Rozdział XIV
Bastian zaczął analizować listy z pogróżkami, chcąc znaleźć jakiś trop, ale styl pisania za każdym razem się różnił. Chociaż jedno charakterystyczne słowo się powtarzało. Było to jednak za mało, żeby znaleźć szantażystę.
— Basti, czemu ostatnio jesteś nieobecny? — zapytała zmartwiona Ana, masując obolały kark męża. — Stało się coś?
— Nic — skłamał i szybko schował listy. — A miało się coś stać?
— Martwię się o ciebie.
— Wiem, ale nie ma potrzeby...
Nie uwierzyła mu, ale postanowiła nie drążyć tematu.
— Pomożesz mi rozpakować zakupy?
Skinął głową. W tym momencie stanowili szczęśliwą rodzinę, ale na krótko. Niemiec zamierzał zostawić żonę i zacząć poszukiwać szantażystów, aby chronić swoją rodzinę. Miał wrażenie, że kluczem do rozwiązania sprawy był Mario.
-----------------------------
Marco z niedowierzaniem spoglądał na telefon i wiadomość od Bastiana.
Nawiążmy współpracę.
Zgodził się.
Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i chwycił Gargamela.
Jego oczom ukazał się Neuer, który ledwo się czołgał.
— Pomóż mi — błagał, choć brzmiało to, jakby prosił o śmierć.
Pomógł Neuerowi wstać i usadził na kanapie.
— Czemu miałbym ci pomóc? — zapytał.
— Bo wiem, kto zabił Matsa i wbrew pozorom nie był to Bastian.
— Co?!
— Basti jest niewinny.
— A ty co?! Jego adwokat?!
— Nie. Mu nie potrzebny. On spada zawsze na cztery łapy jak kot.
— No to kto jest?
— Głupi! Oni nas obserwują i podsłuchują.
Po chwili bramkarz chwycił kartkę i długopis i nakreślił pochyłym pismem:
Zapytaj Mesuta.
— Eh... Prędzej zginiemy niż odkryjemy prawdę.
------------------------
— Nie mylisz się Reus. Nie mylisz — westchnął Müller. — Dlatego muszę was trochę pokierować i naprowadzić na dobrą drogę.
--------------------------
Cristiano pokłócił się ze swoim kochankiem — Messim.
— Nie rozumiesz, że kocham Mesuta! — krzyczał.
Lio tylko uśmiechnął tajemniczo, wiedząc, że Özil wkrótce przestanie być problemem.
----------------------
Następny rozdział będzie już normalny. Dłuższy i w ogóle.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro