Rozdział 2:
Rano obudził mnie budzik w telefonie. Szybko go wyłączyłam i wyskoczyłam z łóżka. Podbiegłam do mojej białej szafy z ubraniami i uszykowałam komplecik. Padło na czarny kolor. Ubrałam się, po czym podeszłam do biurka. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać moje proste, brązowe włosy. Nie zajęło mi to dużo czasu, więc już po chwili byłam gotowa do szkoły.
Wyszłam z pokoju i od razu sprawdziłam wiadomości od mojej przyjaciółki. Nic nie napisała. Zeszłam na dół po schodach, kierując się do kuchni. Puściłam piosenkę na Youtube i zaczęłam przygotowywać śniadanie, podśpiewując jej tekst.
—I wanna take you somewhere so you know I care, but it's so cold and I dont't know where...
Nagle zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się nick Ash przez co nie było słychać piosenki. Odebrałam.
—Kate, przyjedź po mnie, błagam ktoś jest w moim mieszkaniu!—krzyknęła do słuchawki i straciła połączenie.
—Ash? Ash?! Halo odezwij się!—krzyczałam, ale na marne.
A co jeżeli ta osoba zrobi jej krzywdę? Walić szkołę, ważniejsza jest Ashley.
Szybko wzięłam kluczyki
od mojego motoru , założyłam buty i wybiegłam z domu. Wsiadłam na pojazd, po czym go odpaliłam i wyjechałam z posesji, kierując się do bloku w którym mieszkała moja przyjaciółka. Pędziłam pustą drogą , żeby dojechać na czas.
Kiedy byłam w miejscu docelowym , zeszłam z pojazdu i pobiegłam do bloku, w którym mieszkała Ash. Wpisałam kod aby dostać się do jej apartamentu i skierowałam się z prędkością światła pod drzwi z numerem 7. Otworzyłam je bez problemu , gdyż nie były zamknięte. Gdy weszłam do holu, usłyszałam pewien męski, zachrypnięty głos, oraz jęki.
—Kurwa, gadaj gdzie jest twój ojciec!—krzyknął właściciel tego głosu.
—N...nie w...wiem naprawdę!— odpowiedziała Ash.
Podeszłam bliżej i zobaczyłam moją przyjaciółkę przywiązaną do beżowego krzesła oraz włamywacza z pistoletem w ręce. Poczułam straszny niepokój, a co jeśli on ją zabiję i to na moich oczach? Albo jak mnie zauważy? Okej, weź się w garść Kate, tu chodzi o wasze życie. Rozejrzałam się dookoła szukając jakiegoś przedmiotu którym mogłabym unieszkodliwić przestępcę. No tak kuchnia!
—Zaraz dostaniesz kulkę w łeb, słyszysz?! Więc gadaj! Masz 30 sekund, a potem strzelam. Zrozumiano?!—groził przestępca
Weszłam do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, odczuwając coraz większy strach. Wyjęłam z szafki nóż oraz 2 pokrywki od garnków. Ułożyłam już w głowie mniej więcej plan działania, ale nie byłam pewna czy on wypali.
—20 sekund—rzekł bandyta.
Zakradłam się po cichu od tyłu do włamywacza i uderzyłam go pokrywkami w głowę , przez co stracił przytomność. Wypadł mu pistolet z ręki, więc go kopnęłam, przez co wylądował pod stolikiem kawowym w salonie.
—Boże Ash...— szepnęłam, rozwiązując ją z lin, przy czym zauważając dużo siniaków na rękach.— Dzwonię po policję!
—Dzięki Kate—odpowiedziała.
Wybrałam numer alarmowy i zadzwoniłam
—Halo?
—Dzień dobry, nazywam się Katherine Dark i chciałabym zgłosić napad na mieszkanie i grożenie bronią palną, Ashley Williams. Blok...—I w tym momencie padł mi telefon
—Co się stało?— zapytała słabo Ash.
—Telefon mi się rozładował, może nas namierzą za pomocą lokalizacji?— odpowiedziałam.
—Ty i te twoje szczęście...
—Nie posiadam—rzekłam.
Pomogłam Ashley dostać się na czerwoną kanapę w salonie. Nie był on duży, białe ściany nie były zakryte prawie w ogóle meblami, jedynie na przeciwko sofy wisiał mały telewizor. Okno było duże, dzięki czemu do pomieszczenia wpadało wiele światła.
Po około 15 minutach przyjechała policja oraz karetka dla poszkodowanego faceta. Zabrano nas na komisariat. Pierwsza została przesłuchana Ashley , a potem przyszła kolej na mnie.
—Dzień dobry panno Katherine Dark, proszę nam powiedzieć co wydarzyło się w budynku w którym pani przebywała podczas ataku.—powiedział wyglądający przyjaźnie blondwłosy policjant.
Streściłam mu wszystko dokładnie, po czym bez zbędnych pytań mogłam wracać do domu, ale tego nie zrobiłam, ponieważ Ash musiała jeszcze zostać. Usiadłam na krześle i czekałam.
***
Minęła już piąta, a Ash nadal siedziała w pokoju przesłuchań. O Boże, ile można? Zjawiłyśmy się tu o 9.10 i siedzimy aż 8 godzin! Dopiero co,trzy dni temu, byłam spokojną i nieprzeżywającą żadnych niebezpiecznych przygód dziewczyną, a teraz jestem osobą, która jest niebezpieczna, ale prawie nikt o tym nie wie oraz przeżywa przygody.
—Siema Kate, jesteśmy już wolne— powiedziała moja bestii, nie wiadomo kiedy, pojawiając się obok mnie.
—No nareszcie, ile można czekać?— powiedziałam.
—O I dzisiaj śpię u Ciebie— rzekła dziewczyna.
—No ok , ale pamiętaj jutro idziemy do szkoły— zadecydowałam.
—Niech Ci będzie...—odpowiedziała
Gdy wróciłyśmy do domu było już dobre pół godziny po dziewiętnastej. Na szczęście funkcjonariusze policji wypisali nam usprawiedliwienie z zajęć.
Poszłam do góry po moją torbę i zaczęłam ją pakować na jutrzejszy dzień. W pewnym momencie przyszła Ash i wyjęłam z mojej szafy swój plecak.
—Jak ty to zrobiłaś? Skąd to się tu wzięło? Czemu ja nic o tym nie wiem wariatko?!—powiedziałam
—Bywam u Ciebie tak często, że mam tu swój mniejszy dom—odpowiedziała.
—Nie wnikam—mruknęłam.
Po tej miłej wymianie zdań poszłyśmy zjeść kolację. Po skończeniu posiłku Włożyłam naczynia do zmywarki, włączyłam ją i poszłam razem z bff do łóżka spać. W sumie to leżeć i sobie nawzajem dogryzać.
Po godzinie dwudziestej drugiej zasnęłam a Ash zrobiła mi zdjęcie i udostępniła w rolce na instagramie. Cała ona...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro