Rozdział IV
Mario nie miał się gdzie podziać. Marco był w Dortmundzie, a nocowanie u Roberta nie wchodziło w grę. Manuel od razu by go tam znalazł. Mimo tego zawędrował do mieszkania Lewego. Chwilę stał przed drzwiami wejściowymi, a po chwili zaczął pukać. Najpierw nieśmiało i delikatnie, a potem mocno i odważnie. Przyniosło to skutek w postaci pomruku złości dochodzącego z głębi mieszkania. Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem i w progu stanął zirytowany Robert.
— Czego?! — warknął, przecierając zaspane, błękitne oczy.
— Przepraszam. Ja już pójdę.
Speszony Mario cofnął się i miał już sobie pójść. Uniemożliwił mu to Robert, łapiąc go za rękę.
— Skoro już przyszedłeś, to wchodź — oznajmił Polak, ciągnąc klubowego kolegę do wnętrza mieszkania.
Mario podziękował mu i ułożył się na kanapie, na której wcześniej spał Robert. Była dosyć wygodna, ale Niemiec wiedział, że nie może tu się zbytnio rozgościć.
— Nie mogę tu zostać.
— Wiem. — Robert potarł kark. — Mario, poczekaj chwilę. Muszę wykonać telefon.
Lewy udał się do swojej sypialni, gdzie zostawił telefon i zadzwonił do Ani.
Po drugim sygnale odebrała.
— Nie masz, kiedy do mnie dzwonić, tylko w nocy — mruknęła zirytowana.
— Aniu, mam prośbę.
Opowiedział jej całą historię. Przez chwilę w słuchawce słyszał tylko jej ciężki oddech.
— Dobrze — wydusiła w końcu z siebie. — Przenocuję twojego przyjaciela, tak długo, jak będzie trzeba.
— Aniu, dziękuję.
— Będę za pięć, dziesięć minut.
— Ok.
Rozłączył się i wrócił do salonu.
— Mario, mam dla ciebie rozwiązanie problemów. — W czekoladowych oczach pojawiła się iskra nadziei. — Ania zgodziła się ciebie przenocować.
Mario spojrzał na niego z niedowierzaniem.
— Neuer nie będzie cię tam szukać.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
— Robert, to ja!
Do uszu obu mężczyzn doszedł krzyk kobiety. Robert wpuścił ją do środka.
— Szybko jesteś — stwierdził gospodarz, a Ania wzruszyła ramionami.
— No, co Mario jedziemy do mnie? — Zaszczebiotała radośnie. W sumie się cieszyła, że będzie miała towarzystwo.
Niemiec spojrzał na Polkę z niedowierzaniem. Nie spodziewał się, że kobieta tak chętnie będzie chciała go przygarnąć do siebie. Węszył jakiś podstęp, ale wstał z okupowanej przez siebie kanapy i ruszył za Anną.
— Dziękuję za wszystko — powiedział, stojąc w drzwiach i uśmiechając się nieśmiało do Roberta.
— Polecam się na przyszłość.
Lewandowski patrzył chwilę za oddalającą się parą, i kiedy zniknęła mu z zasięgu wzroku zamknął drzwi i poszedł spać.
Przysypiał, kiedy rozległo się uporczywe walenie do drzwi. Robert spojrzał na zegarek. Dochodziła północ. Zaspany ruszył do wyjścia i wpuścił gościa do mieszkania.
— Mario tu nie ma. Jeśli chcesz, to możesz sprawdzić. Nie mam nic do ukrycia — powiedział, siadając na kanapie i obserwując, jak Neuer szuka swojego chłopaka.
Po przeszukaniu całego mieszkania usiadł obok Roberta, a po jego policzkach spłynęły łzy.
— On. Odszedł — chlipał w ramię Roberta. — Zostawił tylko karteczkę. A ja chciałem się naprawdę dla niego zmienić.
— Rozumiem.
— Nie rozumiesz!!! Tobie wszystko się udaje!!! — zaczął krzyczeć i zerwał się z kanapy. Popatrzył na niego z wściekłością i wymierzył Robertowi siarczysty policzek. W oczach Polaka pojawiły się łzy, ale szybko je otarł. — Przepraszam... Nie chciałem. — W oczach Niemca pojawił się żal.
— Dlatego cię zostawił.
Manuel nie mógł znieść prawdy i uciekł z mieszkania Roberta, trzaskając drzwiami.
Polak poszedł do lodówki po woreczek z kostkami lodu i przyłożył sobie go do policzka. Musiał przyznać, że Neuer miał dużo siły. Kiedy już nie czuł pół twarzy odsunął lód od bolącego miejsca i poszedł spać.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że Wam się podoba i nikogo nie zanudziłam.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro