Rozdział 45
-Angela? -Spojrzałam na Lucasa, który siedział na przeciwko mnie, zajadając się rybą. Wygląda na to, że cisza mu przeszkadza i chce o czymś porozmawiać- Masz chłopaka?
Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w niego zażarcie. Czemu pyta o coś takiego? Jest wiele tematów, które powinny interesować go bardziej niż moje życie miłosne! Potarłam kark, wypuszczając powietrzę z cichym świstem.
-Skąd takie pytanie?
Mruknęłam, posyłając mu naglące spojrzenie. Lucas wzruszył ramionami, wystawiając patyk z upieczoną rybą w stronę duszków.
-Dzięki ludzie dziecię! -Odparł jeden z ognistych duszków, zanim jedzenie zniknęło w jasno-pomarańczowych płomieniach- Do następnego!
Wróżki zniknęły, a ja ponownie zaczęłam wpatrywać się w jego twarz. Chce by powiedział mi, dlaczego interesuje go moje życie miłosne. Chłopak zerknął na mnie, ale po chwili odwrócił wzrok. Zmarszczyłam brwi, stukając palcem o jabłko fioletowej barwy. O co mu chodzi?
-Gdzie moja odpowiedź?
Sarknęłam, posyłając mu niezadowolone spojrzenie. Jednak i tym razem zupełnie mnie zignorował. Pieprzony dupek... Zadaje głupie pytania, a potem unika odpowiedzi. Co z nim nie tak? Szmaciarz. Jednak skoro on nie ma ochoty, by mi odpowiadać, ja też nie będę tego robić. Jestem już wystarczająco wkurwiona samym faktem, że zostałam wciągnięta na tą stronę, nie mam możliwości normalnie się wykąpać, zjeść czy chociażby wyspać się w spokoju. Nie wspomnę już o tym, że załatwianie swoich potrzeb fizjologicznych to tragedia, a Lucas ma cholernie słaby pęcherz. Chodzi szczać częściej niż ja Tomas razem wzięci! Podobno chadza na imprezy, ale sądząc po tym jak często musi sikać, większość czasu spędza w łazience. Gdyby Max to usłyszał znowu strzeliłby mnie w łeb, a później zaczął prawić kazania o empatii... Jakie to szczęście, że nie mieszka blisko mnie...
-Na pewno nie chcesz? -Spojrzałam w martwe oczy ryby, którą mi zaproponowano, a następnie przeniosłam wzrok na Lucasa, który delikatnie się do mnie uśmiechał, pokiwałam przecząco głową, odsuwając rybę jak najdalej. Obrzydliwe stworzenie... Czarnowłosy zaśmiał się cicho, ale brzmiało to nienaturalnie. Wystawił rybę w stronę kocura, który chętnie zaczął ją skubać- Dobrze, że się nie zmarnuje! Później będziesz żałować, że jej nie wzięłaś Angi! -Zmierzyłam go chłodnym wzrokiem, przez co jego plan zaprzyjaźnienia się spełzł na niczym, jego mina od razu zrzedła, zakaszlał cicho, odwracając głowę w kierunku wyjścia- Duszno tu, co? Podobno suche powietrzę działa źle na cerę! -Przewróciłam oczami, kończąc jedzenie jabłka, spojrzałam w stronę wejścia, siedzimy tu drugi dzień... Słońce już zachodzi, robi się ciemno, a harpie nadal polują na Lucasa. Jeśli wyjdziemy tą stroną, od razu nas znajdą i zapewne długo będą za nami podążały... Odgarnęłam włosy z czoła, zatrzymując dłoń na czubku głowy. Będę w stanie obronić go przed tym stadem na ich terenie? Normalnie nie byłoby to problemem, ale moje plecy... Płoną żywym ogniem. Piekielny ból. Było miejsce z krystalicznie czystą wodą, ale jeszcze przed moim zranieniem. Żadne inne nie było odpowiednie do przywołania wodnych nimf, nie mogę się uleczyć, a nie wiem czy w tym stanie mogę utrzymać miecz. Inna droga? Istnieje jedna, ale nie wiem czy jest lepszym wyborem. Spojrzałam do wnętrza jaskini. Z tego co powiedział Lucas w dalszej części znajdują się jezioro, może powinniśmy wyjść tamtędy?- Dobra! Wygrałaś! Po prostu zastanawiałem się kim jest dla ciebie Gabriel! -Spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem, zapewne chodzi mu o sytuacje ze sklepu, pamiętam, że raz na nich wpadłam- Jezu... Potrafisz być taka upierdliwa... Staram się wprowadzić dobrą atmosferę, możesz dać coś od siebie?
Co za irytujący typ... Wypuściłam cicho powietrzę, pokazując mu by się zbliżył. Z początku patrzył na mnie sceptycznie, ale w końcu się zbliżył. Ścisnęłam jego policzki, prezentując mu ogryzek.
-Podczas, gdy twoja jadaczka się nie zamykała, ja próbowałam wymyślić jakiś plan. Nie możemy wyjść z przodem. Pozwól, że zaprezentuje ci dlaczego? -Rzuciłam ogryzek w stronę wyjścia, ledwo znalazł się poza barierą, a został przebity setkami piór, które pokryły również teren wokół- Teraz rozumiesz? Więc z łaski swojej stul pysk i daj mi pomyśleć.
Puściłam go, ponownie rozważając, która droga będzie lepsza. Z pozoru wybór może być oczywisty, ale nie wiem praktycznie nic o drugiej trasie. Co zrobić?
-Chciałem tylko umilić atmosferę...
Burknął, siadając naprzeciwko. Zmierzyłam go obojętny spojrzeniem, ale w sumie naprawdę stara się zrobić coś dobrze. To na pewno nie jest dla niego łatwe. W końcu tyle razy na mnie naskoczył... Prawie poryczał się mówiąc mi o swoich uczuciach. Mogę przynajmniej trochę się przed nim otworzyć.
-Dobra... -Spojrzałam mu w oczy, był zaskoczony moją zgodą, ale chyba był zadowolony- Postaram się być mniej... -Zmarszczyłam brwi, szukając odpowiedniego określenia- Sobą. -Wzruszyłam ramionami, skanując jego twarz. Ładnie się uśmiecha...- Gabriel jest chłopakiem, który podoba się mojej opiekunce.
Usłyszałam cichy śmiech chłopaka. Chyba cieszy się z mojej decyzji... Rozmowa faktycznie może wpłynąć pozytywnie na naszą relację. Nie zaszkodzi jeśli zaczniemy się akceptować.
-Opiekunka? Nie jesteś na nią za duża?
Zakpił, śmiejąc się gardłowo. Przewróciłam oczami, on chyba nigdy nie słucha tego co się do niego mówi.
-Ja jestem twoją opiekunką.
Zauważyłam, prychając cicho. Lucas wyprostował się, marszcząc brwi, zmierzył mnie niepewnym wzrokiem i ponownie zaśmiał się cicho.
-No tak... Taką opiekunką. -Odgarnął włosy z twarzy- Myślałem, że uczył cię ksiądz.
Spojrzałam znacząco na Pruliego, który od razu wyczuł mój wzrok. Lepiej byś sprawdził tamtą drogę zanim cię zabiję. Kocur jak na zawołanie uciekł. Mlasnęłam z niezadowoleniem, obserwując jak znika w mroku. Mały zdrajca... Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej? Chyba byłam zbyt pochłonięta opieką nad Lucasem.
-Ona też była jego uczniem... Poza tym Patrick nie pełni czynnej służby, a ja musiałam mieć jakąś praktykę.
Odparłam, trochę chłodniej niż chwilę temu. Nie podoba mi się, że tak grzebie w moim życiu, ale obiecałam, że z nim porozmawiam, a skoro nie mam innego tematu zostaje ten, który narzucił. Gdyby został egzorcystą i tak, by się o tym dowiedział...
-Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz... -Spojrzałam na niego oczekująco, wygląda na niepewnego swojego pytania, może nie wie jak je zadać? Lucas oblizał wargi, podnosząc na mnie wzrok- Pruli mówił, że nawiązałaś wiele kontraktów z demonami... Dlaczego nie przyzwałaś ich by nam pomogły?
Westchnęłam głośno, odchylając głowę do tyłu. On naprawdę nie ma żadnych podstaw. Podałam mu wszystkie tytuły książek, które powinien przeczytać. Gdyby to zrobił, nie zadawałby teraz takich pytań.
-Ta strona jest podzielona na konkretne terytoria. Trochę jak nasze kraje. Nie mogę przyzwać demona z kraju A, do kraju B. "Mieszkańcy" wyczuli by go z miejsca. My nie wydzielamy intensywnego zapachu w tym świecie. Demony nie będą w stanie nas wytropić z daleka lub za nami podążać jeśli stracą nas z oczu. Gdybym jednak przyzwała jakiegoś demona, wszystkie inne zbiegłby się tu, by się go pozbyć.
Lucas kiwnął głową. Na tym zakończyliśmy rozmowę. Było późno, a on wziął na siebie zdobycie pożywienia i pitnej wody. Oczywiście robił to z pomocą Pruliego. Zebranie kilku jabłek wewnątrz groty graniczy z cudem, ale w końcu to świat demonów, to miejsce rządzi się własnymi prawami. W takich okolicznościach to normalne, że jest zmęczony. Rano wyruszymy, więc lepiej, że szybko zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro