się już uratować?

Kolejne powiadomienie odwróciło jej uwagę. Cole napisał do niej prywatnie na Instagramie.

artzycole
Diano, mogłabyś usunąć mnie z czatu? Nie chcę się w to mieszać.

dbarry
oczywiście, cole.

Jak ona mogła być tak głupia i dodać Cole'a?! Wiedziała, jak bardzo zraniła go Ania. Prawdopodobnie zraniła ich oboje najbardziej. Pożałowała utworzenia całej grupy.

Cole ✨ został usunięty z czatu

Diana 💙: wybaczcie, to było głupie

Diana 💙 usunęła czat.

Pamiętała, co powiedziała jej Maryla. Wiedziała, że musiała się z tym pogodzić, choć to ją bolało. W końcu Gilbert zapomniał o Ani, więc ona też mogła.

Prawda?





               Gilbert Blythe nie zapomniał o Ani i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Poprawił ciasny kołnierzyk swojej koszuli, próbując skupić się na tym, co opowiadała mu Winifred. Posłał jej uśmiech, który odwzajemniła, a następnie usiadł wygodniej. Restauracja, w której przebywali, była bardzo wymyślna, a chłopak był zestresowany.

Jego telefon wibrował w tylnej kieszeni spodni, co ani trochę nie pomagało mu skupić się na jego dziewczynie. Popatrzył na jej usta, mając nadzieję, że wyczyta z nich, o czym mówiła, jednak słyszał tylko tekst, który z powodzeniem mógłby znaleźć się w dziwacznym odcinku Kubusia Puchatka.

– Co sądzisz, skarbie? – Upiła łyk swojego napoju o zawyżonej cenie (za którego Gilbert będzie musiał zapłacić).

Nie mając pojęcia, co właśnie powiedziała, ponownie się uśmiechnął. Na twarzy blondynki jednak zamiast odwzajemnionego gestu pojawił się grymas zmieszania.

– Skarbie? – powtórzyła, a jej mocny, brytyjski akcent dobiegł do jego uszu.

– W-wybacz, Winnie, o co pytałaś? – spytał, nadal czując wibracje wywołane powiadomieniami.

– Czy chcesz poznać moich rodziców! Zaprosili cię na naszą coroczną uroczystą kolację.

Ostatnim, czego Gilbert chciał, było poznanie jej rodziców. Prędzej pozwoliłby Delly na siebie zwymiotować. Zamiast powiedzieć prawdę, ujął jej dłoń i ponownie uniósł kąciki ust.

– Byłoby cudownie, moja droga.

Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym włożyła do ust porcję swojego kurczaka (który, swoją drogą, również miał zawyżoną cenę). Gilbert przez chwilę siedział, wdzięczny, że wibracje w końcu ustały, ale wtedy rozległ się dzwonek jego komórki.

Melodia piosenki „The Heart Will Go On" od Christiny Aguilery rozległa się po drogiej i szykownej restauracji. Gilbert przeklął Anię, która kiedyś ustawiła mu właśnie taki dzwonek. Wszyscy przestali rozmawiać, by spojrzeć na chłopaka, który próbował odebrać telefon.

Winifred wyglądała na wściekłą, gdy wyszedł na zewnątrz. Po drodze przepchnął się przez zszokowanych klientów. Popatrzył na kontakt.

Diana Barry.

Domyślił się, że chodziło o coś ważnego, skoro Diana do niego dzwoniła. To nie zdarzało się zbyt często. Przyłożył urządzenie do ucha.

– Hej, Diano. Proszę, powiedz mi, że nie słyszałaś, co działo się w restauracji.

Zamiast błyskotliwej odpowiedzi usłyszał szlochy brunetki.

– Gilbert, j-jak to z-zrobiłeś? – Zapłakała przez telefon. Blythe poczuł wewnętrzną potrzebę, by ją pocieszyć.

To był pierwszy raz, kiedy słyszał jej szloch. Zawsze była taka silna, lecz nawet najsilniejsi ludzie czasem się łamią. Gilbert zajrzał do restauracji, by zobaczyć, jak zdenerwowana Winifred pisze coś na swoim telefonie.

– Diano, jak szybko mogłabyś spotkać się ze mną przy Jeziorze Lśniąc... Twoim jeziorze?





               Przez całe siedemnaście lat swojego życia Diana nigdy nie uciekła z domu. Nigdy też nie nakrzyczała na swoją matkę, ale hej! Kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda?

Kiedy znalazła się na podwórku, po wyjściu przez okno i użyciu rury jak liny, podniosła wzrok. Nie miała pojęcia, jak wejdzie tam z powrotem. Postanowiła odłożyć te zmartwienia na później. Teraz musiała spotkać się z Gilbertem.

Biegła w ciemności, używając swojego telefonu jako latarki. Widziała, jak blask księżyca wdzięcznie oświetla jezioro. Zobaczyła również sylwetkę Gilberta, który był ubrany w niesamowicie elegancki garnitur.

Diana pomachała mu, co on od razu odwzajemnił. Podbiegła do niego, uważając, by nie potknąć się o długo niekoszoną trawę.

– Hej, Diano. Dzięki. Chciałem porozmawiać o tym osobiście – powiedział, witając zdyszaną dziewczynę.

– T-to nic – wydyszała brunetka. Naprawdę musiała zacząć częściej chodzić na lekcje wychowania fizycznego.

Gilbert usiadł na trawie, a ona do niego dołączyła. Kiedy na niego popatrzyła, uświadomiła sobie, jak bardzo był poważny.

– Ile mamy czasu, Di? Twoi rodzice będą się martwić czy...?

Przerwała chłopakowi, który mówił bardzo szybko i był zestresowany.

– Gilbert, mamy tyle czasu, ile będzie go trzeba – zapewniła go, a on się rozluźnił.

– Przepraszam za ten garnitur, tak jakby... Zostawiłem Winifred na randce.

Gdyby to była normalna sytuacja, Diana kazałaby mu do niej wrócić. Ale teraz potrzebowała zamknąć ten rozdział. Kiwnęła głową, a chłopak kontynuował.

– Diano, ani trochę nie zapomniałem o Ani. Część mnie chyba nigdy o niej nie zapomni, ale naprawdę nigdy więcej się do niej nie odezwę.

Diana nigdy w swoim życiu nie pomyślałaby, że Gilbert powie jej albo komukolwiek innemu coś takiego.

– Byłem w niej taki zakochany, Di. – Niemalże jęknął na myśl o tym. – Byłem w niej zakochany, odkąd mieliśmy po dziesięć lat i przyłapałem ją na kradzieży jabłek z mojego sadu.

Oboje uśmiechnęli się rozczuleni na to wspomnienie.

– Czego miałbym w niej nie kochać, prawda? Zrobiłbym dla niej wszystko i jeszcze więcej.

Spuścił wzrok. Gdzieś w głębi siebie wiedział, że nadal tak było.

– Ale Diano, ona już nie jest Anią. Jest bardziej Anną – zażartował, próbując rozluźnić atmosferę.

Brunetka zachichotała. Była w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo urażona czułaby się Ania.

– Diano, nigdy nie powiedziałem tego tobie ani właściwie nikomu. – Gilbert westchnął i popatrzył na zaciekawioną dziewczynę. – Pocałowała mnie.

Oczy Diany się rozszerzyły. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.

— Właściwie to się obściskiwaliśmy... Dwa razy.

Diana niemalże krzyknęła.

– DWA RAZY?! Kiedy, Blythe?! I dlaczego, do cholery, mi nie powiedziałeś?!

– To było niedawno. Um, ostatni raz był... Wczoraj? – wyznał, niemalże skomląc w oczekiwaniu na to, co wiedział, że się wydarzy.

Słynny policzek Diany. Diana zdecydowanie go spoliczkowała, ale nie w twarz. W zamian pochyliła się i go przytuliła. Policzek w serce. Gilbert delikatnie odwzajemnił uścisk, ale kiedy już się od niego odsunęła, zaczął mówić dalej.

– To zaczęło się jakiś tydzień temu, kiedy dowiedziała się o mnie i Winifred. Myślałem, że w końcu przestanie sobie ze mną pogrywać i że znowu jest Anią... Ale się myliłem. Bardzo się myliłem.

Spuścił wzrok na swoje kolana i poczuł, jak do jego oczu napływają łzy.

– P-powiedziała mi... – Nie mógł już dłużej powstrzymywać się od płaczu. – Że te pocałunki nic dla niej nie znaczyły. – Popatrzył swoimi czerwonymi oczami prosto w te Diany. – Di, ja nic dla niej nie znaczę.

Diana ponownie przytuliła załamanego chłopaka, pozwalając mu wypłakać się w jej ramię. Naprawdę potrzebował przytulenia. Po chwili się od siebie odsunęli, a Gilbert otarł mokrą twarz.

– Diano, ona już nie jest naszą Anią. Nigdy nią nie będzie i to dlatego nie możemy już z nią rozmawiać.

Dziewczyna opowiedziała mu o swojej chwili słabości, w której utworzyła czat grupowy, a Gilbert kiwnął głową.

– Rozumiem, ale... Ona już nigdy nie będzie Anią. – Gilbert naprawdę wierzył w to, co mówił.

Diana się z nim zgodziła i kiwnęła głową, a jej oczy również wypełniły się łzami.

– Och, Blythe, tęsknię za moją przyjaciółką od serca.

Diana Barry ponownie pękła. Brunet zaczął ją pocieszać i niedługo później oboje się uspokoili.

– Diano, obiecaj mi, że nie będziesz próbowała pomóc Ani. Nie chcę, żebyś znowu cierpiała. Nikt tego nie chce.

Kiwnęła głową, a chłopak wyciągnął do niej mały palec.

– Obiecujesz?

Diana owinęła swój palec wokół jego i potrząsnęła ich dłońmi.

– Obiecuję.





               Ania siedziała w salonie domu na Zielonym Wzgórzu owinięta kocem i z kubkiem ciepłej herbaty w dłoniach. Nie wiedziała, jak rozmawiać ze swoją własną mamą.

Maryla zajęła się wyszywaniem, ale Ania doskonale wiedziała, że ona również czuła tę niezręczność.

Popatrzyła na puste krzesło naprzeciwko niej. Jego fajka nadal leżała na stoliku obok.

– Aniu, palenie to okropny nawyk. Nigdy tego nie rób.

Powtarzał jej to za każdym razem, odpalając swoje śmierdzące urządzenie.

Zalały ją wyrzuty sumienia, gdy poczuła paczkę papierosów w swojej kieszeni. Wstała, a spojrzenie Maryli skierowało się prosto na nią.

— Wyluzuj, strażniku. Idę tylko zapalić.

Kobieta otworzyła usta, by się sprzeciwić, ale ta kłótnia miała już miejsce wiele razy, a ona miała dość. Ania przez chwilę stała, czekając, aż Maryla coś powie, jednak to nie nastąpiło. Właśnie dlatego ruszyła w stronę drzwi.

Usiadła na schodkach i wyciągnęła paczkę, przypominając sobie obrzydzenie Gilberta. Niesamowicie za ni tęskniła. Zaczęła tę całą wojnę na żarty tylko po to, by móc go widywać, ale kiedy dowiedziała się o nim i Winnie, dłużej nie wytrzymała.

Ania zawsze wypierała się uczuć do swojego (teraz już byłego) najlepszego przyjaciela. Próbowała wyprzeć się tego, że na nią patrzył, jednak tak naprawdę napawała się każdą sekundą tego. Próbowała zaprzeczać, że wcale nie uważa go za atrakcyjnego, chociaż to nie była prawda. Kiedy zobaczyła post na Instagramie o ich związku, jej serce pękło.

Okłamała go. Te pocałunki znaczyły dla niej wszystko.

Ania wiedziała, że go kochała i to niesamowicie ją przerażało. W końcu kochała Karola i popatrzcie, dokąd ją to doprowadziło...

Nie mogła pozwolić, żeby do niej dotarł. To było zdecydowanie zbyt ryzykowne i nie chciała ponownie go zranić. Nie zniosłaby tego.

Gilbert był jej całym światem i wiedziała, że to go krzywdzi, ale wiedziała również, że tak będzie lepiej.

Nie była dobra dla niego, dla nikogo.

Wyjęła papierosa i go odpaliła. Zaciągnęła się i pozwoliła dymowi wypełnić jej płuca.

Musiała przestać udawać, że jest kimś innym. Że nie jest dziewczyną, którą kiedyś była.

Nie była dziewczyną, która rozmawiała z lisami.

Nie była dziewczyną, która czytała poezję.

Nie była córką Mateusza.

Nie była przyjaciółką od serca Diany.

A Gilbert Blythe nie był w niej zakochany.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro