Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

  

-Angela Hunter? Jest... Alex Miler? Obecny...

Spojrzałam na nauczycielkę z irytacją i szybko przeniosłam wzrok na zegarek telefoniczny. 15 minut i 29 sekund do dzwonka, a ta baba nawet obecności nie sprawdziła i to ma być wzór do naśladowania? Jak którykolwiek z tych idiotów ma się czegoś nauczyć, skoro ona ledwo czyta? Ma z 30 lat, a już oślepła? Nerwowo wystukiwałam rytm piosenki, której akurat słuchałam, mimo trwającej lekcja, jedna ze słuchawek dalej tkwiła w moim uchu... I dobrze! Przynajmniej mam czym zająć myśli w tym nudnym pozbawionym barw świecie...

-Sorry za spóźnienie!

W tym przypadku patrzenie na drzwi było zbędne.

-Lucas Stein i kolejne spóźnienie... Jak zwykle zresztą, jaką masz wymówkę?

Złość płynąca z gardła nauczycielki była wyraźna i według mnie uzasadniona.

-Ratowałem kolegę przed śmiercią głodową.

Stwierdził z powagę, ale i tak wszyscy wiedzieli, że palił, sugerował to sam zapach.

-Mhm... Fajeczka za szkołą... Ciastko do tego?

-Jak pani postawi to, czemu nie?

Stwierdził kpiąco, co jeszcze bardziej zwiększyło moją irytację.

-Postawić to ci mogę pałę!

Podniosła głos, a pojedyncze osoby zaśmiały się krótko.

-Odważna pani, tak przy wszystkich... Niestety nie umawiam się ze starszymi. To znaczy, ze starszymi o tyle.

Cała klasa wypełniona śmiejącymi się idiotami, czy jest tu ktoś normalny? Ludzie halo!? Rozumiem, że nie cieszycie się, bo musieliście przyjść do szkoły, ja też nie skaczę z radości, ale to jest idiotyczne!

-Lucas! W tej chwili do dyrektora!

-Spokojnie... Rozumiem, że nie była pani gotowa...

-Podejrzewam, że twoi rodzice też nie byli.

Stwierdziłam, obojętnie wpatrując się w widok za oknem, wszyscy łącznie z nauczycielką zaśmiali się, na co przewróciłam oczami.

-Prymus bohater!? I co dalej demonie? Pobijesz mnie?

Zapytał z kpiną, ale kiedy zrozumiał, że nie mam zamiaru odpowiadać, prychnął z pogardą.

-Prymityw.

Rzuciłam bez namiętnie, za co spiorunował mnie wzrokiem.

-Powtórzysz to!?

Stanął przed moją ławką, uderzając w nią.

-Jesteś prymitywem... Przeliterować ci czy jesteś w stanie zrozumieć znaczenie tego słowa?

-Pierdolona kujonka, myślisz, że dobre oceny pozwalają ci się wywyższać?

-Myślę, że mam prawo wyrazić swoją opinię na temat idiotów, przez który marnuje czas i nerwy.

-Możesz się zamknąć!? Nie da się ciebie słuchać!?

-Wybacz, że przeładowałam twoją mózgownicę zbyt dużą ilość informacji.

Zabrałam swoją torbę i opuściłam klasę chwilę po dzwonku, była to moja ostatnia lekcja... Zmarnowana lekcja... Skierowałam się pod klasę ojca Patricka, który chciał o czymś ze mną porozmawiać.

-Chciałeś mnie widzieć?

-Szczęść Boże... Tak chciałem, masz zlecenie.

Zerknął na mnie z uśmiechem dosłownie przez sekundę i wrócił do papierów.

-Jakie?

Oparłam się o najbliższą ławkę.

-Kobieta, 2 lata temu dostała dom w Czechach po zmarłym wujku, pół roku temu znalazła w piwnicy ukryte pomieszczenie, od tamtej pory nie ma spokoju. Dwa razy była w szpitalu, kilka razy robiła remont, do tego martwi się o syna... Żaden egzorcysta nie pozbył się tego bytu, dlatego wysyłamy cię.

-Opisała demona?

-Nie, ale widząc akta, wszyscy inni zrezygnowali. -Bez słowa zabrałam teczkę z dokumentacją- Ktoś po ciebie przyjedzie, ale późno w nocy, około 2:30... To dobrze płatne zlecenie, więc wykonaj je w całości.

-Na razie.

Przed wyjściem schowałam teczkę do torby.

-Byłaś u tatusia? Jak słodko...

Bez wyrazu minęłam chłopaka, stojącego przy schodach.

-Mój ojciec nie żyje.

Odparłam, patrząc na klatkę piersiową szczupłego chłopaka, który wyrównał ze mną krok.

-Ale masz swojego księdza.

-Irytujący prymityw.

Mruknęłam, przyśpieszając krok. Nie czuję się komfortowa, gdy muszę z kimś rozmawiać. Tym bardziej na osobności...

-To miało mnie urazić?

Zatrzymałam się tuż przed wejściem do szkoły, chłopak wręcz napierał na mnie klatką piersiową.

-Chciałeś czegoś konkretnego?

-Może tak, może nie...

-Nie mam czasu na głupie gierki.

Warknęłam, stawiając kolejne kroki do przodu, jednak Lucas nie odpuszczał i dalej szedł za mną, próbowałam go ignorować, ale jego głośne zachowanie mi w tym nie pomagało.

-Odważna z ciebie dziewczynka... Idziesz do lasu z takim typkiem jak ja? A co gdybym cię zgwałcił?

Chłopcze... Ty jesteś gimnazjalistą. O czym my rozmawiamy? 

-Nie miałbyś czym.

-Możemy się przekonać.

Przyparł mnie do drzewa, a rękami odciął drogi ucieczki, pierwszy raz od dawna uznałam, że czyjaś odwaga jest godna twarzy, spojrzałam mu w oczy... Jedno żółte, drugie niebieski, czarne włosy z dłuższą grzywką opadającą na jedno oko, był nawet wysoki, a gdybym powiedziała, że brzydki skłamałabym w 100%... Przewyższał mnie co najmniej o głowę.

-Nie jestem tobą zainteresowana, uważam, że sex w młodym wieku jest niewłaściwy, więc najlepiej wracaj do domu i nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj.

Przeszłam pod jego ręką, zapuszczając się coraz głębiej w las.

-Poświęcam ci czas, a ty mówisz, że mam trzymać się z daleka?

Ignorując jego pytanie, skręciłam w starą i praktycznie nieodwiedzaną ścieżkę, chłopak przedzierał się za mną, klnąc pod nosem.

-Mówiłam, żebyś wracał.

-Chce zobaczyć, co taki lamus robi po szkole.

-To ostatni i pierwszy raz, kiedy z tobą rozmawiam, więc nie zyskasz w oczach kolegów.

Chłopak stanął, przede mną, przez co zostałam zmuszona do postoju.

-Myślisz, że jestem idiotą? -Milczałam, bo jak dla mnie jest to po prostu głupie pytanie-Już pierwszego dnia zauważyłem, że na nikogo nie patrzysz... Dla ciebie każdy jest niewartym uwagi śmieciem! Tak myślisz!?

W jego oczach widziałam autentyczną złość i żal. Tylko dlaczego tak bardzo się tym przejmuję. 

-Uważam, że ludzie to puste istoty dbające tylko o czubek własnego nosa, nie chce nawiązywać bliższych znajomości z tak zdradliwym gatunkiem, dlatego nie ma sensu zapamiętywać twarzy, a jeśli to wszystko, co chciałeś wiedzieć, to daj mi spokój.

Chciałam minąć zdziwionego moją wypowiedzią chłopaka, ale ten w ostatniej chwili chwycił moje ramię.

-Więc co się dzisiaj zmieniło? Dlaczego...

-Tak sobie.

Przerwałam mu, po raz kolejny przechodząc obok. Zostałam puszczona, jednak dalej szedł za mną. Coraz częściej rzucał jakieś nieprzyjemne komentarze. W końcu przedzieraliśmy się przez chaszcze, ale nie mam zamiaru przychodzić tu innym razem, tylko dlatego, że jakiś bachor się do mnie przyczepił.

-Kolejny gnojek do kolekcji!? Jakbyś ty nie była wystarczającym problemem!

Spojrzałam na właściciela skrzekliwego głosu, miał on siwą kozią brodę i posępną postawę, całe jego ręce i twarz były pokryte bliznami, ale największą uwagę przykuwało jego sztuczne oko.

-Nie twoja sprawa, przyszłam tylko odebrać paczkę.

Mężczyzna zmarszczył brwi, a jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia, podniósł się z bujanego fotela i wszedł do starej, trzeszczącej chaty, która całkowicie pochłonęła jego sylwetkę.

-To się nazywa przerażający dziad.

-Dalej tu jesteś?

-Myślałem, że darzysz mnie jakimś szacunkiem czy sympatią...

Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w jego twarz z szokiem. Złożyłam ręce pod piersiami, odwracając wzrok w kierunku chaty.

-Skąd ci to do tego pustego łba wpadło?

Zerknęłam na klnącego chłopaka, który w końcu zniknął z mojego pola widzenia.

***

Otworzyłam drzwi i omal nie zdeptałam kota, który wbiegł pod moje nogi.

-Cześć Pruli.

Pogłaskałam czarnego kocura, który spojrzał na mnie swoimi dwubarwnymi oczami... Teraz jak tak sobie pomyślę, ma takie same oczy jak Lucas. Usiadłam w czarnym fotelu, rzucając torbę obok oparcia. Pruli, wskoczył na moje kolana i zaczął łasić się do mojej ręki, delikatnie zaczęłam drapać jego grzbiet, na co kocur reagował wypięciami. Po paru minutach pieszczot ściągnęłam z szyj mojego pupila srebrny łańcuszek z niebieskim krzyżem, kocur wyciągnął się z zadowoleniem, po czym zwinął się w kłębek na moich kolanach.

-Do prawdy jesteś wyjątkowym stworzeniem... Za parę godzin jedziemy do Czech, będziemy musieli popracować.

Kot miauknął przeciągle i zwinnym ruchem obrócił się na plecy... Jedną ręką sięgnęłam po szczotkę, którą zaczęłam przeczesywać czarną sierść mojego pupilka, czynność tę powtarzałam przez około 15 minut, ale mniej więcej o szesnastej wzięłam się za czytanie tego, co zawierała teczka.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro