Rozdział XI
— Musimy jechać do Anki Lewa...
Mats uderzył pięścią w stół, przerywając Reusowi monolog.
— Nie! Schweinsteger knuje i chce nas tam zwabić... Poza tym Anka z Boatengiem będzie bezpieczna.
— Ale jak to?
— Boateng już imiona dla dzieciaczków wymyśla — wtrącił Neuer.
— Ale jak to?
— Normalnie. — Neuer westchnął. — Czy wszyscy gracze Borussii są tak tępi jak wy?
— Nie jestem tępy! — krzyknął Marco.
— Tylko ograniczony...
— Kłamiesz!
Manuel wzruszył ramionami, a przykuty do niego Marco, aż posiniał ze złości.
— Nie martwcie się. Bastian was znajdzie szybciej niż byście chcieli.
— Nas — poprawił Manuela, Mats. — Bo widzisz robaczku, jesteś na nas skazany.
— Żebyście się nie zdziwili — zaśmiał się Neuer, a Marco zdzielił go książką w twardej okładce w łeb. — Au! Jesteś nienormalny, Reus!
— Mars, nie bij go już.
— Zasłużył. Niech się cieszy, że nie dostał Gargamelem.
Manuel uniósł brwi.
— Patelnią — wyjaśnił Mats.
Wysoki blondyn złapał się ręką nieprzykutą do Marco za brzuch i trząsł się spazmatycznie ze śmiechu,a po jego policzkach spływały łzy.
— Marco, za dużo naoglądałeś się "Hell's Kitchen i padło ci na mózg.
— Ja przynajmniej umiem gotować, a nie jak ty, Neuer...
Kłótnię przerwał zirytowany Mats, który zakleił taśmą obu piłkarzy i ich związał.
— Cisza. Zbawienna cisza — mruknął od nosem Mats. — Idziemy przeszukać dom Roberta — zakomunikował swoim zakładnikom. Może znajdziemy tam coś ciekawego. Następnie dom jego byłej żony i mieszkanie Mario i Manuela.
Odpowiedziały mu jęki tłumione przez taśmę.
— Zdejmę taśmę, jak będziecie cicho — powiedział Mats, którego bawiły próby oswobodzenia się dwójki mężczyzny.
----------------------------------------------------
— Wiadomo, gdzie jest Mario?
— Chodzą plotki, że na Karaibach z Özilem.
— Co oni tam robią?
— Szukają Jacka Sparrowa.
— Ale z ciebie śmieszek, kotku.
---------------------------------------------------
— Co robimy z Lewandowskim?
— Nic. Na razie czekamy, co zrobią Hummels i Reus.
— Neuer z nimi współpracuje.
— Może być ciekawie...
— Może.
---------------------------------------------------
— Jak myślisz, znajdą mnie tu? — zapytał Mario.
— Nie wiem.
— A co sądzisz o...
— Cicho Mario, oni wrócą...
— Kto?
— Oni.
---------------------------------------------------
Rozdział pisany pod presją. Jest beznadziejny. Mam nadzieję, że jednak komuś się spodoba. A jeżeli się komuś nudzi i chce poczytać o losach archanioła Michała zesłanego na ziemię. To zapraszam. Tytuł to "Złamana pieczęć".
Zapraszam i pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro