Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ X


Rozjuszona rozmową z Eleonorą, idę żwawym i w pełni naładowanym złością krokiem. Logan będzie żałował, że nie pozwolił mi samej dotrzeć do Springer. Im dłużej podążam do jadalni, tym bardziej emocję ze mnie opadają, a poczucie żalu i zmęczenia przygniata. Stojąc przed drzwiami i zalecając strażnikom by je otworzyli, czuję się beznadziejnie bezsilna, a widok strażników przypominających mi o losie Rona, Kaspiana i Cedrica, zabiera mi dech. Mam ochotę się rozpłakać.

Jednak, gdy wrota się otwierają, a ja dostrzegam plecy Logana, a po chwili słyszę jego rozmawiającego swobodnie z Norą, wypełnia mnie furia.

– Sama dotarłabym do Maribelli – mówię, zapominając o dotychczasowych niepewnościach. Księże odwraca się w moją stronę i uśmiecha, przecierając usta jedwabnym materiałem.

– Ciebie również dobrze widzieć Pani – mówi, a ja marszczę brwi.

– Loretto – mówi macocha miażdżąc mnie spojrzeniem. Wiem, co ma ochotę dodać: Tak nie zachowuje się księżniczka. Więc, nie denerwując jej, kłaniam się, pozwalając, aby Logan zrobił to samo.

– Jakże miło cię widzieć książę Logan. Jak minęła ci podróż? – pytam słodko, starając się usatysfakcjonować macochę.

– Dłużyła się nieco, ale była spokojna – odpowiada, odsuwają mi krzesło obok siebie. Siadam niechętnie. Najwidoczniej mężczyzna nie wyczuł, że cały czas kpię z niego i jego manier. Nie wierzę w szczerość jego zachowania, bo wiem, że potrafi być prawdziwym łajdakiem.

– Wiem, że nie powinnam, ale zostawię was na moment samych. Strażnik będzie miał na was oko. – Nora opuszcza jedną powiekę na dół i uśmiecha się, wstając od stołu.

– Królowo – Logan podnosi się z krzesła i lekko kłaniając się w pas, pozdrawia siostrę, gdy ta przechodzi obok nas i opuszcza jadalnie.

Gdy w pomieszczeniu nie ma macochy, rozsiadam sięnieelegancką na krześle, odwracając się w stronę księcia.

– Dlaczego przyjechałeś? – mój głos przesiąknięty jest jadem. Mam ochotę rzucićsię na Logana i podrapać mu ten szeroki uśmiech, aby już nigdy nie pojawił sięna jego twarzy.

– Po ciebie przyjechałem – mówi, a ja prycham.

– Pojadę swoją karocą – dodaje, wstając od stołu.

– Razem będzie przyjemniej. Podróż ciągnie się nieskończenie długo. To aż pięćdni.

– Lubię siedzieć w ciszy, a ty kompletnie się do tego nie nadajesz – rzucam naodchodne. – Kiedy wyruszamy? – pytam.

– Jutro o świecie. Może moglibyśmy porozmawiać na spokojnie, skoro jesteśmy sami?Wyjaśnilibyśmy sobie pewne konwenanse – mówi, również wstając od stołu ipodchodząc do mnie. Widzę, że stojący strażnik w kącie, drga.

– Nienawidzę ciebie Logan. Ciebie i wszystko to, co reprezentujesz. Więc odpuśćsobie, bo nigdy nie zmienię zdania – mówię, a gdy widzę, że chce cośpowiedzieć, dodaje: – Owszem, zostanę twoją żoną, ale nigdy się niezaprzyjaźnimy. Każdego dnia, gdy będziesz chciał znaleźć w moim spojrzeniu choćnutę przyjaznych uczuć, dostrzeżesz tylko jad, który cię zatruję w momencie,gdy stracisz czujność.

– Lore. – Chwyta mnie za dłoń, a ja ją odrzucam.

– Wybacz, ale muszę się spakować. – Wychodzę, zostawiając go samego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro