Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ból...

Tego nie a się opisać. Krzyczę. Chcę żeby wróciła. Dlaczego nie wróci? Wystarczy tylko chcieć?  Powróć do mnie kochanie...proszę...masz taką możliwość...taką moc...jesteś silna. Oh, znowu go słyszę, tego płaczącego smarkacza. Itan...dlaczego się urodził? Odebrał jej życie...dlaczego więc jeszcze tu jest? Ma jakieś prawa? Nie...żyje sam...nie ma prawa...nie chcę go widzieć...znowu one...te wspomnienia...znowu atakują...boli...
Wpadłem do sali szpitalnej. Leżał tam...ten smarkacz...
-Zabierzcie go na górne piętro! Nigdy nie chce go widzieć!- krzyczałem do pielęgniarek.
-Ale panie...on...on jest chory...-odpowiedziała jedna z nich. Uderzyłem ją w twarz.
-Nie obchodzi mnie to! Ma zniknąć z mojego życia! Nie chcę go nigdy widzieć! Ma umrzeć!- krzyczałem gdy pielęgniarki brały dziecko na ręce. Płakało. Nie mogłem tego znieść.
Przestańcie. Przestańcie powracać. Cholerne wspomnienia. Uderzyłem głową w ścianę. To boli tak bardzo.  Moje serce. Kołata się. Zastanawiam się czy skoczy w tą przepaść. Nie! Mam już dość! Tylko nie one! Te wspomnienia.
Itan ma ledwo 4 lata. Leżę w łóżku, patrzę w sufit. Nic nie czuję. Moje dzieci...i on. Itan. Morderca. Usłyszałem radosne śmiechy i zbieganie po schodach. Do mojego wpokoju wpadł rudy elfik, a za nim Katherine.
-Nie Itan! Tu nie wolno!- krzyknęła zanim zobaczyła furię na mojej twarzy. Wzięła Itana na ręce. To on. To ten smarkacz.
-ZOSTAW GO KATHERINE! ZOSTAW GO ZE MNĄ I WYJDŹ!- ryknąłem wściekły.
-D-dobrze....panie...- powiedziała elfka ze łzami w oczach gdy odkładała dzieciaka na ziemię. Wstała i wyszła. Zostałem sam na sam z tym dzieckiem.
-To ty jesteś tata?- zapytał.
-NIE JESTEM TWOIM OJCEM! JESTEM TWOIM KRÓLEM, ZABIŁEŚ SWOJĄ MATKĘ I MOJĄ ŻONĘ!- krzyknąłem.
-Ale...ja nie chciałem...to...to jest...złe...tatu...-
-NIE WAŻ SIĘ DO MNIE MÓWIĆ "TATUSIU"!- przerwałem mu- WYNOŚ SIĘ!!!-
-Ale...ja...ja chcę się...przytulić...-
-Powiedziałem WYNOŚ SIĘ!!!- złapałem go za nadgarstek. Pisnął przestraszony. Zabolało go to. Zeszłem z nim do lochów. Wrzuciłem do jednej z cel i kazałem nie wypuszczać. Wyszłem słysząc Tylko jego ciche płakanie.
Miał wtedy 4 lata. 4 parszywe lata od jej śmierci. A pamiętałem jakby były to 4 minuty. Dlaczego czas tak szybko leci. Czasami chciałbym żeby się zatrzymał. Ból...czas go leczy...nie...to nie prawda. Ból nigdy nie przemija. Usiadłem przy stole. Zacząłem pisać list. List do Annabell. Mimo to że nie żyła. Miałem nadzieję że chociaż wyobrażę sobie że jest tak jak dawniej.
Moja kochana!
Tak bardzo za atobą tęsknię, kiedy do mnie wrócisz? Masz taki plan? Chcę Cię znowu zobaczyć, przytulić, pocałować. Chcę posmakować znowu Twoich ust. Chcę żeby to nigdy nie przemijało. Chcę...Ciebie.
Kocham Cię,
Thranduil...
Naciąłem swój nadgarstek i otarłem krew o list. Zaraz potem nasiąkł łzami. Ukryłem twarz w dłoniach. Krew powolnie spływała po mojej ręce, brudząc moją białą koszulę. Po chwili usłyszałem za sobą ciche:
-Przepraszam- odwróciłem się. Stała tam najmniej oczekiwana przeze mnie osoba. Stał tam Itan.
-Wyjdź...-
-Chciałem porozmawiać.-
-WYJDŹ!-
-Wyjdę...ale daj mi najpierw opatrzyć twój nadgarstek.-mówił spokojnym głosem.
-Chcesz mnie również zabić?- powiedziałem trochę spokojniej.
-Nie. Chcę ci pomóc.- podszedł do mnie z bandażami. Usiadł na łóżku naprzeciwko mnie. 
-Podaj mi swoją dłoń.- powiedział patrząc mi w oczy. Wyciągnąłem krwawiącą rękę. Położył ją sobie na kolanach. Odgarnął spadające mu na twarz rude kosmyki włosów. Z niezwykłą precyzją owijał mój nadgarstek bandażem. Gdy krew nie przesiąkała przestał.
-Skończyłem.- Popatrzyłem na dłoń. Itan był cały we krwi.
-Teraz wyjdź...morderco...- szepnąłem łamiącym się głosem. Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem po czym jedna łza spłynęła mu po policzku. Jednak zaraz wstał i wyszedł bez słowa. Popatrzyłem na zabandażowaną rękę jeszcze raz po czym sięgnąłem po miecz i rozciąłem nim stół wraz z listem.

Dostałem ogromny spam w postaci ponad 50 komentarzy że chcecie następną część. Więc oto jest. Jestem waszą marionetką.
LegolasForrestPrince ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: