Rozdział XII
— Neuer, idziesz ze mną, bo Marco cię zabije, zanim przekroczysz próg mieszkania Roberta — poinformował Manuela, Mats.
— A co w tym czasie będzie robił Reus?
— Nie twoja sprawa, robaczku — wtrącił zirytowany Marco. Nie mógł ścierpieć, że prowadzi poszukiwania Roberta z tą kanalią.
— Marco!
Pomocnik Borussii Dortmund uniósł dłonie w geście kapitulacji.
— No dobra, idźcie już.
----------------------------------------------
— Neuer, chodźmy stąd. Tu nic nie ma.
Mats odwrócił się w poszukiwaniu bramkarza i poczuł, jak ktoś przykłada mu nóż do gardła.
— Przykro mi Mati, ale za dużo wiesz.
Oczy Matsa po raz ostatni rozbłysły i zgasły, kiedy oprawca zatopił narzędzie w jego szyi.
— Znajdźcie Manu i go zabijcie... — Mężczyzna wytarł krew z noża. — A i pozbądźcie się trupów.
------------------------------------------------
Manuel wyskoczył przez okno, kiedy usłyszał głos zabójcy znanego na mieście jako seryjny samobójca. Wolał sam się zabić niż zostać zamordowany.
Upadł na materac leżący na kontenerze na śmieci.
Uśmiechał się, lekko poruszając palcem wskazującym.
Chciał umrzeć, a przeżył.
Ironia losu.
--------------------------------------------------
Marco siedział zaniepokojony i czekał na znak od Matsa. Nie doczekał się. Za to zadzwonił telefon i ktoś zachrypniętym głosem oznajmił:
— To już koniec, Mars. Oni nie żyją.
Po policzkach Niemca spłynęły łzy. Stracił przyjaciela... Nawet Neuera było mu żal. Ludzie nie powinni umierać w kwiecie wieku. Pokręcił głową. Oni nie umarli. Zostali zamordowani.
Chwycił Gargamela i postanowił dokończyć dzieło Matsa.
— Tak mi dopomóż Bóg — szeptał, wykonując znak krzyża.
---------------------------------------------------
Robert nie błagał o litość, kiedy go katowali. Słone łzy nie płynęły po jego policzkach, kiedy oprawcy ze śmiechem na ustach wbijali mu gwoździe pod paznokcie. Nie krzyczał, kiedy łamali palce.
— Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną — szeptał jak mantrę, kiedy go bili i upokarzali.
W jego oczach tliła się nadzieja i świeciła determinacja.
Nie zamierzał się poddać.
Musiał walczyć.
Dla Mario.
----------------------------------------------------
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro