cinq
TW! napaść seksualna
jeśli nie czujesz się komfortowo z czytaniem tego rozdziału, na początku następnego mniej więcej streszczę ten bez graficznych szczegółów.
– Aniu, idziesz do szkoły i koniec! – powiedziała Maryla, rzucając dziewczynie jej plecak.
Był już poniedziałek, a dyrektor Stacy postanowiła dać Ani ostatnią szansę. Wiedziała, że powinna już dawno sobie odpuścić, ale miała do niej słabość. Ania była zestresowana oraz przerażona po tym całym wydarzeniu ze zwymiotowaniem na jej byłego chłopaka przy jej dawnych przyjaciołach i reszcie uczniów.
Józia Pye nagrała całe zajście i dodała filmik na swoje media społecznościowe, by cała szkoła i reszta Avonlea mogła to zobaczyć.
Maryla ponowie zawiozła ją do szkoły samochodem, ale obiecała, że pozwoli Ani wejść tylnymi drzwiami. Rudowłosa odegrała się na niej w swój własny, nieznaczny sposób — jej kreski były grubsze niż zwykle i w dodatku założyła najkrótszą spódniczkę, jaką tylko posiadała.
Zobaczyła, jak oczy jej mamy rozszerzają się, gdy mierzyła ją wzrokiem, ale musiała trzymać buzię na kłódkę. Ania planowała również pofarbować włosy na czarno — chciała zrobić to już od kilku miesięcy, ale teraz w końcu miała motyw. Tym motywem było zdenerwowanie Maryli.
– Wysiadaj i nawet nie myśl o tym, żeby uciekać, bo wiem, gdzie cię szukać – odezwała się Maryla tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Ania siedziała na miejscu pasażera i wpatrywała się w budynek liceum w Avonlea. Była przerażona, ale nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.
– Nie wymyślaj, Aniu. Idziesz prosto do gabinetu Dyrektor Stacy. To twoja ostatnia szansa.
Dziewczyna popatrzyła na swoją adopcyjną matkę, która była niesamowicie zmęczona. Jej oczy były smutne i zrezygnowane, pod nimi widać było sine worki, choć próbowała zakryć je podkładem.
Ania wiedziała, że cierpiała na bezsenność. Słyszała, jak przechadza się po Zielonym Wzgórzu o nieludzkich godzinach. Widziała zmęczoną twarz swojej matki i czuła się winna, bo to ona była powodem jej bólu.
Uśmiechnęła się słabo, po czym kiwnęła głową. Maryla zrobiła to samo, odwracając się twarzą do kierownicy. Ania zamknęła lusterko w samochodzie, złapała swoją torbę i stanęła przy pojeździe.
Już miała pomachać, gdy Maryla nagle odjechała, zostawiając ją samą, jak małe dziecko w pierwszy dzień szkoły.
Na szczęście, przy tylnych drzwiach stały osoby, z którymi teraz się zadawała.
Jakub Kennedy był w zasadzie „głównym włóczęgą" i jednym z najbliższych znajomych Ani w ostatnim czasie.
Dziewczyna obróciła się wokół własnej osi, a następnie z kamienną miną podeszła do drzwi. Jakub machnął ręką, by do niego podeszła, co od razu zrobiła. Wiedziała, że zaraz usłyszy złe wieści.
– Widziałem filmik, jak rzygasz na Sloane'a. To było zajebiste – stwierdził, zaciągając się swoim skrętem.
Ania wzruszyła ramionami. Wiedziała, że Kuba jej pragnął, ale pragnął wszystkich „zbuntowanych" dziewczyn i nie był najlepszym towarzystwem.
Była w dwunastej klasie, co było trochę spoza jego ligi, jednak zachowywała się jak wrażliwa dziewiątoklasistka. Popełniła błąd, całując go po pijaku, ale przyrzekła sobie, że nigdy więcej tego nie zrobi.
Zeskoczył z murku, na którym siedział i podszedł do Ani. Był od niej sporo wyższy, bo miał ponad metr osiemdziesiąt, a dziewczyna zaledwie metr sześćdziesiąt. Stał zbyt blisko, czuła od niego zapach zioła i zrobiło jej się niedobrze.
– Nie widziałem cię od czasu klubu. Miałaś płukanie żołądka czy coś?
Ania pokręciła głową i na niego popatrzyła. Jego potargane, farbowane czarne włosy zakrywały jedno oko, dżinsy były zdecydowanie zbyt obcisłe, a on sam wyglądał, jakby wyrwał się z Tumblra w 2014 roku.
Uśmiechnął się, obejmując ją ramieniem, po czym odwrócił się twarzą do reszty ćpunów i wyrzutków. Rudowłosa chciała wyszarpać się z jego śmierdzącego uścisku, ale w zamian jedynie kiwnęła głową do pozostałych.
Muszę iść do gabinetu dyrektor Stacy.
– Miło was widzieć, ale DS chciała mnie widzieć, więc... – Spróbowała się odsunąć, ale chłopak przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie.
– Jebać DS. Shirley, chodź zerwać się z nami. Idziemy do rowów.
Ostatnie, czego chciała Ania, to iść do rowów. Tam nigdy nie działo się nic dobrego.
Pokręciła głową, przez co wszyscy ją wybuczeli, a uścisk Jakuba stał się jeszcze silniejszy. Poczuła się przez to bardzo niekomfortowo. Część niej chciała mieć wszystko gdzieś i upić się razem z paczką przyjaciół Jakuba, ale zmęczona twarz Maryli utknęła jej w głowie.
– Nie, Kuba. Naprawdę chcę pójść, to moja ostatnia szansa – powiedziała, wyrywając się spod jego ramienia.
Zaczęła iść do tyłu, po drodze podnosząc swój plecak. Jakub odwrócił się, a tanie łańcuchy przyczepione do jego spodni uderzyły o siebie.
– Oj, no weź, księżniczko. Nie bądź żałosna! – Podszedł do Ani, która nadal próbowała podejść bliżej drzwi.
Reszta osób skandowała te słowa razem z nim, stając za jego plecami niczym w scenie z Reginą George. Delikatnie przyciągnął dziewczynę z powrotem do siebie, a ona była zbyt słaba, by mu się sprzeciwić. Zapach jego wody kolońskiej przyprawiał ją o ból głowy.
– Chcesz zapalić, księżniczko? – Zaproponował jej swojego śmierdzącego blanta. Pokręciła głową. Sam zapach zioła i jego wystarczył, by miała mdłości. – Jak wolisz. – Prychnął, po czym ponownie owinął wokół niej ramiona.
Ania zerknęła na swój telefon. Miała jeszcze dwie minuty do spotkania z Dyrektor Stacy. Naprawdę chciała się na nim pojawić. Nienawidziła tych ludzi. Siedzieli przy prowizorycznym ognisku w lesie około dwóch minut od budynku szkoły.
Wszyscy ze sobą rozmawiali. Ania czuła się uwięziona i zdenerwowana, gdy uścisk Jakuba się zacieśniał, a jego brudne ręce zbliżały się do jej talii. Bawiła się swoimi kabaretkami, robiąc w nich kolejną dziurę.
Agnieszka, która była w dziewiątej klasie, stwierdziła, że chce iść do kanałów, a reszta się z nią zgodziła. Ania od razu odmówiła, więc Jakub postanowił zostać z nią.
– Pieprz się, Kuba. Nie idziesz, bo ci się podoba! – krzyknął ktoś.
Bicie serca rudowłosej przyspieszyło. Nie chciała zostawać sama z Jakubem, ani trochę nie była nim zainteresowana i przez niego się stresowała.
Znała jego historię „rekrutowania" podatnych na wpływy dziewiątoklasistek i deprawowania ich. Nikt nie wiedział, ile tak naprawdę Jakub miał lat i dlaczego, do cholery, nadal chodził do liceum w Avonlea, ale wszyscy to po prostu zaakceptowali.
Niedługo później Ania uświadomiła sobie, że ich towarzysze zniknęli. Popatrzyła na Kubę, który bezczelnie się do niej uśmiechał. Jej zdrowy rozsądek krzyczał, by uciekała, więc szybko wstała i obciągnęła swoją spódniczkę. Popatrzyła na Jakuba, który nadal siedział po turecku na trawie.
– Dzięki za drinka, Kuba, ale lepiej już pójdę. I tak przegapiłam spotkanie z DS.
Chłopak uniósł brew i wstał, przez co Ania ponownie poczuła się mała i bezużyteczna. Wiedziała, że powinna jak najszybciej stamtąd odejść, ale czuła się, jakby ktoś przykleił jej stopy do ziemi. Zaschło jej w gardle i zaczęła się pocić. Nie mogła pozwolić, by to ponownie się wydarzyło.
– Ale impreza dopiero się zaczyna, księżniczko! – stwierdził Jakub, podchodząc bliżej niej, a dziwny grymas nie znikał z jego bladej twarzy.
Jego oczy były ciemne i wygłodniała, niemalże czarne. Pomalował je eyelinerem, przez co wydawały się jeszcze bardziej paciorkowate. Ania powoli zaczęła się wycofywać.
– Nie, Kuba. Idę – powiedziała spokojnie.
Brunet stracił nad sobą panowanie, a jego mina zamieniła się w przerażającą.
– Nigdzie się nie wybierasz, Shirley!
Już miała uciec, kiedy nagle przygniótł ją do ziemi, tym samym brudząc jej ubrania. Stawał się coraz bardziej agresywny, a jego głos był cichy, ale nie na tyle, by Ania nie słyszała jego słów.
– Myślisz, że jesteś taka mądra, Shirley? Nosisz te głupie spódniczki i rajstopy! Tylko się droczysz, Shirley. Lubisz robić mi na złość.
Po twarzy Ani spływały łzy i ciągle skomlała pod nosem słowo „nie".
– Tak! Och, nawet nie próbuj się okłamywać! Chciałaś mnie pocałować! Sama się o to prosisz!
Rudowłosa czuła się tak bezsilna. Spróbowała usiąść, ale Jakub szybko przygwoździł jej nadgarstki do ziemi, wbijając paznokcie w jej skórę.
– POMOCY! KTOKOLWIEK! – wrzasnęła najgłośniej, jak tylko potrafiła.
Ale wtedy Kuba ją spoliczkował.
– Jeśli odważysz się krzyknąć jeszcze raz, to kurwa pożałujesz!
Ania zaskomlała. Nie chciała, by to ponownie się wydarzyło. Łzy spływały jej do buzi, przez co czuła słony posmak, a jej gardło paliło z bólu. Kuba odpinał swój pasek, a dziewczyna kopała, ale jakimś cudem ten kościsty chłopak był silniejszy od niej.
Dzięki głupiemu szczęściu jego bezużyteczny łańcuch zahaczył o suwak, przez co miał problem z odpięciem go. Ania wykorzystała tę okazję, by się podnieść, przeczołgać do tyłu i kopnąć go prosto w krocze.
Kiedy wił się z bólu na ziemi, ona biegła najszybciej, jak tylko potrafiła, a gałęzie drapały jej twarz. Udało jej się dotrzeć do drzwi wejściowych szkoły i spróbowała je otworzyć, ale zostały zamknięte, ponieważ rozpoczęły się już lekcje.
Głośno dyszała i miała atak paniki, desperacko szukając swojego telefonu.
Cholera.
Zostawiła swoją torbę oraz komórkę przy ognisku. Uciekła od drzwi i ruszyła w stronę parkingu. Zeskanowała wzrokiem cały plac, aż w końcu zobaczyło pewne auto, w którym ktoś siedział.
Niebieski jeep. Niebieski jeep Gilberta.
Gilbert był spóźniony. Zaspał, bo w ubiegłego wieczora uczył się do późna, a Bash go nie obudził. Kiedy w końcu dotarł do szkoły, był pewny, że przegapił pierwszą lekcję. Już miał wysiadać, kiedy nagle dostał powiadomienie. Bash napisał do niego, by przeprosić, że nie obudził go przed wyjściem do pracy na farmie.
Gilbert wywrócił oczami. Nie miał nastroju i zamierzał odpisać później. Ponownie złapał swoją torbę, po czym wyjrzał przez okno. Bardzo zdenerwowana Ania biegła prosto w stronę jego samochodu, jej spódnica była podwinięta niedorzecznie wysoko, a we włosach miała patyki i błoto. Niedaleko za nią z lasu wyłonił się wściekły Jakub Kennedy.
Gilbert nienawidził Jakuba Kennedy'ego. Uważał, że był obrzydliwym manipulatorem i już kilkukrotnie wdawał się z nim w bójkę.
Szybko wysiadł z pojazdu, by wyjść Ani naprzeciw. Nawet nie myślał. Chciał tylko ją chronić, a ta sytuacja wyglądała na poważną. Wyskoczył z jeepa, rzucił swoją torbę i do niej podbiegł. Szlochała i cała się trzęsła.
– Aniu, co się dzieje? Jesteś w niebezpieczeństwie? – zapytał głośno i wyraźnie.
– Gil... Pomóż, proszę. J-Jakub próbował... – Całe jej ciało chybotało się na boki. Najprawdopodobniej miała atak paniki.
Nagle chłopak zobaczył i usłyszał wściekłego Kubę, który szedł w ich kierunku. To wyglądało naprawdę źle, a Gilbert wiedział, że to jest o wiele ważniejsze niż lekcja rachunku różniczkowego.
– Aniu, wsiadaj! – zawołał, wskazując na miejsce pasażera.
Gdy Jakub to zobaczył, od razu przyspieszył. Gilbert praktycznie wepchnął dziewczynę do samochodu, po czym podniósł swoją torbę i również do niego wskoczył. Ania płakała i cała się trzęsła, nie mogąc sformułować nawet jednej myśli. Była przerażona.
Na całe szczęście Blythe dość szybko znalazł klucze i odpalił silnik. Natychmiast wycofał z parkingu, zdecydowanie przekraczając dopuszczalną prędkość.
Nie miał pojęcia, gdzie może pojechać. Nie mógł zawieźć ją na Zielone Wzgórze, bo Ania nie byłaby w stanie zmierzyć się z Marylą. Postanowił wrócić do swojego domu, bo Basha miało tam nie być przez cały dzień.
Kiedy już oddalili się od szkoły, Gilbert popatrzył na roztrzęsioną dziewczynę, która siedziała obok niego. Nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale wiedział, że była naprawdę przerażona. Pamiętał, że nie powinien się tym przejmować, bo w końcu to nie był jego problem, ale jego uczucia do Ani nie zniknęły i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Musiał jej pomóc. Była Anią, choć ostatnio zachowywała się bardziej jak Anna.
Ciągle na nią zerkał, aż w końcu ujął jej drobną dłoń, a ona ścisnęła ją z całej siły. Nadal szlochała i mamrotała pod nosem „nie". Serce Gilberta powoli się łamało. W końcu zaparkował na swoim podjeździe.
– Jesteśmy, kochanie – powiedział cicho, a rudowłosa na niego popatrzyła i kiwnęła głową.
Wyjął klucze ze stacyjki, po czym przeszedł na stronę drzwi pasażera, by je otworzyć i pozwolić jej powoli wysiąść. Stała przed nim i cała się trzęsła, wyglądając na tak niesamowicie przerażoną oraz malutką. Od razu wtuliła się w Gilberta, a on odwzajemnił uścisk, pozwalając jej wypłakać się mu w ramię.
– Już jesteś bezpieczna. Jestem przy tobie – szeptał nieustannie.
Nadal się trzęsła, choć była owinięta kocem Gilberta, a w kominku było rozpalone. Czuła się brudna. Chciała tylko zapomnieć o tym wszystkim.
Blythe podszedł do przerażonej dziewczyny i podał jej ciepły kubek z herbatą, po czym wbił w nią zaciekawione spojrzenie. Ania cicho mu podziękowała, przyjmując napar oraz pozwalając mu ogrzać jej zmarznięte palce. Była niesamowicie wdzięczna, że udało jej się uciec.
Przeżywała swego rodzaju déjà vu. Była już w takiej samej sytuacji, ale nie z Gilbertem. Nie była pewna, czy naprawdę się działo. Wiedziała, jak bardzo jej nienawidził. Popatrzyła prosto na jego twarz, na której widać było jedynie zmartwienie, a jego ogromne, brązowe błagały ją o odpowiedzi.
Ania postawiła kubek obok swoich nóg i otworzyła usta, by zacząć mówić. Chciała powiedzieć mu wszystko. Gilbert doskonale wiedział, co zamierzała.
– Aniu, nie musisz mi nic mówić.
Nieświadomie złapał ją za rękę, po czym mocno ją ścisnął. Już zapomniał o tym, że nie powinien z nią rozmawiać, a co dopiero trzymać za rękę. Ale jej niebieskie oczy wypełnione łzami, sprawiały, że nawet o tym nie myślał. Liczyła się tylko ona i to, jak bardzo ją kochał.
Rudowłosa spuściła wzrok na ich splecione palce, dzięki czemu poczuła się bezpiecznie. To on był jej domem. Chciała mu powiedzieć, że tak naprawdę nie myśli niczego, co mu powiedziała, że go kocha, zawsze go kochała i zawsze będzie. Ale zamiast tego, ponownie zaczęła płakać.
Łzy spływały jej po policzkach i nie była w stanie ich powstrzymać. Nadal czuła brudne paznokcie Jakuba, które wbijały się w jej nadgarstki oraz bród w ustach. Nie pozbyła się tego uczucia, nawet po wzięciu prysznica.
Zabrała rękę, zostawiając tę Gilberta na jej udzie i popatrzyła na swoje ramiona. Blizny i siniaki już zaczynały się tworzyć, a kiedy tylko chłopak je ujrzał, szeroko otworzył oczy.
– Aniu! O mój Boże, twoje nadgarstki... – Pochylił się, by móc się im lepiej przyjrzeć. Jego serce na chwilę stanęło i poczuł nieprzyjemne uczucie w brzuchu.
Wiedział, co próbował zrobić Kuba. W końcu to sobie uświadomił i popatrzył na Anię, jego biedną Anię.
– Och, Aniu. Tak mi przykro – wyszeptał, spoglądając prosto w oczy rudowłosej. Uśmiechnęła się słabo, nie otwierając ust. Poczuła się o wiele lepiej, dzięki temu, że nie musiała mu niczego tłumaczyć.
Przestała płakać i uniosła kąciki ust. Jego mina pełna zmartwienia i złości napawała ją radością. Potrzebowała kogoś, kto by się tym przejął — kogoś, kogo nie okłamywała.
Ania pochyliła się i wtuliła w jego klatkę piersiową, ukrywając w niej swoją twarz oraz pozwalając łzom ponownie wypłynąć. Chłopak delikatnie gładził jej głowę, szepcząc pocieszające słowa do jej ucha. Pachniała jego jabłkowym szamponem i żelem pod prysznic, przez co się uśmiechnął.
Nie wiedział, jaka dokładnie była jego relacja z Anią, ale wiedział jedno — Jakubowi nie ujdzie to na sucho. A przynajmniej dopóki to będzie zależało od niego.
Maryla naprawdę myślała, że Ania się zmieniła i znowu jest sobą, ale zaledwie kilka godzin później odebrała telefon od załamanej dyrektorki.
– Dzień dobry, Marylo. Niestety, chciałabym cię poinformować, że Ania nie przyszła do szkoły. Popytałam uczniów i chłopak o imieniu Jakub powiedział, że uciekła z jakimś chłopakiem... Obawiam się, że muszę skreślić Anię z listy uczniów. Dałam jej już zbyt wiele szans.
Żołądek kobiety opadł, ale doskonale rozumiała swoją przyjaciółkę. Ania miała wiele okazji, by się zmienić, ale zaprzepaściła każdą z nich.
– Rozumiem, Muriel. Przepraszam, że zmarnowałam twój czas. Miłego popołudnia, moja droga.
Kliknęła czerwony przycisk i odłożyła komórkę z ciężkim westchnięciem. Odwróciła się, by popatrzeć na krzesło Mateusza, po czym spuściła głowę.
– Przepraszam, Mateuszu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro