Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III

Siedziała w fotelu w swoim mieszkaniu przyglądając się mężczyźnie naprzeciwko niej. Siedział w fotelu z założoną nogą na nogę w idealnie skrojonym garniturze. Z uwagą patrzył na zdjęcia i opisy. Segregator był bardzo gruby z bardzo ważnymi informacjami. Jak pięć poprzednich. I osiem kolejnych.

Zamoczyła usta w drogocennym płynie. Napoju bogów. Jego intensywnie brązowa barwa działała uspokajająco. Podobnie jak intensywny zapach. Niektórzy pili ją z mlekiem. Dla niej była to profanacja. Tak jak cukier albo miód. Najlepsza była gorzka bez żadnych dodatków. Ponownie upiła łyk. Najlepsza była w dużych ilościach. Kilka kubków albo dzbanków za jednym razem. To zawsze poprawiało jej humor. Działało uspokajająco.

A w tej chwili herbata była jej bardzo potrzebna. Mimo że mężczyzna siedzący w JEJ fotelu, w JEJ salonie i w JEJ mieszkaniu był grzeczny, miły i przystojny, to trzy dzbanki czarnej, mocnej herbaty nie wystarczyły. Obawiała się, że niedługo będzie musiała zaparzyć kolejny. Mężczyzna naprzeciwko niej pił kawę. W mieszkaniu miała tylko rozpuszczalną w saszetkach. Taką, jaką dają w gazetach, jako próbkę. U niej w mieszkaniu nigdy nie było kawy. Była jej nie potrzebna. Miała herbatę.

W tym momencie mężczyzna odchrząknął i wyrwał ją z jej rozmyślań.

- Tak, panie profesorze? - Najchętniej wyprosiłaby go z mieszkania. Ale nie wypadało. W końcu nie miał cienia. Ona też chciałaby się o tym więcej dowiedzieć na jego miejscu.

- Chciałem się tylko upewnić, że nie śpisz. - W jego głosie można było usłyszeć wahanie.

- Nie, nie śpię. Zamyśliłam się.

- Może chciałabyś się zdrzemnąć? - Zapytał profesor.

- Jak będę chciała, to sama pójdę spać - burknęła Lili. Dalej się na niego gniewała o to, że tak na nią niedawno naskoczył. Ale było coraz lepiej. W końcu był u niej w mieszkaniu i już nie patrzyła na niego jak na worek treningowy.

Podniosła się powoli z kanapy i udała się do kuchni. Nie zauważyła, kiedy wypiła całą herbatę. Ale nie w kubku. Tylko w dzbanku. Nie pamiętała nawet, kiedy sobie nalewała kolejną porcję. Nastawiła wodę w czajniku i nasypała herbatę do sitka. Zauważyła słoik nutelli. Przyniosła go jej koleżanka, która uznała, że jej dieta nie ma sensu, bo jest szczupła. Uznała, że zrobi z niego teraz użytek, bo nie chciała zasnąć, kiedy w jej mieszkaniu był obcy facet. Zalała herbatę wzięła dzbanek w prawą dłoń, a słoik i dwie łyżeczki w lewą. Może on też będzie chciał? Gdy weszła ponownie do salonu profesor był już mniej więcej w połowie segregatora.

- Chce, pan, trochę? - Zapytała, choć sama była zdziwiona swoim zachowaniem. Ale kto by się jej dziwił. Właśnie zaproponowała komuś obcemu nutellę!

- Nie, dziękuję. – Odpowiedział mężczyzna wyraźnie zaczytany w dość przydługiej lekturze. Dziewczyna ponownie opadła na swój ulubiony fotel. Był to stary uszak jeszcze z jej domu, koloru ciemno fioletowego z zieloną, puchatą poduszką. Na oparciu wisiał ciepły koc. Obok niego stała wysoka lampa podłogowa. Stolik, uginający się teraz pod ciężarem segregatorów, był obklejony jakby starymi, czarno-białymi gazetami. Lili podniosła wzrok na zegar. Był on biały, jednak farba z niego odchodziła ukazując jasne drewno. Mimo że taka była wizja artysty bardzo jej to przez pewien czas przeszkadzało. Złote wskazówki wskazywały godzinę pierwszą piętnaście. Czeka nas długa noc... Jednak ona noc spędzi w miłym towarzystwie książki i herbaty oraz mniej miłym towarzystwie profesora.

Przymknęła oczy i zaczęła rozmyślać o kolejnych rozdziałach powieści. Kiedy otworzyła oczy, to drugi fotel był pusty, ona sama była przykryta kocem, a jej kubek i książka leżały na stoliku. Zasnęłam - pomyślała przerażona. Podniosła się powoli i poszła do kuchni coś zjeść. Zawsze, gdy się budziła była bardzo głodna. Wyciągając sałatkę z przed dwóch dni z lodówki, usłyszała dźwięk szumiącej wody. Dochodził z jej łazienki. Ostrożnie podeszła do drzwi i dopiero teraz wpadła na pomysł by sprawdzić, która godzina. Było wpół do ósmej.

W tym momencie otworzyły się drzwi, a w drzwiach stanął mężczyzna z ręcznikiem obwiązanych dookoła talii.

- Dobrze, że już wstałaś, musimy zdążyć na mój wykład za pół godziny - powiedział profesor i popatrzył znacząco na grube wełniane skarpety i powyciągany sweter Lili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro