Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

— Robert! — Do Polaka podszedł czarnoskóry obrońca i poklepał go po plecach. — Co na treningu robi Anna? — zapytał, wskazując ręką na trybuny, gdzie kobieta dopingowała wszystkich zawodników.

— Ma wejściówkę, to siedzi.

Stali chwilę w ciszy, patrząc w swoje oczy.

— A czy ona ma kogoś? — Mężczyzna minimalnie się zarumienił i spuścił wzrok, patrząc się na swoje buty. Nie mógł znieść myśli, że piękna Polka może być zainteresowana kimś innym.

Robert podrapał się po brodzie, nie wiedząc, co odpowiedzieć koledze. Chciał, żeby Ania była szczęśliwa, ale nie uważał Boatenga za odpowiednią partię dla niej.

— Nie. — Pokręcił głową i zbladł, kiedy zauważył jak do Ani podszedł Mario i oboje się śmiali z żartu, który opowiedział Niemiec. Wyglądali razem na szczęśliwych. — Chyba.

Jerome również spojrzał w stronę trybun. Zaczął niespokojnie oddychać. Nie spodoba mu się widok przytulającej pary. Wyglądali jak kochankowie.

'Ale czy Mario nie jest gejem? Przecież nakryłem go kiedyś w szatni, jak całował Manuela. Ostatnio zaś podziwiał nagie ciało Roberta pod prysznicem.' — myślał zawodnik Bayernu Monachium, starając się uspokoić. 

Nie był jeszcze w związku ze śliczną Polką, a już odczuwał zazdrość.

'Nie będę jak Manu'— przysiągł w duchu i widząc, że trener już zakończył trening, udał się do szatni.

— Lewy, czemu Jerome tak szybko wybiegł? 

— Mario. — Pokręcił głową. — Miłość. Kiedyś zrozumiesz.

Robert zostawił osłupiałego Niemca na boisku, a sam poszedł w ślady obrońcy.

***

— Robert. — Anna szturchnęła byłego męża w bok, który syknął z bólu i zaczął masować obolałe miejsce. — Przepraszam. — Spojrzała na niego z troską w oczach. — Czemu masz śliwę pod okiem?

— Uderzyłem o szafę. — Skłamał, nie chcąc jej mówić o nocnej wizycie bramkarza.

— A czy ta szafa nie nazywa się przypadkiem... — Przerwała na chwilę, aby wziąć uspokajający wdech. — Manuel Peter Neuer?

— Ależ skąd — zaprzeczył.

— Już ci wierzę. Ale niech ci będzie... — Zmarszczyła brwi, myśląc jakby się zemścić w imieniu Roberta na aroganckim Niemcu. Na jej twarzy pojawił się sadystyczny uśmiech. — Koniec tematu. — Spojrzała na zegarek. — Muszę już lecieć odebrać klucze dla Mario. — Pocałowała Roberta w policzek na pożegnanie. — Powiedz temu seksownemu, czarnoskóremu obrońcy, że jest słodki. 

Polak opluł się. 

'Boateng słodki? Chyba muszę iść umyć uszy. Boateng słodki. Nie wierzę' — pomyślał, wracając do domu po spacerze z byłą żoną.

***

Chciał włożył klucz do zamka i chciał otworzyć drzwi, kiedy ktoś pchnął go brutalnie na ścianę i zaczął całować jego szyję. Polak próbował się oswobodzić, ale napastnik był silniejszy.

— Robert —  wysapał. —  Chcesz tego.

— Kurwa, Neuer!!! Puść mnie zboczeńcu!!! —  zaczął krzyczeć.

W odpowiedzi Niemiec docisnął go mocniej do ściany i zdarł z niego spodnie wraz z bokserkami. Po policzkach Polaka spłynęły łzy.

— Manu... Proszę... Błagam... Nie rób tego. —  Szlochał. —  Obiecuję, że nikomu nic nie powiem.

— Robi... tak bardzo cię pragnę...

— Manu, proszę...

— Neuer! Lewy cię chyba o coś prosił. 

Znikąd pojawił się kolejny Niemiec, który trzymał w dłoniach patelnię, której w razie potrzeby nie zawahałby się użyć. Tatuaże na jego ręce dodawały mu grozy, chociaż z natury był bardzo miłym i spokojnym człowiekiem, ale jeśli ktoś groził jego przyjaciołom, to zamieniał się w groźne zwierzę.

Manuel odwrócił się i ciarki mu przeszły po plecach, kiedy zauważył jak błękitne oczy niemieckiego pomocnika ciskały błyskawice.

— Reus, to nie twoja sprawa! — krzyknął, zaciskając dłoń na gardle Roberta i go dusząc. Drugą ręką zaś trzymał w żelaznym uścisku nadgarstki Polaka.  Lewy nie mógł złapać oddechu. Rzucał się jak ryba, która właśnie została wyciągnięta z wody.

— Puść go — wysyczał przez zaciśnięte zęby Marco.

— Bo co mi zrobisz?!

— To. — Reus zamachnął się patelnią i uderzył Neuera w głowę.Niemiec zachwiał się i padł na ziemię. Marco podbiegł do Roberta i chwycił go w objęcia. — Nic ci nie jest?

— Nie — wychrypiał, łapiąc się za bolące gardło. —  Na szczęście ty i patelnia zjawiliście się w samą porę.

— Co ty byś zrobił beze mnie i Gargusia?

— Nazwałeś patelnię Garguś?!

— To skrót od szlachetnego imienia Gargamel.

Robert parsknął śmiechem, a po chwili zbladł.

— Marco... Nie dobrze mi...

Po chwili zwymiotował na koszulę Niemca.

— Już dobrze. Zaraz zawiozę cię do szpitala. — Pomógł Robertowi wstać i stęknął z bólu, kiedy wyższy mężczyzna oparł się na jego barku. 

Powoli udali się na zewnątrz, gdzie Marco pomógł Lewemu wsiąść na tylne siedzenie swojego mercedesa i z piskiem opon ruszył do najbliższego szpitala.

Oddalający się samochód obserwował Manuel, który wytarł dłonią krew spływającą po jego twarzy. Z jego ust nie znikał uśmieszek

— Jeszcze zapłacisz za to Reus — mruknął pod nosem, wracając do swojego, pustego mieszkania, w którym unosił się jeszcze zapach perfum Mario. 

Po powrocie do swojego lokum wziął prysznic i tabletki przeciwbólowe. W głowie nadal mu dzwoniło. Nie spodziewał się, że pomocnik Borussii umiał tak dobrze posługiwać się patelnią.

Położył się na kanapie i zaczął obmyślać plan pozbycia się Marco Reusa z życia Roberta. Przecież Robi mógł oberwać tym narzędziem zbrodni, a on nie mógł na to pozwolić. Jego rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.

Manuel otworzył i niemal zemdlał, zobaczywszy terminatora o imię Anna. 

— Ty parszywy, kłamliwy... —  Przerwała na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza. — sukinsynie!!! — Wymachiwała przy tym kijem do bejsbola. —  Ja ci dam krzywdzić Roberta!!! Ty podła, niemiecka kreaturo!!! 

— Kto mnie tu zaszczycił?! Terminator? — Zaśmiał się, prowokując do ataku rozjuszoną jak dzika kotka, Polkę.

— Ja ci dam Terminatora!!! Ty draniu!!! —  Zaczęła go uderzać bejsbolówką. Po chwili zaczęła się śmiać, kiedy zauważyła guza na głowie Manuela. — Nie wiem, kto cię tak ładnie urządził, ale gratuluję mu pięknie wykonanej  roboty — powiedziała, zostawiając skomlącego Neuera w spokoju.

Wyszła na dwór i wsiadła do samochodu. Miała właśnie odpalać samochód, kiedy zadzwonił telefon. Popatrzyła na wyświetlacz. Numer nieznany. Miała odrzucić połączenie, bo od nieznajomych nigdy nie odbierała telefonu, ale przeczucie mówiło jej coś innego. Nacisnęła zieloną słuchawkę.

—  Tu Anna Stachurska —  powiedziała.

— Była żona Lewego? — Rozległ się głos w słuchawce.

— Tak. A co się stało?

— Z tej strony Marco Reus. Robert jest w szpitalu.

—  Co się stało?

—  To nie jest rozmowa na telefon.

Po chwili rozmówca Ani się rozłączył.

Polka odpaliła samochód i ruszyła do szpitala. Nie spodziewała się, że trafi tam nie jako gość, ale pacjent. Pech chciał, że uderzył w nią tir. Kierowcy ciężarówki nic nie było, ale Anna trafiła w stanie krytycznym do szpitala.

Jej los był jedną, wielką niewiadomą.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak wam się podobało? Obstawiacie, że Ania przeżyje i będzie miała murzyniątka z Boatengiem. A może umrze? Jak myślicie, co kieruje Manu? Zazdrość? A może chęć posiadania, czegoś czego nie może mieć? A może Marco jeszcze namiesza? Chętnie poczytam wasze teorie spiskowe. Może mnie natchniecie.

Pozdrawiam.

 

   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro