Preston - Hanahaki
(Nawiązanie do jednej z moich nocnych rozkmin)
Siedział za kulisami, cicho szlochając.
Jego umysł wypełnił się pustką, wywołaną skupieniem na ogromnym bólu płuc.
Łzy swobodnie spływały po policzkach Goodplay'a, kapiąc co kilkanaście sekund na podłogę.
Kap,
kap,
kap.
Złapał się za koszulkę, starając się wytrzymać ból.
Kaszlał.
Okropnie kaszlał.
Za każdym razem na swej dłoni dostrzegał coraz to większe płatki kwiatowe, stopniowo zmieniające się w całe korony niebieskich orchidei.
Krew oszpetniała to cudo natury, swobodnie rosnące w jego płucach.
Cierpiał na Hanahaki, chorobę kwiecistych płuc.
Z dnia na dzień było z nim coraz gorzej.
Gdy tylko spoglądał na Nerris, chodzącą za rękę z Harrisonem, miał ochotę wybuchnąć płaczem.
On i Harrie byli przyjaciółmi.
Wiedział doskonale o uczuciach Prestona do Nerris.
A jednak zrobił to.
Poderwał Nerris i to teraz on jest jej chłopakiem.
Zrobił to świadomie.
Chciał, aby Preston cierpiał.
Rozpłakał się mocnej, wypluwając większą ilość szkarłatnych płatków orchidei.
Gdy tylko skończył, przetarł usta nadgarstkiem, ocierając z nich krew.
Niespełniona miłość.
Dokładnie tak samo, jak w dziele Shakespeare'a.
Nerris była jak Julia.
Niestety, Prestonowi nie było dane być jej Romeem....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro